| | | |
|
| 2008-09-15, 14:41
2008-09-15, 12:58 - borówka napisał/-a:
Dzieki dzieki Grzesiu! Na razie jeszce ten przeżywam że mi się udało w 5.14 zmieścić HURRRA !!! Mój drogi ale ja poszaleję dopiero w Kaliszu 25 października bo chcę trochę dłuzszy dystans pokonać a tam jest 13 godzin czasu ze nawet spacerkiem mogę robić te okrązenia JAK SZALEĆ TO SZALEĆ!!! |
Rzeczywiście szalejesz :), ale co mam powiedzieć - masz świetnego trenera więc na pewno dasz radę.. /nie koniecznie spacerkiem :)/..
ps.
Ale przyznam się, że ja też szaleję i wybieram się do Poznania - mam zamiar zrobić nieoficjalną konkurencję MEL. i przebiec pierwszy maraton Gallowayem o 30 s./km szybciej niż grupka MEL. - mam nadzieję ze się uda .. |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:06
2008-09-15, 12:48 - jerzymatuszewski napisał/-a:
Bardzo dobre, Marysieńko. Okraszone nową życiówką-pierwszy raz zszedłem poniżej 50 min. Nabiegałem 00:49:29. Teraz start w Gnieźnie i do 12 pażdzierniaka już tylko treningi. Zazdroszczę Gabie, że ma to już za sobą. |
Jerzy...a ja cieszę się już dzisiaj, ze w Poznaniu poznam Cię osobiście:)) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:26
2008-09-15, 15:06 - mamusiajakubaijasia napisał/-a:
Jerzy...a ja cieszę się już dzisiaj, ze w Poznaniu poznam Cię osobiście:)) |
hihi :) - można powiedzieć że połowa Rudawy (biegaczy) startuje w Poznaniu ;) - oj będzie ciekawie :) ... |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:32
2008-09-15, 14:41 - Grzegorz J napisał/-a:
Rzeczywiście szalejesz :), ale co mam powiedzieć - masz świetnego trenera więc na pewno dasz radę.. /nie koniecznie spacerkiem :)/..
ps.
Ale przyznam się, że ja też szaleję i wybieram się do Poznania - mam zamiar zrobić nieoficjalną konkurencję MEL. i przebiec pierwszy maraton Gallowayem o 30 s./km szybciej niż grupka MEL. - mam nadzieję ze się uda .. |
Witaj Grzesiu
Jadzia Tobie także życzy powodzenia w Poznaniu i bedzie
trzymała mocno kciuki zeby Ci jak najlepiej poszło |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:38
2008-09-15, 15:32 - janusz napisał/-a:
Witaj Grzesiu
Jadzia Tobie także życzy powodzenia w Poznaniu i bedzie
trzymała mocno kciuki zeby Ci jak najlepiej poszło |
Dziękuję bardzo - mam nadzieję że moja ambicja nie rozłoży mnie po trasie... i uda się zrealizować plany :) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:40
2008-09-15, 15:06 - mamusiajakubaijasia napisał/-a:
Jerzy...a ja cieszę się już dzisiaj, ze w Poznaniu poznam Cię osobiście:)) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:44
2008-09-15, 15:40 - jerzymatuszewski napisał/-a:
:-)))) |
Jakby jeszcze Marysieńka przyjachała do Poznania to
prawie wszyscy wszystkich z RGO znalibyśmy z reala |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:45
A ja będę Was ...podziwiała i zazdrościła....no i będę dopingowała Wam:-))) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 15:57
2008-09-15, 15:44 - janusz napisał/-a:
Jakby jeszcze Marysieńka przyjachała do Poznania to
prawie wszyscy wszystkich z RGO znalibyśmy z reala |
Mam nadzieję, że uda mi się przyjechać....Dlaczego tylko nadzieję?
Ponieważ 2.10 mój małżonek jedzie na trzy tygodnie do sanatorium....i spadnie na mnie troszkę obowiązków...Sklep, dom, pieski na i..grupa budowlana, którą małżonek nadzorował..a teraz spadnie to na moją głowę....Postaram się przyjechać..i troszkę Was....."poganiać" :-)))) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 16:02
2008-09-15, 15:57 - marysieńka napisał/-a:
Mam nadzieję, że uda mi się przyjechać....Dlaczego tylko nadzieję?
Ponieważ 2.10 mój małżonek jedzie na trzy tygodnie do sanatorium....i spadnie na mnie troszkę obowiązków...Sklep, dom, pieski na i..grupa budowlana, którą małżonek nadzorował..a teraz spadnie to na moją głowę....Postaram się przyjechać..i troszkę Was....."poganiać" :-)))) |
Mam nadzieję,że wszystko uda się tak poukładać,że
będzie nam dane się poznać,nie tylko ja chciałbym
to zrobić |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 16:04
2008-09-15, 16:02 - janusz napisał/-a:
Mam nadzieję,że wszystko uda się tak poukładać,że
będzie nam dane się poznać,nie tylko ja chciałbym
to zrobić |
Jasne..i ja chciałabym Was poznać...Jak wpadnę na ostatnią chwilkę, to na pewno mnie zobaczycie...bo jestem bardzo, bardzo głośnym i spontanicznym kibicem:-))) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 16:50
2008-09-15, 16:04 - marysieńka napisał/-a:
Jasne..i ja chciałabym Was poznać...Jak wpadnę na ostatnią chwilkę, to na pewno mnie zobaczycie...bo jestem bardzo, bardzo głośnym i spontanicznym kibicem:-))) |
Takich nam właśnie trzeba będzie, bo jak nikt nie krzyknie to możemy nie zauważyć (a przynajmniej ja). |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 16:59
2008-09-15, 16:50 - Kowal napisał/-a:
Takich nam właśnie trzeba będzie, bo jak nikt nie krzyknie to możemy nie zauważyć (a przynajmniej ja). |
Dareczku...Jak ja kibicuję...drę się jak....oszalała
Pozostali kibice spoglądają na mnie dziwnym wzrokiem i zdają się pytać...A Tobie co? :-) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 17:05
2008-09-15, 16:59 - marysieńka napisał/-a:
Dareczku...Jak ja kibicuję...drę się jak....oszalała
Pozostali kibice spoglądają na mnie dziwnym wzrokiem i zdają się pytać...A Tobie co? :-) |
A do tych dziwacznych spojrzeń to się już przyzwyczaiłem.
Ale - uwaga - ostatnio zauważyłem "the wind of change". Otóż zmiana polega na tym, że - szczególnie kiedy przebiegam obok parek - to kobitki ciągną za mną wzrokiem, a faceci udają, że nikogo nie ma. Chociaż czasem też się co jakiś któryś obejrzy.
Ciacho chyba ;). Albo złom okrutny :(
P.S. Lekko mnie niepokoją te facety co się za mną oglądają. Nie pasuje mi to do wytłumaczenia, które sobie umyśliłem. |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 17:11
2008-09-15, 17:05 - Kowal napisał/-a:
A do tych dziwacznych spojrzeń to się już przyzwyczaiłem.
Ale - uwaga - ostatnio zauważyłem "the wind of change". Otóż zmiana polega na tym, że - szczególnie kiedy przebiegam obok parek - to kobitki ciągną za mną wzrokiem, a faceci udają, że nikogo nie ma. Chociaż czasem też się co jakiś któryś obejrzy.
Ciacho chyba ;). Albo złom okrutny :(
P.S. Lekko mnie niepokoją te facety co się za mną oglądają. Nie pasuje mi to do wytłumaczenia, które sobie umyśliłem. |
A jest się za czym ...obejrzeć? :-)))) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 17:23
2008-09-15, 15:44 - janusz napisał/-a:
Jakby jeszcze Marysieńka przyjachała do Poznania to
prawie wszyscy wszystkich z RGO znalibyśmy z reala |
Święte słowa Janusz...i pełne mądrości :)) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 17:55
Kiedyś, dawno, napisałam Wam, że jestem niska i że większości z Was mogłabym spokojnie między nogami przechodzić...oto corpus delicti:)) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 21:09
Dzieki Kowalku! ;-) Niektóre twoje posty mnie powalają, rozśmieszają i dodają otuchy... posiadasz talent do dopasowania ich charakteru do sytuacji... :-)
Słowem: dzięki! :-P
Tak, również ciesze się z czasu we Wrocku - choć jest spory niedosyt... bo i siły miałem tam strasznie duuużo... dopiero teraz widzę, że moje nogi były w stanie spokojnie nabiegać tam między 3:30 a 3:45 - Trebi był świadkiem, że - dwa razy próbowałem uciekać jego grupie 4:00... na początku biegłem z Moniq - ona ciągle powstrzymywała mnie, żeby biegł wolniej, bo chciałem biec od początku dużo szybciej... jednak w takim pięknym towarzystwie trudno było się odłączyć... ;-) Wtedy dogoniła nas grupa Trebiego, a później przegoniła mnie z powodu bólu kolana, gdy przestał ból, pogoniłem sprintem (fajnie było przez kilkadziesiąt minut wyprzedzać ludzi jak w slalomie gigant), dogoniłem ich i przegoniłem na 32 km, niestety tuż przed 35 km nastapił straszny ból (skurcz?) pleców i odgonili mnie na drugim podbiegu. Znowu gdy przestał ból, postanowiłem biec... do 40 km, gdy nastąpiła ostra kolka - która sprawiła, że musiałem sporo czasu przejść... tuż przed metą stał się cud... gdy już ledwo niemal czołgałem się na metę trzmając za bolące miejce w prawym boku (ból kolki był okropny...), zobaczyłem kątem oka, na jakieś 50 metrów przed metą, że wyprzedza mnie jakiś "gościu" :-) wtedy krzykłem do niego (w żartach...), "hej! tak nie wolno!" i... wtenczas zerwałem się - zapominając, że coś mnie boli... i niemal na samej macie - przed metą - na dystansie 10 metrów wyprzedziłem jeszcze 3 ludzi... normalnie sprint miałem jak biegacz na 100 metrów... :-) Wpadłem na metę i zapomniałem o wszystkich "bółach"! :-D
Tak więc, ten czas, z którgo rzecz jasna się cieszę, ma u mnie "lekki" niedosyt. Sprwaiło mi to ogromnie wielką satysfakcję, że podejmowałem ciągłą walkę na całym dystansie... może ktoś mi wytknąć, że złą taktykę podjąłem... a ja po prostu tak lubię kończyć z przejściami, bez taktyki :-P i już... ;-)
Było super!!! Dzięki wszystkim Przyjaciołom - za miłą atmosferkę; zarówno za węglowodanki i nawadnianie dzień wcześniej, hi hi ;-) i za towarzystwo na trasie maratonu i po...! :-) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 21:20
gratulacje Tusik :-) ja też mam nie dosyt z wczorajszego czasu jestem nie zadowolony mogłem szybciej ale miałem ból ramion i ręce mnie bolały ;/ ledwo nimi ruszałem i tylko 38:04 a finisz miałem jak 200-stu metrowiec :P a zacząłem mocno 1km z górki był i 3:10 i siadłem przez te bóle rąk i ramion ;/ i dlatego tylko dopiero 5 w kategorii do 19lat :-( jak pierwszych 2 pobiegło ok. 33min ;/ chciałbym coś w Katowicach nabiegać życiówkę :-) ale na imprezie na zakończeniu było super było dużo znajomych i było można miło spędzić czas :-) |
|
| | | |
|
| 2008-09-15, 21:21
2008-09-15, 21:09 - Tusik napisał/-a:
Dzieki Kowalku! ;-) Niektóre twoje posty mnie powalają, rozśmieszają i dodają otuchy... posiadasz talent do dopasowania ich charakteru do sytuacji... :-)
Słowem: dzięki! :-P
Tak, również ciesze się z czasu we Wrocku - choć jest spory niedosyt... bo i siły miałem tam strasznie duuużo... dopiero teraz widzę, że moje nogi były w stanie spokojnie nabiegać tam między 3:30 a 3:45 - Trebi był świadkiem, że - dwa razy próbowałem uciekać jego grupie 4:00... na początku biegłem z Moniq - ona ciągle powstrzymywała mnie, żeby biegł wolniej, bo chciałem biec od początku dużo szybciej... jednak w takim pięknym towarzystwie trudno było się odłączyć... ;-) Wtedy dogoniła nas grupa Trebiego, a później przegoniła mnie z powodu bólu kolana, gdy przestał ból, pogoniłem sprintem (fajnie było przez kilkadziesiąt minut wyprzedzać ludzi jak w slalomie gigant), dogoniłem ich i przegoniłem na 32 km, niestety tuż przed 35 km nastapił straszny ból (skurcz?) pleców i odgonili mnie na drugim podbiegu. Znowu gdy przestał ból, postanowiłem biec... do 40 km, gdy nastąpiła ostra kolka - która sprawiła, że musiałem sporo czasu przejść... tuż przed metą stał się cud... gdy już ledwo niemal czołgałem się na metę trzmając za bolące miejce w prawym boku (ból kolki był okropny...), zobaczyłem kątem oka, na jakieś 50 metrów przed metą, że wyprzedza mnie jakiś "gościu" :-) wtedy krzykłem do niego (w żartach...), "hej! tak nie wolno!" i... wtenczas zerwałem się - zapominając, że coś mnie boli... i niemal na samej macie - przed metą - na dystansie 10 metrów wyprzedziłem jeszcze 3 ludzi... normalnie sprint miałem jak biegacz na 100 metrów... :-) Wpadłem na metę i zapomniałem o wszystkich "bółach"! :-D
Tak więc, ten czas, z którgo rzecz jasna się cieszę, ma u mnie "lekki" niedosyt. Sprwaiło mi to ogromnie wielką satysfakcję, że podejmowałem ciągłą walkę na całym dystansie... może ktoś mi wytknąć, że złą taktykę podjąłem... a ja po prostu tak lubię kończyć z przejściami, bez taktyki :-P i już... ;-)
Było super!!! Dzięki wszystkim Przyjaciołom - za miłą atmosferkę; zarówno za węglowodanki i nawadnianie dzień wcześniej, hi hi ;-) i za towarzystwo na trasie maratonu i po...! :-) |
Tusiku miły
właśnie posłałem Ci kilka fotek z tych przefajnych
dwóch dni |
|