Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [48]  PRZYJAC. [172]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
raFAUL!
Pamiętnik internetowy
poalkoholowe bełkotliwe mądrości

Rafał Kowalczyk
Urodzony: 1978-01-26
Miejsce zamieszkania: Wrocław
169 / 218


2011-12-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
moja przyszlość (czytano: 2074 razy)

 

Przeczytałem zabawną rzecz. Mało powiedziane: zabawną. Jajcarską. Zresztą, jakoś tak dziwnym trafem, ostatnio w mediach pojawia się coraz więcej zabawnych informacji, artykułów i notek. Chyba panuje na to jakaś moda. Wszyscy chcą z hecą. No, ale wróćmy do tej konkretnej, jednej wiadomości. Otóż, wynalazcy i główni światowi producenci butów biegowych z zatopioną wielką żelową poduchą w kilkucentymetrowej warstwie pianki Eva, słynących wręcz z kosmicznej amortyzacji i równie nieziemskich, bo japońskich systemów zmuszających stopę do wyjątkowo nienaturalnej pracy, stworzyli but o odwrotnej charakterystyce! But „naturalny”. Czyli z definicji wymuszający najbardziej zbliżoną do biegania boso pracę stopy. Niezłe jaja, nie? Musiałem to zobaczyć na własne oczy. Dotknąć. Powąchać. Przecież w tym wypadku producent wydając na rynek but „naturalny” przyznaje, że cała reszta jego butów jest „nienaturalna”! Dobrze to rozumiem, prawda? Asics, bo o nich mowa, ogłosił w ten sposób światu, że cała plejada jego obuwniczych gwiazd, z Kayano na czele, zabija naturalne zachowanie się stopy podczas biegu! Nie wierzę, że strzelili sobie takiego samobója. To musi być jajo. Chyba…chyba, że oni uznają nas – klientów – za kompletnych idiotów.

Uważam siebie za swojego rodzaju małego speca od butów „naturalnych” i „minimalistycznych”. Zapytacie jaka jest różnica? Jest, zaraz to wyjaśnię, lecz najpierw usprawiedliwię się z używania wobec swojej osoby sformułowania: spec. Jak zapewne większości wiadomo mam sporo par butów biegowych. W tym kilka par typu minimal i natural. Nie pamiętam, żebym spotkał kogokolwiek, kto wcześniej ode mnie zaczął w takich butach biegać. Chociaż, kolega Dziesiątka robił ze mną część treningów na boso, gdy ja zasuwałem w pięciopalczatkach.
Obecnie, i od dłuższego już czasu, praktycznie tylko i wyłącznie biegam w butach startowych, niskoprofilowych, naturalnych czy jak je tam zwał. Myślę, że wiem o tym dużo więcej, niż jakikolwiek sprzedawca obuwia biegowego we Wro, a już na bank więcej niż jakikolwiek biegacz, którego znam osobiście.
Co do różnic między minimalami a naturalami. Mówiąc najprościej: każdy minimal to natural, ale nie każdy natural to minimal. Niejasne? But minimalistyczny to w zasadzie skarpetka na jednolitej, płaskiej 2-3 milimetrowej, równej po całej swej długości podeszwie, która to bez żadnej pianki oddziela stopę od podłoża. Bieganie w takich butach to w istocie bieganie na bosaka. Czuć dosłownie wszystko – nawet najmniejsze kamyczki, a walenie piętą o ziemię nie znajduje miejsca, bo to po prostu boli.
W Polsce można kupić cztery rodzaje takich butów: wspomniane Vibram FiveFingers, Merrell typu Glove, New Balance Minimus (np. MT10) i prawdopodobnie Saucony Hattori.
Aspirują do tego grona również: Nike Free 3.0, Puma Faas 300 i mniejsze, Brooks Green Silence. Ich podeszwa też spełnia wymienione wymogi, tyle, że tu jest z pianki, która jak na moje gusta jest zdecydowanie za gruba. Walenie piętą o asfalt uchodzi więc dość bezkarnie. A to już wg mnie nie jest minimalistyczne. Ta grupa to tak naprawdę niewiadomoco. Najbliżej im najzwyczajniej do zwykłych startówek. A startówki to nie minimale! Nawet jeśli producent próbuje nam coś podobnego wcisnąć.
Buty „naturalne” to takie obuwie, które dzięki przeróżnym bajerom mają z definicji wymuszać naturalną pracę stopy. I tu mamy niezłe gnioty, bo te buty zazwyczaj są ciężkie, totalnie zapiankowane i bajecznie drogie. Głównym przedstawicielem tej grupy jest Ecco Biom, stworzony przez mistrza traiotlonistę, tyle, że żaden triatlonista w nich nie biega. Jakoś wszyscy wolą od kilogramowych Biomów startówki Zoot’a lub K-Swiss’a.
Czytałem niezłe bzdety na temat naturali – że trzeba się do nich przyzwyczajać, bo pracują inne, nieużywane dotąd mięśnie, że nie wolno więcej niż parę kilometrów, że czuć różnicę, że trzeba się ich uczyć. Biegałem w Biomach i czułem tylko toporny i oporny balast zrobiony z zarżniętych na potrzeby snobów jaków. W najchudszych Nike Free poleciałem na dzień dobry 15km i rytmy, choć sprzedawca zarzekał się, że jeśli się na to poważę, to zrobię sobie pewnie kuku. Mylił się. Są wygodne i mięciutkie. Czekam jeszcze na Brooksy z serii Pure. Wyglądają świetnie. Ale producent też strzela sobie gola, twierdząc, że jeden z modeli będzie miał wsparcie dla pronatorów. No to co to za natural, ja pytam?

No i oglądam te Asicsy. Seria 33. Różne rzeczy można przeczytać. Jedni twierdzą, że to natural, inni nawet, że minimal, a sam Asics pokazuje wała i nazywa je lightweight-lekkie. Łat de fak? But klasyk. Ciężki jak chodaki dwumetrowego Holendra, drogi jak Biom, z wyglądu łudząco podobny do Nike Lunarglide, oczywiście ma duży plaster żelu, dwa plastry pianki, i uwaga – wsparcie dla pronatorów.
Ja myślę, że oni jednak mają nas za idiotów.
Jeśli nie chcesz stracić rynku w danym segmencie to musisz zareagować na nowinki. Oczywiście nie wyprodukujesz prawdziwego minimala, bo nikt ci go nie kupi. To pokazują badania. Takie rzeczy łykają tylko oszołomy mojego pokroju. Więc? Więc zrobisz neutronaturala, czyli dziwny but z ogromnym pijarem. Dziwny, ale zwykły. Nie wierzycie? Zróbcie test. Pobiegnijcie sobie na bieżni tartanowej 3km na boso i oceńcie stan swoich łydek następnego dnia. Dwa tygodnie później zróbcie to samo w jakichś naturalach. Założę się o pięciopalczatki, że odczucia będą drastycznie inne.

W sierpniu kończy mi się kontrakt (umowa) w dotychczasowym miejscu pracy. Raczej nie zostanie przedłużony, ale ja też nie pałam chęcią do kontynuowania swojego obecnego zajęcia. Jestem tym znużony. Brak mi motywacji, pomysłów, czy po prostu chęci. Wypaliłem się. Zastanawiałem się, co po wakacjach w takim razie ze sobą zrobić. Zawsze chciałem mieć własną knajpę, ale z moimi skłonnościami prawdopodobnie byłbym zawsze w plecy. I oczywiście ciągle na bani. Zdecydowanie odpada. Wymyśliłem, że mógłbym otworzyć maleńki sklepik z butami minimalistycznymi, zdrową żywnością i takimi tam naturalnymi i ekologicznymi pierdołami. Przedstawiłem swoją wizję kilku światłym i obeznanym w biznesie osobom. Większość zareagowała podobnie: buchnęła gromkim piętnastominutowym śmiechem, takim ze łzami i waleniem pięściami o podłogę, a potem najczęściej słyszałem coś w stylu – ty to jesteś naprawdę totalnym kosmitą.


Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga


tygrisos (2011-12-06,21:32): świetny pomysł z tym sklepem, kontynuuj :) Ja biegam w zwykłych chińskich tenisówkach za 50 zł, w tej chwili już tylko w nich. Nie ma nic lepszego ;)
dziesiatka (2011-12-07,18:45): I właśnie kolega tigrisos uwalił Twój biznesplan. Bo ile butów po 5 dych trzeba sprzedać żeby przyciąć tyle co na 1 parze biomów? Na moje oko 10. Ale jak znajdziesz lokal w rozsądnej odległości chętnie wpadnę ze zgrzewką







 Ostatnio zalogowani
tomasso023
18:19
asial
18:14
TomAd777
18:12
maratonczyk
18:08
rafjas
18:06
macka01
18:04
s0uthHipHop
18:03
MagicR
17:58
roman_NR
17:56
Yatzaxx
17:55
stanlej
17:43
krokodyllos
17:42
andbo
17:40
janusz.m
17:34
Isle del Force
17:27
kolor70
17:24
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |