Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [27]  PRZYJAC. [216]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Katan
Pamiętnik internetowy
Beyond the horizon

Tomasz Katan
Urodzony: 1978-01-15
Miejsce zamieszkania: Mysłowice
287 / 296


2021-10-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Jak po sznurku ... (czytano: 1181 razy)

 

Jak po sznurku ….

Rzadko zdarzały mi się tak dobrze kontrolowane biegi. Różnica między najszybszym a najwolniejszym kilometrem to 40 sekund czyli ok 10 % - biorąc pod uwagę liczne podbiegi na trasie całe tempo było … jak po sznurku.

Założenia: oby dobiec i może żeby było lepiej niż w Jaworznie
Przygotowanie: sporo siłowni i trochę biegania
Waga: 115 kg ( - 5 kg od wagi początkowej, ale + 2 kg od wagi z ostatniego biegu)
Samopoczucie : nieokreślone – jakby to powiedziała kiedyś moja córka „trochę dobre, trochę złe”

29 Memoriał Jerzego Chromika to w tym roku fantastyczna impreza i czapki z głów dla organizatorów. Brawo ! Brawo ! Brawo !
Kiedyś rozmawiałem z dyrektorem MOSiRu w Mysłowicach i Jaworznie o stworzeniu wspólnej statuetki wraz z Sosnowcem – jak widać pomysł został zrealizowany i SUPER. Trójkąt Trzech Cesarzy bardzo dobry pomysł i świetna statuetka.

Po starcie mojej córki w biegu na 400 metrów ( napisałem o nim krótko w recenzji biegu), rozpoczęły się przygotowania do biegu czyli rozgrzewka. U mnie to standardowe kilkaset metrów truchtu potem wymachy rąk” przód, tył, razem, osobno możliwości jest dużo i korzystam z tego gdyż odczuwam w trakcie biegu ból barków ( czas na fizjoterapeutę ) potem wszelkie wymachy nóg, lekkie rozciąganie, ze 2-3 rytmy i jestem gotów. Przy moim stanie nie mogę za bardzo się zmęczyć – zostawiam to na trasę biegu.

Jestem gotów.

Bardzo chciało mi się pić, nie wiem z jakiego powodu, ale wlałem w siebie 1 litr wody ( po biegu zważyłem się i straciłem 3 % wody w organizmie, a piłem na każdym punkcie) i zlikwidowałem pragnienie.

Start niestety opóźniony o 5 minut – oj nie ładnie – dla mnie to bez znaczenia, ale dla ścigaczy to duży dyskomfort fizyczny i psychiczny. Ach rozgrzewka przed biegiem organizowana przez Panią Fitnesskę – fajnie to wygląda na zdjęciach i w kamerze, ale każdy kto biega robi swoją rozgrzewkę i ta nie jest mu potrzebna – chyba, że się mylę. Jakie Wy macie doświadczenia ?

Dobra, startujemy … ach jeszcze nie … spotykam przed startem kilku dobrych znajomych, chwilę rozmawiamy i czuję się jakby powoli wracało do mnie to fajne uczucie sprzed 12 laty, kiedy starty w zawodach były uwalniające, pełne radości i takie wspólnotowe. Po 2009 roku się to zmieniło …

Bach i start. Ostro pod górę po zdezelowanej drodze osiedlowej ( to dobra wizytówka miasta ;) ) a potem za kościołem ostro w dół, to dobry czas by wyrównać oddech. Jestem już w mojej grupie „ostatnich biegaczy” teraz tylko trzymać tempo i do przodu. Nim dobiegniemy do 1 km zaczyna się długi, ale łagodny 1,5 km podbieg i pierwszy punkt z wodą. Łapie butelkę i trafiam na wodę gazowaną i puszczam wiązankę na nieogarów, którzy wpadli na pomysł by dać na punktach wodę gazowaną. Na szczęście była i taka i taka – potem już krzyczałem wcześniej jaką chce i było idealnie – tu posypuję głowę popiołem za „nieogarów” – moja wina i przepraszam. Pod tym względem było prawie perfekcyjnie ( dodałbym punkt na mecie czyli na nawrocie 10 km – ale to byłby już luksus),
Mijam rondo ul. Mikołowska znikają biegacze na 5 km i naraz zostaję sam. Za sobą słyszę co prawdą kogoś, ale przede mną do 200 metrów nikogo. Oj pomyślałem – chyba jestem za wolny.
Te kolejne 2 km były w dół, znów można było odpocząć i zejść niepostrzeżenie poniżej 5:50, nie katując za mocno tętna ( u mnie 157 średnie i 166 max – niższe niż w Jaworznie i w Sosnowcu)
Pętla wokół Parku Słupna ( proponuje z niej zrezygnować, tylko wybija z rytmu i nie jest reprezentacyjna ) i powrót … zaczyna się 2 km podbieg. Na mapie wydawał się nie tak groźny jak inne, ale okazał się najgorszy – bardzo się cieszyłem, że tylko raz będę go pokonywał.

W tym miejscu podłączyłem się do dwójki biegaczy, których dogoniłem i chowając się za ich plecami dobiegłem na szczyt mikołowskiego ronda czyli 7,5 km. Tu należą się wyjaśnienia:
po pierwsze mam 183 cm i ważę 115 kg i chowałem się za mężczyzną ok. 170 cm i jakieś 65 kg – musiało to wyglądać jakby słoń chował się za brzozą ( czy można już używać słowa brzoza ?) albo za sosną;
po drugie wielkie podziękowania za pomoc i za wspaniały doping dla Beaty i Mariana i Marka
Dodaliście mi sił – dziękuję.

Jestem na 7,5 km, woda i zapowiada się piękny 1,5 km zbieg, delikatny, bardzo przyjemny wręcz niebiański i byłby taki gdyby nie wiatr, który przez cały czas mocno wiał w twarz ( chyba złapałem rym). No i jest podbieg – 500-600 metrów ostro w górę – na tym etapie spróbowałem przejść do marszu licząc, że utrzymam tempo ok 7 km/h niestety spadło do 8:30 więc po kilkudziesięciu metrach wróciłem do biegu. Na całe szczęście bo moja mama stała już 100 metrów dalej i mi kibicowała ( bardzo CI dziękuję ), nie widziała chyba mojej drobnej chwilowej słabości.
Gdy już byłem na szczycie pozostało obiec halę, zrobić krótki podbieg potem ostry zbiegi i przede mną pojawiła się 1,5 km trasą idąca systematycznie w górę i wiatr, który poprzednio wiał w twarz tym razem cudownie mnie popychał – bardzo potrzebna pomoc.
To był ok. 11 km czyli ten, który w Jaworznie rozpoczął 3 kilometrowe mocne spowolnienie tempa, tym razem w mojej głowie: dalej noga za nogą, stopa za stopą i byle na szczyt, a tam woda i powrót. Tym razem zostałem zauważony przez sąsiadów i mocny doping dodał mi energii i znalazłem jeszcze siły by się szczerze z wdzięcznością uśmiechnąć.

Zbliża się ostatni podbieg. A tu niespodzianka, znów Mama - znana szerzej jako ciocia Wiesia – kibicuje mi i dodaje sił, łyk wody i chwilkę ze mną biegnie – takiej motywacji potrzebowałem.
Górkę – łykłem.
Do mety pozostało już tylko samotnie dobiec, z uśmiechem na ustach i z najdelikatniejszym grymasem zmęczenia na jakie mnie było stać.

Meta. 1:33 o 4 minuty szybciej niż w Jaworznie. Super. Wspaniałe zawody. Zapraszam wszystkich na kolejną jubileuszową edycję – ja zapisuję się w ciemno.

Medal + Statuetka ukończenia całej Triady. Fajna pamiątka. I co teraz ?

Fizjoterapeuta i Dietetyk. Bo przecież sport to zdrowie ;)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


DamianSz (2021-12-02,15:41): Gratuluję. ps. co teraz ? forma w górę waga w dół ;-)
Katan (2022-01-03,10:19): Dzięki Damianie za wpis. Tak forma powoli w górę i waga powoli w dół. Nie wiem czy styczeń. Ale w lutym na pewno jakieś starty się pojawią.







 Ostatnio zalogowani
Stonechip
12:29
bogsan
12:20
Biela
12:10
KKFM
11:56
andrzej65
11:54
gpnowak
11:54
stanlej
11:54
pawlo
11:39
marcoair
11:21
naczanio
10:57
przystan
10:52
Marcin1982
10:39
Leno
10:36
Etiopczyk
10:22
Admin
10:06
benek88
10:04
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |