Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [76]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
amd
Pamiętnik internetowy
BBB - Biegowo Blogowa Bagatela

Artur Dębicki
Urodzony: 1968-04-27
Miejsce zamieszkania: 3city
84 / 158


2011-11-07

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Warcaby polskie (czytano: 953 razy)

 

Jako szczyl znalazłem w bibliotece mojego ojca książeczkę o warcabach. Opisywała warcaby międzynarodowe, zwane też stupolowymi – lub polskimi. Co ciekawe, ich polskość jest raczej mało znana w naszym kraju. Jak głosi legenda ich twórcą był nasz rodak zamieszkały nad Sekwaną. Podczas partii granej klasycznymi warcabami, na szachownicy 64-o polowej zastygł w milczeniu, po czym jak Archimedes wybiegł z okrzykiem z pokoju. Gospodarz i goście byli zaskoczeni tym raczej mało eleganckim zachowaniem. Nasz rodak wrócił po kilku dniach z rulonem pod pachą i wytłumaczył, że widział niesamowitą kombinację do której brakowało mu miejsca i możliwości bicia do tyłu. Rozwinął rulon – była tam właśnie stupolowa szachownica. Ułożył kamienie i pokazał towarzystwu co miał na myśli. Wszyscy byli zachwyceni.
Tyle legenda.
Miałem w domu takie warcaby – jako dzieciak. Miałem je i miałem książkę o nich. Jak to często bywa ze szczylami nie umiałem tego docenić, nie rozumiałem jak wielki skarb mam w rękach. Traktowałem planszę i pionki po macoszemu, część mi poginęła, w końcu wyrzuciłem je na śmietnik.
Gdzie się podziała książka – dalibóg nie wiem. Wiem tylko że jej nie mam.
Johan Huizinga napisał taką książkę „Homo ludens”. Znalazłem ją kiedyś i przeczytałam na statku, bujając się gdzieś na Pacyfiku, u wybrzeży Ameryki Południowej. Nie wiem jak to jest z ludźmi, wiem jak to jest ze mną.
Ja kocham gry.
Spłukałem się na przewodnik gier Pijanowskiego. Dosłownie, w latach 80-ych w antykwariacie w Gdyni kosztował mnie fortunę (wówczas dla mnie). Od czasu kiedy dowiedziałem się o istnieniu Go, dawno dawno temu, na wczasach w Wielkopolsce, wujek przywiózł taki komplet z Niemiec, zbierałem informacje i starałem się tą grę poznać. Grałem w domino w kawiarni, w Gdańsku, bardzo mi się to podobało, do dzisiaj mile to wspominam. Na studiach męczyłem brydża, niestety teraz nie mam partnerów, nawet nie wiem co z tego pamiętam. Ostatni raz grałem w niego do nasycenia na statku, kilkanaście lat temu. Z Grecji przywiozłem tryk traka (backgammon), czasem udaje mi się kogoś namówić na partyjkę. Bawiłem się starą grą z Ur (znamy planszę, nie znamy zasad). Bawiłem się klasyczną murzyńską wari. Zajrzałem do sklepu w Gdańsku, nazywa się Rebel, ale tam ludki siedzą nad scenariuszowymi grami fantasy. One mnie nie bawią, wolę zdecydowanie umowność gdy planszowej, jej sztuczne reguły.
Ale z wizyty w tym sklepie przyniosłem do domu stupolową szachownicę.
Leżała, długo. Rozpakowywałem ją kilka razy, oglądałem, dotykałem, wąchałem. Ale nie miałem z kim zagrać. Długo nie miałem możliwości jej użycia.
Aż w końcu mi się udało.
Przyjechała do Trójmiasta na trzy dni. Miała jakieś szkolenie czy też spotkanie biznesowe, whatever. Mieszkała w hotelu – nawet nie wiedziałem że w Gdyni mamy takie fajne hotele. Rozmawialiśmy o tym i owym – i nagle się okazało że ona też lubi grać.
Nie mogłem przepuścić takiej okazji.
Zrobiliśmy dwie partie.
Pierwszą przerżnąłem. Dawno nie grałem w warcaby – ale to mnie nie usprawiedliwia. Złojono mi dupsko aż miło.
Na drugą partię się spiąłem. Skoncentrowałem. Skupiłem całą swoją uwagę. Miałem inicjatywę od początku do końca – i bezapelacyjnie wygrałem.
Naprawdę był to wspaniały debiut moich nowych stupolowych warcabów. Myślę że lepszego nie mógłbym sobie wymarzyć, choćbym chciał.
Potem poszliśmy na małe piwo do Contrastu i odprowadziłem ją do jej lokum, pod same drzwi.
Uwierzcie mi, to był wspaniały wieczór. Warto było kupić ten komplet.

Na zdjęciu - moja partnerka podczas gry

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Truskawa (2011-11-07,13:01): Sarę posadź. Na pewno z Tobą zagra. I nie jest bez szans. :)
amd (2011-11-07,14:43): Z Sarą mieliśmy zwyczaj bawić się w berka :-)
tdrapella (2011-11-07,15:39): No ja też uwielbiam wszielakie gry, ale z żywymi ludźmi, a nie przez net. W brydża rżnąłem na studiach, wcześniej grywałem w szachy i warcaby, teraz nie mam z kim. Muszę poczekać aż Olga podrośnie i może zaskoczy. Backgammon to moja skryta pasja i jestem w to dobry :P. Polecam ci bardzo fajną grę karcianą, ale nie taką jak te wszystkie skomplikowane i mało jasne RPG. Gra się nazywa "Cytadela" i można w nią grać od 2 do 8 osób. Piękna strategia i cholernie wciąga :)
Gulunek (2011-11-07,16:54): Zamawiam jedną partię :)
amd (2011-11-07,22:16): Gulunek, wezmę 11-go ze sobą, zgoda ?
amd (2011-11-07,22:18): Tomek, ale jak karcianą ? Z typowych kart - już po brydżu szalałem przez długi czas w kanastę. Nawet specjalne karty kupiłem, dwie identyczne talie, używane tylko do niej.
tdrapella (2011-11-08,11:15): Nie Artur. Do tej są specjalne karty, które po za kształtem kart nie mają nic wspólnego ze zwykłymi karami. Po za nimi jest jeszcze żeton korony i złoto :) Gra polega na budowaniu dzielnic swojego miasta. Dzielnice są różne jak i postacie w które się wcielasz w każdej turze. Każda ma swoje specjalności i trzeba sporo kombinować jak zagrać by ograć innych. Z czystym sercem polecam. Nie znam jeszcze nikogo, kto by zagrał w tą grę i powiedział, że mu się nie podobała :)
amd (2011-11-08,23:15): Brzmi ciekawie :) Dzięki za informację :)
Kedar Letre (2011-12-22,15:04): A ja uwielbiałem ....Chińczyka:)







 Ostatnio zalogowani
Marco7776
23:56
camillo88kg
23:43
przystan
23:39
inka
23:30
Roadrunner
23:21
conditor
23:12
Lektor443
22:21
pixel5
22:03
kornik
22:00
kos 88
21:50
Przemek_Czersk
21:49
rdz86
21:46
milosz2007
21:44
radosc
21:43
Stonechip
21:42
Pathfinder
21:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |