Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
103 / 193


2012-09-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Niemcy zdobyte czyli 13. Fränkische Schweiz Marathon (czytano: 1683 razy)

 

Najlepsze są nie planowane starty, takim właśnie był maraton w niemieckim Forchheim k. Norymbergi. Ale od początku. Zacząłem serwować po internecie czy nic nie ma na najbliżśzy weekend (1-2 września), po ciężkim półmaratonie w Wałbrzychu uwierzyłem że stać mnie obecnie na kolejny udany start nawet w maratonie na ciężkiej trasie. Spoglądam na niemiecki kalendarz (marathon.de) i widzę maraton k. Norymbergii, wyniki uzykane w ubiegłym roku zwycięzcy (2:45) by mi pasowały, z tym że w regulaminie
nie ma wzmianki o nagrodach.Napisałem do organizatorów i okazało si że są nagrody finansowe plus bonus za rekord trasy (2:27.59), nie mniej org. nie zaprasza zawodników i trzymając się regulaminu może zwolnić mnie z wpisowego gdyż każdy uczestnik który w ostatnich dwóch latach złamał 3h-nie płacił wpisowego. W tym samym terminie był jeszcze rozgrywany maraton w Halle-Lips organizowany przez Waldemara Cierpińskiego, ale przed dwoma laty jak tam zająłem drugie miejsce to dostałem jedynie
okulary-trochę skromnie jak na włożony uważam wysiłek. W Forchheim natomiast z tego co wiem nie było nigdy Kenijczyków a pięć razy wygrywał tutaj Marek Wasilewski z Piły-od czterech lat jednak tutaj się nie pojawiał więc wykonałem jeszcze kilka telefonów i udało mi się namówić Michała Rutkowicz gdzie wyliczając iż zwycięstwo powinno przyjść łatwo zobowiązałem się pokryć wszelkie koszty dojazdu, pobytu i wpisowego dla niego.

Wyjechaliśmy z Torunia ok. 4 nad ranem by być tam stosunkowo wcześnie, gdyż odbiór numerów startowych był do godz 19-tej w sobotę, i w niedzielę nie było już możliwośći odebrać numer startowy. Tak więc po 12 godzinach jazdy docieramy na miejsce. Start był w Forchhem, ale meta i biuro zawodów oddalone o 16km gdzie przebiegała trasa biegu, tak więc bez samochodu bardzo ciężko byłoby mi tutaj wystartować. Przy odbiorze numerów startowych (kierowcy też podarowali bezpłatny numer startowy)
płacimy jeszcze po 30 euro kaucje za chipa, przy czym pomiar kosztuje 5 euro od zawodnika, i 25 euro oddawali na mecie po zwróceniu chipa. W następnej kolejności szukamy noclegu, okazało sie że to nie takie proste gdyż większość hoteli w okolicy nie ma już miejsc. Docieramy do większego sporthotelu (przerobiony wcześniej ze schroniska) oddalony o ok 5km od linii mety i biura zawodów hotelik znajduje dla nas wolny pokój w kwocie 44 euro bez wyżywienia-cena tutaj nie grała już tak roli bo nie
chciałem męczyć się dalszą jazdą w poszukiwaniu kwatery więc akceptujemy warunki pobytu. Tutaj też spotykamy Polkę, mieszkającą na stałe w Niemczech dla której będzie to drugi start w maratonie. Okazuje się też że trzeba wyjechać znacznie wcześniej gdyż w dniu biegu nie będzie możliwość wjazdu na teren trasy, którędy przebiega maraton w godzinach od 7-12tej!!! Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce? start maratonu jest o 9-tej, 6 h limit a trasa zamknięta na 12h!!! Tak więc o 5.45 pobudka,
szybki prysznic i zabieram się do szykowania, zjadłem jedną dużą bułkę z szynką i zszedłem do recepcji kupić kawę z mlekiem z ekspresu. 6.30 wyjazd na metę, skąd autobusy zawiozą nas na start, strażacy nieco wcześniej zabrali się do roboty i już było widać w niektórych miejscach blokady drogi, warto wspomnieć że kartki z informacja od tygodnia wisiały na słupach, były w każdym pensjonacie z informacja że droga na ten dzień jest tylko dla sportowców. Użyłem słowa sportowców gdyż nieco
wcześniej startują rolkarze i wózki.

Na start dojechaliśmy ok 7. 45, czyli mam nieco ponad godzinę do startu, jestem wyjątkowo spokojny, do momentu kiedy przed sobą nie zobaczyłem Kenijczyka... mówię sobie ja jego, przecież aż nie możliwe, żeby jakiś tam Kenijczyk za 750 euro przyjechał na maraton, przecież bilet kosztuje z Kenii tyle..Nie mogłem zapanować nad emocjami, miałem nieco wcześniej się rozgrzewać niż zwykle, bo adrenalina na widok czarnoskórego zawodnika dała mi się mocno we znaki. Nie byłem w stanie normalnie
truchtać, więc zacząłem od przysiadów i pompek żeby bardziej zmęczyć się fizycznie i nieco rozładować stres. Biorę w międzyczasie żel tym razem firmy Vitarade i tradycyjnie popijam znaczną ilością wody i więcej żadnych innych odżywek. Truchtam może maksymalnie 2km w tym robię 3 rytmy. Idę na linie startu a tam jeszcze Marek Wasilewski. I Wiecie co? wyjątkowo mnie to uspokoiło chyba widząc że jest mocniejsza obsada, stwierdziłem że skoro tak to coś, najwyżej przeinwestowałem i powiedziałem
sobie że w takim razie wracamy przez Pragę gdzie nigdy jeszcze nie byłem i przynajmniej powiem że byłem na wycieczce.. Zawsze staram się doszukać pozytywnych cech w tym że jest elita i nie ma szans zaistnieć. Okazuje się też że wraz z nami startuje sztafeta i zawodnicy w biegu na 16km.

Punktualnie o 9 tej ruszamy. tuż po starcie jest nas sześciu, przy czym Marek Wasilewski niespodziewanie nas puszcza, a z maratończyków jestem tylko ja z Kenijczykiem. 3km ulicami miasteczka, następnie 10km mocno pod wiatr. Nie mniej nie dałem się ponieść i po 13km stwierdzam że nie dam rady utrzymać tak mocnego tempa, puszczam Kenijczyka i w tym momencie uświadomiłem sobie że tracę szanse na zwycięstwo, ale niespodziewanie za mną nikogo, wszak 10km pokonane w 34.25 i to pod wiatr co
wskazywało na rekord trasy, przy czym po 13km nagle wiatr jakby ustał i były komfortowe warunki, przy czym cały czas była trasa pofałdowana , na półmetku mam stratę już z półtorej minuty. (mój międzyczas z półmetka 1:14.19, Kenijczyka jak pamiętam z wyników ok. 1:12.56, i trzeci Marek Wasilewski miał czas nieco powyżej 1:17...) na 29km następuje nawrót i ze stratą już ok. 3 minut do prowadzącego, a za mną Marek Wasilewski też ma mniej więcej 3 minuty straty do mnie. Chciałem zwolnić i wydaje mi się że to zrobiłem, nie patrzyłem już na zegarek, lecz jedynie żeby bezpiecznie dobiec do mety na drugiej pozycji. Mocno się napracowałem
przez pierwsze 13km i zdawałem sobie sprawę że mogę to odczuć w późniejszym etapie. Od 29km po nawrocie mijam się z zawodnikami na dalszych pozycjach, mam mocny doping, później chyba dotarło do mnie że chyba każdy z nich widział że Kenijczyk się męczy. Ktoś mi na 33km krzyczy że mam dwie minuty straty, na 35km jest to już z 200-300m i na 36km to ja obejmuję prowadzenie. Dosłownie aż nie wierzyłem że tak może postawić kogoś, kto na 30km ma 3 minuty przewagi nad następnym... Przy nim mocno
przyśpieszyłem, ale tylko na chwile tak aby Kenijczyk nie mógł się mnie przytrzymać, spokojnie dalej biegnę do mety bez walczenia o jakiś dobry czas. Na metę wbiegam i widzę czas 2:30. z sekundami. Mój 93 maraton , siódmy w tym roku. Po raz pierwszy w Niemczech udało mi się wygrać maraton. tej całej euforii na mecie robię jeszcze z 300m rundkę żeby pomachać kibicom i fotoreporterom, ktoś do mnie podbiega i wręcza mi wielki kufel piwa z zawartością, jest on większy i cięższy niż jakikolwiek puchar jaki posiadam w domu, ma ok. 3 l pojemności!!! Ale wiecie co, okazało się kiedy wypiłem już znaczą jego ilość że ono jest bezalkoholowe!! to jest skandal żeby na mecie nam dawać piwo bezalkoholowe:) Kenijczyka na 100m przed metą dopada jeszcze Marek Wasilewski i w wynikach oficjalnych jest 5 sekund przed nim. Tak więc dwóch Polaków na dwóch pierwszych miejscach. Kenijczyk uniósł się honorem i nie pojawił się na podium z nami. W kategoriach wiekowych (były dublowane) były bony wartości
35 euro (przynajmniej ja za zwycięska kategorię za tyle dostałem) do wykorzystania w dowolnym punkcie mini targach expo, piszę mini, gdyż były to ze 3-4 małe namioty ze sprzętem sportowym i można było te bony na miejscu zrealizować

Bezpośrednio po dekoracji udaliśmy się tak jak było obiecane do Pragi, trafiliśmy na jakąś ekskluzywną gdzie m.in. można było w cenniku zobaczyć kawę za 60pln , czy też kolczyki za (no właśnie żeby nie było że źle liczę, jakieś kolczyki na wystawie miały kwotę 260.000 koron razy 1.6 to ... nie muszę chyba wyliczać ile to jest na nasze. Idziemy dalej na stare miasto, udało się wyszukać restauracje z przyzwoitym cennikiem ,gdzie można było wziąć coś do zjedzenia, a i tak wyszedłem z 20 euro
mniej w kieszeni, ale Praga jest warta tych pieniędzy. Dodam że było można płacić w euro, podobnie jak na stacji benzynowej. Złotówkę nie akceptowano, ale na Starym Mieście było większość kantorów czynnych mimo że było już nieco po północy. Po 16 godzinach podroży w końcu jestem w domu gdzie wpada do mnie ekipa remontowa i na kilka dni przeprowadzam się do teściowej

Gdzie następny maraton? nie wiem, stwierdzam że nie będę nic planował, bo najchętniej bym wszędzie teraz biegał, ale zdrowie ma się jedno, Muszę odpowiednio teraz o siebie zadbać, Już zamówiłem sobie masaże i pojechałem na rynek po świeżą kaczkę ze wsi. Być może tajemnica tkwi w obiadach, bo jak sięgam pamięcią, w żadnym roku nie miałem tak jak teraz, gdzie praktycznie w każdy dzień roboczy mam dobry, domowy obiad, a kto z was ma czas żeby coś dobrze zjeść na co dzień...? Jestem wpisany na
Krynice, ale w tym czasie jest też atrakcyjne dla mnie Wilno, później Wrocław, po nim też coś jest atrakcyjnego, a wszystko przez ten internet, gdyby nie on, zapewne nie miałbym aż tyle startów w maratonie...
Dlaczego maratony? bo tak jak ten start, są nieprzewidywalne, biegnie i biegniesz i nagle widzisz "ścianę" . Ciekawostką jest że w ostatnich sześciu maratonach po półmetku dałem się wyprzedzić tylko jednemu zawodnikowi-było to na maratonie Solidarności w Gdańsku kiedy to na 36km dopada mnie Kenijczyk Elisha...


Wyniki 13 edycji Fränkische Schweiz - Marathon 2012
w Niemczech
1 Krzysztof Bartkiewicz 2:30.29
2 Marek Wasilewski 2:35.49
3 Abraham Cheruiyot Kilimo 2:35.55
...11. Zbigniew Kapuściński 2:57.17
66 Michał Rutkowicz 3:31.09

kobiety:
1 Barbel Hempel 3:05.04
2 Sonja Decker 3:15.38
3 Carolin Reichert - Bohm 3:16.37
...6 Ewa Huryń 3:19.42
Sklasyfikowano 213 mężczyzn i 43 panie

Po raz pierwszy na maraton odważyłem się założyć buty które do tej pory miałem na krótsze dystanse. Pumy które wygrałem poprzez jeden z konkursów na konkurencyjnym portalu. Wcześniej planowałem pobiec w Nikach, ale przy ostatnich treningach na asfalcie, zbyt mocno czułem zużycie już amortyzacji, więc nie chciałem ryzykować kontuzją. Obecnie mam remont i nie wiem gdzie żona mi podziała zeszyt treningowy, jak sięgam pamięcią w sierpniu miałbym ok. 600 może 620 przebiegniętych kilometrów, jakieś 3 dni opuszczone. Jak odnajdzie się zeszyt to postaram się wpisać do blogu treningi z sierpnia.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


benek (2012-09-04,13:28): Dobre buty :]
p.b. (2012-09-04,14:13): wielkie gratulacje, i byle tak dalej... pozdrawiam
Kempes (2012-09-04,16:29): Gratulacje! Pokonać Kenijczyka to zawsze wielki wyczyn! :)
Dana M (2012-09-05,20:27): Gratki! Rozumiem, że zaplanowana seria rozpoczęta.
Krzysiek_biega (2012-09-05,22:50): tak Danusia: rozpoczęta, tylko nie wiem kiedy się skończy:)







 Ostatnio zalogowani
Henryk W.
07:00
Qba23
06:55
POZDRAWIAM
06:54
marand
06:29
KKFM
06:22
Basia
06:01
biegacz54
05:41
42.195
05:16
orfeusz1
01:47
wd70
23:39
MarasP
23:00
przystan
22:23
Robertkow
22:17
agajagoda
22:16
mario1977
22:11
kos 88
22:06
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |