2018-08-02
Dostęp do
wpisu:
Publiczny
| Dodatkowy motor (czytano: 432 razy)
Pół roku poszło jak z płatka. W aktywnym sporcie u mnie również. Triatlony za mną, urlop niestety też za mną. Pozostał maraton i trzy, może cztery półmaratony. Te kilka zawodów to moje motywatory do biegania do którego nie zawsze jest chęć, ale zawsze jest satysfakcja po :) Tę satysfakcję przynajmniej od pięciu lat uzupełniam pływaniem, które w zasadzie stało się na co dzień moim drugim ulubionym sportem. Nie było tygodnia żebym nie popływał. Z małymi wyjątkami :)
W tym roku jednak postanowiłem po sezonie triathlonowym, który się skończył u mnie 1 lipca br. odpocząć od pływania. I co się okazało ? Ani nie poprawiłem się w bieganiu, ani w kondycji ani w sprawności. Wręcz odczuwam regres. A i teraz samo pływanie po trochę dłuższym nie byciu w wodzie „idzie” jak po grudzie. Suma sumarum: życie bez pływania pogorszyło mój stan kondycyjny, sprawnościowy i wydolnościowy. A wydawało mi się, że samo bieganie wystarczy.
Co więc jest w tym pływaniu, że tak dobrze robi dla sprawności, szybkości i samopoczucia ? Bieganie i pływanie pozornie różne, ale jak tak się bliżej przyjrzeć to chyba się uzupełniają. Dla mnie pływanie to przede wszystkim cudowne rozluźnienie bez obciążania układu kostnego. Ponoć ciśnienie wody podczas pływania zwiększa mikrokrążenie na tyle, że to z kolei przyśpiesza regenerację po mikrourazach w bieganiu. Poza tym wzmacniają się mięśnie grzbietu i brzucha. Również ponoć udowodnione naukowo :)
Uważam, że sama zmiana wektora pracy naszego ciała jest już ciekawa. Ciało nie jest poddane grawitacji i w ten sposób odciążamy kręgosłup. Dla mnie jednak najważniejsze po tej przerwie w pływaniu jest to, że odczułem na własnej skórze mniejszą wydolność. Okazuje się, że trening pływacki, czy chcemy tego czy nie zwiększa pojemność płuc. Wspiera pracę przepony podczas wydechów do wody, bo stawia znacznie większy opór niż naturalne środowisko biegacza. Idąc więc na pływalnię nie tracę czasu na rzecz biegania. Wręcz go uposażam w dodatkowy motor do biegania. Choć oczywiście najpierw muszę pokonać to swoje „nie chce mi się” :)
Jedyny minus pływania to to, iż ma najgorszy współczynnik czasu netto do czasu brutto. Jeśli idę pobiegać na godzinę to nie ma mnie w domu godzinę i trzy minuty :) A jadąc na basen ? Pływając niecałą godzinę nie ma mnie w domu trzy godziny :( No czasami dwie i pół :) I jeszcze jeden minus; po bieganiu jestem czasami trochę obolały, ale nadal pobudzony i sprawny do działania :) A jak wracam z pływalni to… zegar zaczyna bezlitośnie odliczać godziny i minuty do ostatecznego upadku :) Nie ma się zmiłuj, umysł bezwiednie zaczyna odpływać w objęcia Morfeusza :) I wtedy żadne plany i zamierzenia nie będą w stanie z tym zwyciężyć. Najpierw nadchodzi spowolnienie procesów myślowych, a potem się okazuje, że jakiś niesprecyzowany wewnętrzny głos każe ci sprawdzić, czy nie ma cię w twoich snach :) Choćby na pół godzinki :)
Ale co z tego. Pływam żeby żyć i nie wyobrażam sobie już biegania bez pływania :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu
Hung (2018-08-02,12:59): Lubię pływać lecz nie mam teraz zbytniej możliwości. Woda rozluźnia ale wyciąga siły. Bardzo lubiłem siłownię a po niej basen lub saunę na zmianę z pływaniem.
paulo (2018-08-02,13:12): Marku, każdy lubi to co ma :) Najgorszy ten współczynnik czasu brutto do netto :( ale jak sobie pomyślę, że i saunę, szczególnie zimą mogę zaliczyć to mi lżej :)
Hung (2018-08-02,21:42): To brutto - netto jest jednym z powodów mojej nieobecności na basenie. Ale miło wspominam te dodatkowe atrakcje.
|
