Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
160 / 338


2013-12-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
są takie dni... (czytano: 569 razy)

 

Czasem są takie dni, kiedy wcześniej wiem, że wyjdę sobie pobiegać. Przeważnie towarzyszy temu uśmiech na twarzy, niczym u psiaka, który widzi zbliżającego się panicza ze smyczą.
Psa nie posiadam, ale widziałem takie coś u znajomych i pierwsze skojarzenie jakie miałem, to te ze mną, kiedy zaczynam się zbierać do wyjścia właśnie celem "pobiegania". Zmęczenie po całym dniu nie istnieje, a wszelakie wybryki emocjonalne typu "wku*w" tym bardziej znikają w eterze.

W takie dni i w takie momenty towarzyszy mi głównie myśl, że bryknę sobie z realnego świata, w świat marzeń, baśni, wszechgalaktyki niedotkniętej współczesnością.
Czasem jednak... jest inaczej.

Czasem wiem, czego się spodziewać oraz czego oczekiwać. Można to porównać do wypadu do jakiegoś znanego sobie klubiku, gdzie jest wyczuwalny klimat inności, a zarazem znajomości wszystkiego wokół.
Zna się ten specyficzny zapach miejsca, otaczających ścian, ludzkiego potu przemieszanego z drogeriowatą rewią ekscentrycznych zapachów, które niczym feromony łechtają różne rejony podświadomości cielesnej, rozchodzące się brzmienie po wszelakich zakątkach fizycznych, oraz reakcję napotkanego otoczenia.
To się po prostu wie, nie zastanawia się nad tym i przechodzi niejako do porządku dziennego (albo nocnego). Skupiam swą uwagę na czymś zupełnie innym.
Tak też mam w przypadku niektórych wybiegań.

Niby instynktownie łapię zdradzieckie satelity w swoim Gremlinie, który niekiedy niczym małe mruczydło przekomarza się i próbuje oszukać, że złapał sygnał, a ja widzę, że błądzi gdzieś w otchłani.
Niby instynktownie zaczynam przebierać nogami i wkraczam w znane sobie rejony, gdzie znam każdy krawężnik, każdy schodek, każdą studzienkę z nierównie położoną przykrywą, każde mijane pasy i zakręty, lampy, ławki, aż w końcu drzewa.

Pierwsze km znam wręcz do tego stopnia, co chyba każdy średnio rozgarnięty biegacz ma - wiem w którym miejscu piknie mój Gremlin oznajmiając dumnie, że minął pierwszy kilos dystansu. Znam też i miejsca, gdzie pika za drugim, czasem i za trzecim razem. Leciałem, bo na początku to nie jest bieg, tylko lot, chyba w każdą możliwą stronę świata z domu.
W lesie jest nieco inaczej, gdzie często zmieniam drogę, ścieżki, które mimo wszystko są mi jakoś tam znane, jednak czasem... właśnie czasem jest zupełnie inaczej.

Wbiegam w znane sobie rejony oczekując tego, co ostatnio. Jak we wspomnianym klubie.
Przy jednym osiedlu wiem, że zawsze wali kanalizą, w innym miejscu zalatuje kominem niezależnie od pory roku. W pewnych okolicach zawsze czuć zapach drewna, a w jeszcze innym, tym razem leśnym chłodne powietrze. Uwielbiam niektóre miejsca, szczególnie latem, gdzie mija się doznając orgazmowego wręcz efektu oziębienia i orzeźwienia, a czasem gdzie indziej jest wręcz odwrotnie, niczym krab na patelni, gdzie zawsze jest goręcej i zawsze powietrze stoi.

Powyższe czasem powoduje u mnie stan odpływu, który jakoś nazywa się stanem alfa, czy beta, albo jakoś tak, nieważne.
Jest to taki półtrans, połowiczny trans, w którym wyłącza mi się wszystko, nic nie czuję, a czasem mam wrażenie, że jestem niczym balonik napompowany helem na uwięzi jakiegoś smarkacza. Czasem mam wrażenie, że nadal jestem smarkaczem, któremu przewija się słodkie dzieciństwo, mimo iż często-gęsto nie było słodkie.

Nie ma znaczenia również fakt, co na dany moment biegowo sobie założyłem - czy to szybko, czy wolno, czy mieszająco-dziwacznie, po prostu frunę. Wolność uwięzionego ptasiora, spuszczonego ze smyczy psiaka, czy buszującej w zbożu mrówki.
Dotykam smerfastycznych rejonów podświadomości, oraz bądź co bądź - rzeczywistości.
Może być wrednie, może być upalnie, może antarktycznie mrozić, wiać, wichurować, czy tylko powiewać. Warunki zewnętrzne wręcz nie istnieją i są tylko dodatkiem, który się zauważa przed i po, w trakcie nie istnieją.
Czasem w tych chwilach uniesienia, myślami błądząc w przestworzach, jakoś instynktownie wpada mi myśl "Kurcze, życie chyba jest piękne?".

Przyznam się, że takie chwile mocno mną budują, wstrząsają, a czasem wręcz rozmiękczają.
Niestety, tak jak z bajecznymi i super wymarzonymi snami, tak i te nie przytrafiają się często.


Podobno okres Świąt jest okresem, gdzie ma towarzyszyć chwila dobrego, najlepiej jakiejś bliskości z innymi i tak dalej...
Jaka jest więc analogia z tym wszystkim, co powyżej?
Dla mnie Święta najfajniejsze są odkąd biegam. Z jednej strony jest spotkanie z rodziną, tą gorszą i lepszą częścią całego inwentarza, również spotkania ze znajomymi, oraz co najlepsze, spotkania z biegową rzeczywistością.

Niby wiadome i oklepane rzeczy - opłatek, karp, sernik, makowiec, Kevin... a raczej ostatnio Titanic, jakaś mała imprezka, czy afterek... a jednak od pewnego czasu jest coś w tym wszystkim jeszcze coś innego, ciepłego, przyjaznego... ruchowego. Takie to proste ;)


Święta nie mogą być czasem pesymizmu.
Święta muszą być pełne optymizmu mimo, iż wokół jest tyle badziewia, bylejakości, obłudy, kłamstwa i całej przeciwności życiowej.

Święta muszą być właśnie niczym taki Fly, lot nad kukułczym gniazdem - ponad tym wszystkim.
Wszystko to, po to, aby poczuć, że jednak jest... fajnie ;)




Aloha i Alleluja :)

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2013-12-23,15:11): powiem szczerze, że tak naprawdę jest mi fajnie odkąd zacząłem tak na serio biegać. Również w Święta :)
snipster (2013-12-23,15:18): Paulo, zaiste ;) jest inaczej i radośniej, chociaż trochę ;)
Mahor (2013-12-23,15:24): "Fajnie odleciałeś"... Jeśli tylko raz w roku ,to masz nad czym pracować...
snipster (2013-12-23,15:33): Mahor, tylko raz w roku są takie Święta ;) a odlatuje nieco częściej, ale zdecydowanie za rzadko, bo bardzo miło się tak... lata ;)
krunner (2013-12-23,19:05): Wszystkiego Dobrego na Święta, Piotrze!
snipster (2013-12-23,19:21): Arku, Tobie również Wszystkiego Świątecznego :)
jacdzi (2013-12-24,09:00): Te swieta sa i byc powinny szczegolnie radosne no i tak je przezywajmy. Ty dajesz nam dobry przyklad!
snipster (2013-12-24,09:09): Jacku, do tych kilku dni w roku najlepiej podejść w sposób optymistyczny, mimo całej komercjalizacji i szaleństwie towarzyszącemu na każdym kroku ;) a przy okazji trochę biegowo, wówczas jest zupełnie wyjątkowo
dario_7 (2013-12-25,17:11): "Psa nie posiadam, ale widziałem takie coś u znajomych i pierwsze skojarzenie jakie miałem, to te ze mną, kiedy zaczynam się zbierać do wyjścia" - merdasz ogonkiem??? :D ... Wesołych Świąt!!!
snipster (2013-12-26,12:17): Dario, a żebyś wiedział hehe :) Wesołych również ;)
(2013-12-27,17:57): co prawda już po świętach, ale możesz wyobrazić sobie, że życzyłem Ci wesołych świąt ;) a tak na poważnie - wszystkiego dobrego, zdrowia i jeszcze więcej optymizmu w lotach!
snipster (2013-12-27,18:10): Dzięki Woście ;) Tobie również wszystkiego świątecznego :)







 Ostatnio zalogowani
stanlej
20:52
Admirał
20:48
MarasP
20:44
Roadrunner
20:41
janusz9876543213
20:37
GRZEŚ9
20:31
mario1977
20:19
slamar
20:12
error000
20:10
szyper
20:09
DaroG
20:07
mario.s5
19:58
edpokorny
19:55
entony52
19:47
pagand
19:42
Deja vu
19:40
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |