Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
107 / 151


2016-06-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
zaSzczytna (czytano: 590 razy)

 

Kto ileś tam tygodni a może i miesięcy temu mógł przypuszczać, że Polska drużyna wyjdzie z grupy a następny jej mecz będzie w tę sobotę, o godzinie 15? Nie wiem też dlaczego ostatnio miejscowe biegi odbywają się po obiedzie? Tak było i w Szczytnej, start biegu o 16 – tej a mecz o 15 – tej.
Na liście było ponad siedemdziesięciu zapisanych ale opłaconych jedynie dwadzieścia pięć osób. Szkoda, bo jest ryzyko, że będę ostatni w tak małej konkurencji; ale jadę, bo choć chciałbym zobaczyć „nasz” mecz, to jednak Polsat zrobił wszystko, bym nie czuł atmosfery Mistrzostw i było mi prawie obojętne, że nie zobaczę transmisji.
W biurze spotkałem koleżankę z Wrocławia, która pomagała w organizacji imprezy. To już kolejna impreza, podczas której ja biegam a ona zajmuje się biurem. Dobrze, że nie startowała, bo jeszcze bardziej byłbym z tyłu. Dostałem koszulkę, długopis, mapę okolicy, talon na bigos, wodę, smycz, do której nie mam co przypiąć i torbę na zakupy. A po biegu medal, banana i wodę; i to wszystko za 30 zł. Zaraz wyhaczyłem pana kierownika hali sportowej i spytałem o telewizor – tak, jest, zaraz pana zaprowadzę. Co powiedział, to uczynił, a ja zawołałem żonę, bo jak nam piesek odszedł, to ona nieraz jeździ ze mną na biegi, i choć niezbyt jest zainteresowana meczem, to przynajmniej było gdzie posiedzieć (w chłodku) i zawsze to jakaś rozrywka. Wcześniej obejrzeliśmy okolicę z górskiego punktu widokowego i oglądnęliśmy miejscowy zamek - pałac z zewnątrz.
Wreszcie zaczęli pojawiać się znajomi ale rozpoczynający się mecz, podczas którego trzeba było się przebrać, pozwolił jedynie na przywitanie i zamienienie kilku słów : Milik nie trafił w pustą bramkę. Dobrze się składa, bo mecz skończy się piętnaście minut przed startem biegu, więc jeszcze zdąży się zaliczyć kibelek, depozyt i dobiec na start (kilkaset metrów – jako rozgrzewka), zaś kto szybki, ten zobaczy końcówkę drugiej części. Okazało się, że chyba Polsat dopiekł nie tylko mi, bo na starcie było 49 osób.
Gnałem jak szalony, nie żeby zdążyć na mecz, lecz wyczułem szansę, by wygrać z moją koleżanką, która zawsze była przede mną. Udało się, przybiegłem nieznacznie wcześniej, za co jej podziękowałem. Mimo to czas był gorszy od kłodzkiej dyszki, bo i górki większe i upał straszny; ale orgowie spisali się na medal z wodą na trasie popisanej na biało co kilometr i z wielkim uśmieszkiem 300 m przed nawrotem; a i kibice polewali nas jak mogli. Na mecie dowiedziałem się, że jest remis, więc pognałem do hali trafiając (znowu jako pierwszy) na początek dogrywki. Zaraz zjawili się inni zawodnicy, orgowie i wolontariusze. W przerwie odebraliśmy bigos i tak wspólnie jedząc i pijąc oglądaliśmy zmagania naszej ekipy kopanej.
Tego się nie spodziewałem: był bieg, obejrzany mecz i jeszcze polskie zwycięstwo, i to wszystko w sympatycznej atmosferze biegaczy i ich bliskich. Po ostatnim karnym wszyscy dorośli tak ryknęli, że młodzież szkolna (wolontariusze) była baaardzo zdziwiona. Potem udaliśmy się na skwerek, na którym wcześniej odbywał się festiwal piosenki dziecięcej (żona słuchała) i gdzie dokonano medalowania i zamknięcia I Szczytniańskiego Biegu Liczyrzepy.
Liczyrzepa, to taki legendarny król (duch) Karkonoszy, który - prawdopodobnie przez błąd w tłumaczeniu z niemieckiego - został liczącym rzepy. Ale Szczytna, to nie Karkonosze, więc skąd ten Liczyrzepa? Ponoć Liczyrzepa (Rubezahl, Rzepiór, Krkonos) stworzył Błędne Skały (to chyba była jakaś fucha na boku), które stoją kilkanaście kilometrów od Szczytnej, to może dlatego - na jego chwałę - tak nazwano ten bieg?
Aaaa, znajomi z mojej gminy wywieźli worek medali, a mi wystarczyła wygrana z koleżanką.
Miałem możliwość ZASZCZYTNĄ biegać w Szczytnej i ZA SZCZYTNĄ.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2016-06-30,08:44): Fajnie miałeś; 4 w 1 :) Bieg, mecz, zwycięstwo i zaj... atmosferę :)
Hung (2016-06-30,17:54): Pawle, a zamek? Tyle razy pod nim przejeżdżałem a dopiero teraz obejrzałem. To jest nawet 5 w jednym.
paulo (2016-07-01,09:28): w zasadzie to 6 w jednym, bo jeszcze miła koleżanka :)
Hung (2016-07-01,14:20): Ileż to człowiek ma w życiu dobrego i ciekawego a zauważa tak mało; ale co dwie głowy, to nie jedna, dzięki czemu wiem już chyba o wszystkich plusach.







 Ostatnio zalogowani
zwojtys
14:09
Henryk W.
13:52
Wojciech
13:47
Marek2112
13:28
nikram11
13:11
kubawsw
13:01
Leno
13:00
kostekmar
12:56
VaderSWDN
12:27
Łukasz S
12:23
runner
12:17
Januszz
12:07
benek
11:56
Admirał
11:48
Paw
11:45
szan72
11:39
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |