Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
256 / 292


2021-04-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
VII Dziwnowska Liga Biegowa - 2 bieg. Hybrydowo i wirtualnie (czytano: 993 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/profile.php?id=100057105234592

 

Drugi bieg DLB ze startem przy Martwej Dziwnie został przesunięty na termin późniejszy z oczywistych względów (pandemia). Trzeci bieg, ale drugi w kolejności, organizator postanowił zorganizować w formule hybrydowej i wirtualnej. Przy czym trasa dla każdego była taka sama - 6,680 km na leśnych ścieżkach między Dziwnówkiem a Łukęcinem.

Hybrydowo bieg miał się odbyć 10 kwietnia (sobota), start w godzinach 9:30 - 11:00. Postanowiłem pojechać rowerem gdzieś na godzinę 10:00.

Po nieudanym starcie na 5 km (wynik 22:17) mocno przetrenowałem następny tydzień - 4 dyszki, w tym dwie pod rząd przeplatane szóstkami. Później tydzień luzu, ale dwie szóstki przebiegnięte z przyspieszeniem na podbiegach (zaznaczam taki trening jako mocne górki - w skrócie MG) i sprawdzian na 5 km (21:45). Następny tydzień jeszcze mocniejszy - 6 dyszek pod rząd i co druga dyszka z mocnymi górkami. Następny tydzień luźniejszy - trzy szóstki w tym jedna z mocnymi górkami. Gdzieś w środku tygodnia dowiedziałem się, że odbędzie się bieg w ramach DLB. Środowa szóstka z mocnymi górkami pokazała mi, że z formą jest słabo. Po dosyć szybkim pierwszym kilometrze (4:25) opadłem z sił. Jeszcze wtedy nie wiedziałem o sobotnim starcie w DLB, bo takiego treningu odbierającym siły bym nie zrobił. Piątek - dzień przed startem - regeneracyjna przerwa w bieganiu.

Czego mogłem się spodziewać? Mój rekord trasy to 28:03, a jesienią ubiegłego roku nabiegałem 28:23. Ale to już przeszłość. Przewidywałem, że jak się postaram i nie zacznę za szybko, to powinienem złamać 30 minut. Taka jest rzeczywistość. Tempo z poprzedniej startowej piątki dałoby mi czas 29:45, a z piątki ze sprawdzianu - 29:05 i tego powinienem się trzymać. Oczywiście trzeba liczyć, że dystans jest dłuższy i zawsze po lesie jest trudniej niż po szosie czy chodniku, więc te 29:45 nie byłoby złe.

Dzień przed startem wziąłem doping w formie makaronu z gulaszem na obiad i na kolację. Nie pomogło to za bardzo, ale też nie zaszkodziło.

Dzień startu - pobudka przed siódmą, tak by do siódmej zjeść śniadanie. Ważenie - 77,4 kg. Cóż - efekt świąt - przynajmniej o ten świąteczny kilogram za dużo. Śniadanie - kilka kromek chleba z masłem i miodem, kubek słodzonej herbaty z cytryną.

Godzina 8:00 - temperatura 7 stopni, wychodzące słoneczko. Do jazdy rowerem założyłem stały zimowy ubiór treningowy (koszulka z krótkim rękawem, bluza biegowa, biegowe legginsy, grube skarpety, buty biegowe, czapka biegowa, rękawice biegowe), do tego zapinana bluza, na głowę kask. Wziąłem jeszcze w razie czego przeciwdeszczową czapkę z daszkiem, cieńszą bluzę biegową i cieńsze skarpety. To do biegania, a do ubioru jeszcze grubszą kurtkę - jakby coś się stało, to nie chciałem marznąć. Nie wziąłem telefonu - musiałbym z nim biec, a nie chciało mi się to za bardzo.

Wyjazd - 8:23. Starałem się oszczędzać energię, więc za szybko nie jechałem. Przyjazd - 9:41, więc zajęło mi to godzinę i 18 minut. Zapisałem się jako 33 uczestnik i można było pomyśleć o starcie. Jako 34 zapisał się mój stały konkurent - Zdzisiek, 35 - jego żona Dorota. Przeszedłem się z rowerem na miejsce startu, rozgrzewka i już byłem prawie gotowy. Prawie, bo zobaczyłem, że biegacze jakoś lżej są ubrani niż ja. Zamieniłem więc czapkę na czapkę z daszkiem, grube skarpety na cienkie, grubszą bluzę biegową na cieńszą, zdjąłem rękawiczki. Każdy startował jak chciał - albo pojedynczo, albo w małej lub większej grupie. Sędzia zapisywał na kartce czas startu od uruchomienia stopera. Wyszło na to, że wystartowałem ze Zdziśkiem i Dorotą z czasem startu 20 minut, kilka minut po 10:00.

START
Biegnę za Zdziśkiem. Skręt w lewo, później prosto i w prawo. Szybko czuję, że nogi stają się jak z waty. Gdzieś po kilometrze (a może mniej?) już nie jestem w stanie się go przytrzymać. A może mógłbym, ale nie chciałem się zarżnąć na początku? Jakieś drzewo się przewróciło na drogę, więc trzeba przebiec bokiem. Skręt w lewo i długa prosta. Wyprzedzam co rusz biegaczy i kijkarzy z wcześniejszych grup - dopinguje to mnie trochę do szybszego biegu. Teraz skręt w prawo gdzie kiedyś błądziłem. Teraz nie było problemu, bo po pierwsze zapamiętałem to miejsce, po drugie przede mną biegli inni biegacze, których za chwilę wyprzedziłem. Prosto, prosto i w lewo. Wyprzedzam organizatora biegu - Jurka. Prosto i w prawo, prosto, prosto i już widzę ostatni skręt w lewo. Skręcam i finiszuję.
META

Czas 29:29,59, czyli 29:30 (4:25 min/km). Jaki czas ustali organizator - dowiem się później. 29:29 ładniej wygląda. Jak na moje miękkie nogi - całkiem nieźle. Chwila odpoczynku i szykuję się do powrotu. Jeszcze podjechałem do Zdziśka, żeby trochę pogadać. Pyta się - czemu tak słabo. Mówię, że nie słabo, ale bardzo dobrze jak na nasz wiek, a on rewelacyjnie. Taka to jest prawda. Przecież mamy prawie 60 lat na karku.

Czas na powrót. Zakładam zapinaną bluzę, rękawiczki i kask. Godzina wyjazdu - 10:56. Niestety czapka z daszkiem pod kaskiem nie dość, że przeszkadza w widzeniu, to jeszcze mi zimno w głowę. Za Dziwnówkiem postanawiam zatrzymać się i założyć czapkę. Zajęło to mi to koło minuty, więc tyle odliczę sobie od czasu przejazdu. Jadę jak najszybciej mogę, ale czuję, że sił mam mało. Przy znaku koniec Dziwnowa jak zwykle włączam stoper, żeby zmierzyć czas przejazdu do tablicy Kołczewo. Czas przejazdu Dziwnów Kołczewo - 34:23 (trzy tygodnie temu z włączonym na części trasy oświetleniem z torpedo było 39:02). Przyjazd do domu - 11:58. Czas przejazdu po odliczeniu minuty na założenie czapki - 1:01.

Temperatura po przyjeździe - 8,5 stopnia, waga 76,7 kg.


Podsumowując - czas mniej więcej taki jakiego oczekiwałem, ale miękkie nogi na trasie już nie. Myślę, że dojazd na start skruszył moje siły (a może nie tak bardzo?), chociaż rok temu nie miałem z tym problemu.
Uwzględniając średnią prędkość biegu, na 5 km miałbym 22:05. Według WMA Road age-grading calculator 2015, miałbym czas 18:06 i współczynnik 71,7. A przecież 6,680 km to znacznie więcej niż 5 km. Dlatego twierdzę, że był to bardzo dobry bieg. Chociaż jak na mnie - słabiutki.

Jak będą wyniki to je tutaj umieszczę i jeszcze coś napiszę...

... wyniki czołówki biegu:
1. Łukasz Szymański 24:26
2. Arkadiusz Borysiuk 25:16
3. Piotr Stępień 25:26
4. Przemysław Troszczyński 27:07
5. Grzegorz Jamroziak 27:13
6. Damian Caruk 27:17
7. Zdzisław Kowalski 28:22
8. Marcin Zych 28:26
9. Mariusz Mazur 28:58
10. Igor Dąbkowski 29:17
11. Jarosław Kosoń 29:29
12. Weronika Bysiak 29:42
13. Dorota Kowalska 30:12
14. Piotr Judkiewicz 30:51
15. Grzegorz Stępniak 31:31

Bieg ukończyło 56 osób, w tym 37 biegaczy i 19 biegaczek. Jednak 29:29 - to wygląda o wiele lepiej niż 29:30. Zdzisiek i Marcin pobiegli na poziomie z jesieni, ja o ponad minutę wolniej. Muszę trenować, żeby trochę ten spadek formy nadrobić.

Tak biegaliśmy 20.09.2020:
Marcin Zych 28:12 (-0:14)
Jarosław Kosoń 28:23 (-1:06)
Zdzisław Kowalski 28:29 (+0:07)

Zdzisiek jest teraz jeszcze lepszy!!!









link - strona Dziwnowskiej Ligi Biegowej
zdjęcie - afisz anonsujący bieg

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
plomyk20
02:49
aro
01:38
stanlej
00:38
Marcin Nosek
00:32
grzedym
00:29
perdek
23:15
lachu
22:57
Stonechip
22:46
zeton
22:43
kasar
22:39
żabka
22:09
Citos
22:05
lordedward
22:05
Krzysiek_biega
21:08
rolkarz
21:00
INVEST
20:54
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |