Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
184 / 338


2014-04-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
rozwelweryzowanie (czytano: 630 razy)

 

Łydka powoli się reperuje, w związku z tym faktem następuję u mnie etap Marzyciela.
Trochę śmigałem w weekend rowerem, jednak nie wiem czy nazwanie tego "jazda na rowerze" jest właściwe, bo zauważyłem... że można jeździć i się nie spocić, takie więc jest tempo owego poruszania się na rowerze.
No ale przynajmniej kontempluję (bez plucia) otaczającą mnie przyrodę ;)

Nadal niestety brakuje tego "czegoś" - czegoś, co będzie znaczyło "już". Wiadomo o co chodzi - że prawie niby mógłbym już biegać.
Wiadomo jednak, że "prawie" robi wielką różnicę.

Co jakiś czas ostatnio słyszę - zamknij oczy, wszystko będzie w porządku.
Zamykam więc oczy, odlatuję w inny wymiar, magia chwili kołysze mnie...
W tym momencie kilka lat temu napisałbym, że marzę wiadomo o czym - o pończoszkach na zgrabnych nóżkach, fikuśnej koronce, zapachu podniecenia, jednak... hmm chyba coś mi się przestawiło ;)
Ta kontuzja, któraś już kurcze z kolei totalnie mnie przekręciła, więc po zamknięciu gałek ocznych przez powieki następuje wizualizacja endorfinowa w postaci fizycznej aktywności ruchowej - potocznie zwanej bieganiem.

Złapałem się ostatnio na tym, że wytyrany wieczorową porą ległem się na wyrze ze szkitami do góry, w tle zapuszczony był secik Chrisa Liebinga (undergroundowa techniawka) i... no właśnie.
Zamiast rozmarzać o Megan Fox, Annie Kournikovej, czy Mili Jovovich... zacząłem człapać w tłumie przed maratonem.

Wyobrażałem sobie ten zapach, hmmm może nie zapach, a woń potu ludzi obok mnie i nawet maści końskiej ;)
Ta maść końska chodzi za mną od pamiętnego Półmaratonu w Murowanej Goślinie, o którym kiedyś wspominałem ;)

No ale...
stoję tak w tym tłumie, czuję słonko na mojej twarzy, zaczyna się odliczanie 10, 9.... 3, 2, 1 - Start.
Lecę, znaczy się hamuję, bo wiem, że tu wszyscy lecą i potem żałują. Wydaje mi się (w tych moich wizjach), że mam prawie Gremlina przed oczami i jego cyferki.
Mijam jakiś zakręt, potem prosta, tory tramwajowe (chyba jakieś większe miasto) na które muszę uważać. Wyobrażam sobie mantrę - złapać rytm, złapać rytm...
Pika Gremlin, potem nie zwracam na niego uwagi, po paru minutach czuję już ten rytm - rzadko tak jest, a jak jest to znaczy, że jest dobrze.
Trasa niby prosta, jednak nic szczególnego nie zauważam wokół po bokach. Obok mnie jedynie inni biegacze.
Jestem w transie - tylko ja i droga, tylko ja i ja, walka z samym sobą.

Wkrótce zbliżam się do punktu z wodą - łapię kubek oraz banana - uzupełniam zapasy od początku, kiedy to żołądek jeszcze jest w stanie coś przyjmować i przetwarzać dalej. Powoli przeżuwam i popijam, tempo trzymam równo...
Kilometry mijają niczym w kalejdoskopie, raz szybciej, raz wolniej. Staram się biec luźno, swobodnie, bez spinania się, jak najmniejszym kosztem. Kolejny punkt, kolejna woda, żel... droga, nogi, ludzie wokół. Słońce przypieka, jednak nie czuję tego zbytnio.

Półmetek, a ja nadal hamuję emocję, jeszcze nie czas, jeszcze nie ten moment, zabawa dopiero nadejdzie. Dotrwać do 30km i dopiero otworzyć oczy, spojrzeć na nogi, na stopy, w górę i na boki. Wyobrazić sobie i przypomnieć wszystkie specyficzne treningi, bo teraz nadszedł czas na zbieranie owoców ciężkiej pracy.
Wynajduję w sobie pokłady rezerwy i zaczyna kontrolnie je uwalniać. Odrzucam na bok wszelkie złe myśli - główny cel - meta. Tak, teraz jest czas na ostatnią dyszkę. Można już szaleć, puścić nogę, drugą nogę, do przodu, do przodu...

35km jeszcze tylko 7 do końca. To już mniej niż 10km. Czym jest te 7km? przecież to jak luźna rozgrzewka, krótka.
Nic nie słyszę wokół siebie, w głowie tylko jeden cel.
40km i czas na ostatnie poty, teraz już nie ma zmiłuj, można piłować na maxa.
42km i ostatnie 195 metrów w euforii przecinając linię mety.

Tak... to jest właśnie TO uczucie. Chcę je poczuć, chcę je poczuć... bzzzzzz

no właśnie, chcę je poczuć, a ja tu mam nogi na ścianie, leżę na łóżku, macham stopami w rytm muzy...
Nie tak to miało wyglądać...


Kończę zabiegi ultradźwiękami i krioterapię, w przyszłym tygodniu zapisany jestem na drugie USG łydy celem sprawdzenia jak to wszystko się zreperowało. Potem jakiś masaż specjalistyczny nogę, na który mnie namawia fizjoterapeutka i dopiero... dopiero wtedy będę mógł realnie myśleć o bieganiu.

Ach... jak ten czas leci, a tu ani biegania, ani fikuśnych... ;)

a może ja dalej w jakimś śnie?

Nie, nie, nie. To nie może być prawda. Niech mnie ktoś uszczypnie. Aaaaaa!



Miłej Majówki :)


--foto z Incepcji ;)


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


alchemik (2014-04-29,22:33): Bo to jest jak narkotyk ,za każdym razem po dobrym treningu czekam na ten strzał i jest bosko i wtedy już wiem po co się tak męczyłem i wiem że zrobię to kolejny raz i kolejny i kolejny i ...
snipster (2014-04-29,22:37): i kolejny i kolejny... ;) prawda!
Mahor (2014-04-29,23:08): Czyżby Zdort miał rację?
snipster (2014-04-29,23:18): Zdort to Zło!
maleńka26 (2014-04-29,23:30): Piotruś jak miło przeczytać Twojego bloga .
Truskawa (2014-04-30,00:20): Dużo nie zostało. Wytzrymaj a potem w końcu polatasz. A!Masz jakieś zdjęcia z tego mentalnego maratonu? ;))
snipster (2014-04-30,07:31): każde dni to wieczność, z drugiej strony czas tak szybko leci... momentami za szybko. Minął prawie miesiąc, więc jak tylko sobie o tym myślę ile mógłbym przebiec... to te różowe, sexowne wizje w tym momencie, no jakieś niewyraźne i odległe ;) Iza, nie wiem czy cenzor by nie wyciął moich wizji erotycznych tutaj opisywanych he he ;)
BuDeX (2014-04-30,07:53): Wow! Siedzę za urzędowym biurkiem, jest wcześnie rano, a ja właśnie przebiegłem maraton! :) muszę zapamiętać nr wpisu i odpalę sobie przed startem :) Zdrówka i wytrwałości!
(2014-04-30,08:07): cierpliwości... jeszcze pośmigasz. Potraktuj ten czas jak trening psychiki, nie mniej ważny jak trening ciała, a może nawet ważniejszy. Uszy do góry! zdrówka życzę.
snipster (2014-04-30,08:08): Łukasz, możesz napisać teraz do Szefa, ze należy ci się jakiś dodatek regeneracyjny z tej okazji ;) kiedyś po jakiejś takiej wizualizacji byłem chyba bardziej zmęczony, niż jak wróciłem z treningu ;)
snipster (2014-04-30,08:11): Woście, zaraz to ja będę musiał roztrenowanie mentalnie zrobić, żeby się nie przetrenować od treningu psychy ;)
michu77 (2014-04-30,08:23): ...pewnie w Poznaniu biegałeś, to znaczy śniłeś... ;P
snipster (2014-04-30,08:50): Michu, nie wiem właśnie... nikt rogalami nie częstował ;)
krunner (2014-04-30,11:29): Wyluzuj, odpocznij, posprzątaj, ułóż sobie jakieś puzzle z min. 5.000 elementów ;-) ;-)
snipster (2014-04-30,11:38): Arku, po części przeprosiłem się z drabiną i tymi podobnymi przy remontowych prackach... to bardziej wkurzające, niż puzzle ;)
żiżi (2014-04-30,11:45): Piotrek jesteś po prostu zboczony..na tle biegania:)))
dario_7 (2014-04-30,13:31): Za chęć uprawiania sportu na granicy naszych możliwości musimy niestety czasami płacić. Chyba, że... nieco zwolnimy i nauczymy się cierpliwości ;)) Niby to proste... a jak trudne.
snipster (2014-04-30,18:36): Żiżi, ja? ja szary, skromny, mały, nieśmiały erotoman... biegowy ;)
snipster (2014-04-30,18:37): Daro, jak to płacić? Dire Straits śpiewało przecież "Money for nothing, chicks for free" :)
(2014-05-01,20:33): moze za wolno biegam, ale wsrod maratonczykow z mojego zakresu mniej wiecej od 25km wszyscy zaczynaja śmierdzieć w bardzo specyficzny sposob - nie lubie tego! ;-)
snipster (2014-05-01,20:52): Piter, są plusy dodatnie i plusy ujemne tego wszystkiego ;)







 Ostatnio zalogowani
młodyorzech
21:10
gpnowak
21:07
Sikor 4Run Team
20:41
ADZIU1976
20:34
orfeusz1
20:28
przemek300
20:26
schlanda
20:17
Andrzej5335
20:03
Daniel22
19:48
janusz9876543213
19:44
niemir
19:44
edpokorny
19:42
TBorówka
19:41
camillo88kg
19:40
Admirał
19:38
Bartuś
19:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |