Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [30]  PRZYJAC. [109]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Przemek_G
Pamiętnik internetowy
Bieganie...nałóg który mnie wzmacnia...

Przemysław Giżyński
Urodzony: 1979-04-06
Miejsce zamieszkania: Płock
389 / 455


2011-10-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Amsterdam Maraton (czytano: 758 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://evenementen.uitslagen.nl/2011/amsterdammarathon/index-en.html

 

O tym gdzie pobiegnę swój jesienny maraton zastanawiałem się już wiosną. Rozważałem Wrocław, Warszawę i Koszyce, a w końcu wybór padł na Amsterdam. Zadecydował termin, szybka trasa, wysoki poziom sportowy, akceptowalne koszty wyjazdu, atrakcyjne turystycznie miasto, no i nie ukrywam, że to iż organizator zwolnił mnie z opłaty startowej.

Szybko udało mi się skompletować grupę przyjaciół, którzy również byli chętni na ten wyjazd. Pozostało pozałatwiać formalności, kupić bilety, zarezerwować hostel i trenować…
Miesiące mijały szybko. Trening pod maraton rozpocząłem w połowie lipca i można powiedzieć, że jeszcze rozpedzony czerwcowymi startami bardzo szybko wszedłem na odpowiednie obroty.
Przygotowania różniły się od tych, które miałem przed poprzednimi maratonami w Poznaniu, Berlinie i Wiedniu głównie tym że nie biegałem mocnego półmaratonu na trzy tygodnie przed startem w maratonie. Był za to krótki obóz w Krynicy Zdrój i treningowy półmaraton zaraz po obozie cztery tygodnie przed maratonem. W końcówce przygotowań już nie było większych zmian. Dwa tygodnie przed startem docelowym zrobiłem 30 km w drugim zakresie a osiem dni przed maratonem zaliczyłem mocny start na 10 km na przetarcie. Poprawiłem na nim rekord życiowy o 1 sekundę mimo, że trasa była bardzo trudna. Podbudowało to mocno moją psychikę. Czułem się przygotowany do walki!

Do stolicy Holandii wylecieliśmy czteroosobową grupą z Warszawy samolotem już w piątek. Ja i Robert zapisani na maraton i Karolina z Małgosią biegające półmaraton. W sobotę dolecieli do nas Ania z Mirkiem, którzy mieli biec maraton.
Amsterdam powitał nas podobną pogodą jak w Polsce. Czyli chłodem i słoneczkiem. Po zameldowaniu się w Hostelu, udaliśmy się do biura zawodów po odbiór numerów startowych. Hala, gdzie odbierało się pakiet znajdowała się podobnie jak start biegu niecałe trzy kilometry od naszego Hostelu, czyli bliziutko. Pakiety startowe na pewno nie zachwyciły by zbieraczy gadżetów. W foliowej torbie był tylko numer, agrafki, chip i kupon na koszulkę. Expo również skromne, w Polsce bywają większe. Ale nie to było ważne a to co miało się stać w niedzielę czyli sam bieg! Po wizycie w hali targowej, odwiedziliśmy jeszcze stadion Olimpijski skąd odbywał się będzie start maratonu i gdzie będzie meta wszystkich biegów i udaliśmy się na kolację.

W sobotę postanowiliśmy zrobić sobie rano rozruch a potem zwiedzić miasto w pobliżu miejsca zakwaterowania. Oczywiście z umiarem aby nie zmarnować zbyt dużo energii potrzebnej na niedzielny wyścig.
Amsterdam od razu mi się spodobał. Jest to czyste, zadbane miasto, ciekawe architektonicznie. Urou dodają mu liczne kanały, mostki i dużo zieleni. Jedno co było dla mnie szokiem to rowery, wszędzie rowerzyści, którzy pojawiali się nagle jakby wyrastali spod ziemi akurat jak my nie przyzwyczajeni do tego wchodziliśmy na ścieżkę rowerową. Jakoś udało się przeżyć ale kilka około wypadkowych sytuacji było… W Polsce są inne zwyczaje, u nas piesi są uprzywilejowani a w Holandii rowerzyści. Lepiej nie ryzykujcie wchodzenia na ścieżkę rowerową gdy będziecie w Holandii.

Nadszedł dzień prawdy…

O 6.30 jak zwykle na śniadanko kefir, banany i słodka bułeczka, plecak na plecy i w drogę. Ruszyliśmy w czwórkę, reszta ekipy mogła jeszcze trochę pospać bo start półmaratonu zaplanowany był dopiero na 13.30 więc 4 godziny po nas.
Na miejsce startu dotarliśmy truchcikiem po tym jak zorientowaliśmy się że nasz tramwaj z powodu zamknięcia trasy dziś nie kursuje. Oddałem rzeczy do depozytu i rozpocząłem rozgrzewkę na stadionie tuz obok mojego sektora startowego.

Tuż przed startem zrzuciłem stare ubrania, które miałem przygotowane specjalne na tę okazję i stanąłem na linii startu w sektorze tuż za elitą. Wreszcie nastąpiła ta chwila na którą czekałem kilka miesięcy. Teraz można było wyzwolić całą moc i sprawdzić co warte były te litry potu wylane na treningach…

Do momentu startu nie mogłem sobie wyobrazić jak zmieścić 10 tysięcy biegaczy na bieżni stadionu. Okazało się że można to zrobić na ¾ jej długości i do tego start nastąpił dość płynnie o czym świadczy tempo mojego 1 kilometra 3:21/km. Drugi pokonałem w 3:24 i dogoniłem czołową grupę Etiopek i Kenijek z którymi miałem plan biec. Kolejne kilometry pokonałem w tej bardzo licznej grupie. Tempo pierwszej piątki wynosiło przeciętnie 3:25/km, czyli bardzo dobrze, później nastąpiło przyspieszenie i tempo było dość rwane. 10 km pokonaliśmy w 33:58 i wtedy grupa jeszcze zaczęła bardziej przyspieszać. Przekalkulowałem wtedy, że jest to tempo na 2:23 i już sam nie wiem czy dobrze zrobiłem bo puściłem tę grupę. Bałem się że nie wytrzymam tak mocnego biegu. Teraz wiem że z tej grupy tylko jedna zawodniczka dała radę utrzymać to tempo i musiałbym poprawić po drodze rekord na 15 km i w półmaratonie aby się w tej grupie utrzymać. Więc chyba dobrze zrobiłem.
Trzecią piątkę przebiegłem sam w 17:24 mając na 15 km wynik 51:23 czyli zgodny z planem.
Na 16 kilometrze dogoniła mnie grupka dwóch kobiet z zającami, ale byli tak rozpędzeni że próba dołączenia do nich nie powiodła się. Na 17 kilometrze nareszcie dołączył do mnie biegacz, którego tempo było dla mnie dobre i biegliśmy razem współpracując do 28 kilometra, gdzie dopadł go kryzys.
Czwartą piątkę pokonałem w 17:30 a półmaraton w 1:12:41. Bardzo mnie ten wynik ucieszył. Tak właśnie planowałem pobiec pierwszą część biegu. Około 25 kilometra wróciliśmy do mista bo ostatnia dyszka „przebiegała” wzdłuż kanału na obrzeżach Amsterdamu.
Kolejne 5 km pokonałem w 17:20. Biegło mi się nieźle. Zaczęły się szerokie ulice i drapacze chmur. Robiło się coraz cieplej. Tak jak pisałem wcześniej zawodnik z którym biegłem od 16 kilometra na 28 km osłabł i od tego momentu biegłem już sam. 5 km między 25 a 30 km pokonałem w 17:35 więc i ja trochę zwolniłem. Niestety po 30 kilometrze i mnie opuściły siły. Nie miałem jakiegoś nagłego kryzysu ale czułem się coraz słabiej i tempo które dotąd utrzymywałem było już dla mnie za wysokie. Zwolniłem nieznacznie, ale do mety miałem jeszcze 12 km… Kolejna piątkę pokonałem w 17:50 czyli już znacznie wolniej. Wiedziałem że jeszcze mam szansę poprawić rekord życiowy, ale 2:25 nie jest już realne. Niestety „nie odżyłem” , nie przyspieszyłem i kolejna piątka była jeszcze wolniejsza. 18:01, pozostało dobiec do mety z bardzo dobrym wynikiem, ale tym razem bez życiówki.
Na ostatnich dwóch kilometrach wyprzedziłem jeszcze dwoje zawodników i dobiegłem do bramy stadionu Olimpijskiego. Wbiegając na bieżnie usłyszałem jak spiker wyczytuje moje nazwisko. Poczułem się wyjątkowo, jakbym biegł na olimpiadzie. Wspaniałe uczucie biec ostatnie metry maratonu po bieżni stadionu, którego trybuny wypełnione są kibicami. Na metę wbiegłem z wynikiem 2:27:44 brutto. Netto wynik wynosił 2:27:40 czyli jest to drugi wynik w moim życiu.
Niedługo po mnie na metę wbiegła Ania poprawiając życiówkę o 13 minut! Wynik 2:53:08. Następnie Mirek 3:08:40 i Robert 3:40:22. W półmaratonie Karolcia wykręciła czas 1:34:12 a Małgosia 2:34:26.

Wspaniały maraton! Wspaniałe miasto! Wspaniałe wspomnienia!


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Marysieńka (2011-10-24,16:44): Gratki, wielkie gratki:)))
kokrobite (2011-10-24,18:16): Brawo! Wiceżyciówka to jest COŚ! :-) Gratulacje.
adamus (2011-10-24,18:41): Zdecydowanie zgadzam się z Twoim podsumowaniem całego wyjazdu do Amsterdamu!! I jeszcze raz dziękuję za fajnie spędzony weekend w Krainie Tulipanów:))
Przemek_G (2011-10-24,20:39): Będziemy wszyscy długo wspominać tę wyprawę:)
Master Piernik (2011-10-24,20:59): Gratuluję, świetny rezultat! W tym roku odwiedziłem też Amsterdam i mam podobne odczucia, bardzo pro sportowo wygląda miasto w którym ok 90 % ludzi [nie turystów] jeździ na rowerach :D i to w każdym wieku ;] Jedyne co mi się nie podobało to ceny w sklepach :P koniec spamowania, peace !
suchy (2011-10-25,13:58): Widziałem na Eurosporcie, jak cisnąłeś z Kenijkami :) Gratulacje kolejnego świetnego wyniku !!!
Przemek_G (2011-10-25,19:00): Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa:)







 Ostatnio zalogowani
maratonczyk
16:39
LukaszL79
16:39
heniek001
16:04
Raffaello conti
15:54
biegus.pl
15:36
StaryCop
15:31
crespo9077
15:26
Pathfinder
15:20
janeta75
14:57
andreas07
14:50
Sikor 4Run Team
14:27
Bartuś
14:13
platat
14:12
chris_cros
14:09
Nicpoń
13:49
FEMINA
13:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |