Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [16]  PRZYJAC. [15]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
sikoras
Pamiętnik internetowy
"Jak się jest takim pesymistą jak ja, to można się tylko śmiać" S. Tym

Jacek Sikorski
Urodzony: ---
Miejsce zamieszkania: Piła
6 / 47


2012-02-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Zimowa opowieść (czytano: 252 razy)



5.40 – minus 19⁰C, Nissan odpalił, nie będziemy musieli naginać do garażu po volvo. 6.20 – ruszamy do Osieka, po drodze robi się - 22⁰C, ciepełko jak pragnę zdrowia… Dojeżdżamy punktualnie, Janek już czeka, przesiadka do Skody i wio do Trzemeszna. Tak mniej więcej rozpoczęła się nasza sobotnia podróż na „X Bieg Trzech Jezior” do miejscowości związanej z patronem szkoły, w której cała nasza trójka pracuje. Jeszcze parę tygodni wstecz liczyłem, że pojedzie nas większa grupa – myślałem uczniach "Mechanika” – cóż tym razem chyba wystraszyli się mrozów. Szkoda bo Ci, którzy spróbowali już biegania po drugiej stronie skali termometra, wiedzą doskonale jakie wspaniałe doznania mogą być z tym związane. Po drodze jak zwykle, trochę żartów, obgadywania kumpli - rzadko kiedy człowiek ma te parę chwil, żeby ot tak pogadać o pierdołach. Najbardziej dostało się Wiechowi, którego logistyczne zapędy i organizacyjny zmysł doprowadził do tego, że nasz wyjazd w ostatniej chwili stanął pod znakiem zapytania. Mam też nadzieję, że Macias, który mniej więcej w tym samym czasie jechał do Spindlerowego na narciarskie szaleństwa – nie został zabity przez nagły atak czkawki. Dość powiedzieć, że w wyniku naszego ględzenia już wyobrażałem go sobie jak pokonuje jako pierwszy na świecie 5 km w pozycji kwiatu lotosu, podskakując na pewnej części ciała… Macias „The Yogin Man” – czy Ty jeszcze z nami pobiegasz?
Staram się tu oddać atmosferę jaka towarzyszyła nam w podróży do źródeł wielkości pewnego znanego Hipolita, ale najkrócej można podsumować, że była lodowata. Na szczęście z każdym kilometrem temperatura się podnosiła, a stan drogi polepszał. Ostatecznie dotarliśmy do celu z dużym zapasem czasu, który spędziliśmy głównie w szatni – Wojtek odbył ciekawą rozmowę telefoniczną z córką na temat psiej fizjologii, Janek dopadł kolejnego niczego nie spodziewającego się fana triathlonu, któremu udzielił krótkiego wykładu (takie zboczenie zawodowe), natomiast „moi” zajął się spijaniem kawki. Niestety czas szybko uciekał i musieliśmy się przenieść do miejsca startu. Po około 10 km jazdy dotarliśmy do celu, chłopacy byli doskonale zorientowani w terenie i prowadzili naszą małą ekipę jak po sznurku. W samochodzie na parkingu czekaliśmy na start, czas umilało nam szukanie wskaźnika do nawigacji, a najgorszy był moment, kiedy trzeba było w końcu udać się do startera i w temperaturze około 12⁰C dołączyć do blisko 550 uczestników zimowych zmagań. Dużym dylematem był dobór odpowiedniego stroju – zwłaszcza butów, Wojtek zaopatrzył się buty trialowe (wżerał się w teren jak buldożer), Janek założył lekkoatletyczną wersję raków – złorzecząc im przy zakładaniu, że niech nie próbują nawet spadać, ja zdecydowałem się na moje wytargane do granic sliki. Cóż - start nie był specjalnie znaczący, chciałem pokonać trasę poniżej 70 minut i stwierdziłem, że ostatnią rzeczą, która mi w tym przeszkodzi to obuwie. Na początku zacząłem w kominie na twarzy ale po około 2,5 kilometra musiałem go zrzucić bo czułem się jak silnik samochodowy z przytkanym filtrem powietrza. Trasa malownicza, leśnymi duktami, pięknie świeciło słońce, trochę w pewnym momencie zakręciło mi się w głowie – pewnie od mrozu i ilości zmian kierunku biegu, już nawet wydawało mi się, że chyba nie biegniemy wokół trzech jezior, a trzy razy wokół jednego… I jeszcze dziwne odczucie od ok. 7 km – że albo biegniemy po płaskim albo pod górę, lecz to chyba wynik słabości i zmęczenia.
Relacja z samego biegu nie może być zbyt ciekawa, podobnie jak np.: w biegach narciarskich, kiedy to ekipa „Z Czuba” relacjonująca występy naszej Justyny na żywo w necie pisała mniej więcej tak: „Ruszyły. Biegną. Dalej biegną. Nadal biegną. Niech państwo zgadną – nadal biegną… Dobiegły.” I tak też było tutaj – emocje są w ciałach i głowach biegaczy, żeby to zrozumieć, trzeba samemu spróbować. Dla oglądaczy z boku nie jest to pewnie mocno zajmujące, choć muszę uczciwie przyznać, że mimo zimna - na trasie mieliśmy sporo kibiców, którzy zagrzewali nas mocno do zdwojenia wysiłków. Na metę przybyłem po godzinie i blisko 7 minutach, wypiłem herbatkę, zjadłem pajdę chleba ze smalcem, wypiłem izotonica, zjadłem grochówkę i zacząłem się rozglądać za chłopakami. Nie doceniłem ich – w czasie moich kulinarnych podbojów dotarli do mety (Wojtek – 1:12,10; Janek – 1:13,03)i już czekali na mnie w samochodzie. Ponieważ nasz kierowca spieszył się na kolejne wykłady do Piły – na tym nasz udział w X Biegu Trzech Jezior się zakończył. Nie wracaliśmy już do Trzemeszna, nie odwiedziliśmy domu w Ławkach, w którym 6 stycznia 1813 na świat przyszedł mały Hipcio Cegielski, ale i tak do domów wracaliśmy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, ciesząc się z osiągniętych rezultatów (Mijagi miał już Wieśka na wyciągnięcie ręki, Janek jak na kogoś kto przeżywa prawie 3 - tygodniowy okres lenistwa – był po prostu rewelacyjny!) i kolejnych pamiątkowych medali. Mocno też zastanawialiśmy się nad tym jak to się stało,że Tomka po wypiciu herbaty na 9 km trasy rozbolała noga? Może była niesłodzona? Coś jak ten bandaż co się z szyi zsunął na udo... Problemy biegaczy - temat rzeka, któremu można poświęcić pracę doktorską. Nie wiem jak koledzy – o tym nie rozmawialiśmy – ja będę chciał do Trzemeszna jeszcze wrócić, może w większym gronie. A przed nami warszawskie błonia Stadionu Narodowego – to wyrażenie Wojtka – i wielce prawdopodobny bieg w stołecznym półmaratonie. A tytuł powyższych wspominek nawiązuje do pewnego znanego utworu, pewnego znanego zespołu, którego nie mogłem w związku z wyjazdem wysłuchać na żywo w Poznaniu – cóż życie to niekończące się wybory…


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Macias (2012-03-04,12:25): ha, ha ,ha ...
Macias (2012-03-04,12:26): Maybe does, maybe doesn"t, zależy od kręgosłupa.







 Ostatnio zalogowani
Admin
10:56
Lisior
10:54
Wojciech
10:38
1223
10:27
Stonechip
10:27
Gapiński Łukasz
10:04
zulek
10:02
lordedward
09:57
drago
09:49
kratke
09:48
lachu
09:48
Personal Best
09:31
mariuszkurlej1968@gmail.c
09:02
rolkarz
08:59
PRE
08:59
Świstak
08:39
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |