Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [14]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
grzes_u
Pamiętnik internetowy
Biegam żeby pić:)


Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Scheissendorf obok Breslau
7 / 33


2012-04-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Przed Wiedniem (czytano: 438 razy)



Po zakończeniu AD2011 siadłem spokojnie nad kalendarzem maratonów i - przede wszystkim - kalendarzem wszystkich zajebiście ważnych deadline"ów w robocie, coby zaplanować jakis turystyczni-sportowy wyjazd maratoński na wiosnę.

Wniosek był prosty - wiosna to dla mnie nie czas na bieganie :( Marzec - rzeźnia, najlepiej by sie kilkukrotnie sklonować, żeby ogarnąć robotę. Nasi szanowni właściciele co roku dorzucają trochę nowości, żeby te resztki marcowych wieczorów spędzić w towarzystwie kolegów z pracy, a nie rodziny. Zasadniczo o treningu to można zapomnieć, a jakikolwiek wyjazd zahaczający o piątek/poniedziałek wykluczony. I tak do 12.04.
Coż było robić - odsiałem różne ciekawe Rzymy i Barcelony i stanęło na weekendze 15.04. Do wyboru był Rotterdam i Wiedeń (nie wiem jak, ale Paryż mi umknął...). Szybki wywiad - i bierzemy Wiedeń. Byłem tam wiele razy, ale tylko przejazdem - będzie okazja zobaczyć coś więcej. A komunikacyjnie super - samochód, 450 km (5h).
Marzec okazał się gorszy niż przypuszczałem, dodatkowo aby podołać wielu nowym wymaganiom koncernowym mój kochany Dział Międzynarodowy przysłał mi wsparcie wiszące na mnie po 12-14h/dobę. Żeby pomóc - tak o nas dbają...Fizycznie i psychicznie byłem całkowicie poszatkowany...
Treningi szły więc zrywami, ale zasadniczo to trudno było ich zebrać 3 w tygodniu. Na koniec dopchnąłem jeszcze desperacko 2 długie wybiegania 32km w wersji BNP - pierwsze wyszło katastrofalnie (ściana na 28km i człapanie do domu), drugie trochę lepiej, ale daleko od tego jak to miało wyglądać.
Nic to, walczyć trzeba. No i nadszedł ostatni tydzień. Poprzedzony świętami, w które złapałem jakiegoś paskudnego wirusa. Kaszlałem z każdym dniem mocniej, katar i osłabienie (35,5) przeplatane ze stanami podgąroczkowymi (pod 38). Super. Zero myslenia o jakiejś diecie weglowodanowej, nie miałem ochoty nic jeść. I ten kaszel...W robocie doszło do zrobienia kilka nowych rzeczy z terminem na piątek - nie było mowy o wolnym/chorobie.
I takim stanie w sobotę świtem ruszyliśmy do Wiednia...
stay tuned TBC...

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Admin
13:26
uro69
13:22
lemo-51
13:21
Zedwa
13:09
ProjektMaratonEuropaplus
13:05
martinn1980
12:57
poltergeist
12:27
benfika
12:14
cinekmal
11:54
wypar@interia.pl
11:30
biegacz54
11:28
VaderSWDN
11:27
Grzegorz Kita
11:25
bolo_biega
11:14
Biegający Krecik
11:07
fully1
11:03
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |