2015-02-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ciężki terning (czytano: 4563 razy)
Diego biegł Boczną. Mały, kolorowy kundel z mordą roześmianą jakby właśnie słuchał Górskiego i Kołaczkowskiej z Poniedzielskim. Znam ten wzrok. Krupska wygląda dokładnie tak samo kiedy da mi dyla i szmyrga po lesie jak wariatka. Nie zdziwił mnie widok psiny, bo to taka sama powsinoga jak moja suka, tylko zdziwiło mnie, że już jest na Bocznej, bo powinien być w lesie.
Zatrzymałam samochód tam gdzie zwykle. Włączyłam garmina żeby się zdążył zalogować, potem sięgnęłam po telefon żeby endo zdążyło odpalić i pomału wygramoliłam się z loganki. Schowałam kluczyki do kieszonki na dupsku, obciągnęłam bluzę, włączyłam ustrojstwo i wio.
Zdążyłam wbiec do lasu kiedy zobaczyłam moje nowe "koleżanki". Dzisiaj szły we trzy. Dwie z psami, bo Diego przecież latał już po Bocznej. Spodziewałam się, że jak zwykle pogadamy o psach a tymczasem dostałam ochrzan! "Co tak późno dzisiaj", zapytała ta od Diego. Miałam właśnie naskarżyć na Monię, że się ociągała z wyjściem bardziej niż zwykle kiedy uprzytomniłam sobie, ze dzisiaj to ja się spóźniłam. Całe piętnaście minut wkładałam moją biegową zbroję i szukałam motywacji, żeby pobiegać makabryczny trening.
Ostatecznie nic nie powiedziałam. Potargałam tylko uszy psiskom i powiedziałam, żeby nie martwić się o Diego bo on już raczej jest pod domem. A panie stanęły na przeciwko mnie i oświadczyły, że od pierwszego marca biegają. O! Ucieszyłam się jak durny z bateryjki. Super! Pochwaliłam i zaraz delikatnie próbowałam wytłumaczyć, że bieg z domu do tablicy na Gichcie to naprawdę nie jest mało i na początek wystarczy, bo one jak to nowicjuszki, ma być daleko i długo. I tak pewnie zrobią po swojemu.
Pożegnałyśmy się i dokończyłam moje owb. Jakoś tak smętnie było w lesie, bo dzisiaj w Zorach od rana pada. Mój nastrój też był smętny, bo .. no własnie, bo ciężki trening.
4-5 razy 5" po 5.0. Dla mnie to wciąż jest sporo. Miałam złe nastawienie. Zdecydowanie złe i trening położyłam na łopatki. To pierwszy całkowicie spieprzony trening od 2 grudnia. Szkoda.
Zaczęło się źle od pwierszych metrów. Nie było swobodnego oddechu, do którego przywykłam, nie było luzu w nogach. Nogi toczyły się ciężko a oddech urwał się zaraz na starcie, kiedy jeszcze się rozpędzałam. Niby wiem dlaczego, niby to zorumiem ale jednak się zniechęciłam. O ile pierwszy pobiegłam zgodnie z planem, choć nieco wolniej, drugi nawet fajnie, to trzeci urwałam po siedmiuset metrach. Czułam, ze jeszcze chwilę i urwie mi się film. Pamiętałam tylko, że nie miałam się zajechać. Czwarty interwał podzielił los pierwszego. I tyle w temacie.
Byłam tak zła na siebie, że olałam rytmy. Chwilowo siadła mi motywacja i chęć do pracy. Mam nadzieję, że tylko chwilowo i w niedzielę uda mi się w Katowicach urwać jakieś tam minutki z ostatniego wyniku CT. No zobaczymy. Muszę tylko nieco zmienić nastawienie, bo na razie nie jest dobrze. I to by było tyle. W niedzielę start.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2015-02-25,15:27): a tak tak... grunt to dobre nastawienie. Znam to :) Inek (2015-02-25,17:25): Ot, pewnie to tylko chwilowe, przedwiosenne już osłabienie. Jednak nie ma to jak biegać w maju :)) Rufi (2015-02-25,19:29): Mhm, to ja teraz z blogu musze się dowiadywać jak poszedł trening :-). Czasami musze zobaczyć kiedy się zatkasz :-) Zły dzień. Koniec kropka. Ja miałam taki w sobotę. Teraz będziesz się opieprzać i będziesz świeżynka w niedzielę. żiżi (2015-02-25,19:36): 1 zawalony trening to jeszcze nie koniec swiata,póki co jesteś moim" motywatorem" jeżeli chodzi o wykonywanie planu treningowego więc głowa do góry i "luzik" jak się człowiek nie spina to potem wszystko lepiej wychodzi:))) Rufi (2015-02-25,20:11): "zgadzam się z przedmówcą - przejdźmy od słów do czynów" - nie spinajmy się :-) osasuna (2015-02-26,08:12): to samo doznałem w niedzielę na 27 km długim wybieganiu po 2 km miałem dosyć, dobiegłem siłą woli :) paulo (2015-02-26,08:58): Izo, mnie też z tym nastawieniem nie jest dobrze, ale słonca coraz więcej na niebie, więc może ono nas przebudzi :) DamianSz (2015-02-26,14:13): A ja nie rozumiem tak do końca co właściwie Ela Ci zadała ? 5 razy w tempie 5min/km ? A jakie przerwy ? Co za bieg jest w niedzielę w Katowicach ? Truskawa (2015-02-26,17:33): No nie? Nastawienie to podstawa. :) Truskawa (2015-02-26,17:35): Nie do końca właśnie rozumiem Ignacy co się stało ale może to tylko takie dwu, trzydniowe osłabienie. Zobaczymy. Dzisiaj też nie było różowo a to tylko owb. Truskawa (2015-02-26,17:36): Powiem Ci trenerzyco, że tego opierniczania trochę mi brakuje, więc niezmiernie się na nie cieszę. Zwłaszcza na sobotę. Już dawno tak nie wyglądała. :))) Truskawa (2015-02-26,17:37): Wiem Żiżi. Masz rację. Masz rację, masz, masz, masz! Ja już zapewne trochę się stresuję niedzielą więc to też mnie nieco osłabia. Jak zawsze. Wciąż to samo. Stres, który zabija. :) Truskawa (2015-02-26,17:38): Mariusz, całe 25 siłą woli? Szacun. Serio. :) Truskawa (2015-02-26,17:39): Akurat dzisiaj Paulo i wczoraj strasznie czarno w Zorach. Chmury prawie leżą na ulicy. Ponuro dość... CZekam na to słoneczko. Czekam. :) Truskawa (2015-02-26,17:40): No i masz Damku. Straszne pierdoły popisałam. Oczywiście, że miałam biegać 4 albo 5 kilometrówek. Zacząć od 5.0 i skończyć na 4.55. Przerwy miało być 3 minuty. No a wyszło jak wyszło, choć powinno być dobrze, bo w sobotę biegałam całkiem podobny tening ze sporym zapasem. No i widzisz jak to jest. :/ Truskawa (2015-02-26,17:41): Aha! W Katowicach City Trail, 5 km. Mój trzeci start na tej trasie. :) Mahor (2015-02-26,18:48): To tylko wyciszenie przed wiosennym wybuchem.Wiosenka wyciągnie z nas zimowe zapasy :) Truskawa (2015-02-26,18:59): Bardzo na to liczę Maćku. Bo jeśli nie to chyba przestanę 🏃. :) Joseph (2015-02-26,21:58): Izo, wiem, że wyjdę teraz na irytującego Wujka Dobra Rada, ale co mi tam: w wielu szkołach trenerskich przyjęte jest dostosowywanie tempa zawsze do aktualnej dyspozycji dnia. Twoje 5:00 w, dajmy na to, poniedziałek może - w sensie wykonanego wysiłku - odpowiadać subiektywnie nawet i 5:15 - 5:20 innego, bardziej "zdechłego" poniedziałku. Może po tych sygnałach od "ciężkotoczących" nóg powinnaś lekko obniżyć prędkość, zachowując jednak długość interwału? Wtedy nie spaliłabyś treningu, zachowałabyś charakter bodźca, a i psycha ucierpiałaby mniej. Tyle teoria. Pozdrawiam całkiem nieprzemądrzalsko ;) osasuna (2015-02-27,07:32): Iza pierwszy i ostatni raz robiłem tyle kilometrów siłą woli. 2 dni dochodziłem do siebie. Twój trener Ela kazała mi odpuszczać i się nie spinać :) Więc od teraz będę to czynił jak znowu pojawi się niemoc. Truskawa (2015-02-28,11:59): Nie odebrałam tego w ten sposób Mirku. W każdym razie trenerka Elżbietka "nie kazała" się zajechać. Miałam po prostu patrzeć co się dzieje. Srednio mi to wyszło. :) Truskawa (2015-02-28,12:00): To jest zdecydowanie dobra rada. Bardzo dobra rada. :) Joseph (2015-02-28,23:29): Pycha !
|