Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [48]  PRZYJAC. [172]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
raFAUL!
Pamiętnik internetowy
poalkoholowe bełkotliwe mądrości

Rafał Kowalczyk
Urodzony: 1978-01-26
Miejsce zamieszkania: Wrocław
152 / 218


2011-10-07

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
jestem jednak cienki (czytano: 753 razy)



Muszę przyznać, że dawno już się tak bardzo nie spiłowałem na treningu jak dziś. Fakt, jednostka była długa – blisko 27km, ale nie aż tak znowu ciężka, żebym nie miał siły potem stać pod prysznicem. A nie miałem. I miałem zawroty głowy jak się podnosiłem z kanapy, na której początkowo zaległem z kubkiem gorącej herbaty na ponad pół godziny. Przypomina mi to historię o Jasonie Kidd’zie – takim koszykarzu z NBA. Ponoć na początku kariery, tak sobie wypruwał flaki podczas meczów, że w szatni miał specjalny drewniany stołek, na którym zwykł czy też po prostu musiał siadać ze zmęczenia pod natryskiem.
Trochę mnie ta moja słaba dyspozycja zmartwiła. Zwłaszcza w obliczu szybko zbliżającego się terminu maratonu. Albo się jeszcze nie zregenerowałem po półmaratonie, co nie jest normalnym stanem rzeczy, bo zawsze po połówce wracałem do siebie bardzo szybko; no albo skrycie i powoli dopada mnie jakieś choróbsko. W każdym razie, zarówno jedno jak i drugie wytłumaczenie jest do dupy. Ostatecznie mogę się zgodzić na wersję, że jestem tak cienki, że mój przekrój mierzy się już w Angstremach. To by wszystko wyjaśniało.

Jak wyglądał trening:
po 3,5km rozgrzewce zrobiłem 4x1200m w tempie progowym, czyli średnio po 4:05/km, na przerwie 1min. Już po tej sekwencji miałem dość, choć zawsze bardzo lubię biegać na progu i po takiej serii dopiero nabieram ochoty na więcej. A tym razem, miałem wyjątkowo ochotę, ale sobie pospacerować. Tyle, że to tak głupio, bo kilka dni wcześniej przebiegłem 21km ze średnią wynoszącą właśnie 4:05. Następnym punktem treningu było 10km luźnego wybiegania w tempie 5:00 – 5:15/km. Pod koniec tej dychy znów miałem ochotę sobie połazić, zwłaszcza, że nogi w jej trakcie zrobiły się niesłychanie ciężkie. No, ale celem mobilizacji, nakrzyczałem na siebie i pocisnąłem (dosłownie) ponownie sekwencję 4x1200m w tempie 4:05/km na 1minucie przerwy. To była masakra. Ostatnie dwa powtórzenia ledwo utrzymałem w docelowym tempie, a gdybym miał pulsometr, to zapewne okazałoby się, że zamiast przebywać na skraju drugiego zakresu, tuż pod progiem, siedzę sobie w górnych rejonach trzeciego. A to nie byłaby wiadomość, której bym oczekiwał. Klubowy trener zalecił jutro odpoczynek. W niedzielę ostatnia mocna jednostka przed Katowicami – 30 minut spokojnie + 15 minut na progu, a to wszystko razy dwa.



Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga


Artek (2011-10-08,17:54): brak alkoholu Ci się udziela :)







 Ostatnio zalogowani
Krulik
19:34
biegacz54
19:29
rys-tas
19:27
maratonczyk
19:22
soniksoniks
19:01
edpokorny
19:00
Wojciech
18:59
kulja63
18:46
Dajesz Byku
18:34
kwolsz1971
18:31
slawek_zielinski
18:21
jackob
17:58
aktywny_maciejB
17:50
s0uthHipHop
16:40
Admirał
16:39
kostekmar
16:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |