Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [10]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Marco7776
Pamiętnik internetowy
Bieganie w miejscach nieoczywistych

Marek Ratyński
Urodzony: 1976-07-12
Miejsce zamieszkania: Warszawa
4 / 73


2013-11-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
OBRIGADO PORTO (czytano: 702 razy)

 

Turysta spojrzał ze smakiem w parującą na talerzu porcję „Bacalao o bras”. Zapach świeżego dorsza podkreślił satysfakcję z bycia w tej chwili, w tym miejscu. Siedział przy stoliku restauracji, na nabrzeżu, w Vila Nova de Gaia. Naprzeciwko mieniły się w słońcu różnokolorowe domki Ribeiry, nadbrzeżnej dzielnicy Porto, przed nim dumnie wznosił się stalowy most „Dom Luis I”. Zanim pozna jeden ze smaków Portugalii, tego wczesnolistopadowego południa, spojrzy jeszcze na barki niosące beczki z winem Porto z górnego brzegu Douro i miarowo kołyszące się statki turystyczne, na których widnieją logo miejscowych winiarni. Ujrzy również grupę śniadych i ciemnoskórych biegaczy zbiegających szybko z mostu i kierujących się w jego stronę, wzdłuż nabrzeża. To czołówka maratończyków, którzy ten słoneczny dzień wyznaczyli sobie na miejsce spotkania, przyjemności, zmagań z rywalami i ograniczeniami własnego ciała. I będą tak płynąć, równym, bądź chwiejnym, krokiem przez długie minuty, godziny obok kawiarnianych stolików, wśród oklasków kelnerów, rybaków, winiarzy i globtroterów.
Turysta skończył dorsza, kelner postawił przed nim, w wysokim kieliszku, specjalność zakładu, Porto Tawny. To ten trunek rozsławił to miasto, to to miasto rozsławiło ten napój. Wzmocnione wino, znane na całym świecie, nigdzie nie smakuje lepiej niż tutaj, przy wzgórzach na których, niczym w Hollywood, dostojnie stoją napisy „OFFLEY”, „TAYLOR”, „SANDEMAN”…Zatapiając usta w cierpkim płynie planuje, że jutro wsiądzie do zabytkowego tramwaju nr 1, który z głośnym hukiem, trzęsąc się swoją stuletnią tradycją, wolno powiezie go nabrzeżem w miejsce gdzie wody Douro łączą się z oceanem.
Tymczasem na dolnym poziomie mostu pojawiają się kolejni zawodnicy. Wśród nich MARATOŃCZYK z dalekiego kraju, z miasta przez które przepływa inna rzeka i w którym, z całą pewnością jest teraz znacznie chłodniej. Unosi głowę do góry, kilkadziesiąt metrów nad nim, przez górny poziom przeprawy przejeżdża tramwaj, jego miarowy stukot rozchodzi się po całym moście. Zbiega z mostu i mija gości przy restauracyjnych i kawiarnianych stolikach. W jego głowie kłębią się różne myśli. Tak jest już od niemal dwóch godzin. Od euforii pierwszych kilometrów, prowadzących nieco w dół, w bogatej dzielnicy Boavista, przez zachwyt widokami fal oceanu, rozbijających się o nabrzeża portowej dzielnicy miasta aż do postępującego zniechęcenia, kiedy powoli stawało się jasne, że, tym razem, granica 3h pozostanie dla niego nieosiągalna. Zgodnie z planem rozpoczął szybciej, aby wykorzystać ukształtowanie terenu i wypracować przewagę czasową przed trudnościami drugiej części trasy. Wśród domów portowego miasteczka Matosinhos i wzdłuż kilkukilometrowego nabrzeża Porto wszystko wyglądało wspaniale. Potem jednak, niedaleko za półmetkiem, kiedy nadmorska promenada poprowadziła do miejsca, gdzie cumują statki wycieczkowe, a uliczni sprzedawcy oferują bogato haftowane chusty i pstrokato malowane koguciki Barcelos, pacemaker z czerwonym balonikiem, na którym miał wypisane tempo na 3:00, dogonił go, a następnie przegonił. MARATOŃCZYK pomyślał wówczas o nagrodzie, o rejsie statkiem pod sześcioma, wysokimi mostami Porto, które planował po zakończeniu biegu. Pomyślał o ciasnych uliczkach Coimbry, na których zostawili swoje ślady śpieszący do katedry mieszkańcy wieków średnich i o które ocierają się czarne stroje współczesnych studentów. Wspomniał dostojny dwór Mateus, ukryty wśród winorośli, długi rynek starego Guimaraes, nabożną atmosferę Bragi, plaże Viana do Castelo i kanały Aveiro. To wszystko będzie mógł podziwiać w następnych dniach. Codziennie ranek rozpoczynać się będzie kawą z maleńkiej filiżanki i pachnącym croissantem lub słodkim ciastkiem „nata”, w jednej z tysięcy kafejek Porto. A wieczorem wreszcie będzie mógł posmakować „Porto”, a także lekkiego, „zielonego”, „Vinho Verde”. To wszystko za te dni treningów, minuty interwałów i budowania „siły biegowej”, godziny „wybiegań” i odmawiania sobie wielu codziennych przyjemności, a także rekompensata za wynikające z tego perturbacje dla żony, najwierniejszego kibica. Ale pozostało jeszcze piętnaście, trzynaście, dwanaście kilometrów, żeby ten smak mógł być pełen.
Trasa zawraca w Nova Vina de Gaia i zmierza z powrotem do mostu „Don Luis”-a. Nie uda mu się pobiec poniżej 3h, ale wciąż może pobić swój dotychczasowy rekord z Tallinna (3:09:36). Zatem postara się jeszcze trochę, choć zmęczenie narasta na pagórki zdają się coraz wyższe i dłuższe. Niestety jest coraz wolniej, a promenada jakby nie miała końca…rekord staje się nierealny 
Zatem czy jest przyczyna, która zmotywuje go aby biec dalej ? Przebiega obok starego budynku „Muzeum komunikacji”, w którym dzień wcześniej odbywała się „pasta party”, a na najwyższym piętrze, ach… tam był koncert fado dla uczestników ! Cała melancholia, rozedrganie i słodycz zawarte w zawodzących strofach zaśpiewanych w „szeleszczącym” języku portugalskich powracają ze zdwojoną siłą. To moment biegu, kiedy MARATOŃCZYK zwykle osiąga stany transcendentalne
(37-38 km) ;-)
Teraz szum wody miesza się z dźwiękami gitary, a wody Douro niosą wrażliwe strofy. Strofy dotykające do głębi. Chcę słyszeć, chcę smakować, chcę zapomnieć się w tych strofach, zapamiętać się w Twojej atmosferze, w Twojej muzyce, Portugalio !

Ostatni kilometr jest pod górkę, biegnę go jednak szybciej. Teraz moim celem jest ukończenie maratonu poniżej 3:15. W oddali widać coraz więcej banerów, klaszczących kibiców, wreszcie zza zakrętu wyłania się linia mety. Unoszę obie ręce i pokazuję dziesięć palców oznaczający metę dziesiątego maratonu. Mój dziesiąty maraton jest również dziesiątym maratonem, który zorganizowało Porto. Przekraczam linię mety szczęśliwy. Ten bieg dał mi bardzo dużo przeżyć.
A oprócz medalu, który zawsze przynosi satysfakcję, otrzymałem okolicznościową butelkę wina Porto.
OBRIGADO PORTO ! OBRIGADO PORTUGAL !

W wyścigu w Porto, 3.11.2013, zająłem 287 miejsce (2755 osób ukończyło bieg) z czasem 3:12:47


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Szymonidius
12:22
biegacz54
12:22
stanlej
12:20
Krzysiek_biega
12:09
Admin
11:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:43
MarcinMC
11:01
Dajesz Byku
10:29
StaryCop
10:09
Artur_M.
10:07
Borrro
10:00
Grzesix
09:55
PRE
09:54
EwaBiega
09:50
akaen
09:22
placekjacek
09:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |