Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  KRZYSIEKBIEGA (2008-03-10)
  Ostatnio komentował  Arti (2009-01-24)
  Aktywnosc  Komentowano 95 razy, czytano 1504 razy
  Lokalizacja
 Zagranica - Ameryka Północna
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    
1  2  3  4  5  


Zdjęcie pochodzi z artykułu
39 NYC Marathon 2008

Do tego tematu podpięte są artykuły:
39 NYC Marathon 2008(Artur Kujawiński , 2009-01-19)
 
Do tego tematu podpięte są newsy:
Zasady kwalifikacji na maraton w Nowym Jorku(Maciej Szelc, 2008-03-10)
 

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



emka64
Krzysztof Mazur
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-01
16:34

 2008-11-19, 09:02
 
2008-11-19, 08:56 - henry napisał/-a:

Statystycznie rzecz biorąc w 38 tysięcznym mieście codziennie umiera też kilka osób.
No może co kilka dni kilka, ale gdyby tak w Polsce umarł corocznie podczas maratonów jeden biegacz - uznano by to chyba za śmiertelny sport?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (21 sztuk)


emka64
Krzysztof Mazur
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-01
16:34

 2008-11-19, 09:06
 
2008-11-19, 08:48 - emka64 napisał/-a:

Mam pytanie do osób zorientowanym w NYM - czy tam jest tak zawsze ? "W nowojorskim szpitalu zmarł trzeci uczestnik organizowanego w tym mieście biegu maratońskiego."
A co bardziej groteskowe : organizatorzy nie potrafią zidentyfikować uczestnika . Ktoś mu jednak numer wydał ?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (21 sztuk)

 



Wojtek G
Wojciech Gruszczyński

Ostatnio zalogowany
2024-03-10
19:49

 2008-11-19, 12:35
 Ktoś mu jednak numer wydał ?
2008-11-19, 09:06 - emka64 napisał/-a:

A co bardziej groteskowe : organizatorzy nie potrafią zidentyfikować uczestnika . Ktoś mu jednak numer wydał ?
No niestety pokusa przeżycia przygody związanej z przebiegnięciem maratonu nowojorskiego jest tak duża,że popycha niektóre osoby do biegania z numerami innych biegów, bądź używa numerów z poprzednich lat.Dlatego organizatorzy biją zawsze kilka tysięcy medali więcej niż jest zgłoszonych biegaczy.Jest też wiele osób,szczególnie latynosów przebywających w USA nielegalnie.Oni niechętnie używają swoich prawdziwych nazwisk i nie tylko jeżeli chodzi o maraton.Strach przed deportacją powoduje,że starają się za sobą zacierać ślady ich identyfikujące.Jeżeli chodzi o nas Polaków to też nie przestrzegamy pewnej czynności jaka jest normą na zachodzie.Otóż na odwrocie nr. startowego jest tabelka,gdzie należy wpisać swój adres tel. kontaktowy do rodziny jak i nawet grupę krwi.Ja nie zawsze podaję adres,ale telefon do brata w razie gdyby nie daj Boże mi się coś takiego przytrafiło.W tej grupie biegających bez ważnego numeru startowego są i Polacy.W 2006 roku piłem nawet z nimi piwo.Nie będę ich denuncjował,bo po trzech niepomyślnych losowaniach to i ja może bym się skusił zaliczyć nielegalnie ten prestiżowy maraton.Tym bardziej jak ma się imienne do zaproszenie do Stanów i ciężko wywalczoną (czasową) wizę,i pecha w losowaniach.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (69 sztuk)


zygis
Zygmunt Staniszewski

Ostatnio zalogowany
2009-03-19
17:36

 2008-11-21, 18:03
 
2008-11-19, 12:35 - Wojtek G napisał/-a:

No niestety pokusa przeżycia przygody związanej z przebiegnięciem maratonu nowojorskiego jest tak duża,że popycha niektóre osoby do biegania z numerami innych biegów, bądź używa numerów z poprzednich lat.Dlatego organizatorzy biją zawsze kilka tysięcy medali więcej niż jest zgłoszonych biegaczy.Jest też wiele osób,szczególnie latynosów przebywających w USA nielegalnie.Oni niechętnie używają swoich prawdziwych nazwisk i nie tylko jeżeli chodzi o maraton.Strach przed deportacją powoduje,że starają się za sobą zacierać ślady ich identyfikujące.Jeżeli chodzi o nas Polaków to też nie przestrzegamy pewnej czynności jaka jest normą na zachodzie.Otóż na odwrocie nr. startowego jest tabelka,gdzie należy wpisać swój adres tel. kontaktowy do rodziny jak i nawet grupę krwi.Ja nie zawsze podaję adres,ale telefon do brata w razie gdyby nie daj Boże mi się coś takiego przytrafiło.W tej grupie biegających bez ważnego numeru startowego są i Polacy.W 2006 roku piłem nawet z nimi piwo.Nie będę ich denuncjował,bo po trzech niepomyślnych losowaniach to i ja może bym się skusił zaliczyć nielegalnie ten prestiżowy maraton.Tym bardziej jak ma się imienne do zaproszenie do Stanów i ciężko wywalczoną (czasową) wizę,i pecha w losowaniach.
Wszystko Wojtuś rozumiem , że dzieje się to za duże pieniądze i za dużą wodą , ale nie rozumiem że dobrze sponsorowani biegacze powiedziałbym ultramaratończycy biorą udział w maratonie w Poznaniu nie płacą wpisowego nie mają numerów startowych wbiegając na metę na dziko wyciągają szyje po medale nie mając wstydu.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Wojtek G
Wojciech Gruszczyński

Ostatnio zalogowany
2024-03-10
19:49

 2008-11-21, 21:01
 Przypadkowo otrzymane medale.
2008-11-21, 18:03 - zygis napisał/-a:

Wszystko Wojtuś rozumiem , że dzieje się to za duże pieniądze i za dużą wodą , ale nie rozumiem że dobrze sponsorowani biegacze powiedziałbym ultramaratończycy biorą udział w maratonie w Poznaniu nie płacą wpisowego nie mają numerów startowych wbiegając na metę na dziko wyciągają szyje po medale nie mając wstydu.
Jako,że dzisiaj jest obchodzony "Dzień Życzliwości" to Tobie zygis odpowiem mimo,że z wizytówki nie można odczytać ktoś waść,a nawet z jakiego miasta piszesz? Na moim przykładzie może przybliżę ci jak się przypadkowo otrzymuje medal mimo,że człowiek na niego nie zasłużył.Czy mnie potępisz to już druga sprawa,ale chcę w tym tak pokojowym dniu dać dwa przykłady.Pierwszy jest z biegu na 33 km z Sobótki.Kilka lat temu zamieściłem tu forum taki komentarz w formie artykułu.

Jak to się w Sobótce 'Biegało'
Autor: Wojtek Gruszczyński

Data : 2002-04-07

Na kilka dni przed biegiem swój przyjazd do Sobótki zapowiedział nasz szacowny admin (Michał W.),oświadczając wszem i wobec że z uwagi na słabe przygotowanie przyjeżdża pokibicować i zrobić parę zdjęć.Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła. Ja nie trenowałem od Maratonu w Koszycach (listopad) ,po którym odezwały mi się stare ,nie zaleczone kontuzje.Ruszyłem się dopiero w marcu i chyba nie potrzebuję mówić w jakim jestem stanie.Nadwaga i brak treningów zrobiły swoje.Postanowiłem jednak na prośbę kolegów : Ślązaka - Piotrków Tryb.,Skalika - Radomsko i Paska - Końskie przyjechać do Sobótki jako turysta.Planowałem Panu Michałowi po za konkursem zaproponować tego dnia wspólny trening na trasie biegu ,tylko w odwrotnym kierunku ( mielibyśmy piękny przegląd walki na trasie) .W domu przygotowałem sobie koszulkę z nr startowym "0" i napisem "TURYSTA" na plecach.Jednak brak Michała zburzył moje plany i na przekór postanowiłem przebiec cały dystans sam "społecznie" tj. prywatnie.Z uwagi na moje zaległości treningowe i nie chcąc kolegom opóźnić wyjazdu z Sobótki ,obmyśliłem sobie ,że wystartuję po cichu ,pół godziny wcześniej.Przed udaniem się na miejsce startu postanowiłem zdenerwować kolegów Michała z klubu "META". Przebrałem się w samochodzie i chowając koszulkę z moim fikcyjnym nr startowym ,udałem sią na świetlicę ,gdzie Krzyśkowi Koselskiemu i pozostałym jego kolegom z Mety oświadczyłem , że dziś rozbijam całą "Metę" w puch. Powiedziałem ,jeżeli mnie dogonicie to każdemu stawiam piwo.Krzysiek popatrzył na mój brzuch i mówi zgoda ,a jak nie to my ci stawiamy.Zatarłem ręce i 60 minut przed startem udałem się na rynek ,gdzie uprzedziłem głównego sędziego że biegnę jako turysta na własną odpowiedzialność. Na moje wątpliwości ,czy nie pobłądzę zapewnił ,że strażacy i młodzież są już na stanowiskach.Początkowo planowałem wybiec tylko pół godz. wcześniej. Jednak gdy przyjrzałem się mojej sylwetce w wystawie sklepowej (ubrany na cebulkę ,z opasłą nerką w której było kilka batonów,paczka rodzynków i glukoza) stwierdziłem ,że to na Krzyśka może być za mało i ruszyłem 45 minut przed oficjalnym startem. Od kilku osób dostałem brawa ,a pan który robił próbę mikrofonów z litości chciał mi zdradzić skróty ,jednak ze zrozumiałych względów nie podjąłem z nim tematu.Na pierwszych trzech km jacyś spóźnialscy zawodnicy widząc mnie biegnącego ,zatrzymywali się pytając ,czy już się zaczęło ? Na 7 km jacyś geodeci mierzący pola zapytali mnie czy to ja biegnę jako pierwszy ? Oświadczyłem że biegnę jako przedskoczek.Oddalając się usłyszałem komentarz jednego z nich : "Co on pieprzy ,to w biegach są też przedskoczki ?" Nawiązywał do skoków narciarskich.Niezłe zamieszanie robiłem na punktach odżywczych. Z powodu zimna obsługa nie spodziewając się tak szybko pierwszych biegaczy siedziała sobie w samochodach.Gdy mnie zobaczyli to słyszałem okrzyki :"szybko wyłaźcie ,już pojawili się pierwsi".Tu muszę dodać ,że przed każdym punktem ,aby zrobić wrażenie ,biegłem na maxa ,a gdy znikałem za zakrętem z pola widzenia ,to przechodziłem w marsz ,aby pozbyć się zadyszki. Gdy starter dawał znak do biegu ,ja prawie kończyłem wspinać się na najwyższy podbieg gdzie na szczycie dwóch strażaków stwierdziło :"jak Pan się tu wdrapał to tak jak by Pan już bieg ukończył".Na ich zdziwienie że tu już jestem podałem im że robię za "zająca".Niewiele zrozumieli ,ale byli mi bardzo życzliwi. Na 26 km sędzia sprawdzający czy wszystko na trasie gra ,otworzył drzwi gazika wyrażając podziw ,że udało mi się już tu dobiec informując ,że pierwszy zawodnik który jest za mną jest już za półmetkiem. Gdy odjeżdżał zapewnił mnie , że za ambicję ,na mecie dostanę również medal ,mimo że nie płaciłem wpisowego i nie brałem numeru. Z powodu nie wpłacenia wpisowego odmawiałem dziewczynom brania picia, na punktach odżywczych. Ucieczka przed goniącymi tak mnie pochłonęła ,że nie wstąpiłem po drodze do żadnego sklepu po piwo a miałem taki zamiar.W tym czasie Kolega Koselski i "Meta" dwoili się i troili ,aby zlokalizować mnie gdzie ja jestem ,przed ,czy za nimi. Jakieś cztery km przed końcem na wysokości Zakładu Kamieniarskiego dochodzi mnie pierwszy zawodnik z nr "32"- Białorusin gdzieś około 1 km za nim goni wysoki brodacz ,który jak się okazuje później jest trzeci. Znów duża przerwa i następny. Do stadionu wyprzedza mnie jeszcze pięciu w tym jeden z "Mety".Biegną w znacznych odstępach.Ja na stadionie melduję na 8 miejscu. Spiker o wszystkim wie i poświęca mi parę ciepłych słów. Gdy piję gorącą herbatę na stadion wbiega pierwsza kobieta .To Elena Cuchło. Na mecie się uśmiecha ,jest zdziwiona moją już obecnością.Na razie się nie wydaję , "gram" dalej .Chowając plecy z napisem "turysta "z medalem na piersi chodzę wśród zwycięzców poklepując ich ,bo na mecie melduję się Miluk drugi z "Mety",kolega Krzyśka Kosy. Łapie herbatę i wali do mnie z pytaniem jaki czas?. Palnąłem dwa zero jeden .Nikt nie protestuje.Udaję że ze zmęczenia trzymam się barierki.Słyszę od Miluka to Kosa przerżnął piwo.Czekam na Krzyśka i jego kolegów ,jednak jest mi zimno .Zaczyna padać śnieg .Chowam się na świetlicy.Jakiś miły Pan prosi mnie o nazwisko.Zanosi Paniom i prosi je o wypisanie dla mnie dyplomu (Bardzo ładnego biegacz na tle góry ,z porozrzucanymi u podnóża miejcowościami). Pojawia się Krzysiek.Pytam no co łyso Ci ? Patrzy na mój brzuch ,kręci głową ,wyciąga rękę ,próbuje gratulować.W jego oczach widzę niedowierzanie.Jest mi go żal .Przyznaję się do oszustwa.Wraz z kolegami śmieje się ,że tak się dali nabrać.W międzyczasie miły Pan wyczytuje moje nazwisko ,aby zgłosić się po dyplom.Podchodzi Kosa podaje puszkę piwa.Protestuję ,że mi się nie należy.To my powinniśmy się domyślić ,że to podstęp.Udało ci się nas nabrać ,szukaliśmy ciebie na trasie więc piwo twoje.Piwo wypiła mi żona.Z kolegów ,z którymi przyjechałem miałem być ostatni ,a byłem pierwszy.Do domu wróciliśmy o czasie.Tak się skończyła moja przygoda w Sobótce.
Oczywiście medal dostałem i jest jednym z bardziej ciekawych w mojej kolekcji.Ale nigdy nie powiem,że zdobyty legalnie w ucziwej walce.Jednak dla mnie ma swoją wartość.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (69 sztuk)


Wojtek G
Wojciech Gruszczyński

Ostatnio zalogowany
2024-03-10
19:49

 2008-11-21, 21:37
 Drugi przykład otrzymanego medalu za friko..
Poruszyłeś zygis Poznań, więc jest i Poznań.Też artykułó w wersji skróconej,

Mój dramat w Poznaniu
Autor: Wojtek Gruszczyński

Data : 2003-10-12

Do pisania tego artykułu zabieram się jako skruszony, załamany i bez chęci do życia maratończyk. Jednak sam w pocie czoła, na tak podłe samopoczucie sobie zapracowałem. Nie chciałem słuchać dobrych rad kolegów biegaczy (między innymi Janga, Kamusa, Witta ostatnio Yurka) wyznając zasadę " jakoś to będzie". Żadnego racjonalnego myślenia, rozsądku, a wręcz głupota wzięły górę. Jestem największym przegranym 4 Maratonu Poznań. Porażka, wręcz klęska na własne życzenie.

Jak wcześniej sygnalizowałem na maratonie warszawskim nabawiłem się kontuzji wydawało mi się niegroźnej.

Diagnoza - zbyt duże przeciążenie lewej nogi, jednak nie pomogły przepisane przez lekarza lasery i krioterapia. Do Berlina jednak pojechałem, gdzie dodatkowo oberwałem jakieś włókna z tyłu uda, co stwierdził masażysta sportowy. Nie wiem dokładnie co to jest, bo jestem zapisany do lekarza dopiero na czwartek 9.10.03

Aby pechowi wyjść naprzeciw postanowiłem prze kuśtykać i 4 Maraton Poznański. Pokusa wzięcia udziału w tym maratonie była zbyt duża ze względu, że 2 lata przebywałem w tym mieście i mam z tego okresu same dobre wspomnienia. Przebiegłem też wszystkie trzy poprzednie maratony i czekało tam na mnie wyróżnienie w postaci złotej oznaki i ładny medal za uczestnictwo. Czym bliżej godziny zero, tym temperatura imprezy rosła, co dało się odczuć w komentarzach kolegów, a tym samym i pragnienie uczestnictwa tym święcie. Spakowałem torbę i w dniu biegu wraz z kolegą ze swojego miasta Edkiem Jurachno stawiliśmy się o godz. 8:30 w biurze organizacyjnym.....................................


Jakby nie patrzeć to my też przyjechaliśmy za późno i po pobraniu nr startowych, już potem wszystko robiliśmy w biegu. Ze względu na duży najazd samochodów na Maltę, służby porządkowe, aby nie zakorkować głównych miejsc wydarzeń, nie wpuszczały i słusznie aut blisko bramy startowej. Parkowaliśmy samochody w uliczkach osiedla mieszkaniowego.......................

Ja, aby nie spóźnić się na start poprosiłem żonę Jurka Szuszkiwicza, która chętnie pospieszyła mi z pomocą i zdała (po nawale) za mnie depozyt. Wielu mogło uczynić to samo bo byli z rodzinami, jednak pchali się tratując nawzajem. Trzeba zawsze zależnie od sytuacji ruszyć głową, również swoją. To samo przy odbiorze. Wystarczyło aby ze trzy wysokie osoby stanęły w drzwiach hangaru, a obsługa podawała torby pierwsze z brzegu jak leci.....................


Jednak były też i ludzkie, godne pochwały odruchy. Wiele osób przekazywało stojącym , ewentualnie konsumującym posiłek, a dygocącym z zimna biegaczom swoje wierzchnie okrycia. Co do medali się nie wypowiadam bo maratonu nie ukończyłem, ale gdyby nie kontuzja to prawdopodobnie bym się na niego załapał. Gwarantowała mi to średnia ostatnich pięciu maratonów około 3:20:00. Gdańsk - 3:15:14, Moskwa - 3:18:24, Białystok - 3:21:00, Warszawa - 3:23:58, Berlin - już z bolącą nogą 3:32:58 Jak doszło do mojego dramatu ?

Na starcie świadomie stanąłem z kontuzją. Łudziłem się nadzieją, że kupiony dwa dni wcześniej ściągacz elastyczny na udo załatwi sprawę i pozwoli maraton zaliczyć. ( był zawodnik, który stwierdził, że ten ściągacz to moja asekuracja, gdybym osiągnął zły wynik). Ale to nie takie proste. Wcześniej zapowiadałem sojusz z Panią "Parasolką" czyli bieg na limit, upoważniający do otrzymania medalu, chociaż gdy ich brakło to i tak bym go nie dostał. Pan Henryk Witt początkujący maratończyk z Sopotu, również ucieszył się, że będzie mógł wobec zaistniałej sytuacji, sobie ze mną w biegu pogadać. Kamus zalecił moczenie nogi w wiadrze z roztworem soli i mydła. Jang chyba jako jedyny zdecydowanie odradzał start w Poznaniu, przytaczając swoje podobne perypetie z Zamościa. Jednak nikogo nie posłuchałem i się doigrałem.

Przypadek sprawił, że ostatnie minuty przed startem spędziłem obok pierwszego hangaru z Panem Kołodko i z jego miłą i sympatyczną żoną. Oberwało mi się od Pana Grzegorza za artykuł w piśmie "SKOK", gdzie dziennikarz w tytule napisał: "Pomogliśmy pokonać Kołodkę". Faktem jest, że "SKOK" wspiera mnie finansowo, ale ja artykułu nie autoryzowałem, a dziennikarzowi dzwoniącemu z Gdyni potwierdziłem tylko wygraną z premierem i odesłałem do wyników z maratonu N.Y. Na szczęście, żona Pana Grzegorza, gdy się mocował z agrafkami puściła mi "oko" i stwierdziła "on tylko tak się przekomarza, żartuje". Potem opowiedziała mi o maratonie bodajże w Keni czy Tanzanii, gdzie startowało tylko 10 białych, a reszta czarnoskórzy.

Wszyscy murzyni przybiegli na metę w czasach od 2:15:00 do 2:20:00, a potem długo, dłuuuuugo, dłuuuuuuuugo nic i dopiero niedobitki białych w tym pan Grzegorz, z drugim Polakiem i kilku Amerykanów. Ale to tak na marginesie. Moja przygoda z 4 Maratonem Poznań była krótka. Zacząłem ostrożnie, jednak po 5 km udzielił mi się nastrój rywalizacji. Odezwał się zew walki. Nie bacząc na ból nogi przytępiony tabletkami, na pierwszym długim podbiegu zacząłem odrabiać straty z pierwszych 5 km. Na 10 km jeszcze nic nie zapowiadało dramatu. Gdzieś na 14 km poczułem silne kłucia pod udem, miałem wrażenie jakby coś się tam oderwało. Każdy krok to przeszywający ból. Stanąłem w miejscu. Zacząłem do siebie sam mówić: Wojtek to już koniec !!! odpinaj numer, to kres twojej podróży. Stojący obok kibice pytają co się panu stało? Odpowiadam zepsuła się noga. Jakiś Pan w białej koszulce z napisem na niej "organizator" pyta, co ma mi ściągać, czy lepiej karetkę, czy samochód.? aby mnie odwieźć na metę.

Dziękuję za szybką i życzliwą reakcję i pytam w którą stronę bliżej do mety? Jednak postanawiam pokuśtykać w przeciwną stronę. Chcę chociaż raz obejrzeć na żywo walkę na trasie. Przebiegający obok mnie biegacze dodają otuchy, pozdrawiają. Słyszę też kilka uszczypliwych uwag typu - jeżeli do mety, to nie w tę stronę. W pewnym momencie słyszę oklaski. To liczna grupa Artiego dziękuje mi za udział w biegu i współczuje sytuacji w jakiej się znalazłem . Do braw przyłączają się inni przebiegający maratończycy. Mam łzy w oczach, tak by się chciało do nich przyłączyć. Na przystanku stoi trzech podpitych gości, też mi współczują jednak brawa skomentowali na swój sposób. Jeden z nich stwierdza - oni niby biją panu brawo, a tak to się chyba cieszą, że jednego w rywalizacji mniej.

Zapewniam ich, że tak jak oni pomagają sobie kupić winko robiąc "ściepkę" tak my maratończycy jesteśmy dla siebie życzliwi i dzielimy się wszystkim co mamy i chyba ich przekonałem. Idąc z nr startowym "300" w ręce, w stronę punktu żywnościowego z 10 km jeszcze kilkakrotnie kibice proponują odwiezienie mnie na metę, a pani sklepowa zaprasza do sklepu aby się wytrzeć ręcznikiem i trochę ogrzać. Oglądam końcówkę węża maratońskiego. Pozdrawia mnie pan Witt, z którym nie chciałem biec, Pani Basia Gil, rolkarze, wózkarze, którzy robią już drugie okrążenie, jednak moją uwagę przyciąga jedna z pań biegnie wolno, gdy próbuję dopingować przyznaje mi się, że to jej walka o trzeźwość. Kiedyś nie żałowałam sobie, rzuca mi na pożegnanie i rzeczywiście twarz zmęczona alkoholem, ale jakie postanowienie, ślubowanie? Będę jeszcze kiedyś chciał tę Panią spotkać.......................

Zaraz za nią pojawia się czołówka. To ich 32 km. Prowadzi trójka Przybył, Krzyścin i ktoś trzeci kogo nie rozpoznałem. Potem pojedynczo kilku i jakaś dwójka. Dalej pierwsza kobieta Krystyna Kuta, za nią druga młoda biegaczka z pomagającym jej czarnym biegaczem z kitką. I tak dobrnąłem do drogi skręcającej na Maltę. Robi mi się zimno. Jeszcze widzę Jasia Kulbaczyńskiego, który idzie ostro i kończy w dobrym czasie 2:54:30. Obsługa punktu odżywczego poznaje mnie i oddaje mi mój napój komentując - coś pan polubił nasz punkt. Powiedziałem nie przeczę i kazałem moje picie podać ostatnim. Doczłapałem się do hangaru, gdzie obsługa wywiesiła kartkę:

"Przepraszamy trwa segregacja toreb". Uchylam drzwi i proszę o odszukanie torby z wystającym żółtym plecakiem. Na szczęście chłopak szybko ją odnajduje. Kąpię się z rolkarzami, którzy są już na mecie. Przebrany oglądam z tarasu hangaru finisz Krzyścina i Przybyły. Postanawiam odebrać zastaw za chipa. Ponownie spotykam panią Kołodko. Razem idziemy oglądać finisz przybiegających. To był mój 85 maraton. Pierwsze moje wymuszone zejście z trasy. Następna lekcja pokory wobec dystansu 42 km 195 m.

Maratonu nie da się przebiec na jednej nodze, chociaż gdybym od początku biegł z outsiderami? A może trzeba było truchtać z Panią, która postanowiła walczyć o swoja trzeźwość? A najlepiej to trzeba było słuchać Janka Golenia, ale jak napisałem w temacie "żeby kózka nie skakała" - Jadę do Poznania i stanę na starcie, czego chyba pożałuję. Ale nie zawsze słucham ludzi mądrzejszych ode mnie. No i sprawdziło się. Teraz czekam na wyrok lekarzy, a Nowy Jork opłacony. Być może zamiast biegać po Manhattanie, będę po nim kuśtykał z nogą w gipsie. Wojtek Gruszczyński - czerwony kapelusz.

Ps. W artykule nie napisałem,że wykąpany wcześniej czekając na losowanie samochodu,kibicowałem z panią Kołodko prawie ostatniemu zawodnikowi.Medali zostało całe naręcze.Kilka osób znało moje perypetie podczas z tego maratonu i poprosili organizatora o danie mi na pamiątkę medalu z "Niebieskim koziołkiem".Oczywiście wziąłem bez obrzydzenia,ale nie wisi na oficjalnych tablicach,tylko na haczyku przy biurku,wśród medali przypadkowych i kupionych na różnych giełdach, w tym medali kupionych w Szwajcarii w sklepie "Sióstr Miłosierdzia".A kupiłem tam takie rarytasy jak medale z popiersiami Emila Zatopka, Pavlo Nurmiego, Bikili Abebe,Kitei Sona, Bordina czy Zabali.Co roku na Targu Staroci w Berlinie kupuję następne i powiększam kolekcję o następne eksponaty.Jakoś nie mam wyrzutów sumienia,że tak czynię.Co do przypadku podanego przez ciebie to się nie wypowiadam.Za mało szczegółów.



















  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (69 sztuk)


Klamot-Dam...
Damian Bednorz

Ostatnio zalogowany
2017-11-25
18:31

 2009-01-19, 16:15
 Bylem tam i Ja
2 listopada 2008 w New York City Marathon wybiegalem swuj rekord zyciowy, 02:43:29 caly czas bieglo nas praktycznie czterech polakow obok siebie, jest to Pienkny Marathon ale nie tak Wspanialy jak Boston tam to czujesz Historie Maratonu na sobie, w tym roku tez pobiegne Boston(jestem juz zgloszony) jak i New York ktory to bendzie 30 jubileuszowym Marathonem, pozdrawiam Damian Bednorz.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (3 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)

 



Krzysiek_b...
Krzysztof Bartkiewicz
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-30
23:13

 2009-01-19, 17:31
 
2009-01-19, 16:15 - Damian Chicago napisał/-a:

2 listopada 2008 w New York City Marathon wybiegalem swuj rekord zyciowy, 02:43:29 caly czas bieglo nas praktycznie czterech polakow obok siebie, jest to Pienkny Marathon ale nie tak Wspanialy jak Boston tam to czujesz Historie Maratonu na sobie, w tym roku tez pobiegne Boston(jestem juz zgloszony) jak i New York ktory to bendzie 30 jubileuszowym Marathonem, pozdrawiam Damian Bednorz.
Jak pamiętam będzie to nie trzydziesta - a czterdziesta edycja

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (193 wpisów)


Klamot-Dam...
Damian Bednorz

Ostatnio zalogowany
2017-11-25
18:31

 2009-01-19, 19:46
 
Masz racje nie 30 a 40 bendzie to NYCM, sory za pomylke.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (3 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)


andrzej
Andrzej Grezel

Ostatnio zalogowany
2024-04-14
07:06

 2009-01-19, 20:39
 Świetny artykuł zarówno dla maratończyków jak i turystów
Śietny artykuł który doskonale obrazuje co należy zobaczyć w Nowym Jorku w tak krótkim czsie .Jak warto marzyć i potrafić realizować swoje marzenia .W roku 2008 udało mi się przebiec maratony w Bostonie,Berlinie i Nowym Jorku i z moich wrażeń maraton w Bostonie jest najlepiej zorganizowanym maratonem. Tam odczuwa się wrażnie że jest się kimś ważnym dla organizatorów zarówno przed startem jak i na mecie i ma się wrażnie że wolontariuszy jest wiecej niż maratończyków,dlatego polecam i jeszcze raz gratuluje świetnego artykułu

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


pawel 75
Paweł Wozniak

Ostatnio zalogowany
2015-03-27
01:33

 2009-01-21, 13:16
 
Powiem ( napiszę ) krótko : super artykuł

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Arti
Kujawiński Artur

Ostatnio zalogowany
2024-04-05
01:52

 2009-01-21, 17:40
 ;-)
Miło słyszeć, że artykuł podoba się i wierzę, że na każdego przyjdzie kolej by przeżyć równie piękny maraton - najlepiej w pięknym mieście NY. Czego wszystkim serdecznie życzę. Arti ;-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (12 wpisów)

 



benek
Piotr Bętkowski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-11
14:53

 2009-01-21, 18:15
 
Mnie w tym roku czeka NYC Halfmarathon :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (631 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (58 sztuk)


straszek
Stanisław Grabowski

Ostatnio zalogowany
2024-03-25
13:08

 2009-01-21, 18:47
 
Pięknie zilustrowany raport z pobytu w kraju Obamy.
Czułem się tak, jak bym tam właśnie był. Marzenia...
Na razie mam zrobiony limit w mojej kat. wiekowej i wspomnienia z Maratonu Chicago w 2006. Ale to za mało!
Pozdrawiam serdecznie

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (34 sztuk)


Arti
Kujawiński Artur

Ostatnio zalogowany
2024-04-05
01:52

 2009-01-24, 00:00
 Przerwa techniczna ;-)
Chwilowa przerwa techniczna do... 1 lutego ;-) Z powodu przeciążenia konta strony wyczerpał się limit przesyłu danych i trzeba odczekać na nowy miesiąc... taka miła klęska urodzaju ;-) Ale miło,że relacja podoba się i jest chętnie tak licznie czytana ;-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (12 wpisów)

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  3  4  5  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
Jurek3:33:33
01:02
camillo88kg
00:26
ksieciuniu1973
00:25
  Tomasz.Warszawa
00:15
s0uthHipHop
23:20
Andrzej Kalini
23:16
szyper
22:59
szakaluch
22:59
arco75
22:57
SzyMen
22:46
gpnowak
22:37
Admirał
22:22
jantor
22:21
Andrea
22:18
porywczy
22:12
Admin
22:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |