|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | BiegaczAmator (2012-05-21) | Ostatnio komentował | marbej (2012-07-13) | Aktywnosc | Komentowano 59 razy, czytano 1332 razy | Lokalizacja | | Sponsor watku | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2012-05-21, 22:34 Maraton: Trening metoda Gallowaya
Tej książki jeszcze nie przeglądałem, więc oczywiście nie będę się detalicznie na temat tego konkretnie tytułu wypowiadał.
Osobiście też uważam, że robienie (celowo nie używam słowa "bieganie") maratonu metodą Gallowaya jest co najmniej dyskusyjne - jednak nie grzęźnijmy w ten wątek (zwłaszcza czy można kawałek iść pijąc wodę).
Jakiś czas temu kupiłem "Bieganie metodą Gallowaya" i jestem z tej książki bardzo zadowolony. Źródło rzetelnej wiedzy na temat fizjologii, pracy organizmu, planowania treningu, na wiele z tych tematów, które pomijają (niestety) książki skupione wyłącznie na treningu. Polecam wszystkim: od zmotywowanych początkujących po zaawansowanych biegaczy.
Jeżeli "Maraton metodą Gallowaya" jest równie dobrze opracowany - to może się to okazać całkiem atrakcyjną pozycją wydawniczą.
A co do samnego maratonu: proponuję mimo wszystko przebiegać ;) |
| | | | | |
| 2012-05-22, 00:30
Też mam pierwszą książkę Gallowaya :) Miałem to szczęście, że kupiłem ją zaraz po moim pierwszym "treningu" biegowym i dowiedziałem się, że nie tędy droga, którą podążałem, że to nie jest tak (na szczęście :D ), że wychodzimy z domu i... dawaj ile fabryka dała, że najpierw należy się nauczyć biegać :)
Faktycznie sporo w tej książce cennych rad i dużo wiedzy.
Tak się cudownie złożyło, że gdzieś miesiąc od rozpoczęcia treningów kupiłem najpierw jedną, a potem drugą książkę Jerzego Skarżyńskiego no i się zaczęło.... :) A miałem w planach tylko truchtać, aby zwalić tłuszcz :) Zamiast (a raczej oprócz) tego mam już swoje pierwsze życiówki na różnych dystansach i jestem w trakcie przygotowań do mojego pierwszego maratonu, który tak się fajnie złożyło przebiegnę dokładnie w rok od rozpoczęcia biegania tj 14 października 2012 :)
A co do samego maratonu to też uważam, że lepiej zostać maratończykiem niż marszotończykiem. Z drugiej jednak strony nigdzie w regulaminie nie pisze, że trzeba przebiec :) Pisze, że trzeba ukończyć ;) Ja tam jednak chcę go przebiec nie zatrzymując się nawet na wodopojach :)
Plan: zmieścić się gdzieś pomiędzy 3:45 - 4:00, a może nawet i złamać 3:45 jak dobrze wypadnie półmaraton we wrześniu w Pile :D
--
Pozdrawiam,
Marcin
|
| | | | |
| | | | | |
| 2012-05-22, 10:25
ja niestety nie potrafie sie napic w biegu i zawsze na maratonie w strefie bufetu przechodze do marszu
a wracajac do tematu marszobiegu to przebieglem moj pierwszy maraton ponizej 4h a za pol roku na kolejnym maratonie juz po pierwszym kilometrze poczulem ze cos jest nie tak i wtedy swiadomie postanowilem od razu skorzystac z metody Gallowaya - efekt poprawiona zyciowka choc na starcie nie bylo ciekawie zle samopoczucie i przygotowanie tez nie bylo wzorcowe a tu prosze - cos jednak w tym jest
pierwsza ksiazke juz mam czas zakupic i te nowa
a w Wa-wie jednak bede biegl po nowa zyciowke w koncu moze zlamie te 3:45 |
| | | | | |
| 2012-05-22, 11:37
o widzę, że najbardziej ortodoksyjni są ci którzy nigdy nie przebiegli maratonu :) |
| | | | | |
| 2012-05-22, 11:50
2012-05-22, 11:37 - akforce napisał/-a:
o widzę, że najbardziej ortodoksyjni są ci którzy nigdy nie przebiegli maratonu :) |
Zapewne dlatego iż zabiorą się za maraton wtedy kiedy będą do niego przygotowani, a nie wtedy kiedy będą mieli kaprys ukończyć. |
| | | | | |
| 2012-05-22, 12:00
2012-05-22, 11:50 - marzyjanek napisał/-a:
Zapewne dlatego iż zabiorą się za maraton wtedy kiedy będą do niego przygotowani, a nie wtedy kiedy będą mieli kaprys ukończyć. |
czego im szczerze życzę :D |
| | | | | |
| 2012-05-22, 12:01
2012-05-22, 11:50 - marzyjanek napisał/-a:
Zapewne dlatego iż zabiorą się za maraton wtedy kiedy będą do niego przygotowani, a nie wtedy kiedy będą mieli kaprys ukończyć. |
A po czym poznajesz, że ktoś ma kaprys, a kto inny się przygotowuje? Jasnowidz? :)
--
Pozdrawiam,
Marcin
|
| | | | |
| | | | | |
| 2012-05-22, 12:11
2012-05-22, 12:01 - marbej napisał/-a:
A po czym poznajesz, że ktoś ma kaprys, a kto inny się przygotowuje? Jasnowidz? :)
--
Pozdrawiam,
Marcin
|
Dzwonie do wróżbity Macieja:)
...a na poważnie to nigdy nie można być do końca pewnym ale jeśli dla kogoś pierwszym startem jest maraton to jest to wielce prawdopodobne.
|
| | | | | |
| 2012-05-22, 13:52
2012-05-22, 12:11 - marzyjanek napisał/-a:
Dzwonie do wróżbity Macieja:)
...a na poważnie to nigdy nie można być do końca pewnym ale jeśli dla kogoś pierwszym startem jest maraton to jest to wielce prawdopodobne.
|
No baaa. Nawet ktoś kto biega w granicy 2:10 nie może być do końca pewien :)
Nie znasz dnia, ni godziny ;)
--
Pozdrawiam,
Marcin
|
| | | | | |
| 2012-05-22, 17:57
A dla mnie metoda Gallowaya przeczy się z ideą biegu maratońskiego, który z definicji wskazuje, że maraton to BIEG na dystansie 42,195km. Sama mam za sobą jedynie dwa maratony. Pierwszy przebiegłam w całości, chodź były momenty, że człapałam jak patałach ;), ale nie przeszłam do marszu nawet na chwilę. Drugi ukończyłam 3 dni temu i po 18km niestety psychika, upał i zbyt szybkie pierwsze km sprawiły, że przeszłam do marszobiegu. Na mecie nie pozwoliłam założyć sobie medalu na szyję, bo uważam, że obraziła bym tym maratończyków biegaczy. Oczywiście to moje zdanie, taką mam idee. Przy czym chcę podkreślić, że mam wielki szacunek dla każdego kto ukończy czy to biegiem czy marszem dystans maratoński w limicie czasu. Każdy jest zwycięzcą kto pokona metę maratonu często opiewając ją większym wysiłkiem niż Ci z górnej stawki. |
| | | | | |
| 2012-05-22, 18:58
a superIDEA mówi, że na końcu biegu maratońskiego powinno się paść trupem
ps.
wyjaśnia to dlaczego na świecie jest (było) tak mało prawdziwych maratończyków... |
| | | | | |
| 2012-05-22, 19:02 i tak nie zdelagalizują Galowaya w dobie deregulacji
Swoją drogą ciekawe kogo uznamy za lepszego maratończyka : Roberta Korzeniowskiego idącego powiedzmy ok.2,5h czy człapaka amatora( jak np ja )biegnącego ponad 4h. Od razu nasunęło mi się skojarzenie z górami- czy Martyna Wojciechowska jest zdobywczynią Mt. Everestu? Na pewno tam była ale, że miała łatwo to tak jak by nie była? |
| | | | |
| | | | | |
| 2012-05-22, 19:03 maraton
z zasady nie czytam tego typu bzdet ale każdy jest kowalem własnego losu i ma prawo do czytania?o przepraszam raz przeczytałem książkę o bieganiu "Urodzeni Biegacze" ale to raczej nie poradnik dla maratończyków?chociaż?ha ha ha Ale generalnie uważam że każdy kto stanie na linii startu i zmieści się w limicie może uważać się za maratończyka oczywiście jeżeli nie oszukiwał co czasami zdarza się a odstawianie "foch" i nie odbieranie medalu czemu ma służyć? ja na moim pierwszym maratonie(z 4 jak na razie)też szedłem ok 38km ale tak to jest jak się biegało tylko ok 40km tygodniowo i jeszcze byłem nie zadowolony z moich 4.05.07?ha ha ha A na ostatnim moim maratonie po żelku na 28km(do tej pory biegłem na swój rekord)zacząłem "rzygać jak kociak po kwaśnym mleku" w sumie robiłem to aż 9 razy i znajomi mówili że wyglądałem jak "śmierć" i chcieli żebym zszedł z trasy tym bardziej że były to pętle,ale miałem jeszcze na tyle sił żeby dogonić już idącego kolegę i w dwójkę jakoś dotarliśmy do mety? Czy nie zasłużyłem na medal po takiej walce z własnymi słabościami?
PS.metody metodami ale maraton tak naprawdę kończy się głową i siła woli? oczywiście od czasu do czasu nie zaszkodzi też trochę pobiegać?ha ha ha ha ha ha ha |
| | | | | |
| 2012-05-22, 19:26 spróbowałam i wiem
Biegłam już wiele półmaratonów ( niezbyt rewelacyjne czasy, ale to i wiek i późny start...) w różnych czasach, zawsze powyżej 2 godzin, czasem nawet 12 - 15 minut... Poczytałam, spróbowałam najpierw na treningach nawet na 10 km i się okazało, że nie ma różnicy w czasie na treningu, a jeśli jest to na korzyść Gallowaya. I spróbowałam na starcie w marcu w Świnoujściu i 1 kwietnia w Poznaniu na półmaratonach. Czas wyszedł mi 1.53 i trochę, a myślałam, że nigdy w życiu nie uda mi się przebiec poniżej 2 godzin. Więc ktoś, kto to wymyślił i opisał wiedział co robi. |
| | | | | |
| 2012-05-22, 19:32
2012-05-22, 17:57 - filipides napisał/-a:
A dla mnie metoda Gallowaya przeczy się z ideą biegu maratońskiego, który z definicji wskazuje, że maraton to BIEG na dystansie 42,195km. Sama mam za sobą jedynie dwa maratony. Pierwszy przebiegłam w całości, chodź były momenty, że człapałam jak patałach ;), ale nie przeszłam do marszu nawet na chwilę. Drugi ukończyłam 3 dni temu i po 18km niestety psychika, upał i zbyt szybkie pierwsze km sprawiły, że przeszłam do marszobiegu. Na mecie nie pozwoliłam założyć sobie medalu na szyję, bo uważam, że obraziła bym tym maratończyków biegaczy. Oczywiście to moje zdanie, taką mam idee. Przy czym chcę podkreślić, że mam wielki szacunek dla każdego kto ukończy czy to biegiem czy marszem dystans maratoński w limicie czasu. Każdy jest zwycięzcą kto pokona metę maratonu często opiewając ją większym wysiłkiem niż Ci z górnej stawki. |
Myślę, że nikt z "maratończyków biegaczy" nie obraziłby się, gdybyś pozwoliła sobie założyć medal na mecie. Podkreślasz, że masz szacunek dla wszystkich, którzy ukończyli dystans maratoński, że: "każdy jest zwycięzcą, kto pokona metę maratonu często opiewając ją większym wysiłkiem niż ci z górnej stawki". Dlaczego nie miałaś szacunku dla siebie? Może warto zmienić idee? |
| | | | | |
| 2012-05-22, 22:08
2012-05-22, 19:03 - ronan51 napisał/-a:
z zasady nie czytam tego typu bzdet ale każdy jest kowalem własnego losu i ma prawo do czytania?o przepraszam raz przeczytałem książkę o bieganiu "Urodzeni Biegacze" ale to raczej nie poradnik dla maratończyków?chociaż?ha ha ha Ale generalnie uważam że każdy kto stanie na linii startu i zmieści się w limicie może uważać się za maratończyka oczywiście jeżeli nie oszukiwał co czasami zdarza się a odstawianie "foch" i nie odbieranie medalu czemu ma służyć? ja na moim pierwszym maratonie(z 4 jak na razie)też szedłem ok 38km ale tak to jest jak się biegało tylko ok 40km tygodniowo i jeszcze byłem nie zadowolony z moich 4.05.07?ha ha ha A na ostatnim moim maratonie po żelku na 28km(do tej pory biegłem na swój rekord)zacząłem "rzygać jak kociak po kwaśnym mleku" w sumie robiłem to aż 9 razy i znajomi mówili że wyglądałem jak "śmierć" i chcieli żebym zszedł z trasy tym bardziej że były to pętle,ale miałem jeszcze na tyle sił żeby dogonić już idącego kolegę i w dwójkę jakoś dotarliśmy do mety? Czy nie zasłużyłem na medal po takiej walce z własnymi słabościami?
PS.metody metodami ale maraton tak naprawdę kończy się głową i siła woli? oczywiście od czasu do czasu nie zaszkodzi też trochę pobiegać?ha ha ha ha ha ha ha |
Mój rekord to maszerowanie do mety non-stop od 18 km i mimo to zmieszczenie się w czasie w 5 godzinach :-) Dokładniej było 4:55:coś-tam-coś-tam. Kto da więcej? :-)
Od razu przyznam: nie taki był plan, ale mnie coś w kolanie łupnęło i nie dało się biec... |
| | | | | |
| 2012-05-23, 10:15 coś robię nie tak / chyba
trenuje bieganie od 1,5 roku
do tej pory startowałem tylko w 2 połówkach
bo nie czuje siły na pełny maraton
czasami trenuje Gallowaya jako interwały
5min biegu / 1min marszu
jak narazie nie zdecydowałem się na pełny start
metodą Gallowaya ponieważ porywa mnie fala biegaczy :)
mam pytanie do szanownych kolegów krytykujących metodę
marszobiegu czym ona różni się od tego że ktoś poprostu
walczy ale nie ma siły przebiec pełnego dystansu
maratonu czy półmaratonu i chcąc nie chcą musi przejść do marszu ? w moim pierwszym półmaratonie przebiegłem /za szybko!/ do 17km resztę musiałem w większości przejść czas 2:07 drugi półmaraton myślę idzie dobrze ale udało się dobiec do 15km reszta marszobiegiem i znów czas załamka 2:17, na treningu spokojnie przebiegam 20km z czasem pierwsza dyszka ok 1godziny druga nieco szybciej i się da, niestety porywany przez tłum biegaczy sunę na zawodach odrazu za szybko i nici z wyniku, pewnie jakbym marszował wg założeń Gallowaya od początku to bym miał czas poniżej 2h, w najbliższym półmarotonie spróbuję nie dać się ponieść fali i biec spokonie tak do 15km póżniej się zobaczy :)
|
| | | | |
| | | | | |
| 2012-05-23, 12:05
| | | | | |
| 2012-05-23, 12:20
2012-05-23, 10:15 - bartus75 napisał/-a:
trenuje bieganie od 1,5 roku
do tej pory startowałem tylko w 2 połówkach
bo nie czuje siły na pełny maraton
czasami trenuje Gallowaya jako interwały
5min biegu / 1min marszu
jak narazie nie zdecydowałem się na pełny start
metodą Gallowaya ponieważ porywa mnie fala biegaczy :)
mam pytanie do szanownych kolegów krytykujących metodę
marszobiegu czym ona różni się od tego że ktoś poprostu
walczy ale nie ma siły przebiec pełnego dystansu
maratonu czy półmaratonu i chcąc nie chcą musi przejść do marszu ? w moim pierwszym półmaratonie przebiegłem /za szybko!/ do 17km resztę musiałem w większości przejść czas 2:07 drugi półmaraton myślę idzie dobrze ale udało się dobiec do 15km reszta marszobiegiem i znów czas załamka 2:17, na treningu spokojnie przebiegam 20km z czasem pierwsza dyszka ok 1godziny druga nieco szybciej i się da, niestety porywany przez tłum biegaczy sunę na zawodach odrazu za szybko i nici z wyniku, pewnie jakbym marszował wg założeń Gallowaya od początku to bym miał czas poniżej 2h, w najbliższym półmarotonie spróbuję nie dać się ponieść fali i biec spokonie tak do 15km póżniej się zobaczy :)
|
Ja biegam jeszcze krócej niż Ty. Bez sportowej przeszłości jestem. Żadnego roweru itp. Do tego paczka fajek dziennie.
Odpowiedni trening 3 x w tygodniu i połówkę bez marszu mam w 1:58:13 netto (1:59:45 brutto). Do tego ostry finisz na ostatnich 200 metrach w tempie coś około 3min/km.
Dodam, że mam nadwagę - 01 kwietnia miałem jeszcze większą.
Dobrze opracowany plan na bieg w oparciu o wiedzę z treningów i testów. Plan zakładał stałe tempo nie wolniej jak 5:40/km nie szybciej jak 5:20/km. Średnie tempo wyszło 5:35/km. Oczywiście od samego początku zaciągnięte mocno hamulce, aby nie dać się ponieść reszcie biegaczy :)
http://www.endomondo.com/workouts/45770763
Może to było powodem, że Ty z o wiele większym doświadczeniem biegowym musiałeś przejść w marsz, a ja nie.
Jak przygotowywałeś do tej połówki? Jaki miałeś plan na bieg?
Z tego co piszesz to dajesz się porywać na pierwszych km. Ja na pierwszych swoich zawodach miałem to samo. Zrobiłem mocne postanowienie na moją pierwszą połówkę - ZACIĄGAM HAMULCE już na samym starcie, jeszcze przed przekroczeniem linii startu i utrzymuję stałe tempo na całej trasie, choćby nie wiem jak się lekko biegło. Skoro plan był złamać 2 godziny to go konsekwentnie realizować, choćby było z górki i halny wiał w plecy :) Nie ma co kombinować na trasie.
Trening służy temu, aby się przygotować na konkretny wynik lub cel. Ja się przygotowywałem na konkretny wynik. Chciałem złamać 2 godziny. Oceniłem swoje możliwości w oparciu o wcześniejsze starty i testy na treningach i przeszedłem do realizacji planu. Z realizacją ciężko wyszło ale plan wykonałem :)
PS: na treningach tylko biegasz, czy biegasz wg planu używając odpowiednich środków treningowych. A co z gimnastyką siłową typu przysiady, pompki, brzuszki?
Idę o zakład, że gimnastyki w Twoim przypadku było zero. U mnie niestety też, bo wtedy wynik miałbym na pewno lepszy.
PS: w najbliższy weekend moja druga połówka. Jaki mam plan w oparciu o wiedzę z treningów i planów docelowych (maraton w Poznaniu)? Plan jest bardzo prosty. Jako, że mój organizm cholernie źle znosi temperatury powyżej +20C planem jest po prostu przebiegnięcie/przetruchtanie w przewidzianym przez organizatora limicie czasu. Myślę, że tym razem mój wynik będzie około 02:15:00. Dodatkowo plan zakłada oczywiście hamulce od samego początku biegu i nie kombinowanie podczas biegu!!!! Skoro się nastawiam na 2:15:00 to taki cel chcę osiągnąć.
--
Pozdrawiam,
Marcin
|
| | | | | |
| 2012-05-23, 13:05 Zobacz obszerny fragmetn książki.
|
|
|
| |
|