Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
108 / 151


2016-07-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Moja prawa pięta. (czytano: 493 razy)

 

Nordic Walking miał wielki wpływ na moje bieganie i może mieć duże znaczenie gdybym przestał biegać.
Kiedy zaczynałem przygodę z bieganiem, to moja żona zaczynała NW, który okazał się sportem przez małe nw, bo robiła to z kijkami od nart i nie znała techniki poruszania się. Ale to doświadczenie było bardzo ważne, bo ja sobie truchtałem z moim psem wokół żony, a gdy trochę nabrałem wprawy, to ścigaliśmy się z psiunią po alejkach Lasu Osobowickiego. Potem żonie coś weszło w kręgosłup (skutki złej techniki) a ja wziąłem się za biegactwo na prawie poważnie. Mnie to zostało do tej pory a żona zaczęła się ponownie interesować NW. W międzyczasie ja wziąłem udział dwa razy w zawodach NW, tak z głupia frant, prawie bez przygotowania, z kijkami, jakich nie miał nikt – już nie od nart ale odstającymi wagowo i wyglądem od wszystkich innych na moją niekorzyść. Ponieważ mnie nieco korci ten sport a żona zdradza zainteresowanie, to kupiłem nowe kijki, znaczy się stare ale podobne do tych „zawodowych”.
- Kiedy idziemy na kijki - spytałem?
- Noo, nie mam odpowiednich butów.
- Już dawno i wielokrotnie ci mówiłem, byś kupiła porządne buty.
Wkrótce okazja się nadarzyła i kupiliśmy żonie odpowiednie buty w sklepie a drugie, o innej budowie, w tym samym sklepie ale poprzez internet, bo było taniej. Przy okazji doszła koszulka plus plecaczek, plus koszulka ode mnie z zapasów maratońskich.
Z rozpędu żona nawet chciała spróbować marszu w Polanickim Pucharze Polski w NW ale na szczęście przeszło jej. Mimo to pojechała na te zawody ze mną. W tym roku kilka razy przeszedłem się z kijkami próbując różne sposoby machania i chodzenia oraz końcówki kijków. Końcówki są ważne, bo w Polanicy Zdr. nawierzchnia miała być brukowana, asfaltowa, kamienna i leśna. Wprawdzie można było zmieniać końcówki w trakcie wyścigu ale nikt tego raczej nie robił, bo szkoda czasu, więc większość zasuwała (dwa lata temu) na ostro. Ja też ale nie wspominam tego dobrze, bo kijki się ślizgały lub klinowały między kamiennymi płytkami chodnikowymi. Postanowiłem teraz wystąpić z gumowymi końcówkami.
Jadąc do Polanicy Zdrój czułem, że mnie dziwnie pięta uwiera. Na miejscu zwiedziliśmy miasto i piękny park a potem, jedząc lody, zobaczyłem, że prawy sandał mam rozwalony na pięcie, co powodowało uciskanie. Sandały poszły do kosza. Szkoda, bo kilka dni wcześniej widziałem fajne w Kłodzku. Gdybym wiedział … A tak wrócę w butach biegowych, znaczy nordicwalkingowych.
Przyszedł czas na start a ja przed linią spotkałem mojego maratońskiego kolegę, który ostatnio miast biec w maratonie, to poszedł sobie z kijkami na dyszkę mówiąc, że teraz wychodzi na kijki z wielką radochą a do biegania już się zmuszał. To daje do myślenia, to może być dobra alternatywa na przyszłość, jak się bardziej zestarzeję. Puszczano nas w grupach wiekowych, jedna za drugą. Kilka metrów za linią startu byłem dziewiąty na jedenastu, a dwunasty zawodnik gdzieś coś zrobił nie tak i został zdyskwalifikowany (to się okazało później). Wiedziałem, że nie mam szans, bo na treningach ciągle miałem ten sam czas. Choć starałem się go poprawiać, to tu też pewnie nie polepszę. Niedługo potem kijek wpadł mi między kamienie klinując się a moja silna ręka spowodowała wyrwanie go ale bez gumowej końcówki, co skojarzyłem potem. I tak, ślizgając się jedną stroną, szedłem do mety. Okazało się, że na ostatnim, piątym kilometrze zacząłem wyprzedzać innych, co skutkowało 30 pozycją na dwieście kilkadziesiąt osób i 4 lokatą w kategorii wiekowej. Znowu czwórka. Technikę musiałem mieć dobrą, bo mnie sędziowie nie upomnieli, co zdarzyło mi się w poprzednim pucharowym występie – proszę łokieć prostować! Czas uzyskałem o dwie minuty lepszy niż na treningach. Może treningowa trasa była dłuższa, a może pucharowa krótsza?
Byłem zadowolony. Gdy szedłem, już na spokojnie, to moja prawa pięta dała o sobie znać mówiąc, że nieprzypadkowo rozwaliłem prawy sandał. Nogi mi się na starość wykrzywiają i stąpam teraz jakoś tak po chamsku, z pięty i na krawędziach.
Dalej była grochówka, spacer i znowu lody, bo żona jest ich miłośniczką a ja przez kilka lat nie jadłem, to teraz sobie pozwalam; a poza tym panował upał, a tu jeszcze trochę czasu do medalowania i losowania. W losowaniu mam pecha ale i tak jestem lepszy niż w bieganiu. I właśnie ten pech chciał, że kilka minut przed wyborem szczęściarza rozszalała się burza. Wichura połamała drzewa i gałęzie, przytrzasnęła chłopaka w samochodzie, spowodowała, że chodnikami płynęły rzeki prosto do rzeki, bo studzienki nie wyrabiały a prąd był albo go nie było. Po nawałnicy wszyscy się rozeszli i moją szansę na loterii wiatr rozwiał a woda rozmyła, bo zrezygnowano z loterii.
- Tylko mi nie jedź przez te wiochy po wąskiej drodze, bo nam jakaś gałąź na dach spadnie, albo pod koła – upomniała mnie żona
- To co, mam jechać naokoło, przez Kłodzko?
- Tak.
Skoro jedziemy przez Kłodzko, to zahaczę o Twierdzę i kupię sandały. Tak też uczyniłem, tylko że dołożyłem do nich jeszcze książkę - autobiografię M. Buble – bo ja się spadających gałęzi nie bałem.
Na drugi dzień spytałem żonę, czy idziemy na kijki.
- A dokąd?
Nie ważne, ważne że idziemy – bo skoro nie powiedziała nie, to znaczy raczej tak. Chciałem pokazać żonie miejsce, w którym kilka lat temu przeszła kamienna lawina. Problem, że podczas biegu, to te zakręty szybciej mijały a podczas marszu żona nie chciała już wierzyć, że to na pewno za tym zakosem. Ale doszła i wróciła dzielnie (jakieś dwie i pół godziny) twierdząc, że bez kijków nie dałaby rady (górki). Dzisiaj spytała mnie jak się czuję.
- Dla mnie to normalka, ale jak twoje mięśnie?
- Ok, tylko trochę łydki bolą.
Poszedłem na biegową dyszkę a po powrocie powiedziałem, że jutro mam przerwę biegową.
- To jutro możemy pójść na krótszą wycieczkę z kijkami – powiedziała żona.
I to w tym CHODZI, że jak się nie biega, to się CHODZI.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2016-07-07,08:31): :) fajne. Zaraziłeś żonę kijkami i dzięki temu masz duathlon bez specjalnych planów treningowych :)
Hung (2016-07-07,13:28): Pawle, to dobre uzupełnienie treningów biegowych a we dwoje jest raźniej.







 Ostatnio zalogowani
Lektor443
22:21
pixel5
22:03
kornik
22:00
kos 88
21:50
Przemek_Czersk
21:49
rdz86
21:46
milosz2007
21:44
radosc
21:43
Stonechip
21:42
Pathfinder
21:34
lordedward
21:14
maniek66
21:13
Darek Ł.
21:09
Januszz
21:07
stanlej
20:52
Admirał
20:48
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |