Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
500 / 580


2013-07-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Na znanego pisarza.... (czytano: 861 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://w775.wrzuta.pl/audio/7BDLSsfbAXw/marian_opania_-_to_nie_przeszkadza_wcale

 

Wczoraj zakończyłam lekturę najnowszej powieści Jerzego Pilcha.
Podkochuję się w nim jawnie.
Może nie tyle w samym Jerzym P. (Boże, co za imię!), ale w jego pisaniu, jego poczuciu humoru, jego frazie...
Bo Jerzy Pilch zdecydowanie ma swoją własną frazę i ona jest zachwycająca.
A te wyraziste siglańskie postaci!
Te luterskie realia podszyte perwersyjną bezbożnością! (a może nabożnością? Nie potrafię tego rozstrzygnąć...)

Oczywiście rewelacyjnie jest, kiedy powieść opowiada jakąś historię (tak żeby troszkę uczenie zabrzmiało, to powiem: anegdotę), ale u Pilcha jest to chyba nieco wtórne:)

W przypadku "Wielu demonów" nie potrafię chyba do końca powiedzieć, co właściwie czytałam. Powieść - to na pewno. Ale jaką?
Tu już jest z odpowiedzią zdecydowanie trudniej...
Czy to powieść metafizyczna o realiach luterskiej Wisły (to przecież ona kryje się pod wdzięczną nazwa Sigły)?
Czy to powieść obyczajowa?
Kryminał?
Kryminał humorystyczny?
Ku temu ostatniemu skłaniałabym się chyba najbardziej.
Oczywiście nie każdemu typ poczucia humoru Jerzego Pilcha odpowiada. (I nie każdemu musi. W sumie, jak coś jest dla każdego, to jest dla nikogo.)
Mnie odpowiada bardzo.

No i te jego humoreski cudowne...
Wybaczcie Państwo, ale nie każdy potrafiłby napisać:

Historia jest tak niewyraźna, jakby trzcinowym rysikiem na wilgotnym tynku zapisał ją, wysoce na dodatek dyslektyczny, kronikarz.

I inne tego typu grzybki w tym smakowitym barszczu:)

Uwielbiam frazę Pilcha. Przypuszczam, że na jej temat powstała już jakaś (pewnie nie jedna) praca magisterska. A jeżeli jeszcze nie powstała, to pewnikiem powstanie. I to szybko, bo coś tak smakowitego i jedynego aż prosi się o to, by o tym pisać, pisać i pisać. I analizować... Choć, jak wiadomo, w czasie każdej analizy dzieło jest odzierane nieco z tajemniczości. To tak jak z przepisem kulinarnym (nie przyrównując). Najlepsza na świecie potrawa rozebrana na czynniki pierwsze i zapisana w przepisie, to już nie jest to. Bo tę tajemniczość i niezgłębioność straciła.

W sumie jedyną książką Pilcha, która mi się zdecydowanie NIE podobała, był "Marsz Polonia". Umordowałam się przy tym jak niegodziwa szkapa i nawet fraza pilchowska nie łagodziła moich czytelniczych męczarni.
Cała reszta to prawdziwa uczta dla ducha i mózgu wyjałowionego nieco codzienną walką z rzeczywistością i wychowywaniem trójki dzieci w coraz trudniejszym wieku.

Kiedy Pilch pisze o realiach luterskiej Wisły (wczoraj i dziś), to zawsze - czytając - zastanawiam się czy bardziej jest człowiekiem prawdziwie, głęboko wierzącym, który otrzymał rzetelne luterskie wychowanie, czy też może totalnym bezbożnikiem, który otrzymał rzetelne luterskie wychowanie. Bo jedynie to rzetelne luterskie wychowanie nie podlega żadnej dyskusji i żadnym wątpliwościom.

No bo takiej perełki przełknąć bez zastanowienia nad tym nie sposób:

Panu Jezusowi twarz zastyga w ohydnym grymasie...
(...) i ku nam, ku naszym popiołom obraca oblicze swoje...
- Dopieroż wzrok mu kamienieje. To ja was dziateczki wskrzeszam - cedzi przez zęby - a wy mi, dziateczki, tak? Popiół zamiast szkielecików? Pył zamiast do modlitwy złożonych piąstek? Piach w tryby zmartwychwstania?


No wybaczcie, ale Pan Jezus cedzący przez zęby, to jest smak sam w sobie :)


I z tą wizją Zbawiciela cedzącego przez zęby ruszam w weekend:)

I, by zamknąć temat, dodam jeszcze:

Będzie w tym rys niebezpiecznej arbitralności, ale powiedzmy jasno: Jula i Kornel to była orgia; Ola i młody Wzmożek to była platonia. Pierwsze nie do końca, drugie do grobu.


I od razu pokuszę się o stwierdzenie na bazie powyższego cytatu (z leciusieńką parafrazą):

Będzie w tym rys niebezpiecznej arbitralności, ale powiedzmy jasno: czytanie Jerzego Pilcha, to orgia i platonia w jednym.

Cudowny onanizm intelektualny z serią uroczych orgazmów w trakcie:)





PS.
Oczywiście nie jestem przesadnie oryginalna, bo zawsze i nieodmiennie w przypadku Jerzego P. działa na mnie ten sam mechanizm:

- Podrywałeś na znanego pisarza?

- A na jakiego miałem podrywać? Na nieznanego?


I ja na tego akurat "znanego" daję się podrywać i uwodzić, a jeszcze w dodatku się w tym uwodzeniu rozsmakowuję:)





W linku piosenka nie mająca absolutnie nic wspólnego z tym wpisem (poza tym oczywiście, że znajduje się w linku towarzyszącym temu wpisowi), ale polecam wysłuchać z należytą uwagą jej tekstu:)
Cium, cium, pyszulka:))



Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


shadoke (2013-07-27,13:27): Podsłuchuję ją ostatnio w trójce, czytaną przez Maćka Stuhra:) I jedno, i drugie bardzo dobre:)
jacdzi (2013-07-29,10:44): Czy on jest swiadom Twego glebokiego uczucia?Demon nie kobieta!!! A apropos ksiazki to mam ja w formir audio nagrana na mp3 i zamierzam przy niej biegac.
kokrobite (2013-08-01,15:41): Wolę czytać Twojego bloga niż teksty pana Pilcha.







 Ostatnio zalogowani
jaro109
06:55
basia1266
06:42
BemolMD
05:45
VaderSWDN
04:28
Hermanowy
00:04
s0uthHipHop
23:57
alex
23:13
edgar24
23:07
marz
22:56
batoni
22:32
cierpliwy
22:25
konsok
22:08
jpolcyn
21:56
kones1289
21:41
Seba7765
21:35
adam_j
21:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |