Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
177 / 292


2019-04-08

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
V Maraton po Plaży Dziwnów - Świnoujście - Dziwnów, V Dziwnowska Liga Biegowa - bieg 2 (czytano: 1846 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/maratonpoplazy/

 

To był już piąty Maraton po Plaży, tym razem związany z biegiem Dziwnowskiej Ligii Biegowej. Chciałem połączyć Maratony po Plaży z biegami w których uczestniczę i połączyłem. Dwa tygodnie temu z parkrunem Świnoujście, teraz z biegiem Dziwnowskiej Ligi Biegowej. Coś krótki był czas między jednym ultramaratonem a drugim, ale chciałem tegoroczny cykl Maratonów po Plaży skończyć jak najwcześniej, żeby później bez problemu przygotowywać się do dalszej części sezonu.

Do maratonu, a dokładnie mówiąc ultramaratonu nie przygotowywałem się specjalnie. Specjalnie przygotowywałem się do biegu DLB, który to cykl biegowy jest dla mnie priorytetem. Biegałem więc szósteczki po szosie i po górkach, raz wolniej, raz szybciej. Plan był taki - bieg DLB na maksa, nie patrząc, że trzeba będzie później przebiec ultramaratonowy dystans, potem Maraton po Plaży. Na bieg DLB miałem się ubrać jak na szybki bieg, potem przebrać i wyruszyć w ultradługą trasę do domu. Tak - do domu, bo zaplanowałem sobie nie przebiec całego dystansu, tylko dobiec do domu, czyli 66 kilometrów. Kiedyś jechałem rowerem do Warszawy przez Paryż, teraz postanowiłem wracać do domu z Dziwnowa biegiem przez Świnoujście. Fajnie jest czasem pokrążyć sobie.

6 kwietnia 2019 roku - dzień V Maratonu po Plaży.
Wstałem o godzinie 7:00 po niezbyt dobrze przespanej nocy. W przeddzień makaron z gulaszem na obiad i kolację, a wcześniej to samo, ale tylko na obiad. Zważyłem się - 73,7 kg. Fajna waga, ale do 70 kilogramów, kiedy do byłem w szczytowej formie, jeszcze daleko. Śniadanie, trochę internetu, pakowanie i byłem gotowy do wyjazdu. Godzina 9:05 - wyjazd samochodem z żoną. Na miejscu byliśmy po 15 minutach, trochę za szybko. Zapisałem się na bieg, rozgrzewka i już zbliżał się start. Jeszcze przed startem zachęciłem do udziału w moim przedsięwzięciu. Aby zaliczyć V Maraton po Plaży należało przebiec bieg DLB i minimum 1 kilometr po plaży.

START
Tym razem bez telefonu i endomondo i chyba tak już zostanie. Tylko stoper w zegarku. Ruszyłem szybko, ale nie za szybko. Przede mną kilku popędziło szybciej, a ja nie miałem zamiaru ich gonić. Biegnę sobie biegnę jak mogę najszybciej. Słyszę z tyłu, że ktoś mnie dochodzi, ale nie przejmuję się tym. Nawet się nie obejrzałem, czy to moi przeciwnicy z kategorii czy ktoś inny. Nawrotka przed Międzywodziem bez problemu. Teraz powrót. Niestety pobłądziłem i zaczął się bieg po krzakach i wertepach. Ten biegacz biegnący za mną pobiegł też za mną i tak razem staraliśmy się dobiec do właściwej trasy. Udało się to w końcu, ale co się namęczyłem to się namęczyłem, a na nogach pojawiły się zadrapania. Jeszcze finisz. Nie dałem się przegonić, chociaż mój towarzysz krzakowego biegania mocno naciskał.
META

Czas gdzieś około 28 minut, dokładnie nie wiem, bo czas leciał dalej, jako czas MpP. Byłoby lepiej, bo trochę nakrążyłem, a i wertepy z krzakami to nie to co ścieżka leśna, ale cóż - stało się i nie da się odwrócić. Szkoda, bo nie wiem na jakim jestem teraz poziomie wytrenowania...

... wyniki opublikowane, więc znam oficjalny czas - 28:13. Lepiej niż wiosną ubiegłego roku, ale aż o 59 sekund słabiej niż na jesieni.

Czołówka biegu (długość trasy 6,240 metrów, jak podał organizator):
1. Arkadiusz Borysiuk 23:20
2. Robert Derda 24:25
3. Przemysław Troszczyński 26:34
4. Piotr Stępień 26:49
5. Adrian Śremski 27:41
6. Jarosław Kosoń 28:13
7. Robert Ling 28:15
8. Zdzisław Kowalski 29:26
9. Waldemar Brząkała 29:29
10. Bartłomiej Kaczmarek 29:30
11. Anna Rejchert 29:31
12. Grzegorz Materka 29:39
13. Grzegorz Stępniak 29:45
14. Joanna Paczyńska 30:00
15. Marek Kupczyk 30:26
16. Piotr Januszewski 30:30
17. Anna Centkowska-Derda 30:31
18. Dorota Kowalska 31:01
...
20. Jan Wolf 33:17
23. Anna Sidorkiewicz 34:36
31. Jerzy Loba 39:09
35. Adam Ambroziak 42:23

Przy okazji podaję nieoficjalną klasyfikację V DLB 2019 po 2 biegach:

Darmowy hosting zdjęć fotoo.pl

Wyniki wynikami, ale to było dopiero preludium MpP. Po tym biegu łyknąłem trochę wody, ubrałem długie lykry (moje najstarsze NewBalace, bo są luźniejsze niż te w których teraz biegam i cieńsze), ściągnąłem zieloną koszulkę, założyłem długą bluzę w której całą zimę trenowałem, na głowę chustkę spreparowaną do biegania (zawiązane rogi), do pasa rękawiczki i czapka, okulary na nos, plecak na plecy. W plecaku 1,5 litra wody w bukłaczku, 9 bananów, długa koszula, zielona koszulka w której biegłem DLB, opaska na twarz, telefon w etui biegowym. Telefon wziąłem tylko dla bezpieczeństwa. Endomondo nie włączałem, bo i po co? Dystans wymierzony, czas można zmierzyć zegarkowym stoperem.

Zaczął się wiec drugi etap MpP. Biegliśmy w małej grupce. Piotrek ze Świnoujścia, który zamierzał pokonać całą trasę, Przemek, Arek, Janek, i może jeszcze ktoś? Szybko dobiegliśmy do falochronu zachodniego w Dziwnowie i już cała plaża Wyspy Wolin stała przed nami otworem. Przemek i Arek pobiegli symbolicznie, więc szybko zawrócili. Janek dobiegł do Międzywodzia i tam nas też opuścił. Zostało nas więc tylko dwóch.

Pogoda znakomita. Bezwietrznie, albo bardzo lekki wietrzyk w plecy, słoneczko. Dobiegamy do Świętouścia, czyli do mojej rodzinnej plaży.

1 godzina biegu.
Bananowy jest po prostu żywot mój, śpiewał kiedyś zespół Vox, więc pierwsza godzina i pierwszy zjedzony banan, oraz kilka łyków wody. Wszystko w marszu, żeby się lepiej ułożyło w żołądku. Po posiłku dalej biegniemy w stronę "końca plaży", czyli do zakrętu. Myślałem, że po zakręcie będzie zaraz Wisełka, ale nie, jeszcze jeden zakręt i dopiero widać plażę w Wisełce. Dokładnie nie wiedziałem gdzie to jest, ale zauważyłem zejście z drewnianymi barierkami. To właśnie tutaj będę skręcał w drodze powrotnej.

2 godzina biegu.
Drugi banan i druga woda. Dobiegamy do najwęższego miejsca na plaży przed Międzyzdrojami, gdzie po zakręcie widać już Międzyzdroje i w oddali cel biegu, czyli Świnoujście, a dokładniej falochron gazoportu. Zaczęły się kamyczki i trudniejsze podłoże, więc postanowiłem iść. Kolega pobiegł do przodu, do czego go zachęcałem. Międzyzdroje było tuż tuż, ale to tylko tak wyglądało. Jeszcze musiałem się namęczyć, żeby tam dotrzeć. Wreszcie dotarłem.

3 godzina biegu
Trzeci banan i trzecia woda. Od Międzyzdrojów plaża zrobiła się bardzo nieprzyjazna dla biegacza. Przy linii brzegowej gdzie zawsze jest bardziej twardo było dosyć stromo, więc za bardzo nie dało się biec, a dalej od brzegu piach. Jakoś jednak pokonywałem dystans, raz biegnąc, raz idąc. Od czasu do czasu porównywałem odległość od falochronu gazoportu i od Międzyzdrojów. Mniej więcej można było się w ten sposób zorientować w jakim miejscu się jest. Wodę tym razem piłem kwadrans przed pełną godziną, potem bieg do pełnej godziny.

4 godzina biegu.
Czwarty banan i łyk wody, bo coś sucho miałem w ustach. Dobiegałem do Świnoujścia. Plaża stała się szersza i twarda, więc fajnie się biegło. Wypatrywałem kolegi, bo mógł już biec z powrotem, ale na razie nie widziałem go. Przed falochronem gazoportu skręcam na ląd. Tędy biegliśmy w biegu Międzyzdroje - Latarnia Morska Świnoujście, więc teren był znajomy. Dodatkowo przejechałem w tamtym roku rowerem tę część trasy z myślą o obecnym biegu. Pod górkę szedłem, z górki biegłem, potem parking, droga, bieg pod rurami gazoportu, jeszcze kawałek i skręt w prawo po betonowej drodze, która prowadziła na plażę. Po piasku doszedłem do linii brzegowej i tylko jeszcze kawałek do falochronu wschodniego w Świnoujściu. Po 4 godzinach i 50 minutach byłem przy falochronie. Piotrka nie spotkałem i myślałem, że nie biegł już z powrotem. Okazało się później, że biegł. Widocznie pobiegł dalej do latarni i stamtąd dotarł do falochronu, potem biegł z powrotem tą samą drogą, więc tak się minęliśmy. Szkoda, bo fajnie by było się mijać. Usiadłem sobie na kamieniu, otworzyłem plecak, wyjąłem telefon, przepakowałem banany do zewnętrznej kieszeni. Żałowałem, że na IV MpP nie zrobiłem sobie zdjęć przy nawrotce, więc teraz postanowiłem sobie takie zdjęcia zrobić, z których jedno przedstawiam poniżej...

Darmowy hosting zdjęć fotoo.pl

Jeszcze zjadłem banana z 5 godziny, popiłem wodą i gotów byłem na powrotną drogę. Pomyślałem sobie - to już z górki. Z drugiej strony przeszła mi myśl, że jestem w Świnoujściu, a ze Świnoujścia do Kołczewa jest kawał drogi, a piechotą to już zupełnie. Lepiej zresztą nie myśleć i odliczać godziny i banany. Ubrałem wreszcie czapkę i rękawiczki, bo okazało się że wiał wiatr, lekko bo lekko, ale w twarz, a jak wieje, to robi się zimno.

5 godzina biegu.
Dobiegam szybko do drogi, którą wybiegam z plaży, kawałek nie po plaży, i dobiegam znowu do plaży. Przede mną widać Międzyzdroje i na końcu cypel, który jest w miejscu najwęższej części plaży wyspy Wolin. Widać, ale to jest daleko. Wiem o tym, więc za bardzo o tym nie myślę. Plaża przez krótką chwilę jest płaska i twarda, więc się fajnie leci. Niestety szybko się to kończy. Przy linii brzegowej wąsko i stromo, głębiej piach (powtarzam się, ale trasa też się powtarza). Tak będzie aż do Międzyzdrojów. Częściej idę niż biegnę, bo po piachu trudno iść, a co dopiero biegać, szczególnie gdy się jest już dość zmęczonym. Jak biegłem do Świnoujścia, to podłoże mi nie przeszkadzało tak bardzo jak teraz. Teraz to była katorga. Przypomniałem sobie opowiadania Jacka Londona, gdy podróżnicy maszerowali po kopnym śniegu. Tutaj śniegu co prawda nie było, ale był kopny piach. Czułem się tak jak bohaterowie tych opowiadań. Co prawda nie doszedłem do sytuacji, w której musiałby pełzać z braku sił (w opowiadaniu "Miłość Życia" tak było), ale było ciężko. Kwadrans przed pełną godziną kilka łyków wody.

6 godzina biegu.
Szósty banan i łyk wody. Prę do przodu i patrzę - zdążę do Międzyzdrojów przed siódmą godziną czy nie. Zdążyłem. Kwadrans przed pełną godziną kilka łyków wody.

7 godzina biegu.
Siódmy banan i łyk wody. Do mola w Międzyzdrojach dotarłem o 7:02. Tak to w pamięci sobie utrwaliłem. Podłoże nadal kiepskie, ale miejscami już jest lepiej. Tam gdzie jest lepiej - biegnę. Kwadrans przed pełną godziną - kilka łyków wody miało być, ale nie było, bo woda się skończyła. Pierwszy raz w moich biegach w MpP. 1,5 litra nie wystarczyło, chociaż 2 tygodnie temu tyle właśnie wypiłem. Teraz było po pierwsze cieplej, więc więcej piłem, po drugie po zjedzeniu bananów piłem jeszcze trochę. Cóż - gdybym był odwodniony, to byłby problem. Odwodniony się nie czułem, więc problemu nie było.

8 godzina biegu.
Ósmy banan miał być zjedzony, ale nie zjadłem go. Bałem się, że zamuli mnie bez popicia. Zresztą nie czułem głodu. Już te dwa ostatnie banany nie zostały zjedzone. Dochodzę i dobiegam do cypla z najwęższym miejscem na plaży. Mijam, jeszcze kawałek do następnego cypla i już widzę plażę, gdzie gdzieś jest Wisełka.
Raz biegnę, raz idę w zależności od tego jakie jest podłoże. Podłoże nie jest złe, więc dużo było biegania. Wypatruję Wisełkę, no i jest. Najpierw zejścia "Grodno", później zejście z wieloma schodkami do góry i po dłuższym czasie jest moje zejście.

9 godzina biegu.
Gdzieś po 9 godzinach od chwili startu wychodzę na drogę leśną prowadzącą do Wisełki. To droga, na której, organizowane są Biegi ku Słońcu, więc jest już swojsko. Przysiadam na ławeczce i postanawiam wysypać pasek z butów. Piasek wysypałem, ściągnąłem skarpetki i z nich też wytrzepałem piasek. Mogłem przy okazji zobaczyć efekty 60-kilometrowego biegu i marszu. Tylko jeden duży odcisk. Dwa tygodnie temu był jeden mały, więc było lepiej, ale i teraz nie mogłem narzekać. Po chwili wytchnienia ruszyłem w dalszą drogę. Było jeszcze gdzieś 4 kilometry do domu. Tak się zastanawiałem czy zdążę przed 10 godziną czy nie. Zresztą zastanawiałem się w tej kwestii dużo wcześniej. Powinienem zdążyć. Ta kwestia była ważna z tego względu, że po prostu około godziny 20, czyli po 10 godzinach od 10:00 był zachód słońca, czyli zaczynała się szarówka i noc. Pod górkę szedłem z górki biegłem. Doszedłem do Wisełki, chwila biegu i już jestem przed górką na którą trzeba wejść, żeby tę miejscowość opuścić. To ta górka, którą zawsze wymieniam przy relacjach z jazdy rowerem po tej trasie. Oczywiście pod górkę szedłem, z górki biegłem i tak aż do Kołczewa. Już w Kołczewie mija mnie bus z godziny 7:48, którym jeżdżę do pracy. Trochę wcześniej jechał. Jeszcze pod górkę, przejście przez centrum wsi (tak - mamy centrum :)) i do domu z górki. Z górki więc biegnę. Dobiegam do mojej ulicy i do finiszowych metrów. Tutaj jest też koniec moich tras treningowych, więc jest fajnie zakończyć tam gdzie się codziennie biega. Wyłączam stoper - czas 9:51:08. Złamałem :)

Do domu mam już tylko kilkanaście metrów. Pukam do drzwi, żona mi otwiera. Wreszcie koniec!!!

Rozbieram się, myję, ubieram w domowe ciuchy. Jakoś nie chce mi się jeść, a nawet pić. Jakoś słabo się czuję. Dwa tygodnie temu było o wiele lepiej. W końcu zmuszam się do zrobienia herbaty z cytryną. W międzyczasie dzwoni mój telefon. Jest jeszcze w plecaku i w biegowym etui. Odbieram - dzwoni Piotrek i mówi że też dobiegł. W następnym dniu patrzę - godzina połączenia - 20:36. Wypijam herbatę, ale jeść nic nie mogę i nic nie zjadłem aż do rana. Kładę się spać. Mało spałem, wcześnie wstałem, a nawet bardzo wcześnie gdzieś koło 5:00. Wszedłem do internetu zobaczyć ilu biegaczy zgłosiło udział w biegu. Było kilka zgłoszeń. Spodziewałem się więcej. Ale tak to jest, kiedy jedyną nagrodą jest certyfikat udziału do samodzielnego wydrukowania, satysfakcja i wiatr we włosach :)

W poniedziałek sporządziłem klasyfikację biegu, wysłałem certyfikaty uczestnictwa i tak ostatecznie można było powiedzieć, ze bieg się zakończył.

Wyniki V Maratonu po Plaży:
1. Piotr Januszewski, 73,00 km, 10:27:00
2. Jarosław Kosoń, 66,00 km, 09:51:08
3. Jerzy Loba, 14,15 km, 01:45:00
4. Jan Wolf, 13,43 km, 01:17:04
5. Anna Sidorkiewicz, 9,50 km, 00:59:03
6. Adam Ambroziak, 9,36 km, 01:15:55
7. Arkadiusz Borysiuk, 9,00 km, 00:39:00
8. Przemysław Troszczyński, 8,00 km, 00:37:00


Mój certyfikat uczestnictwa (z lewej - falochron w Dziwnowie, z prawej - nawrotka, falochron w Świnoujściu, w środku - start DLB):

Darmowy hosting zdjęć fotoo.pl

To był już ostatni MpP w tym roku. Podsumowując - przez dwa lata przebiegłem plaże wyspy Wolin, wyspy Uznam i plażę na kontynencie od Dziwnowa do Niechorza. Łączny dystans 43+43+48+91+66=291km. Ponieważ MpP miały się odbywać od Peenemünde do Kołobrzegu, brakuje więc jeszcze odcinka Niechorze - Kołobrzeg. Ale to już za rok.

Planuję VI Maraton po Plaży na trasie Kołobrzeg - Dziwnów, w kwietniu 2020 roku. Początek biegu - start w parkrunie Kołobrzeg, meta - falochron wschodni Dziwnów. Będzie to bieg 7 falochronów (2 w Kołobrzegu, 2 w Mrzeżynie, 2 w Dźwirzynie i 1 w Dziwnowie). Dystans 70 kilometrów. Logistycznie będzie trochę trudno, ale nie zawsze może być łatwo. Będzie to ostatni bieg z tego cyklu. Zapraszam, bo więcej okazji może już nie być. Informacje na stronie Maratonu po Plaży.


...Jeśli chodzi o samopoczucie po biegu, to jak pisałem, bezpośrednio po było gorsze niż dwa tygodnie temu po przebyciu trasy 91 kilometrów. Za to w następnych dniach było lepiej. Świadczą o tym czasy szóstek, które zacząłem biegać po dwóch dniach przerwy we wtorek.
wtorek - 6 km - 31.51, po poprzednim ultra - 41.03
środa - 6 km - 29.18, po poprzednim ultra - 31.45
I to tyle porównań. Jutro po górkach, a poprzednio było po szosie - 28.58.

Na tym koniec relacji. Starałem się opisać jak potrafię to wydarzenie, ale słowa nie są w stanie oddać wszystkiego co się działo. Trzeba po prostu samemu to przeżyć.

... żeby pozostał jakiś ślad z tego biegu wydrukowałem swój certyfikat uczestnictwa, wstawiłem w antyramę i powiesiłem na ścianę obok dyplomów z poprzednich Maratonów po Plaży i kilku innych dyplomów z kolekcji liczącej ponad 150 dyplomów (między innymi dyplom z mojego rekordowego maratońskiego biegu i dyplom z maratonu w którym osiągnąłem największy sukces sportowy). Dyplom z tego biegu - numer 157.

Darmowy hosting zdjęć fotoo.pl


Edit:
Już po czasie postanowiłem dodatkowo nazwać Maratony po Plaży, będące faktycznie ultramaratonami:

III Maraton Po Plaży. Ultramaraton Latarni Morskiej
IV Maraton Po Plaży. Ultramaraton Wyspy Uznam
V Maraton Po Plaży. Ultramaraton Wyspy Wolin




zdjęcie - organizator. Start V Dziwnowskiej Ligi Biegowej - bieg 2
link - strona Maratonu po Plaży

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
KarolZawadzkie
13:08
bogdansz
13:08
wojtekp
13:08
Tomasz_Ciesielski_83
13:07
tomek_f
13:07
M&M
13:07
andrzej1022
13:05
bartekmus
13:05
apiwonski
13:05
Artem
13:04
przemek117
13:04
Chudzik
13:04
kgondek
13:03
Sqbanietz
13:03
SlazElk
13:02
gustav000
13:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |