Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [33]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ultramaratonka
Pamiętnik internetowy
ku pamięci

Ewelina Świątek
Urodzony: -10--1--
Miejsce zamieszkania: Borzęcin Duży
87 / 125


2012-09-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
34 Maraton Warszawski (czytano: 2861 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://spartaniedzieciom.pl/



Zostałam Bohaterką (bo Bohaterem z racji płci się nie czuję) Narodowego.
Ukończyłam Maraton Warszawski, z historyczną metą na Stadionie Narodowym.
Jednocześnie dziś zakończyłam Koronę Maratonów Polskich.
Powinnam być zadowolona. Właśnie... powinnam...
A jak się czuję?....
Raczej podle... Jakoś nie lubię przegrywać, a z własnym ciałem, to już zupełnie NIE.
A przegrałam... Do 33 kilometra szło w miarę zgodnie z planem, potem to już walka o metę. Ja wiem, co KRÓL MARATON potrafi zrobić z nieprzygotowanym podwładnym. Tyle, że ja się przygotowałam. Przynajmniej mięśniowo. I to nie nogi mi wysiadły. Głowa. Nie, nie motywacja. Tej miałam AŻ nadto. Po prostu mój świat zaczynał wirować. Kilkuset metrowe marsze uspokajały rozedrgany świat i pozwalały kolejny kilometr podbiegać i tak na zmianę już do mety.
Biorąc pod uwagę stresy jakie miałam ostatnio i dzisiejszą pogodę (dla mnie znacznie za duże słońce i wiatr) to i tak 4:24:53 netto nie jest dramatem.
Ale ... BARDZO chciałam, żeby było lepiej. Z przynajmniej trzech powodów:
1. miałam najfajniejszego prywatnego zająca i radio w jednym - Jacku BARDZO DZIĘKUJĘ :-)
2. fantastyczni kibice - Andrzej, Jacek, Janek, Jola, Koza i wielu innych, których cieplutkie słowa podtrzymywały na duchu. Kibice - maratończycy, którzy rozumieli naszą walkę, dodawali skrzydeł. DZIEKUJĘ
3. SPARATNIE DZIECIOM - choć tym razem "w cywilu" to jednak tworzyliśmy drużynę zgłoszoną do klasyfikacji drużynowej. BARDZO mi PRZYKRO, że zaniżyłam wynik grupy, bo panowie pobiegli świetnie, posypały się życiówki. Myśl, że nie mogę całkowicie zawieść grupy była motywatorem do zapanowania nad "pływającym" umysłem. Bez tego trudno byłoby się spiąć.
Ostatecznie zajęliśmy 24 miejsca na 50 drużyn. Nieźle, to w końcu pierwsza połowa stawki ;-)

Odnośnie samego maratonu
Medal jest naprawdę ładny. I to główny plus tego maratonu.
Może jestem mało patetyczna, ale meta na stadionie jakoś mnie nie powaliła, nie wzruszyła do łez. Może gdyby stadion posiadał bieżnię lekkoatletyczną i na koniec byłaby runda na bieżni. Tak, to zdecydowanie by mnie poruszyło. A tak, na stadionie piłkarskim jakoś nie mogłam wykrzesać wielkich emocji z siebie. Stadion jest o tyle wygodny, że bez wielkiego tłoku dało się zorganizować szatnie i depozyty. Minus od przyjezdnych za brak pryszniców, chyba, że były tylko nikt ich nie znalazł. Z posiłku w formie cienkiej zupki można by zrezygnować. Już wolałabym dostać na przyszłość gorącą herbatę lub kawę. Nawet przy dość upalnym dniu, jak na wrzesień, to po odsapnięciu wielu biegaczy się trzęsło z powysiłkowego zimna i ciepły napój chyba bardziej by ich ucieszył, niż chłodnawa zupa, która nie nakarmiła tylko "podrażniła tasiemca" i nie ogrzała.
Trasa maratonu też jakoś nie wywołała mojego entuzjazmu. Długie proste nie osłabiają mi psychiki, ale jak się trafi wietrzny dzień jak dziś, to mało komfortowo sie biegnie. Generalnie trasa jest trochę nudna. Fajnie za to ludzie kibicowali, zwłasza na Ursynowie.
Wpadek organizacyjnych większych nie odnotowałam - biuro zawodów sprawne, trasa zabezpieczona, momentami wolontariusze się średnio wyrabiali, ale punkty były tak długie, że bez problemu każdy otrzymywał co chciał.

Podsumowanie KORONY Maratonów Polskich będzie krótkie:
Chcę wrócić do Dębna. Tam czuło się atmosferę biegowego święta. Może jeszcze wrócę do Wrocławia, gdyż ubiegłoroczny skwar skoncentrował moją uwagę na przeżyciu, a nie docenianiu organizacji i kibiców, a atmosferę przedmaratońską wspominam dobrze.
W reszcie z wielkiej 5-tki na razie nie zamierzam startować. Bieganie maratonu tłumie niezbyt mi odpowiada. Dla biegów ze Spartanami się poświęcę -tu nie o moją wygodę idzie, a o ważniejszy cel.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


ZBYSZEK1970 (2012-10-01,08:31): Gratulacje Spartanko:-) Mam podobne odczucia z Maratonu Warszawskiego...
ultramaratonka (2012-10-01,08:40): Znaczy się też bez oh -ów i ah -ów na temat stadionu? Jak czytam te wszystkie zachwyty nad idealnością Maratonu Warszawskiego, to serio się zastanawiam czy ja i autorzy wpisów bylismy w tym samym miejscu.
Truskawa (2012-10-01,08:46): Gratulacje. I za maraton i za Koronę. Brak pryszniców to fatalna wiadomość. Paskudnie się człowiek czuje kiedy nie może się wykąpać. Zwłaszcza po takim wysiłku. A z Dębnem mamy bardzo podobnie. Wolę Poznań ale minimalnie. Potem jest Dębno, Wawa i Wrocek na równi, czyli bez emocji i najgorszy i nielubiany przeze mnie Kraków. No trudno. :)
ultramaratonka (2012-10-01,08:50): Kraków jest dla mnie traumatyczny - debiut maratoński okupiony paskudnymi skurczami stóp. Do tej pory boję się 39 km, czy się COŚ nie stanie. A meta była dosłownie o parę metrów, tyle że na wewnętrzym torze za taśmą, brrrr....
ultramaratonka (2012-10-01,08:52): A Koronę kiedyś poprawię na całą poniżej 4h. A co, pomarzyć dobra rzecz :-)
ultramaratonka (2012-10-01,22:46): Dziękuję za wszystkie "koronne" gratulacje :-)))
jacek47 (2012-10-02,07:41): Pozdrawiam Spartankę, jestem pod wrażeniem waszej grupy, gratuluję wyników i wytrwałości w bieganiu
Patriszja11 (2012-10-02,10:15): Gratuluję ja zamierzam sięgnąć po koronę w przyszłym roku, na razie zgromadziłam Wrocław i Kraków no a Warszawę musiałam odpuścić bo wielki Berlin wzywał:)
ultramaratonka (2012-10-02,10:22): Powodzenia Patrycjo w realizacji Korony :-) A Berlin to chyba nie tylko z adidas, ale i Red Bull poleciałaś, tak na skrzydłach ;-) Śliczną życióweczkę zrobiłaś. Gratki
Lechu (2012-10-03,11:52): A może Łódź Maraton w kwietniu?
Jagudka (2012-10-05,10:17): Hej Bohaterko. Podobnie jak Ty też przebiegłam MW i tym samym uwieczniłam Koronę Maratonów. Do tego maratonu byłam przygotowana najlepiej ze wszystkich maratonów i cóż... Wprawdzie zrobiłam życiówkę (3:49:07), ale po raz pierwszy przeżyłam ścianę. Było naprawdę trudno. Jak widzisz nie byłaś osamotniona.
alchemik (2012-10-05,21:38): Nie ma za co dziękować , poza tym fajnie się biegło. Tak przy okazji ja też ukończyłem Koronę w Wawie.Do zobaczenia w Spartańskim Poznaniu.
ultramaratonka (2012-10-07,07:32): Jacku, zawsze jest za co dziękować :-) Gratuluje KORONY i do zobaczenia w Poznaniu.
ultramaratonka (2012-10-07,07:37): Lechu, co mi się wydaje, że Łódzi w przyszłym roku nie odwiedzimy. Grupa biegła tam w tym roku, a chcemy odwiedzać różne miasta. Zawsze możesz do nas dołączyć i pobiec gdzieś z nami :-)
ultramaratonka (2012-10-07,07:45): Jagoda, szacun za wynik :-) u mnie raczej nie ściana stanęła na drodze, a jakieś morze, bo odbiór świata mi się rozkołysał ;-) pewnie jakbym była mniej zmęczona to bym te rafy bezpiecznie opłynęła,a tak była walka przed utopieniem. jak to bylo w piosence: teraz może być już tylko lepiej :-)))







 Ostatnio zalogowani
perdek
23:15
lachu
22:57
Stonechip
22:46
zeton
22:43
kasar
22:39
żabka
22:09
Citos
22:05
lordedward
22:05
Krzysiek_biega
21:08
rolkarz
21:00
INVEST
20:54
skuzik
20:48
kostekmar
20:41
Januszz
20:33
mario73
20:24
sun_run1989
19:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |