Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [100]  PRZYJAC. [99]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Mijagi
Pamiętnik internetowy
Z pamiętnika "młodego" biegacza

Wojciech Krajewski
Urodzony: 1974-02-15
Miejsce zamieszkania: Piła
424 / 427


2014-04-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Lataj±co na... Mount Everest (czytano: 1627 razy)

 

Zabierałem się do ponownego pisania „na maratonach” jak przysłowiowy pies do jeża. Już miałem co¶ skrobn±ć i … odpu¶ciłem. Dlaczego nie pisałem? Chyba weny było brak. Chyba trzeba było odczekać trochę. Żeby mi się znowu chciało. No i zachciało mi się. Czy dobrze? Zobaczymy.
A jak zacz±ć, czy raczej powrócić, to z okazji czego¶ fajnego, a taki wa¶nie był ostatni weekend. Najpierw był, pierwszy w tym roku, start w maratonie – drugiej edycji Lataj±cego Olędra. Tym razem bardzo go¶cinnie przyjęły nas S±topy – niewielka podnowotomyska wie¶. Trasa typowo crossowa. Wła¶ciwie asfaltu co pies napłakał, tylko las, pola i ł±ki. Fajnie? Fajnie!!! Do tego dobra pogoda i jeszcze lepsze towarzystwo, czyli mój kumpel „od biegania” – Jacek Sikorski i Mistrzowie z Wałcza, dla których s±topski maraton był entym w tym roku – Irenka i Mirek Lasota. O 9:05 ruszyli¶my na półmaratońsk± pętlę, któr± mieli¶my pokonać dwa razy. Ruszyli¶my z kopyta i szło nam nieĽle. Biegli¶my równiutko, kolejne kilometry w podobnym szybkim tempie. W pewnym momencie Jacek stwierdził, że jak tak dalej pójdzie, to życiówkę zrobię. Podpuszczał mnie… Po pierwszym kółku pękłem. To było jednak za szybko dla mnie. Jaco pogonił dalej, a ja zacz±łem marudzić. Szło mi jak po grudzie. Zacz±łem kombinować jak przysłowiowy koń orz±cy pod górę. W końcu dotoczyłem się na metę. Poszło i … to by było na tyle, je¶li chodzi o mój maraton. Trochę odpoczęli¶my, Mistrzowie z Wałcza odebrali kolejne puchary i ruszyli¶my do domu. Po drodze trzeba było zadzwonić do naszych przyjaciół – Ani i Maćka, którzy zafundowali sobie debiut w zawodach, w których nie odważyłbym się wystartować. Oboje zmagali się z ciężk± tras± rajdu na orientację, a to biegn±ć, to znowu jeżdż±c na rowerach czy pokonuj±c kilometry kajakiem. Zuchy, udało im się dotrzeć do mety tuż przed jej zamknięciem!
A po sobocie była niedziela. A w niedzielę był Mount Everest w Bytowie. Może i wariat ze mnie, że na drugi dzień po maratonie pojechałem na bieg górski. Tak naprawdę chodziło mi o spotkanie z moimi klubowymi przyjaciółmi. Bieganie było dodatkiem. Razem z moim imiennikiem, Wojtkiem, pojechali¶my do przyjaznego Bytowa i bardzo miło spędzili¶my czas. Bieg był trudny. Niby tylko 8850m, ale te metry dały się mocno we znaki. A na mecie czekały piękne, ciężkie imienne statuetki, wręczane osobi¶cie przez prezesa Gochów Stasia Majkowskiego. Może to moja nieobiektywna opinia, ale jest to jeden z najfajniejszych biegów, na których byłem. Tu każdy jest ważny, a przecież o to chodzi! Szkoda tyko, że wszystko co dobre, szybko się kończy i trzeba było wrócić do domu. Warto było jednak niedzielę spędzić w Bytowie! Mount Everest, ten bytowski, został zdobyty! Na zdobywanie tego prawdziwe raczej się nie wybieram.
A teraz przede mn± długi weekend, czyli czas na jak±¶ ćwiarteczkę… najlepiej tę pilsk± – Muzyczn± Ćwiartkę.
I udało się. W końcu co¶ napisałem. Będzie czę¶ciej…


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


żiżi (2014-05-01,21:29): Fajnie,że wróciłe¶:)/Może za rok się tam spotkamy,potwierdziłe¶ opowie¶ci pozytywne na temat tej imprezy:)
seba72 (2014-07-13,13:08): Pisz, pisz - miło poczytać :) tym bardziej że zachęcasz do udziału w fajnych imprezach - jak będę planował przyszły sezon, to poczytam sobie Twojego bloga i wypełnię kalendarz bez problemu :)







 Ostatnio zalogowani
BornToRun
11:14
gol
11:13
rys-tas
11:01
Bartu¶
10:55
Gapiński Łukasz
10:49
arco75
10:09
bogsan
10:00
henrykchudy
09:59
Citos
09:58
pawko90
09:52
Ty-Krys
09:49
mikeg
09:45
dziadekm
09:41
biegacz54
09:30
Admin
09:23
martinn1980
09:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |