Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
576 / 580


2017-03-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maria Skłodowska-Curie (czytano: 1847 razy)

 

Onegdaj (czyli, zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego autorstwa Doroszewskiego, przedwczoraj) byłam z kolegą mężem w kinie.
Na "Marii Skłodowskiej-Curie" byłam.
I cóż mogę napisać?
Jestem zawiedziona. Tak zwyczajnie.
A czemu?
Po kolei:
To film, który ma przepiękne zdjęcia; bezwzględnie Michał Englert jest mistrzem, który wspaniale komponuje kadr, pięknie ustawia światło, doskonale panuje nad tym, co chce przekazać obrazem. Maluje światłem. I to jest bezsporną wartością tego filmu.
Czy są inne?
Karolina Gruszka zagrała bardzo przyjemnie.
Miło było zobaczyć w filmie aulę Collegium Novum UJ i wnętrza Pałacu Poznańskiego w Łodzi (bardzo to miejsce lubię).
I...chyba tyle. Niestety.
Przede wszystkim uważam, że to jest film dość płytki. Nie byłby taki, gdyby jego tytuł brzmiał "Wielki romans Marii Skłodowskiej-Curie" i gdyby z założenia o tym właśnie romansie miał opowiadać.
Ale cel reżyserki był inny. I moim zdaniem nie został osiągnięty.
Tematem filmu jest osiem lat z życia Marii Curie od przyznania pierwszej nagrody Nobla (którą, jak wiemu, otrzymała wspólnie z mężem za ich wspólne badania, których wynikiem było odkrycie zjawiska radioaktywności. Gwoli uwupełnienia dodam tylko, że był to Nobel z fizyki), poprzez śmierć męża, dalsze prace badawcze, po przyznanie drugiej nagrody Nobla. Tym razem z chemii za uzyskanie czystego radu. Osiem najważniejszych naukowo lat z jej życiorysu. Warto o tym pamiętać.
W tym miejscu warto sobie zdać sprawę z faktu, że Skłodowska-Curie była jedną z czterech zaledwie osób w historii tej nagrody, które nagrodę Nobla otrzymały dwukrotnie; pozostałymi byli:
- Linus Pauling - nagroda z chemii oraz pokojowa nagroda Nobla,
- Frederick Sanger - dwukrotnie nagroda z chemii,
- John Bardeen - dwukrotnie nagroda z fizyki.
Skłodowska-Curie była jedyną osobą w historii, która dostała Nobla z dwóch gałęzi nauki.
Byłam tytanem umysłu, zdeterminowaną marzycielką mającą odwagę przekuwać marzenia w czyn, kobietą niesamowicie skuteczną w swoich działaniach, mającą odwagę przeciwstawiać się panującym konwenasom (i nie mam tu na myśli tylko jej romansu z Paulen Lengevinem; bardziej jej odważny i nietypowy pomysł, by w podróż poślubną z Pierrem Curie udać się na rowerach. I to w 1895 roku!)
Cytując piosenkę Jacka Kaczmarskiego (nie o niej), śmiało można powiedzieć, że "kobietą była ponad miarę swoich czasów".
A co dostajemy w filmie?
Kobietę prawie całkowicie podporządkowaną mężczyznom i porywom uczuć. Jej tytaniczna praca badawcza wykonywana w starej szopie, tony przewalonej i przepracowanej blendy uranowej są tu zaledwie zaznaczone. Praca badawcza Skłodowskiej w filmie występuje w charakterze umownego kwiatka do kożucha. To są w filmie michałki.
Bo film skupia się na: miłości Marii do męża (graniczącej nieco z zaślepieniem), a później do miłości do Langevina, ich romasu i żądań Marii dotyczących jego rozwodu (zaślepienie tej kobiety aż wali po oczach). W tym wszystkim jakimś nieistotnym lub prawie nieistotnym wydarzeniem jest przyznanie jej drugiej nagrody Nobla. Scenariuszowo jest to tak słabo umocowane, że odebrałam to wręcz jako sztuczne.
Podsumowując:
- zdjęcia - tak! I to bardzo tak. Są mistrzowskie.
- temat fimu - tak, ale.... ten temat został potwornie skopany,
- gra aktorska - tak. I to nie tylko Karoliny Gruszki. Tam po prostu aktorzy zagrali dobrze. Nawet Olbrychski, który zagrał Olbrychskim, był w swojej roli bardzo wiarygodny i przekonujący,
- potraktowanie jednego z najwybitniejszych naukowców w dziejach jako histerycznego dość, a na pewno bardzo niezdecydowanego kobietonka - zdecydowanie nie!
Generalnie w moim odzuciu film jest po prostu płytki.
Ładny... i płytki.
A szkoda.




Na zdjęciu dyplon nagrody Nobla Marii Skłodowskiej-Curie z 1911 roku.
Zresztą świetny dowód na to, że Maria używała podwójnego nazwiska (a nie tylko nazwiska po mężu, jak twierdzą niektórzy)

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


paulo (2017-03-09,12:51): czyli zjadłoby się więcej michałków :) To teraz nie wiem, czy mam pójść do tego kina czy nie :)







 Ostatnio zalogowani
kos 88
04:25
frytek
03:12
zmierzymyczas.pl
01:00
piotrpieklo
00:32
lordedward
23:36
orzelek
23:20
kaes
23:10
Gregorius
22:55
Fredo
22:52
Lektor443
22:46
farba
22:43
rdz86
22:43
lachu
22:38
soniksoniks
22:29
benfika
22:12
rolkarz
22:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |