Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [3]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
pocio4
Pamiętnik internetowy
Maciej Zimny Official Run Profile

Maciej Zimny
Urodzony: 1991-26-08
Miejsce zamieszkania: Ośno Lubuskie
1 / 1


2016-10-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Podsumowanie sezonu 2016! (czytano: 820 razy)

 

Po ostatnim starcie w tym roku nadszedł czas na podsumowanie sezonu 2016. Bardzo udanego sezonu! Był to w sumie mój pierwszy, w pełni biegowy, zaplanowany rok startowy. W poprzednim roku wybierałem pojedyncze biegi i się do nich przygotowywałem jedynie przed startem.

W tym sezonie wszystko wyglądało zupełnie inaczej, a okres przygotowawczy rozpocząłem pod koniec listopada ubiegłego roku. Oczywiście na początku postawiłem przed sobą cel - padło na Koronę Półmaratonów Polskich, a forma startowa miała wystrzelić na poznański półmaraton. W grudniu i styczniu skupiłem się w większości na wybieganiach, odpowiednio przemierzając w grudniu 180, a w styczniu 160 kilometrów. Byłem zadowolony z zrobionych przez siebie postępów, jednak bieganie na treningu, a zawodach to zupełnie inny temat. Dlatego wiedziałem, że przed głównymi zawodami trzeba zaliczyć przynajmniej jeden start próbny. Na pierwszy ogień trafiła poznańska kameralna impreza VI Wildecka Dziesiątka. Nie wiedziałem na co mnie będzie stać, ruszyłem jak na siebie bardzo mocno i na mecie uzyskałem czas 00:40:34, zajmując przy tym 24 miejsce w Open!


Po takim wyniku moje apetyty wzrosły jeszcze bardziej, dlatego niecały miesiąc później, już na atestowanej trasie, 12 LOTTO Maniackiej Dziesiątce chciałem się pokusić o jeszcze lepszy czas. Na przełomie lutego i marca zmniejszyłem swój kilometraż, natomiast w większej liczbie wykonywałem treningu interwałowe i szybkościowe. Treningi okazały się skuteczne, co poskutkowało wynikiem poniżej 40 minut! Uzyskany czas netto 00:39:18 stanowi obecnie mój rekord w biegu na dziesięć kilometrów.

W kwietniu lekko spuściłem z tonu, aby nabrać świeżości. 17.04.2016 nadszedł czas zmierzenia się z 9 PKO Poznań Półmaratonem. Był to mój drugi oficjalny bieg na tym dystansie, dlatego odczuwałem lekką niepewność, jednak wmawiałem sobie, że jestem dobrze przygotowany i dam radę. Tłum biegaczy zalał Poznań, a ja ustawiłem się ze peacemakerem prowadzący grupę na 01:35:00. Od samego startu biegło mi się bardzo dobrze, czułem się wypoczęty, a zarazem szybki i silny. Peacemaker bardzo dobrze trzymał tempo, motywował biegaczy, wprowadzał dobrą atmosferę, a także dużo podpowiadał i motywował. Po 16 kilometrze czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem oderwać się od mojej grupy i ruszyć do przodu. Podziękowałem peacemakerowi i zacząłem przyspieszać. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ utrzymałem swoje szybsze tempo, a na mecie zameldowałem się z czasem 01:32:21!


Należy dodać, że poprawiłem swój poprzedni, debiutancki rekord o ponad 11 minut. Byłem bardzo zadowolony, w pełni usatysfakcjonowany rozpocząłem krótki okres roztrenowania.


W połowie maja wróciłem do treningów, gdyż przede mną były dwa starty czerwcowe związane z koroną. Kilka wybiegań, trochę mocniejszych treningów i nadszedł czas zawodów. Najbardziej martwił mnie fakt, że oba biegi dzieli jedynie 6 dni, nigdy nie startowałem w tak krótkich odstępach od siebie, ale dałem radę. 12.06.2016 Udałem się do Grodziska Wielkopolskiego na Półmaraton Słowaka. Byłem zły na siebie, że nie mogłem się zdecydować na jaki czas pobiegnę, nie miałem nic zaplanowanego więc ruszyłem na żywioł. Co będzie to będzie. Ruszyłem w miarę mocno i po 4 kilometrach stwierdziłem, że biegnę szybciej niż w Poznaniu. Podjąłem ryzyko, pobiegnę szybciej niż dwa miesiące temu. Z każdym kilometrem starałem się przyspieszać. I po raz kolejny udało się! Osiągnąłem wynik 01:30:26, którego się w ogóle nie spodziewałem! Żałowałem, że od początku nie ruszyłem mocno i zdecydowanie, bo wynik mógłby być lepszy.


Grodzisk Wielkopolski wywarł na mnie ogromne wrażenie! Wszystko super zorganizowane, doping kibiców na całej trasie, bardzo szybki bieg, ładny medal, nie dziwi mnie już fakt, że zapisy na ten bieg tak szybko się kończą. W przyszłym roku wracam tutaj!

6 dni później udałem się do bardzo dusznego tego dnia Wrocławia na 4 PKO Nocy Półmaraton. Tam cel był już jasny, złamać 1:30:00. Podobnie jak w Poznaniu ustawiłem się za peacemakerem licząc, że pociągnie do mety. Jednak w stolicy Dolnego Śląska nie spełnił on moich oczekiwań. Nie wykorzystywał tego, że jest "zającem" aby biec środkiem trasy, często wyprzedzaliśmy bokami, a nawet chodnikami, co miało wpływ na dodatkowy dystans. Tempo również było bardzo szarpane, niektóry kilometry nawet po 4:04, a inne po 4:22. Średnia pewnie i tak wychodziła taka, jaka miała wyjść, ale nie dla mnie takie szarpanie. W efekcie od 17 kilometra zacząłem odpadać z pociągu, nie dałem rady. Grupa powoli się oddalała, a ja zostawałem z tyłu. Ostatni kilometr przyspieszyłem nawet minimalnie finiszowałem, ale niestety to nie wystarczyło. Zabrakło niewiele. Oficjalny czas netto 01:30:01... Z jednej strony byłem zdołowany, że zabrakło tylko 2 sekund na tak długim dystansie, z drugiej cieszyłem się, ponieważ po raz kolejny poprawiłem swój rekord życiowy.


Zaczęło się lato, a dla mnie oznacza to jedno, start w rodzinnej miejscowości, w kameralnych, ale rozwijający się coraz bardziej zawodach Ośno Triathlon Weekend. Ze względów sprzętowych zapisałem się na Cross na dystansie 300/12/2,5. Dystans mniejszy niż sprint Iron Mana, ale to dopiero moje początki z tą dyscypliną. Przez to w lipcu i sierpniu większą wagę przykładałem do pływania i jazdy na rowerze. Biegałem raz, ewentualnie dwa razy w tygodniu, czasami łącząc to z treningami kolarskimi. Odbiło się to na mojej formie biegowej, jednak na swój dystans byłem dobrze przygotowany. Zawody ukończyłem na 3 miejscu i było to moje pierwsze podium w życiu. Do drugiego miejsca zabrakło dwóch sekund.
Następnie wróciłem do biegania, nadszedł czas na półmaraton w Pile. Pogoda bardzo dobra, lekki deszczyk, nic tylko biegać. Trasa również sprzyjała dobrym wynikom. Cel - taki sam jak we Wrocławiu, zejść poniżej 01:30:00. Tym razem ustawiłem się samotnie na trasie, zrażony ostatnim peacamakerem postanowiłem sam powalczyć o ten wynik. I wszystko układało się bardzo dobrze, miałem kilka sekund zapasu, gdy nastąpił 18 kilometr i coś we mnie pękło. Po prostu zabrakło mocy, siły w nogach, możliwie że psychicznie nie dałem rady. Zwolniłem bardzo mocno, następne kilometry biegłem po 5:00, chciałem nawet zejść z trasy, ale pobiegłem do końca. Ostatecznie na mecie melduję się z czasem 01:31:20. Jednak przygotowania do triathlonu odbiły się na mojej formie biegowej, ale coś za coś.




Dwa tygodnie później ostatni przystanek do półmaratońskiej korony - Gniezno. Z tego co wcześniej wyczytałem to każdego roku wieje mocny wiatr i to na dodatek ciągle w twarz. Oponie z poprzednich lat się potwierdziły, w tak trudnym biegu jeszcze udziału nie brałem. Mega silny wiatr, ciągle czołowy, do tego trasa w większości pod górkę, jeszcze dodając do tego zapachy końskich stajni po drodze spowodował, że biegło mi się bardzo ciężko. Pokazał to wynik, 01:37:19, który jest najsłabszy ze wszystkich pięciu "połówek".

9 października nastąpiło zwieńczenie sezonu, a mianowicie mój debiut na królewskim dystansie - 17 PKO Poznań Maraton.


Do tego biegu podszedłem z należytym szacunkiem, doping kibiców i atmosfera ciągnęły do przodu, musiałem tonować swoje zapędy, żeby później nie "umierać" na trasie. Sukcesywnie wykonywałem swój plan, który nakazywał połamać 4 godziny. Od połowy dystansu zacząłem delikatnie przyspieszać, a na 27 kilometrze wiedziałem, że dam radę ukończyć ten bieg. Z kolei na 33 kilometrze już byłem pewny, że czas będzie lepszy niż planowany! Całą trasę pokonałem bez skurczy, ani żadnych problemów fizjologicznych. Do tego ani razu się nie zatrzymałem, a mijanie wielu biegaczy po 30 kilometrze napędzało mnie jeszcze mocniej. Ostatnie dwa kilometry już dosyć ciężkie, ale świadomość tego, że za chwilę będę maratończykiem pokonało wszystkie bóle. Na metę wpadam z czasem 03:54:35! Odbieram medal i zaczynam korzystać z tego co oferowali organizatorzy tego dnia. Było mnóstwo owoców, piwo a także masaże.


Takim oto akcentem zakończyłem swoje sportowe zmagania w roku 2016. Chciałbym z tego powodu podziękować wielu osobom, ale myślę, że bardziej się ucieszą od podziękowań osobistych. Teraz czas na zasłużony odpoczynek, a pod koniec listopada znowu ruszam z treningami. Celem na pewno poprawienie rekordów życiowych w "połówce" i maratonie. W 2017 wracam mocniejszy!

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Roadrunner
23:21
inka
23:19
conditor
23:12
Lektor443
22:21
pixel5
22:03
kornik
22:00
kos 88
21:50
Przemek_Czersk
21:49
rdz86
21:46
milosz2007
21:44
radosc
21:43
Stonechip
21:42
Pathfinder
21:34
lordedward
21:14
maniek66
21:13
Darek Ł.
21:09
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |