Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [72]  PRZYJAC. [66]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Patriszja11
Pamiętnik internetowy
Życie na przełaj

Patrycja Dettlaff
Urodzony: 1983-10-11
Miejsce zamieszkania: Nowa Iwiczna/Wałbrzych Podgórze
34 / 89


2012-10-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton marzeń (czytano: 816 razy)

 

Maraton w Berlinie
owiany sławą najszybszej trasy na świecie
był moim marzeniem
na długo zanim Patrick Makau
ustanowił w nim swój kosmiczny rekord świata
2:03:38.
O marzeniach jednak zwykle myślimy
jako o odległych niemal nierealnych planach
których realizacja przynajmniej na ten czas
wydaje się być niemożliwa do wykonania
ale ja się uparłam.
Przecież marzenia nie są po to aby je mieć
tylko po to aby je spełniać.
Wzięłam więc sprawy w swoje ręce
i z początkiem nowego roku zaczęłam przygotowania
do mojego pierwszego w życiu zagranicznego startu.
Jakież było moje zaskoczenie gdy w styczniu
weszłam na stronę maratonu w Berlinie
i okazało się że na tegoroczną edycję nie ma już miejsc! :(
Cóż nie bez żalu
zmuszona byłam pogodzić się z faktem
że to jednak jeszcze nie w tym roku.
Zaplanowałam sobie kalendarz startów
w którym we wrześniu nie było już
gdzie wcisnąć nawet łebka od szpilki
pocieszając się że przecież nie ważne gdzie ważne jak.
Odkryłam góry
powróciłam nad morze
w swoim odczuciu trochę za bardzo zdziczałam
wśród uroków cross country
aby w dżungli miejskiej czuć się swobodnie.
Zamiast kolejnej asfaltówki
na ostatni weekend września wybrałam
Maraton Górski "Zielone Sudety".
no i wszystko byłoby dobrze
gdyby któregoś pięknego sierpniowego dnia
nie zadzwonił tajemniczy telefon.
W jednej ręce trzymałam klucze od domu
w drugiej dzwoniącą komórkę
chociaż nie znałam numeru
czułam że muszę odebrać.
Dalej sprawy potoczyły się szybko
Informacja z propozycją startu
w maratonie o którym marzyłam
spadła na mnie jak grom z jasnego nieba.
Byłam na tyle zaskoczona
propozycją testowania najnowszej kolekcji adizero firmy adidas
w warunkach startowych maratonu w Berlinie
że aż musiałam się nad tym zastanowić:)
Jednak gdy tylko odłożyłam słuchawkę
dotarło do mnie
że ten sen jest rzeczywistością
i muszę szybko podjąć jedyną słuszną decyzję:)


I stało się
-Tak jadę!:)
Ta decyzja przewraca do góry nogami
całe moje biegowe życie.
Bez żalu porzucam leśne ścieżki
by powrócić na stare dobre drogi asfaltowe.
Choć nie mam zbyt wiele czasu na przygotowania
mocno przepracowane wakacje
procentują zwyżką formy.
Czas działa na moją niekorzyść
lecz ja czuję narastającą moc w nogach
pomimo zmęczenia wrześniowymi startami
przeziębienia
i sprawdzianu formy we Wrocławiu poniżej oczekiwań
jestem coraz bardziej pewna
że jadę do Berlina po moją nową życiówkę w maratonie
Mocno wierzę
że nic i nikt już mi w tym nie przeszkodzi:)
Czy aby na pewno może być z tym aż tak lekko?
Zastanawiam się niecierpliwie oczekując małego czarnego pudełka
jednak gdy wpada ono w moje ręce wszystko staje się jasne
choć z pozoru trudno w to uwierzyć
w prosty sposób można się przekonać
stawiam więc jednego buta adizero feather 2 na wagę
i rozwiewam wszelki cień wątpliwości
165 gramów!
Dla mnie ten widok cyferek
to tak jakby ktoś właśnie obiecał mi życiówkę
bo przecież nie posiadam lżejszej pary butów
a z własnego doświadczenia wiem
że tam gdzie liczą się minuty i sekundy biegu
ciężar ma znaczenie
Czy to możliwe aby but startowy był jak piórko?
Zastanawiam się oglądając go ze wszystkich stron.
i szybko dostrzegam jego kolejne atuty.
Podeszwa niczym stelaż
tworzy subtelne obramowanie
przez które można zobaczyć bogate wnętrze startówek
elastyczną platformę SPRINTFRAME
która jak się już domyślam jest tajemnicą sukcesu.
mojego sukcesu:)
Nadwozie zdobi bezszwowa technologia SPRINTWEB
dzięki której materiał po założeniu buta
idealnie dopasowuje się do stopy
Nic nie uwiera
nic nie uciska
pomimo że stawiam w nich dopiero pierwsze kroki
nie tylko cieszę oko
ale też jestem dobrej myśli:)
Przynajmniej pod tym względem
no bo równie zwiewna jak buty koszulka adizero i krótkie spodenki
napawają mnie bardziej niepokojem niż optymizmem
Co ja zrobię jak będzie zimno?
No tak
wszystkie znaki na niebie i ziemi
mówią mi że to musi być szybki bieg:)
Podróż jednak wlecze się nam niemiłosiernie
mi i mojej Drugiej Nie Tylko Biegowej Połowie która rzutem na taśmę
odkupiła pakiet startowy od innego biegacza
aby móc być tam ze mną nie tylko duchem:)
Do centrum Berlina docieramy akurat gdy odbywa się maraton na rolkach
Berlińczycy nie mają skrupułów
jak już coś robią to z rozmachem
nawet gdy trzeba w tym celu wyłączyć z ruchu całe centrum
Nie da się ukryć
że dla nich po prostu
Ordnung muss zein!
a Święto biegania musi być świętem
Co ciekawe pomimo korków na ulicach i niekończących się objazdów
nikt nie trąbi i się nie wścieka
a przechodnie których pytamy o drogę
z uśmiechem mówią nam to co już wiemy
-to wszystko przez maraton.
(Turysto dostosuj się albo przyjedź innym razem)
Na szczęście my nie przyjechaliśmy tu zwiedzać lecz biegać
i ten pomysł na ukłon w stronę biegaczy
złożony przez władze miasta ogólnie bardzo nam się podoba:)
Gdy jednak kolejnego dnia słońce wschodzi z zachwytem
nad przejrzystym niebem
z niepokojem zastanawiamy się
jak my tam dzisiaj dotrzemy
pod samiutką Bramę Brandenburską
przecież w maratonie startuje około 50000 ludzi
i wszyscy mają zapewne ten sam problem.
Choć zwykle w dniu maratonu tego nie proponuję
tym razem intuicja każe mi zaryzykować
i pojechać na miejsce samochodem.
i to jest strzał w dziesiątkę!
Okazuje się że ulice stoją przed nami otworem
do samej godziny zero
i można dojechać pojazdem własnym pod Aleksander Platz:)
Zostaje nam więc spora chwila na rozgrzewkę
i zapoznanie się z zapleczem organizacyjnym
Oczywiście w takim miejscu
w takim czasie
nie tylko wypada
ale i trzeba
zrobić sobie zdjęcie przed startem
tym bardziej że przecież nie wiemy jak będziemy wyglądać na mecie:)
Ustawiam się na tle wielkiego telebimu
za pomocą którego już za chwilę będzie można na bieżąco śledzić
przebieg całej trasy
Granatowo-różowa koszulka adidas adizero i spodenki w tym samym designie
pięknie prezentują się na tle barw jesieni
Nie ma we mnie tremy
jest jeden wielki zachwyt
pod tym niebem
nad tą ziemią
unosi się jakaś magia
choć wśród nas jest
tyle samo Niemców
co przedstawicieli innych narodowości
wszyscy rozumiemy się doskonale
mówimy jednogłośnie
jedynym w swoim rodzaju
językiem biegania.
Podążając za tłumem ciał
Powoli kierujemy się w stronę startu.
Tu wszystko odbywa się zgodnie z planem
każdy ma swoją strefę startową wyznaczoną bramkami
a obsługa rozdając folie termiczne
dba także aby przed startem nie było nam zimno.
Zresztą pomimo chłodnego poranka
atmosfera jest gorąca
W niemieckiej telewizji odbywa się transmisja na żywo ze startu
Spiker podaje ważne informacje o biegu i jego historii
W tle muzyka podtrzymuje nasz zapał do walki.
Punktualnie o godzinie 9:00
następuje wystrzał startera i chmura turkusowych balonów unosi się w górę
Patrząc jak fruną po liliowym niebie
oczekujemy na swoją kolej
machając radośnie filmującym nas z góry
operatorom w helikopterach.
Choć jest nas tak dużo
nie da się ukryć
że każdy czuje się tu wyjątkowo.
Na swój start czekam
aż 10minut
nie wiem czy to dużo czy mało
jak na tak wielki bieg
Wiem że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć
ale można się dostosować
W końcu startuje i moja strefa
ruszam w milczeniu
płynąc razem z tłumem podekscytowanych ciał
Od razu uwagę moją zwraca kultura biegu
nikt się nie przepycha
nikt nie próbuje nikomu udowodnić że jest lepszy
po prostu wszyscy zlewamy się w jedną falę
unoszących się i opadających ciał.
Ta taktyka bardzo mi odpowiada
mając na uwadze swoją skłonność
do zbyt mocnego startu tym razem
nie daję się ponieść emocjom.
Powoli mijane kilometry umila mi muzyka
z mojej mp free
którą zgrabnie udało mi się schować w kieszonce dwuwarstwowych
zwiewnych spodenek adizero.
Swobodnie i lekko przesuwam się do przodu
przeskakując co i rusz porzucone czapki i rękawiczki
zastanawiam się czy to obecność tylu ludzi wokół
czy uniwersalność materiału w systemie Clima Lite
sprawia że pomimo porannego chłodu mi jest akurat wyjątkowo ciepło?
Kolejne odcinki pięciokilometrowe
biegnę tempem otaczających mnie ludzi
i wiem że to też moje tempo
bo wszyscy dumnie wybiegliśmy ze strefy G
która reprezentuje biegaczy w okolicach wyniku 4:00
to trochę tak jak mieć wokół siebie na trasie
samych pacemakerów:)
aż nie wypada zwolnić lub przyspieszyć.
Kibice nas również nie zawodzą
każdy kilometr to żywi ludzie
bijący brawo, wyciągający ręce
krzyczący viel spass!
lub machający flagami 125-ciu narodowości !
Ulice są tylko dla nas
ani śladu stojących w korkach aut roznoszących spaliny
Za to co kawałek
zwisające z drzew natryski
dla tych którzy chcieliby się ochłodzić
bez wypadania z rytmu biegu
Maraton marzeń!
Wybiegam daleko myślami
i nawet nie zauważam kiedy mija mi pierwsze 21 km biegu
z czasem 1:52:50
wyrabiam zaplanowaną normę
i zauważam że wcale nie czuję jeszcze w nogach trudów biegu.
Powiem więcej
za połówką dosłownie każdy kilometr
biegnie mi się jakby lżej.
Wiem że mam lekkie nogi
dzięki butom jak piórko
ale jest chyba coś jeszcze
Taak:)
ktoś to bardzo ładnie wymyślił
zmieniamy kierunek
odtąd mamy słońce w plecy
wiatr w żagle
i dosłownie z górki do mety
Biegniemy tak ciągle zwartą grupą
niemal tak liczną jak na początku
prawie nikt nie odpada
trzymam się dzielnie
nogi wciąż świeże zachęcają do wyprzedzenia paru osób
ale nie daję się skusić
Koncentruję się na utrzymaniu tempa
z rzadka zaliczając punkty odżywcze.
Warto jednak zauważyć
punkt z żelami przed 30km
czegoś takiego dla wszystkich nie widziałam nigdy dotąd
Każdy bierze tyle żelu ile jest w stanie zabrać i pochłonąć
asfalt aż lepi mi się do butów
a ja znów biegnę dalej
odpuszczając sobie ten skok w bok
uciekam zwinnie przed nadciągającą ścianą.
Mijam 30 km
i nadal nic
nie bolą stawy
nie twardnieją mięśnie
nie jest mi ani zimo ani gorąco
ubranie adizero wciąż suche
i tylko zegarek zdradza
czas wysiłku
całkiem przyzwoity
2:42:03
zaczynam się bać żeby tego nie zepsuć
i kurczowo trzymam się myśli
by biec dalej równym krokiem
najkrótszą możliwą drogą przed siebie.
Plan wydaje się banalny
trudniej z wykonaniem
Gdy wybija 3 godzina biegu
zaczyna się końcowe odliczanie kilometrów
Na ostatnie 7
mam aż 50min aby zmieść się z trójką z przodu
Po 35km
nadal nic nie boli
ale biegnie mi się już jakby ciężej
walczę więc o utrzymanie się na powierzchni
licząc na to że wypracowany zapas czasu wystarczy do mety.
Im bliżej do celu tym gęstość
natrysków jest większa
i dla mnie to jest ten moment aby z nich skorzystać
i nabrać świeżości.
Czuję jak otaczający mnie ludzie zacyznają przyspieszać
wiem że i ja muszę to zrobić
zbieram się w sobie jednak dopiero gdy wybija 40km
pomijam ostatni punkt odżywczy
zagryzam wargi
silę się na morderczy finisz w stronę Bramy Brandenburskiej
tłum kibiców pomaga
nagle jestem pępkiem świata
na specjalnie ustawionych trybunach
podnosi się wrzawa którą słyszę wyraźnie mimo
docierającej wciąż do mnie muzyki z mp free
a tam zespół Ploretaryat
właśnie śpiewa mi "Jak ptak"
Im bliżej mety
tym bardziej
JEESTEM
ŻYJĘ
tym mocniej to CZUJĘ
WIDZĘ że mi się uda
Na ostatnich metrach MYŚLĘ już tylko o tym
Zaciskam pięści
powtarzając sobie w duchu:

"...jak ptak
jak dziki ptak
szponami w kark
wzbiję się tak
i już nic nie puszczę z rąk..."
nie zwolnię nóg
w butach skrzydlatych
dam się unieść
wyżej niż sama umiem
w przestrzeń do gwiazd
wysoko tak
i już to wiem
że " ...tu jest mój czas
i tu jest mój kąt..."

Choć mój dom zostawiłam daleko stąd
chcę czy nie
to prawda
moja maratońska życiówka
przychodzi na świat w Berlinie
Przebiegając linię mety
zerkam na zegarek ze łazami w oczach
jest dumne 3:51:32
urwane równe 5 min
wręczają mi medal
z Patrickiem Makau na rewersie
Uśmiecham się i myślę
coś mnie łączy z tym panem
i nie chodzi tu wcale o imię
lecz o skłonność do bicia na tej trasie własnych rekordów świata
wcześniej już to przeczuwałam
ale teraz jestem tego żywym przykładem
marzenia się spełniają:)
tylko trzeba w nie wierzyć
działać
mówić "tak" zawsze gdy ze starchu chcemy powiedzieć "nie"
podejmować wyzwania
tylko tak można unieść się ponad poziom własnego speptycyzmu.
Z lotu ptaka lepiej widać wszystko
poszerzają nam się horyzonty
już wiem że stać mnie na więcej
i choć znów teraz wydaje się to nierealne
marzenia są po to aby po nie sięgnać
miłość jest po to aby nią żyć
zakochałam się w bieganiu po Berlinie w butach lekkich jak piórko
jeszcze tu kiedyś wrócę
po nową życiówkę
koniecznie w startówkach adidas:)

Szczególne podziękowania należą się Przemkowi Bieleckiemu,
który przejechał całe miasto żeby odebrać nasz pakiet startowy i Julii Marcell,
która przygarnęła nas na noc przed biegiem.
W tym miejscu dziękuję również zespołowi adidas Running Polska
za stworzenie mi szansy sięgnięcia po własne marzenia:)





Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Mijagi (2012-10-01,22:51): Brawo Pati!!! Aż Ci zazdroszczę!!!
jacdzi (2012-10-01,23:11): Gratuluje, pieknie pobieglas.
Honda (2012-10-01,23:42): Do teraz mam ciarki... widzę Cię finiszującą w pięknym stylu w pięknych butach i z pięknym uśmiechem! Gratulacje! :)))
Patriszja11 (2012-10-02,10:16): Dziękuję:) a ja nadal jestem pod wielkim wrażeniem tego biegu coś niesamowitego tam być i to przeżyć:)
Inek (2012-10-02,19:40): Piękna historia :) Jest marzenie, jest zdolność do czekania i do spontanicznego przyspieszenia, jest radosne spełnienie i nowa nadzieja, a wszystko to ładnie i poetycko opisane :) GRATULACJE! :)))
Patriszja11 (2012-10-25,16:45): Dziękuję:) Po takim biegu wrażenia same ubierają się w zdania i krzyczą by je czym prędzej spisać.
Nike2901 (2012-11-20,22:10): Pati gratuluje wyniku. Ciesze się, że podobnie jak ja znalazłaś swoje miejsce na planecie zwanej "Biegową Pasją":):):)
Patriszja11 (2012-12-26,15:08): Dziękuję pasja jest dla mnie motorem, który napędza mnie do życia we wszystkim co robię







 Ostatnio zalogowani
lordedward
23:01
Brytan65
22:47
Wojciech
22:39
pawlo
22:27
stanlej
22:18
ttrocki@hotmail.com
22:10
chris_cros
22:09
mieszek12a
21:56
zorza
21:55
marian
21:54
Przemek_Czersk
21:53
StaryCop
21:52
AntonAusTirol
21:48
niedzielny truchtacz
21:29
rolkarz
21:24
szyper
21:21
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |