Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
267 / 338


2016-08-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
halo, tu Rio ;) (czytano: 439 razy)

 

Pięć i pół tygodnia... z jednej strony mógłbym mieć skojarzenia z Dziewięć i pół tygodnia, wszak doznania są również prawie "astralne", jednak z drugiej strony jest to niejako połowa wakacji, a jakby spojrzeć głębiej, tylko nie za głęboko ;) to z dwa miesiące. Dwa miechy w plecy.


Po USG które wykazało problemy z Achillesem i ścięgnem m.strzałkowych, uczęszczałem na terapię dwutygodniową ultradźwiękami...
Zacząłem sobie delikatnie truchtać po tej przerwie, więc niejako powroty do biegania stają się faktem. Który to już raz? hmmm
Okres bez biegania, nawet jak był rower, to udręka. Byłem nie do zniesienia. Łapałem się już sam na tym, że czasem potrafiłem odburknąć (fajne słowo) czasem komuś, czy miech zajawki emocjonalne niczym Rollercoaster.
Co z tego, że można było wsiąść na rower, skoro nie można porządnie sobie depnąć, nie mając żadnego kagańca? ... to jak seks przez kilka gumek.

Poza tym lato w tym roku jest - stosując metodykę oceny Igrzysk przez niektórych - tragiczne. Tęsknię za ubiegłorocznym sierpniem, gdzie jak pamiętam 30C nie schodziło przez kilka dni. Pamiętam te słodkie wojaże na rowerze po wiejskich drogach, w których zapadało mi się koło w rozgrzanej plastelinie.

No ale, jest tu i teraz. Zabawne. Znowu mam wrażenie, że nogi są zupełnie nie moje. Na pierwszym truchcie miałem zadyszkę i prawie kolkę, mimo niewysokiego, co dziwne, tętna. Ten rower sprawił, że aż tak bardzo nie zardzewiałem, jednak biegowo niejako znowu uczę się biegać i poznaje na nowo swoje Ja, nowe Ja.

Znowu doznaję radość biegowej z byle pokonanego kilometra. Z zazdrością spoglądam czasem w Endo na znajomych, którzy śmigają po 15 czy 20km. Zawody są traktowane jako spotęgowana zazdrocha.

Są też i plusy kolejne. W ramach akcji oszczędzania Achillesa nabyłem nowe treningówki - adasia na styropianie. W zasadzie z dwóch powodów.
Nie można ciągle latać w prawie startówkach, czy w mini (tu mam podejrzenie, że jedno z dłuższych wybiegań przyczyniło się do początku problemów z łydą i końcowym efekcie Achillesem i ścięgnem). A druga sprawa... moje treningówki jak nie spojrzę, wszystkie już dobiegane i wyżyłowane na ponad 1000km.
Potrzebowałem czegoś z dużym dropem i niezbyt twardego. Padło na adasie na styropianie... Na razie biega się ok, ale "czucie biegowe" niejako jeszcze nie jest w pełni, dopiero odzyskuję właściwości rozmowy czuciowo-fizycznej z moimi nóżkami ;)

Kolejne z założeń to unikanie lasu i górek, aby nie ryzykować naginania Achillesa, czy obciążenia ścięgna. Trochę średnio się biega po ulicy, jednak w sumie cieszy mnie teraz w sumie wszystko, co pozwala mi biegać.
Mam gdzieś wkładki sprzed 3 lat, które robiłem, jednak są za sztywne i toporne, po prostu nie chcę na nie patrzeć.
Sporo jest rozciągania po jakiejś aktywności, oraz rolowania na piłce tenisowej łydy, oraz okładami z mrożonych żelowych woreczków.


Taka przerwa miała też i swoje zalety. Pewnie bym nie pojechał parę razy tu czy tam, nie przypomniał sobie jak "pachnie" wieś, gdzie raz mija się fantastyczne pole, na którym bryka sobie Bizon... taki mechaniczny. Zapach żniw uwielbiam.
Kolorytu jednak dopełnia stety, albo raczej niestety fakt, że na niektórych polach trwa nagnojowicowywanie... czyli fetor nawozu. Trzeba być więc czujnym i za głęboko się nie delektować świeżym polem, bo te świeże pole po chwili zamienić się może w fetorzysko.
G..niana sprawa ;)

Doznania na rowerze jednak nie będą doznaniami biegowymi. Zresztą nie ma co porównywać jedno do drugiego.
Dla mnie bieganie i łapanie promieni słonecznych na twarz, czucie zalewanych potem oczu, oraz potoku owego potu z głowy przez plery po centralną część tyłka, tym lekkim buzowaniem w nogach, niesubtelnym oddechem rodem z igraszkowej i przesiąkniętej, nomen omen, również potem, sypialni, jest czymś zupełnie nieporównywalna do wyczynów na rowerze, gdzie są również miłe doznania, jednak bolesność tyłka i plerów w moim przypadku niestety działa punktująco ujemnie ;)

Tydzień temu wybrałem się do Rio... Rio de Świebodzinejro. Rowerem z ZG to jakieś 40km w jedną stronę. Na miejscu nie było jakiś tłumów, jednak pustek również nie było. Tak sobie chwilę postałem pod i popatrzyłem na tego naszego, polskiego Kinga.

Przyznam się, że łezka w oku mi się zakręciła na myśl o tych wszystkich człowiekach, którzy jako sportowiec mogli pojechać na Igrzyska do Rio i na swoje żywe oczęta spojrzeć na tego prawdziwego, brazylijskiego Kinga i niebiańska panoramę, ale przede wszystkim również dlatego, że cholernie im zazdrościłem samego startu w Igrzyskach.
Co jakiś czas, głównie przy okazji Igrzysk nachodzą mnie wspomnienia i myśli, ech... co by było, gdyby.

Czasem ciężko tak wszystko zostawić za sobą i ze spokojem spoglądać w przyszłość. Ciężko mi też patrzeć na to, co było te dwa miechy temu, a co jest teraz. Grunt jednak, że powroty stają się faktem i może być przecież już tylko lepiej :)


"vai ser bom", czyli po portugalsku (brazylijsku) - Będzie dobrze :)


Aloha
pl


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Joseph (2016-08-23,00:07): Wyższy jesteś hehe :p
jacdzi (2016-08-23,05:21): Szybko zmieniaj doswiadczenia z tych 51/2 tygodnia na te z 91/2 tygodnia
snipster (2016-08-23,08:38): Dżozeff, a bo to skrót kamery... niezamierzony ofc ;) ja mały pikuś jestem ;p
snipster (2016-08-23,08:39): Jacku, o takkk tak, najlepiej w brazylijskim klimacie :)))
paulo (2016-08-24,08:00): nie zapominaj w tym wszystkim, że w tym roku jesteś przede wszystkim sam dla siebie Mistrzem w maratonie, półmaratonie i chyba na dychę :)
snipster (2016-08-24,10:52): Paulo, to przede wszystkim :) Igrzyska już się zakończyły ;) muszę pamiętać jedynie o tym, aby nie szarżować nadponętnie...
Truskawa (2016-08-24,19:48): No dobrze, ze znów możesz biegać, fajnie. Bardzo mnie to cieszy ale co Ty się namarudzisz!!! :))) Co to znaczy: na styropianie?
snipster (2016-08-24,21:19): czasem trzeba sobie pomarudzić... w życiu nigdy nie jest zajebiaszczo ;) a styropian, bo te Adasie mają taką podeszwę z jakiejś innej pianki, która wygląda jak styropian :) mówię na to styropian, bo jest lekka i sprężysta







 Ostatnio zalogowani
Admin
19:38
Ryszard N.
19:38
s0uthHipHop
19:33
BOP55
19:20
tomiak 75
19:20
japa
19:12
paweł71
19:02
szakaluch
18:52
Roadrunner
18:50
smszpyrka
18:45
Pawel63
18:41
witul60
18:39
kamay
18:39
przemcio33
18:33
42.195
18:30
Stonechip
18:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |