|
| 2017-10-16, 14:44 trudności techniczne biegów górskich - nie tylko stromizna..
Witam,
Mam dość - tak właśnie (i gorzej też) myślę na końcówkach biegów górskich. Trenuję tyle ile czas pozwala (czyli mało) na nizinach wyszukując jakieś górki w okolicy, cyfra w metryce rośnie, ale jakoś kulać trzeba. No i przychodzi wymarzony start letni (wybieram i biore udział w jednej imprezie górskiej rocznie). I jest… różnie. Brałem udział w Chudym Wawrzyńcu (50, 80), Pierwszym Magurskim ultra (80), Beskidy Ultra Trail (130) oraz B7D (100). Na każdym z tych biegów powiedziałem w końcówce „mam dość”, niemniej powody były różne. Chudy Wawrzyniec i BUT to piękne miejsca, urocze trasy, świetna „od serca” organizacja ale trasy są trudne. I nie chodzi tu o sumę podbiegów ale o jakość nawierzchni. Kamieniołom bym to określił przepaście jakieś ze skokami od drzewa do drzewa – to nie ma dla mnie wiele z bieganiem wspólnego. Maraton Magurski – piękne okoliczności przyrody, końcówka ostra ale 2/3 trasy jest prawie po płaskim – też nie o to chodzi… No i przychodzi B7D 100km – w końcu jest tak jak trzeba – przewyższenia są spore (góra dół) ale w normalnych jakiś warunkach, trasa rozsądna dobrymi wygodnymi ścieżkami. I w zasadzie mógłbym na ten B7D kolejne razy jeździć, gdyby nie fakt że jest to mega-spęd i mega-komercja oraz fakt że oficjalnie się na orgów obraziłem za zdjęcie z trasy na ostatnim punkcie (88km) – byłem tam 15:03 limit 15:00 – to boli.
Przechodzę do rzeczy i prośby o sugestie jakieś: może znacie biegi w górach, z ładnymi długimi podbiegami/zbiegami, dystans od 50 do 100km, nie wytyczone przez organizatorów z premedytacją po ścieżkach typu stromy kamieniołom, coby było trudniej? I jeszcze najlepiej jakby impreza nie była jakaś mega-komercyjna jak B7D….
Pozdrawiam wszystkich!
TP
|
|