Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 294/136802 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/1

Twoja ocena:brak


Mój start w Oslo
Autor: Andrzej Wojakowski
Data : 2011-10-19

Zwieńczeniem moich wiosennych i letnich biegowych przygotowań do jesiennego maratonu był start w Oslo w dn. 25.09.11. Dlaczego tam? Przecież tego samego dnia odbyły się jeszcze dwa wielkie maratony: w Berlinie i w Warszawie. Ale tam już byłem, a w Oslo i w ogóle w Norwegii jeszcze nie.

Poza tym w Oslo miała być wygodna, płaska trasa, umożliwiająca uzyskanie dobrego wyniku. A cel postawiłem sobie ambitny. Poprawić swój rekord z Wiednia 2011 (czas osiągnięty tam 3:14:13), a najlepiej zejść poniżej 3h. Poza tym chciałem zobaczyć i pozwiedzać Oslo. Takie plany, ale realizacja nie zawsze się udaje, a maratony jak zwykle uczą pokory.

W niedzielę rano przyjeżdżamy z Bartkiem (mieszka od kilku lat w Norwegii i mnie gościł, będzie to jego pierwszy start w maratonie) do biura zawodów. Dla nas to duża wygoda, że biuro jest otwarte też w niedzielę, bo mieszkamy ok. 90 km od Oslo, stąd mogliśmy przyjechać bezpośrednio rano do biura i odebrać pakiety startowe. Wszystko idzie bez problemu dostaję swój nr 519, wybieram sobie koszulkę Acicsa w kolorze jasnopomarańczowym z logo maratonu. Idziemy do namiotów przebrać się i zostawić swoje rzeczy.




I tu spotyka mnie przykra niespodzianka, żeby nie powiedzieć dramat. Okazuje się że nie mam w plecaku plastikowej torby ze ubiorem sportowym. Do startu ok. 1,5h a ja mam tylko buty i koszulkę od organizatorów. Co robić ? W pierwszej chwili myślałem że zostawiłem torbę w samochodzie. Pożyczam od organizatorów rower, jadę nim prędko do miejsca zaparkowania, ale oczywiście z nerw nie mogę go od razu znaleźć. Dobrze że mam mapkę Oslo z zapisaną ulicą gdzie zostawiliśmy auto.

Po ok. 15 min. znajduję nasz samochód, ale torby foliowej brak. Wracam szybko do biura zawodów i natychmiast kupuję na targach spodenki i skarpetki (wybrałem firmę Acics względu na umiarkowaną cenę), ale i tak ceny w Norwegii nie należą do niskich, ale tak to są moje przymusowe pamiątki z Oslo (teraz z ironią mogę tak powiedzieć). Przebieram się, oddaję rzeczy i ok. godz. 10.00 zaczynam rozciąganie i krótką rozgrzewkę. Odnajduje Bartka wśród biegaczy przed startem, informuję go że pomimo perypetii jestem gotowy do biegu. Ale w duchu już się domyślam, że nieźle się „spaliłem psychicznie” i z dobrego rezultatu mogą być nici. Ale dzielnie idę do swojej grupy startowej.

Start punktualnie o godz. 10.20. Na starcie próbuję włączyć stoper na swoim zegarku, ale nie mogę, nie wiem dlaczego, pewnie „złośliwość przedmiotów martwych” albo moje nerwy. Pogoda b. dobra, jest lekko słonecznie, temp. odpowiednia. Przyłączam się do grupy z „zającem” na 3h. Pacemaker na początku nadaje trochę za szybkie tempo, po 5 km biegnie szybciej o 20 sek. od czasowej normy. Później już jest trochę lepiej, ja wytrzymuję jego tempo do 18 km, następnie balonik z napisem 3:00 powoli, ale systematycznie oddala się ode mnie.

Mimo wszystko czas na półmetku osiągam b. dobry czas tj. ok. 1:30:08 (dlatego około bo na półmetku nie było pomiaru czasu, ale jest to mój rekord na półmetku). Po drodze korzystam b. umiarkowanie z punktów odżywiania i nawadniania, była woda , Powerade, banany, bez kłopotów, bez tłoku. Trasa maratonu to dwie pętle po mieście, dużo jest odcinków po nabrzeżu, niekiedy ciekawe widokowo, mija się np. wielkie promy cumujące przy pirsach. Ale trasa jest trochę kręta, jest trochę podbiegów, nie za trudnych, ale są, jest sporo zakrętów, kilka nawrotek, a najbrzydszy odcinek był wzdłuż nabrzeża obok pustych parkingów, magazynów portowych.

Poza tym trzeba uważać, bo często nawierzchnia się zmienia, raz jest asfalt, raz kostka, ale najgorsze były kamienie szutrowe sporych rozmiarów. Trzeba było uważać, aby prawidłowo stawiać stopy, aby uniknąć ewentualnego skręcenia kostki. Raz nawet widziałem jak facet ok. 100 m przede mną na prostym odcinku drogi na kostce wywrócił się, nie podejrzewam że ze zmęczenia, bo zaraz się podniósł i pobiegł dalej, a z nierówności nawierzchni. Do 35 km biegnę sam, trochę jednak wolniej niż w pierwszej połowie. Od 35 do 39 km miałem ścianę, 3-4 razy zatrzymuję się, 100-150 m idę szybkim marszem, później biegnę, stosuje tzw. metodę Galloweya. Na 38 km kolejny kryzys – skurcz w lewym udzie, kolejne 2 min. straty.




Ale później zbieram się, "podkręcam tempo", nawet wyprzedzam konkurentów. I tutaj spotyka mnie niespodzianka, trzy razy spotykam Polaka, który wykrzykuje moje imię, klaszcze, żywo dopinguje mnie. To miło ze strony rodaka. Ok. 200 m przed metą wyprzedzam jeszcze jednego finiszującego i sam wpadam na metę, ostatni odcinek po drobnym szutrze. Wpadam na metę, patrzę na zegar, czas na wyświetlaczu jakiś dziwny, dopiero później dociera do mnie że jest to czas rzeczywisty, a nie maratonu. Wiem że mam czas pomiędzy 3:15h a 3:30h , bowiem po drodze wyprzedził mnie pacemaker na 3:15.

Później, patrząc na tablicy wyników okazuje się że osiągnąłem 3:23:50, uważam że całkiem niezły, po tylu perypetiach po drodze. Dostaję medal z podobizną Grety Weitz na jednej ze stron medalu, idę się napoić. Pomimo że nie przepadam za Colą (jeden ze sponsorów maratonu), zawartość pierwszej butelki szybko znika w moim żołądku, później kawa, banany, jednym słowem odpoczywam, regeneruję się. Nie korzystam z masaży, są płatne 15 min – ok. 50 zł, a prysznice oddalone są od mety o ok. 2 km (też rezygnuję).

Przebieram się, czekam na Bartka, planował czas na 4h, wreszcie spotykam zmęczonego "chłopa" o wzroście ponad 190 cm go siedzącego na trawie. Pytam o czas, mówi że porażka, że osiągnął czas ok. 4:21h. Ja jednak gratuluję jemu, mówię że to pierwszy maraton, powinien się cieszyć. Później sprawdzam jego rezultat na liście wyników, i okazuje się że osiągnął b. dobry rezultat 4:00:12, pomylił czas rzeczywisty z wyświetlacza z czasem maratonu.

Ale "migdał mu skacze" tylko 12 sek. zabrakło mu do złamania 4h. Ale już myśli o następnym maratonie – dziś wiem że zapisał się na przyszły rok do Rzymu.
Podsumowywując maraton w Oslo, trasa średnia, organizacja niezła. Ja osiągnąłem miejsce 291 na 1792, a w swojej kategorii 18 na 95, a do półmetka byłem 9. Nie poprawiłem rekordu, trzeba więc lepiej i intensywniej trenować, dobrze się organizacyjnie przygotować, aby NICZEGO NIE ZAPOMNIEĆ.

Myślę już o wiosennym maratonie w Barcelonie (tam nie byłem, ale ceny biletów lotniczych są na razie dosyć wysokie), ale jak będzie to "pożyjemy, zobaczymy".
Andrzej Wojakowski

PS. Okazało się po powrocie do domu Bartka, że plastikową torbę z ubiorem zostawiłem w walizce w swoim pokoju, nie włożyłem jej do plecaka przed wyjazdem na maraton. Dobrze że mimo kłopotów wybrnąłem z tej sytuacji.



Komentarze czytelników - 6podyskutuj o tym 
 

henry

Autor: henry, 2011-10-19, 13:54 napisał/-a:
Fajna relacja, może też skorzystam z Oslo, Barcelonę polecam jest taniej niż w Skandynawii . Ja wróciłem dzisiaj ze Stambułu też polecam.

 

januszjoger57

Autor: januszjoger57, 2011-10-19, 16:50 napisał/-a:
Gratulacje!
Miła, treściwa relacja.
Andrzeju - leciałeś Ryanerem?

 

grzes_u

Autor: grzes_u, 2011-10-19, 17:41 napisał/-a:
Też biegłem w tym roku Oslo. Gdzieś nawet na trasie musielismy się minąć:) bo ja biegłem równym tempem na 3:20 i tak skonczylem (3:19:34).

Maraton chyba nie najlepszy na zyciowki, bo trasa momentami mocno pofaldowana, ale biegnie sie fajnie i nwet na pierwszych kilometrach jest luzno wiec mozna ustawic spokojnie wlasne tempo:)

 

daniel7878

Autor: daniel7878, 2011-10-19, 19:59 napisał/-a:
i ja tam byłem i życiówki nie poprawiłem(zabrakło całe 22 sekundy).Trasa ciężka klimat super na niektórych odcinkach niesamowity. za rok wracam.

 

Honda

Autor: Honda, 2011-10-20, 18:32 napisał/-a:
Ile było stopni ciepła?:)

 

daniel7878

Autor: daniel7878, 2011-10-21, 21:43 napisał/-a:
byla w sam raz slonecznie i jakies 15 moze 17 stopni

 



















 Ostatnio zalogowani
żabka
22:09
Citos
22:05
lordedward
22:05
Krzysiek_biega
21:08
rolkarz
21:00
INVEST
20:54
skuzik
20:48
kostekmar
20:41
Januszz
20:33
mario73
20:24
sun_run1989
19:47
cumaso
19:13
Sikor 4Run Team
19:03
BOP55
18:57
crespo9077
18:54
henrykchudy
18:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |