Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
128 / 180


2012-08-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
… marzę biegając i biegając spełniam swe marzenia (czytano: 1123 razy)

 

O takich biegach jak ten nie piszą na pierwszych stronach gazet ani portalach biegowych. Nie jest o nim głośno już na kilka tygodni przed … nie zapraszają na niego po kilka razy nie kuszą sponsorami, wielkimi nagrodami, super lotną trasą i superwypasionym pakietem startowym. Biegacze przybywają tam, by oddać hołd Józefowi Nojiemu, polskiemu długodystansowcowi, olimpijczykowi, który w latach wojny działał w strukturach konspiracyjnych, został rozstrzelany w Auschwitz. Organizuje go Grupa Wspaniałych Ludzi, którzy od 33 lat pozwalają ludziom pobiegać.

Byłam tam rok wcześniej w ramach długiego wybiegania - wówczas sklasyfikowano 113 zawodników. Wczoraj pobiegliśmy odrobinę skróconą trasą z 25 km do dystansu półmaratonu. Start był w Pęckowie – biuro zawodów: najpierw w Wieleniu – potem w magiczny sposób Panie z sekretariatu przeniosły swe stoliczki do Pęckowa i ‘że niby nic się nie stało :)’ dalej z uśmiechem prowadziły zapisy w innym miejscu. Auto zostawiliśmy na mecie w Wieleniu a na start do Pęckowa pojechaliśmy podstawionym przez organizatora autobusem :) - śmiechu było sporo…

Niewątpliwie atmosfera przed zawodami jest tam wyjątkowa: orkiestra dęta, sztandar, złożenie kwiatów pod pomnikiem. Potem wspólny marsz na miejsce startu … A Start :) nie był to balon nadmuchany przez sponsora a jedynie biała ciągła linia ‘namalowana’ w poprzek jezdni – wystarczy. Fajnie. Ruszyliśmy punktualnie o 10:00. Z Pęckowa do Drawska, przez Krzyż Wielkopolski, Lubcz Mały, Herbutowo do Wielenia. Trasa malownicza – czasem prosta czasem kręta droga, jedni mówią, że płaska ja mówię, że miała kilka ciekawych podbiegów. Małych ale odczuwalnych.

Ten teren nie był dla mnie już taką wielką niespodzianką, pamiętałam niektóre fragmenty trasy z ubiegłego roku i spodziewałam się co będzie dalej. Biegłam odważniej niż tydzień wcześniej w Pucku. Bez garmina biega mi się odrobinę inaczej … i dopiero teraz poznaję siebie tak naprawdę jaka jestem. Czuję się trochę jak kosmonauta w stanie nieważkości – mam wrażenie, że dopiero zaczynam odzyskiwać nad sobą kontrolę. Ciężki lipiec – słaby pod względem treningowym, bardzo mocny biorąc pod uwagę emocje… sprawiły, że przyszedł czas na zastanowienie się nad sobą. Zadałam sobie po raz kolejny już w życiu pytanie: czym jest dla mnie bieganie? Czy obowiązkiem, czy treningiem dla wyniku, czy może czymś co pozwala mi oddychać. Odpowiedź to oczywista oczywistość. Wiedziałam, ze tylko lekkie treningi pozwolą mi powrócić do siebie i tak też zrobiłam.

Wczoraj cieszył mnie każdy kilometr – gdy pierwszy raz zerknęłam na endomondo licznik wskazywał 7:39, trasa nie była oznaczona co kilometr – więc nie wiedziałam gdzie jestem… a tu miła niespodzianka :) 1/3 za mną :) znalazłam swój rytm i starałam się go utrzymać do 10 km. Biegłam jeszcze troszkę aż na poboczu ujrzałam oznaczenie 10 km – kontrolnie spojrzałam na komórkę – 53 minutki :) po 10,5 – nie zerkałam – w myślach dodałam sobie 3 i wyszło że połówkę połówki pokonałam w 56 minut :) . Pomyślałam sobie, że jeśli będę biegła jak biegnę powinnam dobiec w 1:51, 52 lub 53 do mety więc biegłam jak umiałam. Chciałam przyspieszyć… ale coś mi nie szło… wkurza mnie już moje marudzenie, że gorąco, że upał, więc nie będę tego robić… piłam na punktach i nie tylko :) korzystałam z prywatnej eskorty innych biegaczy – to było bardo sympatyczne i po prostu biegłam. O wyprzedzaniu raczej nie było mocy, przede mną silni mężczyźni … walczyli do końca – od 15stego udało mi się tylko ‘pyknąć’ 7 osób. Stawka się rozciągnęła – bywało, że jednego biegacza goniłam ok. 2 km licząc słupki przy drodze… a kiedy go już dosięgłam następny był daleko przede mną… no cóż … taki mały bieg to i mało biegaczy.

Tuż za tabliczką 18 km – pewien kibic powiedział mi: jeszcze 2,5 km i meta… - ciekawe- pomyślałam sobie uśmiechając się – jak to policzył? – myślałam, że to ja mam problemy z matematyką a tu proszę – bo półmaraton – 18 km to jest 3 i trochę km. A tu proszę :) 2,5 mi zostało. Niestety Kolega Kibic się mylił :) potem zaczęłam wypatrywać wysypiska śmieci – wiedziałam, że od wysypiska to jest już blisko, potem górka i z górki już na stadion :) a tam meta. Na 19stym km podczepiłam się pod pewnego Biegacza – dziś wiem, że ma na imię Łukasz. Jego już nie chciałam wyprzedzać, 15 samotnych kilometrów - mi wystarczyło (pierwsze 5 próbowałam utrzymać się przy Emi – ale ona teraz tak biega, że to był samobójczy pomysł) różowe nóżki i wiercąca dupka Anity w oddali… kurka ale ona zasuwa? Co jej się tak stało… raczej jej nie dogonię… więc… Na 19stym km podczepiłam się pod pewnego Biegacza - jego już nie chciałam wyprzedzać - chciałam się przebiec obok kogoś… ale jak już się z nim zrównałam, to on o pół kroku do przodu, no to się z nim znów zrównałam… a on znów pół kroku do przodu… w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam do niego: ja ciebie nie chcę wyprzedzić, ja chcę sobie znaleźć równy rytm i biec z tobą… odpuścił. Ciśnienie wyraźnie mu zeszło i gnaliśmy przed siebie. Ostatni kilometr wyraźnie przyspieszyliśmy.

Po drodze korzystałam z licznych punktów nawadniających – czy to do picia czy kurtyn wodnych – mieszkańcy okolicznych miejscowości są już wyraźnie przeszkoleni… wiedzą czego taki biegacz w upale pragnie najbardziej: trochę wody dla ochłody. Nie zawiedli. Wcześniej kilka razy na trasie moczyłam opaski na nogach – mega ulga w upale ale trzeba uważać by nie zatankować butów… Wbiegłam na stadion mokra od stóp do głów [buty jednak zatankowałam] zwarta i gotowa na finisz wokół stadionu a tu: miła niespodzianka: nie trzeba obiegać całego boiska – tylko na skróty po piasku w moich czyściutkich startóweczkach bo czarnej glebie do mety! W bramie stadionu wykrzyczałam do Kolegi: a teraz dajesz! go! meta nasza! Emi już tam na nie czekała, powtórzyła sukces z Pucka – tuż przed metą przegoniła Piotrka :DDD a ja… buty urąbane bardziej niż moje dziecko wyciągane kilka lat temu z piaskownicy… spojrzałam na siebie: jak ja wyglądam, czy tak bawią się dorośli ludzie? Wstają o 5tej rano, pakują manatki w auto i zasuwają 100 km od domu na bieganie po krzakach w upale? Fryzurą przestałam się już dawno przejmować… oczami szukałam na boisku stadionu zraszaczy, miałam ochotę się w nich wytaplać jak Svayu rok temu… ale nie było.

Medal na szyi, kiełbasa wciągnięta, piwem zapita, ciachem zagryziona. A wszystko to na trawie w słońcu. Rozglądałam się wokół a tam – same uśmiechnięte buzie. Wszyscy zadowoleni, nikt nie marudzi… Zapomniałam dodać, że Winogradzki Team opanował podium :) Emi nawet dwa razy!

Była to moja piąta w tym roku połówka:) i chyba ostatnia – ale każda z tych połówek była inna. Każdy start cechowała inna kondycja psychofizyczna, inne warunki atmosferyczne, każda obejmowała inne fazy treningu. W tym sezonie chciałabym ‘coś’ osiągnąć w maratonie:) może jakaś trójeczka z przodu ? … kto wie. Wiem, że mam silną wolę, mam coś czego brakuje wielu biegaczom: lusss. Biegam jak lubię, marzę biegając i biegając spełniam swe marzenia… a przy tym czas stoi dla mnie w miejscu [pewnego dnia się zdziwię, że zmieniłam kategorię wiekową :) ]

Na zdjęciu: milion marzeń w garści :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


adamus (2012-08-06,12:13): Brawo, brawo, brawo, Winogrady rządzą:))
adamus (2012-08-06,12:14): A gdzie fotka?? :)
adamus (2012-08-06,12:15): O, już jest. Przepraszam za brak cierpliwości:)
benek (2012-08-06,13:27): brawo!
antrax (2012-08-06,13:30): Rewelacja - Gratulacje :)
Marysieńka (2012-08-06,13:30): Takie kameralne biegi jak ten w Wieleniu lubię najbardziej....wiele razy tam startowałam, w tym roku niestety...nie mogłam...balowałam na weselisku..gratki, wielkie gratki:))
tygrisos (2012-08-06,13:59): Gratuluje pudła :))
Krzysiek_biega (2012-08-06,15:10): szkoda że nie wiedziałem że tam sie wybierasz, może z Jaworzna łatwiej byłoby mi sie dostać do Poznania i się z wami zabrać.
jacdzi (2012-08-06,15:38): Takie bardziej kameralne biegi maja swoj dodatkowy urok. Gratuluje pudla.
snipster (2012-08-06,20:21): hmmm miło, znaczy się fajnie było z tego co widzę ;)
cander (2012-08-06,20:31): Też biegłem bez garmina... tak się skupiłem na chipie i pasku że zapomniałem zegarka;/ Fajne takie bieganie na żywca.. Żywiec po biegu też fajny:)
Emi (2012-08-06,21:11): a czy my czasem nie piliśmy po biegu noteckiego i lecha?;) małe sprostowanie - przegoniłam Piotrka ok. 1,5 km przed metą (uprzejmie go o tym wcześniej uprzedziłam)....teraz Piotrek mnie nie lubi, ale mimo wszystko dziękuję mu za bycie moim nieświadomym zajączkiem:)
gerappa Poznań (2012-08-06,22:08): wszystko fajnie i pięknie... a maraton coraz bliżej czas się na tym skupić :)
miriano (2012-08-21,07:38): Marzenia są czymś pięknym bo beż nich nie ma życia







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
21:29
Citos
21:25
sanikem
21:11
pagand
20:58
Henryk W.
20:51
Rainwater
20:25
."RoBsoN".
20:17
Jest Lepiej
20:05
Stonechip
20:03
entony52
19:29
Lektor443
18:51
Ziuju
18:43
janusz9876543213
18:39
Arti
18:34
St.Majkowski
18:18
teresa.tatys@gmail.com
18:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |