2017-05-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wings for Life (czytano: 358 razy)
Czwarty Wings for Life Word Run przeszedł do historii. Po raz pierwszy zdecydowałem się w nim uczestniczyć, by doświadczyć czegoś innego i mieć satysfakcję, że zrobiło się coś dla innych. Jakie to jest fajne uczucie, gdy sobie pomyślisz, że w Australii, Chile, Brazylii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, RPA, na Tajwanie, USA, Meksyku i w 15 państwach europejskich o tej samej godzinie został poderwany do biegu prawie cały świat w celu pomocy innym.
Jest to, uważam super sprawa, bo całe 100% opłat startowych zostaje przekazane bezpośrednio na projekty badawcze i testy kliniczne nad urazami rdzenia kręgowego prowadzone na różnych uniwersytetach i w instytucjach naukowych na całym świecie. W tym roku w biegu wzięło udział ponad 100 000 osób i z pewnością zebrano niezłą sumę.
W Poznaniu wzięło udział ok. 6000 osób. Z tym, że już pod koniec kwietnia limit został wyczerpany. Wszyscy spodziewali się ciepłej, majowej pogody, a tu zimno i chłód. Niemniej uważam, że jest to idealna pogoda do biegania kiedy na termometrach jest 9 stopni i czasami lekko pokropi :)
Punktualnie o 13 nastąpił start do biegu i uciekanie przed metą :) Wszystko to odbywało się na Malcie. Na początku było trochę ścisku i nie dało się biec na tyle, na ile by się chciało, ale okazało się to dla mnie zbawienne, bo zacząłem tak jak powinienem zaczynać; wolniej, by złapać właściwy rytm.
Pół godziny po starcie na trasę wyruszył samochód pościgowy. Za kierownicą sam Adam Małysz. Sama jego obecność dodawała ciepła i uroku tej imprezie. Samochód ten miał tylko jedną wadę; ciągle przyśpieszał :), co w rezultacie musiało skończyć się, że zostałeś wyprzedzony przez niego.
Niektórzy uciekali przed tą pościgową metą kilka czy kilkanaście kilometrów. Byli też tacy, co uciekali kilkadziesiąt (szacun), a zwycięzca, Tomek Walerowicz uciekał ponad 85 kilometrów. Trudno mi sobie to wyobrazić, bo jego tempo na kilometr wynosiło 3:46 :) Uplasował się ostatecznie na 5 miejscu na świecie. Zwyciężył globalnie Aron Anderson ze Szwecji, który pokonał dystans ponad 92 km w Dubaju. Uczynił to na zwykłym wózku inwalidzkim. Drugim zawodnikiem na świecie był Polak, Bartosz Olszewski, który we Włoszech "wykręcił" 88 km.
Mnie Małysz minął na 24 km i 870 m, co ostatecznie dało mi 8930 miejsce na świecie :). Fajna zabawa, szczytny cel i warto było być uczestnikiem. Fajnie byłoby też za rok znów wziąć w tym udział :)
- na zdjęciu przed linią startu dzień przed zawodami po odebraniu pakietu :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Hung (2017-05-08,14:26): Ten bieg dodaje skrzydeł. Gratuluję, Pawle. żiżi (2017-06-03,19:45): Coś nowego,innego-super!
|