| | | |
|
| 2008-09-11, 20:45
I jak tam?
Juz po treningach? Czy też może odpoczynek przed niedzielą (u niektórych)?
Marysiu...
Robert...
Postarajcie się nie ulegać nierozważnym podszeptom głosu wewnętrznego - przykazanie na dziś, jutro i pojutrze - ZERO TRENINGÓW!!
Ja idę do łóżka...tytm razem z Jonathanem Carrollem:)
Uwielbiam go... :)))
|
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 21:01
2008-09-11, 20:45 - mamusiajakubaijasia napisał/-a:
I jak tam?
Juz po treningach? Czy też może odpoczynek przed niedzielą (u niektórych)?
Marysiu...
Robert...
Postarajcie się nie ulegać nierozważnym podszeptom głosu wewnętrznego - przykazanie na dziś, jutro i pojutrze - ZERO TRENINGÓW!!
Ja idę do łóżka...tytm razem z Jonathanem Carrollem:)
Uwielbiam go... :)))
|
Gabrysiu......
Z biegania pozostało mi chwilowo....pływanie.....Na swoje góreczki wyruszę nie wcześniej jak za jakieś 10 dni....i tym razem wytrwam, choć nie będzie łatwo..Tymczasem zazdroszczę Wam...każdego przebiegniętego kilometra:-))) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 21:01
2008-09-11, 20:45 - mamusiajakubaijasia napisał/-a:
I jak tam?
Juz po treningach? Czy też może odpoczynek przed niedzielą (u niektórych)?
Marysiu...
Robert...
Postarajcie się nie ulegać nierozważnym podszeptom głosu wewnętrznego - przykazanie na dziś, jutro i pojutrze - ZERO TRENINGÓW!!
Ja idę do łóżka...tytm razem z Jonathanem Carrollem:)
Uwielbiam go... :)))
|
mnie też trzyma od poniedziałku "jakieś" dziwne przeziębienie - ogólne osłabienie organizmu... :-/ tu chyba dochodzą też braki snu... teraz to chyba ważniejszy dla nas sen od treningu - przed maratonem... :-) |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 21:19
2008-09-11, 21:01 - Tusik napisał/-a:
mnie też trzyma od poniedziałku "jakieś" dziwne przeziębienie - ogólne osłabienie organizmu... :-/ tu chyba dochodzą też braki snu... teraz to chyba ważniejszy dla nas sen od treningu - przed maratonem... :-) |
mnie ból mięśnia minął ale złapało też jakieś przeziębienie od wtorku i się kuruje jak mogę zarzywam co mogę żeby przeszło mi :-) a forma możliwe że jest tylko żeby przeziębienie minęło :-) zdrowiejcie mi wszyscy Tusik , Trebi :-) pozdrowienia dla was wszystkich :* |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 21:52
To się prawie całe Towarzystwo pochorowało,mnie
naszczęście nic nie łapie,może mnie nie złapie.
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia chorym a
zdrowym następnych dni bez przeziębień |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 22:07
dzieki Janusz :-) mam nadzieje że szybko sie wykuruje jeszcze prawie tydzień i znów sie zobaczymy w naszym super towarzystwie w Katowicach :-) będzie super |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 22:09
Wyjeżdżam do Wrocka w sobotę z Krakowa - pociągiem pospiesznym, godz. 11:53. Mam nadzieję, że będziemy razem w wagonie... Jadziu z Januszem, Robercie, Gabi... czy może ktoś jeszcze??? :-)
- planowany przyjazd do Wrocławia godz. 16:25... zatem, będzie dużo czasu na "party"... ;-) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 22:10
2008-09-11, 22:07 - golonbiegaj napisał/-a:
dzieki Janusz :-) mam nadzieje że szybko sie wykuruje jeszcze prawie tydzień i znów sie zobaczymy w naszym super towarzystwie w Katowicach :-) będzie super |
W Katowicach bedzie Nas naprawdę duża grupa |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 22:11
2008-09-11, 22:10 - janusz napisał/-a:
W Katowicach bedzie Nas naprawdę duża grupa |
będzie... będzie!!! :-DDD |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 22:13
2008-09-11, 22:09 - Tusik napisał/-a:
Wyjeżdżam do Wrocka w sobotę z Krakowa - pociągiem pospiesznym, godz. 11:53. Mam nadzieję, że będziemy razem w wagonie... Jadziu z Januszem, Robercie, Gabi... czy może ktoś jeszcze??? :-)
- planowany przyjazd do Wrocławia godz. 16:25... zatem, będzie dużo czasu na "party"... ;-) |
Będziemy Cię Mateusz wypatrywać na peronie w Krakowie |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 22:16
2008-09-11, 22:13 - janusz napisał/-a:
Będziemy Cię Mateusz wypatrywać na peronie w Krakowie |
to super!... następnie będziemy w Krzeszowicach wypatrywać Gabę... :-) |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 23:15
Witam Wrocławianomaratonowców.
Trzymam kciuki za ścigaczy i debiutantów.
Ja tam przerwy nie mam. No może jednodniową. Mam kaca, bo przez wyjazd musiałem opuścić trening. Jeden, ale to już dużo :(.
No ale dzisiaj to nóżka podawała, aż miło.
Plan: 3x5km po 5:40 z kilometrowymi przerwami.
Wykonanie: pierwsza 5 po 5:40, druga po 5:34, trzecia to 5:30, 5:40, 5:30, 5:15 i 4:48. I dopiero ten ostatni kilometr zmusił maszynę do II zakresu, bo wszystkie poprzednie biegłem w pierwszym!!! Do tej pory to już po 5km wskakiwałem powyżej 140 a dzisiaj... dzień konia!
Chyba pomogło dwudniowe obżeranie się czekoladą, sorbetami, budyniami, szarlotkami, sernikami, pączkami francuskimi, ciastkami z dżemem itp. Mniam!!!
Mam tylko nadzieję, że kiedyś na starcie trafię właśnie w taki dzień, czego wszystkim Wrocławiakom życzę. |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 23:34
2008-09-09, 21:52 - jerzymatuszewski napisał/-a:
7 września 2008 roku minął rok od mojego pierwszego zalogowania na MaratonachPolskich.Pl . Co się po tym zmieniło- Dużo; odkryłem inny świat.
Z okazji tej rocznicy zafundowałem sobie nową półmaratońską życiówkę.
Do Piły pojechałem przeświadczony o swojej dobrej formie. Po urlopowej zaprawie na nadwigierskich morenowych wzgórzach na treningach biegałem w tempie, które pozwalało z optymizmem myśleć o wyniku w Pile. Z drugiej strony zbyt często moja dobra treningowa forma wcale nie przekładała się na dobry wynik na zawodach. Przed halą gimnastyczną, w której odbywają się zapisy poznaję Lenę i Zulusa. Przeświadczony o tym, że jeszcze dziś spędzimy ze sobą trochę czasu zamieniamy parę zdań, moi towarzysze podróży i ja idziemy się zweryfikować. O dziwo weryfikacja przebiega bardzo sprawnie. Stanowisk bodajże siedem, wszystko odbywa się praktycznie bez kolejki. Przebieram się szybko. Kiedy idę do depozytu poznaję Natalię- formową Darumę z Grodziska; drugi raz zobaczę ją jak będzie mnie wyprzedzała na bodajże czternastym kilometrze. Potem-pomny doświadczenia z Grodziska- wizyta w ubikacji; staram się wysikać ‘’na zapas’’-czy to jest w ogóle możliwe?!
Idę na start. Tam kolejne powitania- z Tomem, z Grzegorzem Barańskim, z Andrzejem Dutkiewiczem, z Leszkiem Hypsiem- formowym Mabole, z Tomkiem Kaczmarkiem, Darkiem Skowyrą i wieloma innymi. Pogoda bardzo mi odpowiada; jest ciepło, troszkę parno, przed chwilą przestał padać deszcz, chwilami wieje lekki wiatr. Startujemy; tym razem nie zapominam o uruchomieniu stopera. Od samego startu biegnę z Mabole, trochę rozmawiamy, ale ja staram się skoncentrować na oddechu i chyba wychodzę na wielkiego mruka bo przestaję Leszkowi odpowiadać. Biegniemy razem do ósmego kilometra. Tutaj Leszek przyspiesza i zaczyna mi odjeżdżać. Przez chwilę walczę z pokusą by wyrwać za nim, ale patrzę na stoper-nie, jest zbyt dobrze-trzymaj to tempo i żadnych przyśpieszeń, rób wszystko by je utrzymać-powtarzam sobie w myślach. Dziesiąty kilometr-znów rzut oka na stoper-w pobliżu mojej życiówki-na ostatnich treningach było trochę lepiej, ale wtedy biegałem 17,5 km, a teraz biegnę półmaraton-tylko spokojnie. Jak dotychczas nie korzystam z wodopojów-nie piję, nie polewam się wodą. Robię to dopiero na trzecim punkcie; biorę kubek z wodą i wylewam zawartość na głowę. Z rąk następnej wolontariuszki biorę butelkę z połową zawartości Poweradea i szybko wypijam. Kontrola czasu na kolejnych kilometrach- wciąż jest bardzo dobrze. Psychicznie jestem podbudowany faktem, że to raczej ja wyprzedzam tych którzy przeliczyli się z siłami; dotychczas normą było to, że ja byłem wyprzedzany. Mijam karetkę, w której leży jakiś biegacz, ale chyba jest wszystko w porządku, bo nie widać jakiejś gorączkowej akcji medyków. Wreszcie dwudziesty kilometr, po raz ostatni patrzę na stoper; teraz powinienem przyśpieszyć-tak sobie zakładałem-ale nogi jakoś z opóźnieniem reagują na gorączkowo wysyłane z mózgu polecenia. Wreszcie się udaje; mizerne to przyśpieszenie, ale jest; dostosowuję oddech do rytmu kroków. Wreszcie dostrzegam zegar. Ktoś na forum kiedyś napisał: płuca biegły trzy metry przede mną, a żołądek trzy metry za mną- to bardzo trafnie oddaje mój stan na ostatnich metrach. Wpadam na metę, wyłączam stoper, jeszcze nie mogę w to uwierzyć, jeszcze nie dociera do mnie, że z 1:55:00, o którym marzyłem w sennych majakach, zrobiło się 1:51:17. Łapię oddech,odbieram medal, odnajduję kolegów; wzajemne gratulacje. Trochę jestem zaskoczony, że już trwa dekoracja. Szybko idziemy się przebrać i wykąpać, bo chcemy zdążyć na dekorację Teamu. Niestety do natrysków sakramencka kolejka. Myjemy się już w zimnej wodzie, szybko się przebieramy i wychodzimy z hali. Od Wiecha dowiadujemy się, że już jest po dekoracji. Z teamu nie spotykamy już nikogo. Powoli idziemy do samochodu i ruszamy do domu.
To był dobry dzień.
|
Jurek.
Czapki z głów. Jak Wy wszyscy to robicie? |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 23:37
2008-09-09, 22:27 - jerzymatuszewski napisał/-a:
Gaba, pokłony zostawmy dla Tych co stanęli na podium:))
Wszystkim, którzy skierowali do mnie życzliwe słowa z okazji mojej nowej zyciówki serdecznie dziękuję. Moja trema przed Poznaniem jest już większa niż kasztanowce przed moim domem. Mam przed ''królewskim dystansem''ogromny respekt i unikam prostych porównań. To jednak zupełnie coś innego. |
Podejmując się po raz olejny proroctwa powiem, że w tym tempie to się zakręcisz w okolicach czwóreczki.
A co mi tam - powróżę odważnie. Czwórka pęknie! |
|
| | | |
|
| 2008-09-11, 23:43
2008-09-10, 09:20 - golonbiegaj napisał/-a:
super rady też je chyba zastosuje bo mnie coś dziś gardełko rozbolało |
No to ja zapodam jeszcze kurację wstrząsową.
Pół literka piwa ciemnego
Główka czosnku zmiażdżona
Lampka wina czerwonego - dowolnego
50g. gorzałki (najlepiej śliwówka lub czysty spirit)
50ml. soku malinowego
50g. miodu
sok z jednej cytryny, ale dodany już na końcu, coby się witaminka C nie rozgotowała.
Wsio wrzucić/wlać do gara i grzać, ale - UWAGA - nie dopuścić do zagotowania. Smaczne jakoś super to może nie jest. Ale działa zabójczo.
Polecam dla wzmocnienia popić tym polopirynkę lub dwie.
Zgon prawie natychmiastowy, ale rano jak Feniks. Tylko że rano zacznie się około wtenczas około południa :( |
|
| | | |
|
| 2008-09-12, 06:04
Dzień Dobry, cześć i czołem:)
Miłego dnia chciałam życzyć wszystkim ziemniaczkom i bajaderkom:)
Słodyczy, słodyczy i jeszcze raz słodyczy:)))
PS. Ziemniaczki (zwłaszcza te z cukierni na ulicy Legionów Piłsudskiego w Krakowie to moje ulubione ciacha - i wiem, rzecz jasna, z czego się je robi...ale tamte to naprawdę mistrzostwo świata...nie jadłam ich juz trzy lata (odkąd mieszkam w Rudawie) :(( |
|
| | | |
|
| 2008-09-12, 06:05
Gabrysiu..witaj..
Witam wszystkich sympatyków RGO..
Miłego dzionka życzę....Jaki u mnie trudno powiedzieć, bo ciemno jeszcze za oknem....
Zbieram się na "basenik" Jest ktoś chętny????
:-))) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2008-09-12, 06:07
Zulusie, Jerzy...
Witajcie....
Może któryś z Was ma ochotę na...zimną kąpiel???
Miłego dzionka:-))) |
|
| | | |
|
| 2008-09-12, 06:08
Marysia, Gaba, Zulus i Jerzy...piękna czwóreczka obok siebie na pasku:)
( mówią co prawda, że tertia omnia perfecta, ale w tym przypadku jestnak quarta - zdecydowanie:)) |
|
| | | |
|
| 2008-09-12, 06:10
2008-09-12, 06:07 - marysieńka napisał/-a:
Zulusie, Jerzy...
Witajcie....
Może któryś z Was ma ochotę na...zimną kąpiel???
Miłego dzionka:-))) |
Czy mają ochotę na zimną kąpiel to trudo przewidzieć - pewnie nie...ale na masaż zmarzniętych pleców Marysi pewnie tak:) |
|