Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [14]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
grzes_u
Pamiętnik internetowy
Biegam żeby pić:)


Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Scheissendorf obok Breslau
4 / 33


2011-10-25

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Wspomnienie teraźniejsze ;) - Lubin 23.10.2011 (czytano: 405 razy)



Pierwszy raz w życiu przebiegłem 2 maratony na jesieni i muszę przyznać, że poczułem się trochę zmęczony bieganiem. Dodatkowo doczytałem w najnowszym numerze Biegania, że starsi panowie jak ja ;) regenerują się po maratonie prawie 2 miesiące co pozwoliło mi zacząć odpoczywać ze spokojnym sumieniem.
Niestety dla mojego niebiegowego spokoju już jakiś czas temu postanowiłem pobiec 10km w Lubinie. Bo rok temu było fajnie, a poza tym to chyba najbliższy bieg od mojego domu – w sensie czasu dojazdu, nie odległości. Biegi we Wrocławiu są niby bliżej, ale do Lubina jestem w stanie dojechać w 40 minut, a do Wrocławia niekoniecznie :(
Słowo się rzekło, rodzina została uprzedzona i się zgodziła – nie ma więc odwrotu…
Poranek w domu, mimo niedzieli, pracowity bo mój syn (8 lat) jedzie pierwszy raz w życiu na zawody pływackie. Aż do Zielonej Góry. Próbujemy go wyluzować, żeby się chłopak za bardzo nie spalił, bo w najmłodszej kategorii wiekowej w której startuje są chłopcy nawet 3 lata starsi (11 lat). A w tym wieku to przepaść jeśli chodzi o osiągi.
Pamiętając zadymę w biurze zawodów w zeszłym roku wyjeżdżam wcześniej. Droga przepiekna i – co rzadkie w Polsce – w dużej części prosta jak strzała. Chyba ktoś wytyczył ją na mapie i przekazał do realizacji – nie ma tych zwykłych zawijasów od wioski do wioski…
Dojeżdżam na miejsce, parkuję i rzucam się w stronę biura zawodów…po około minucie marszu klnę na wszystko, że nie wziąłem rękawiczek z samochodu – jeju jak jest zimno!!!
Biuro zawodów – szok. Pusto. Postęp organizacyjny w porównaniu z zeszłym rokiem kolosalny. Wszystko świetnie oznaczone i sprawnie przeprowadzone. Formalności zajmują może minutę. Wracam szybko do auta po rękawiczki i przebrać się do końca. Zostaje mi mnóstwo czasu więc zwiedzam okolicę i natrafiam na… GORĄCĄ herbatę z miodem. Rewelacja. Dla wszystkich – zawodników i kibiców. To są takie drobiazgi, które różnią imprezy dobre od wybitnych… ;)
Wszyscy próbują się gdzieś ogrzać – albo w szatniach albo w samochodach a nawet w toaletach umiejscowionych w budynkach ;) Zimno dokucza wszystkim.
Nadchodzi czas rozgrzewki – ruszam pobiegać na małym boisku obok stadionu – termometr pokazuje 3 stopnie. I jeszcze te podmuchy zimnego wiatru. Okropnie.
Obok na stadionie trwają różne biegi dla pracowników KGHM i to jest bardzo fajne. Aktywizuje ludzi nawet o mało sportowym wyglądzie – ale może któryś z nich się wkręci w bieganie i zacznie żyć zdrowiej… o to w tym chodzi…
Przychodzi czas na nasz start. Szybki, punktualny i ruszamy. Najpierw kółko po stadionie a potem 3 pętle w mieście i finisz na stadionie. Ruszam za mocno, ale co zrobić. Jest mi po prostu zimno i musze się rozgrzać. Pierwszy raz na biegu zmarzły mi tak mocno palce u stóp (na biegach zimowych biegam w butach zimowych, a na tym w lekkich przewiewnych). Plan jest biec po 3:50. Pierwsze 3 kilometry wychodzą sporo szybciej (3:40, 3:45 x2). Biegnie się świetnie. W końcu jest ciepło. Zawodnicy fajnie się rozciągnęli i można biec swoim tempem. Trochę wieje, ale cóż – taka pora roku. Trasa bardzo szybka. Pierwsze kółko mija szybko. Na drugim tempo spada do 3:50. Więc jest dobrze. Trzecie kółko też spokojnie – nie dopadł mnie żaden kryzys mimo zbyt szybkiego początku. Tempo wciąż około 3:50. I ostatni kilometr – ruszam mocniej, ale poniżej 3:40 już nie za bardzo mogę – dopiero na bieżni nogą niosą szybciej.
Ale tutaj niespodzianka. Od 6-7 km nikt mnie nie wyprzedził, a tutaj słyszę coraz mocniejszy tupot nóg z tyłu. Ostatni łuk i mija mnie… jeden..drugi..trzeci…niewiarygodne. Lecą na pewno sporo poniżej 3:00 bo mijają mnie zupełnie bez wysiłku…a ja tu przecież finiszuję ile fabryka dała…;)co za goście!!!
Wpadam na metę i sprawdzam czas: 37:36. Niemożliwe – myślałem raczej o łamaniu 38:30 ;)
Dystans na Garminie wyszedł 9920 a średnie tempo 3:47.
Oczywiście najwięcej kontrowersji po biegu budziła kwestia dystansu. Organizator jasno wskazał, że trasa nie ma atestu i wg jego wyliczeń ma 9.950 metrów. Wydaje się jednak, ze miała nieco mniej – ja skłaniałbym się ku tezie ze miała ok. 100-120 metrów poniżej 10km.
Niezależnie od długości trasy z biegu jestem niezwykle zadowolony. Tempa 3:47 nie udało mi się jeszcze nigdy osiągnąć w biegu na 10km. Szacuje wiec mój rezultat na 10km na około 38 minut.
Myślę, ze bardzo dobre wyniki, które biegacze osiągnęli wynikają jednak w dużej części ze świetnych warunków pogodowych do biegania. Pogoda była fatalna dla publiczności i dla szeroko pojętej rekreacji , ale do ścigania była wyśmienita. I trasa – szybka, plaska z niewielka ilością zakrętów i fajnymi długimi prostymi. Bardzo fajny bieg.
Mój młody też zrobił życiówki w obu konkurencjach, w których startował czyli 50m żabą i kraulem!!!


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
bobparis
21:37
Bartuś
21:37
GRZEŚ9
21:30
alex
21:28
duck
21:18
chris_cros
21:03
Wojciech
20:55
przemek300
20:43
konsok
20:42
piotrhierowski
20:39
bunioz
20:36
Piotr Czesław
20:25
witekm
20:19
krzysztofl
20:06
entony52
20:05
Zielu
19:59
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |