2013-05-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Starty biegowe w Nowej Zelandii (czytano: 2398 razy)
Niestety nie udało mi się regularnie pisać podczas pobytu w NZ. Zanim opiszę przygody skupie się na startach w zawodach.
Udało się wystartować w Nowej Zelandii, aż trzykrotnie podczas 3 tygodni pobytu :)
Krótko po przylocie wystartowaliśmy w biegu na dystansie 5 km (PARK RUN znany również w Polsce). Byłem tydzień po maratonie i po długim locie samolotem w innej strefie czasowej więc cudów się nie spodziewałem. Jednak to, że jest to bieg bez nagród sprawia, że jednak poziom jest niższy więc warto było powalczyć o podium.
Od samego początku biegłem w czołówce i już na pierwszym kilometrze oderwałem się od przeciwników i pewnie biegłem po zwycięstwo. Trasa bardzo trudna bo miała jeden bardzo długi (ok 500 m) podbieg. Wbiegłem na metę z czasem 18:17 z prawie minutową przewagą nad kolejną osobą.
Wystartowało 110 osób.
Wyniki:
http://www.parkrun.co.nz/cornwall/results/weeklyresults/?runSeqNumber=39
No i Martyna wygrała swój bieg więc było to podwójne zwycięstwo. Wszystko wyglądało jak w Polsce. Atmosfera również identyczna więc po biegu zaproszono nas na kawę z biegaczami lokalnymi i organizatorami :) Trochę jak na zBiegiemNatury :)
Drugi start nie był już tak mocno planowany. Jak już wydostaliśmy się z Auckland to w okolicach środy sprawdziliśmy kalendarz biegów w NZ by sprawdzić czy gdzieś po drodze czegoś przy okazji nie zaliczyć. Było mało taki pozycji ale jeden półmaraton tylko musielibyśmy zmienić trasę przejazdu znacznie ograniczając wizytę w Abel Tasman Park do jednego dnia i odpuściliśmy. Wybraliśmy się za to na drugi Park Run tym razem do stolicy Nowej Zelandii - Wellington.
Udało się złapać camp w odległości 3 km od startu biegu więc było to komfortowe i wygodne. Informacja na temat trasy mówiła, że jest płasko i wzdłuż rzeki 2,5 km, nawrót i meta w tym samym miejscu co start. Była też uwaga. Jak wieje wiatr to ciężko biec - to mi też odkrycie :)))
Jednak Wellington jest znane z tego, że często (albo zawsze wieje) wiec i tym razem wiało :)
Tym razem już na starcie było widać, że ludzi jest więcej. No i było ciekawiej. Od samego początku do przodu wyrwało dwóch młodych biegaczy. Jeden widać było, że mocny drugi z kolei w butach treningowych, zwykłych szortach i koszulce biegowej. Poleciałem za nimi i Garmin wskazywał tempo po 3:20-3:25. Razem z nami biegł facet z wózkiem z dzieckiem!!!
Myślę sobie, że raczej nie da rady utrzymać się zbyt długo ale mijamy 1,5 km a on ciągle z nami. Dobiegamy do 2 km i atak robi chłopak - nazwijmy to - ubrany mniej biegowo i spokojnie odrywa się przebieżka od wózkowicza i drugiego młodego chłopaka.
Moim celem była wygrana więc ruszyłem za nim migając 2 km w 3:26. Jeszcze 500 m i nawrót. Widzę, że powiększamy przewagę nad wózkowiczem, który biegł już trzeci. Ruszamy pod wiatr i zaczyna się tasowanie. Powoziłem się na plecach ale po 400 m zwolniliśmy do 3:45 bo chłopak się wkurzył. Wcale mu się nie dziwie ale widziałem z jaką łatwością robił przebieżki by się oderwać i wiedziałem, że musze go zgubić przed metą.
Na 3 km wyszedłem na prowadzenie i szarpnąłem do 3:20. Wytrzymał i dał mi przebieżkę jeszcze mocniejszą ale tym razem ja wytrzymałem i poprawiłem :) Mijamy 4 km i ludzi z naprzeciwka, którzy nas dopingują. Po kolejnych 200 km widzę po cieniu i po tym, że oddech jest coraz mniej słyszalny, że odchodzę od niego. Zostało 800 m do mety więc muszę się naprawdę sprężać. Przyśpieszam ale na 4,6 km dochodzi mnie i daje zmianę bardzo mocną. Z łatwością mnie gubi.
Zostało 400 m i albo zwycięstwo albo tylko drugie miejsce. Ma 10 m przewagi i lecimy już poniżej 3:20. decyduje się na atak na 100 m do mety. Doganiam go z dużą prędkością i widzę jak ludzie na mecie krzyczą. Dochodzę do niego ale się jeszcze zbiera i wygrywa ze mną o 1 m i 1 sekundę.
Czas na mecie 17:23. Mógł być lepszy gdyby nie tasowanie się w środku dystansu :) ale fajnie się przewentylowałem i dowiodłem sobie, że zaaklimatyzowałem się już do NZ.
Przewaga nad wózkowiczem była ponad minutowa. Mimo to zrobił na mnie wrażenie i na 2 km zastanawiałem się jak wytłumaczę chłopakom że przegrałem z kolesiem, który biegł z wózkiem :)
Martyna dowiozła drugie zwycięstwo.
Wystartowało 146 osób.
Wyniki:
http://www.parkrun.co.nz/lowerhutt/results/weeklyresults/?runSeqNumber=53
Ostatni start w Nowej Zelandii był tym najważniejszym i nie chodziło tutaj o zajmowanie miejsc tylko o kolejny krok do Klubu 7 Kontynentów ale w półmaratonach. Mam zaliczone starty w Europie, Ameryce Północnej i Ameryce Południowej. Teraz miał dojść kontynent Australia i Oceania.
Już dawno zapisaliśmy się na ten bieg wpłacając wpisowe. O ile się nie mylę jest to jeden z najstarszych biegów w NZ. W tym roku była to 49 edycja. Głównym punktem startu był maraton. Rotorua Half Marathon był imprezą towarzyszącą rozgrywaną również z biegiem na 5,5 km i biegiem na 10,5 km.
Wiedziałem, z wyników z poprzednich dwóch lat (półmaraton rozgrywany był dopiero 3 raz), że aby marzyć o podium muszę się wznieść na wyżyny umiejętności i formy. Jak można się domyśleć po mieszkaniu w samochodzie raczej "Biegałem" niż trenowałem toteż optymalnie zakładałem bieg na 1:15 - 1:16.
Tutaj też należy dodać małą dygresję. Nie porównujcie swoich wyników z Polski do wyników z zagranicy :) Specyfika klimatu i pogody już raz w Nowym Jorku mnie zniszczyła. Tym razem było podobnie bo nie jesteśmy przystosowani do wilgotności i warunków jakie tam panują.
Start bardzo oryginalny bo przed startem rdzenni mieszkańcy NZ - Maorysi zaśpiewali HAKE czyli pieśń wojenną znaną między innymi z meczów RUGBY. Znalazłem w serwisie Youtube.com nagranie dźwięku z tej Haki. Bardzo słabej jakości ale coś innego niż w Polsce.
http://www.youtube.com/watch?v=3J-aacSLXTI
Od samego startu czułem się słabo. Jeden z zawodników od razu pobiegł do przodu. Za nim kolejny o azjatyckim wyglądzie zaraz za nimi ja z jeszcze jednym zawodnikiem. Już po 500 m obaj wychodzimy na miejsce 2 i 3 mijając Azjatę. Po 1 km wybiegamy za miasto i zagaduje mnie mój przeciwnik czy wiem kto biegnie przed nami, pokazując na szybko oddalającego się lidera. Odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie mam pojęcia :)i dostaję informację, że to mistrz Nowej Zelandii w maratonie z roku 2012 z czasem 2:33 :) Wiadomo było, że go nie dogonię.
Biegniemy razem do 3 km ze sporą przewagą nad kolejnymi zawodnikami utrzymujące tempo wg Garmina po 3:32 - 3:35 czyli zgodnie z planem. Na tym etapie mój rywal mnie zostawia i bardzo szybkim tempem oddala zostawiając na pastwę losu :)
Biegnie mi się ciężko, ale nie jestem w stanie nawiązać żadnej walki. 5 km mijam w tempie 17:40 i lecę dalej wiedząc, że mam spora przewagę nad kolejnymi biegaczami. Na 10 km już jest słabo ale dalej Garmin wskazuje 3:35 - 3:38 tylko tabliczki kilometrów się nie zgadzają. Robi się też mocno pagórkowato. Mała pętla w poza miastem i wracamy niemal tą samą trasą mijając z naprzeciwka setki osób biegnących i ... idących.
W Nowej Zelandii popularne są marsze podczas zawodów w której startują głownie osoby z nadwagą zarówno na dystansie półmaratonu i maratonu. Coś jak nasz Nordic Walking ale bez kijków. Również mają swoją rywalizację.
Mój przeciwnik znika mi z pola widzenia, a ja myślę tylko o utrzymaniu pozycji na podium bo wiedziałem, że to będzie dla mnie piękne wydarzenie. Gdzieś w okolicach 13 km odwracam się ale nie widzę nikogo za sobą co jest akurat dobrym znakiem. Cały czas trzymam tempo grubo poniżej 3:40 ale tabliczki wskazują cos innego. Jeden km 3:16 następny 6:08 :) Mijam tzw "agrafkę" i pozdrawiam zawodnika z miejsca drugiego :) ma olbrzymią przewagę nade mną. Wiedziałem, że jeśli mam podobną nad rywalami to na ostatnich 5 km na pewno mnie nie dogonią.
Widzę rywali. Przewagą dwukrotnie większa niż mam do drugiego miejsca więc jestem już niemal pewny, że będę trzeci. Wbiegam do miasta i finiszuje w tłumie zawodników z biegów na 10,5 km i 5,5 km co było troch frustrujące bo finiszowałem przez 2 km slalomem nie wiedząc czy ktoś mnie goni czy nie.
Wbiegam trzeci z czasem 1:17:39 czyli bardzo przeciętny. Dopiero później dowiaduję się że trasa miała ok 500 m więcej :) Straciłem 2 minuty do drugiego miejsca i miałem ponad 5 minut przewagi nad kolejnymi zawodnikami.
Wystartowały 1022 osoby w biegu drugie tyle w marszu. Do tego maraton i inne biegi. Impreza na kilka tysięcy osób.
Wyniki:
http://www.thetimingteam.co.nz/results/index.php?thread=1852748033&strand=1026428230&cell=start
Martyna ukończyła bieg na miejscu piątym.
Ciekawostki:
W pakiecie startowym otrzymałem dosyć oryginalne rzeczy. Mam zaliczonych wiele startów ale te mnie mimo wszystko zaskoczyły. Najdziwniejszą rzeczą do tej pory jaką otrzymałem w pakiecie startowym było 10 jajek kilka lat temu na półmaratonie mikołajów w Toruniu. Tym razem wzbogaciłem się o bochenek chleba, jednego kabanosa i paczkę popcornu :) medal był dodatkowo płatny za 8$ (ok 21 zł) z czego skorzystaliśmy.
Jako nagrodę za kategorię wiekową - też dziwną - 11 - 34 lata :)(nagród w generalce nie było) otrzymałem statuetkę z motywami maorystkimi wykonaną z drewna i to jest największa pamiątka. Oraz nagrody rzeczowe od sponsorów. Niestety nie mogłem być na dekoracji na którą czekało się ok 7 h bo miałem ostatni autobus do Auckland i lot do Polski dlatego otrzymałem nagrody pod stołem.
Reasumując w ciągu 3 tygodniu zajmowałem odpowiedni miejsca 1,2 i 3 (tendencja spadkowa wraz ze wzrostem frekwencji :)
Zaliczyłem kolejne trzy starty na obcych ziemiach i mam już takich startów na koncie aż 18 :) Przybliżyłem się również do klubu 7 kontynentów. Zostały 3 i w planach następna będzie Azja lub Afryka.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2013-05-08,14:04): gratuluję podium i to nie jednego i udanej pięknej przygody. Tom (2013-05-08,21:18): Wielkie gratulacje dla zdobywcy kontynentów. Powodzenia w Azji lub Afryce. Admin (2013-05-09,10:44): Ja to już tyle razy byłem w Nowej Zelandii, że nawet jak mi teraz ktoś proponuje to odmawiam :-) evik18 (2013-05-12,15:12): no ja też odmawiam jak mi proponują wyjazd do nowej Zelandii :-) evik18 (2013-05-12,15:13): no ja też odmawiam jak mi proponują wyjazd do nowej Zelandii :-)
|