Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
193 / 338


2014-07-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
jutro nie umiera nigdy (czytano: 903 razy)

 

"Szczęśliwi czasu nie liczą" - Cogito
jednak patrząc jak ten czas leci, nie wiem czy jestem z tego powodu już taki uradowany.

z luźniejszej strony przypomina mi się inne powiedzenie:
"są tylko dwa dni, w których nic nie możesz zrobić - wczoraj i jutro" przy czym z jutrem jest u mnie odwrotny problem.
Nie uważam, że "jutro" nic nie mogę zrobić, wręcz przeciwnie. Chcę zrobić tyyyle rzeczy, że czasem nie wiem za co się zabrać "dzisiaj" ;)


Minęły dwa tygodnie od "Parszywej Dwunastki" przy której trochę pomagałem. Na samą myśl czuję się zmęczony nie tylko od targania (ładowania i rozładowywania) różnych klamotów, ale od samych spraw imprezowych i wokół imprezowych. Temat na osobny wątek, jednak po raz któryś przekonałem się że "impreza same się nie zrobi" jak to niektórzy myślą.
Na szczęście jakoś się udało i najlepszym momentem były podziękowania od Jerzego Warszawskiego na Ceremonii Dekoracji jak i po niej. To było miłe!

Do tej pory uśmiech nie schodzi mi z twarzy jak sobie przypomnę, że zostałem oddelegowany do roli "hostessy" od wręczania butelek pamiątkowego wina dla tych na podium ;]
Jako hostessa oczywiście byłem w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach, sytuację ratowały okulary przeciwsłoneczne ;)


Z bieganiem powoli brnę dalej w kierunku dochodzenia do formy. Nie ma lekko, jednak nie oglądam się na innych, którzy są jeszcze parę kroków przede mną. Robię spokojnie "swoje".
Na jesień mam jeden cel. Oczywiście jest nim maraton, jednak nie wiem jeszcze który, czy w Polandii, czy może jednak jakiś mały wojaż poza granicę. Maraton oczywiście na pełnej piź..ie, wszak to będzie mój 10ty maraton i chcę aby był życiówkowy, znowu poniżej 3h :)


Czerwiec był jednym z lepszych jak się okazuję pod kątem aktywności.
Wybiegałem prawie 300km i krzywdy sobie przy tym nie zrobiłem, co jak na powroty po kontuzji jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Łącznie z rowerem wyszło 790 kilosów.
Suma sumarum 45 godzin w czerwcu albo biegałem, albo jeździłem na rowerze.
Takie lato uwielbiam, zapewne dlatego tak nie poczułem jak ten czerwiec minął.

Czy jestem z tego powodu szczęśliwy?
jestem raczej zadowolony, że powoli potrafię pobiec dalej, czasem i trochę szybciej. Nadal nie jest to TO, jednak nauczyłem się cieszyć z małych, drobnych rzeczy.


Dalej nie wiem jak ułożyć swoje bieganie. Na razie próbuję różnych opcji. Jednego dnia mi się wydaje, że fajnie by mogło być bieganie na wzór wolno-szybko, drugiego dnia myślę wręcz odwrotnie. Dokładając rower do tego jest totalny poligon. Czasem jest zmęczenie i zamulenie, a czasem mimo zamulenie jakieś przebłyski energii.

Czuję się jak mały chłopiec, który wchodzi do sklepu ze słodyczami i widzi lizaka. Podchodzi do tego lizaka i widzi obok delicje, zaczyna się zastanawiać co wybrać.

Polizać, czy zjeść? - to jest chyba piękne podsumowanie ostatnich dni :)
tylko nie wiem czemu mam od jakiegoś czasu wrażenie, że muszę... chcę zrobić wszystko na raz, jakby jutra nie było?


Na weekend więc czeka mnie trochę szybszego FUNu.
Dałem się namówić na udział w sztafetowym biegu "Od Ratusza do ratusza", czyli bieg od Zielonej Góry do Cottbus, jakoś 100km łącznie do przebiegnięcia przez zespół. Oczywiście bieg jest podzielony na odcinki i każdy z zespołu musi pobiec minimum dwa. Dystanse od 15km do 3km (http://www.e-partner.pl/bieg/).

Dwa lata temu ostro tam zaiwaniałem. W tym roku jednak trochę inne założenia. Ma być dobra zabawa, a biegowo dobry drugi zakres na prędkościach maratońskich lub nieco szybszych bez mordowania i piłowania. Jeszcze nie jestem na takim rozbieganiu, aby cisnąć szybkość. Poza tym się boje o łydę, więc szaleństwa odpadają.

Jutro czeka, jest tyyyyle do zrobienia :)



--foto z niedzielnego wypadu rowerowego, które było po sobotnim długim wybieganiu ;)


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2014-07-10,14:19): myślę Piotrze, że "polizanie" i "zjedzenie" naprzemiennie jast dobrym rozwiazaniem na resztę życia :) Ja jak trochę porozdrabniałem sie w tych sportach czuję się szczęśliwszy :)
snipster (2014-07-10,15:24): Paulo, zgadza się, przy odpowiednim podejściu można i polizać i skosztować tego drugiego ;))))
krunner (2014-07-10,15:24): Piotrze, moim zdaniem, Ty już jesteś na tak wysokim poziomie, że aby się poprawić to naprawdę nie możesz chodzić po omacku :). Moim zdaniem, albo musisz jechać z jakimiś planami z książki (czyli Dzidzia bye, bye) albo szukać trenera... Trenując tak trochę "po omacku" w najlepszym razie nie poprawisz się, w najgorszym - złapiesz kontuzję :(. Taka moja opinia :). No i przede wszystkim POWODZENIA!
snipster (2014-07-10,16:11): Arku, nie lubię Cię, bo napisałeś Dzidzia bye bye :P znaczy się Dzidzia zapewne tak myśli :))) rower jednak nie będę tak intensywnie wykorzystywał, im bliżej będzie do maratonu. Chyba ;)
Mahor (2014-07-10,23:49): Na zdjęciu widzę że również tutaj zastanawiasz się który rower wybrać :)
snipster (2014-07-11,09:25): tak tak :) oczywiście nie jeżdżę na dwóch na raz :) ten drugi to kumpla...







 Ostatnio zalogowani
Admin
11:46
stanlej
11:44
biegacz54
11:40
czewis3
11:29
Ann93
11:27
Stonechip
11:18
kirc
11:12
Leno
10:57
Mario998
10:22
raputita
10:10
Dana M
10:02
LukaszL79
09:58
karollo
09:57
konsok
09:56
Ty-Krys
09:24
INVEST
09:14
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |