Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Jacek Hirsch (2002-01-07)
  Ostatnio komentował  Prezes (2002-01-09)
  Aktywnosc  Komentowano 6 razy, czytano 189 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



ANONIM

(Jacek Hirsch)

 2002-01-07, 10:59
 Oceniajmy uczciwie
Piszac o Maratonie Warszawskim nie myślałem, że wywoła on tak dużą dyskusję.
W tym komentarzu chciałbym odnieść się do treści notatki zamieszczonej w Joggingu (nr. styczeń-luty) przez Panią Anne Karłowicz. Pani Karłowicz jest biegaczką z Warszawy. Bardzo ostro zaatakowała moją osobę oraz osobę Jurka Ciby, odnośnie naszych komentarzy na temat Maratonu Warszawskiego. Myślę, że dobrze, jeżeli broni się Czegoś, co jest mu bliskie. Myślę jednak, że nie za wszelką cenę. Nigdy nie broniłem organizacji Maratonu Toruńskiego, choć jest on dla środowiska toruńskich biegaczy szczególnie bliski. Odnośnie poprawności mojego artykułu, to był pisany na "żywo" i pod wpływem emocji. Z perspektywy czasu, nie zmieniam zadania na temat organizacji MW. Pisałem już, że aby osiągnąć zamierzany cel, należy włożyć mnóstwo wysiłku i serca. W MW nie było tego serca widać i nie jest moją rolą oceniać czy komuś brakowało tego serca przy organizacji. Maraton Warszawski aspirował zawsze do miana największego i najlepszego Maratonu w Polsce i nie tylko. Jeżeli tak to należą się słowa krytyki.
Kolejna sprawa to zapewniam Panią, że nie "piałbym" z zachwytu gdyby w nazwie była zamieszczona inna stolica. Maraton nie czyni wielkim jego nazwa. Przykładowo Maraton W Dębnie jest wzorem do naśladowania.
Ktoś mógłby powiedzieć, -jeśli taki dobry to, dlaczego tak mało ludzi przyjeżdża do Dębna (w tym roku około 360 osób)- odpowiedź jest prosta
- Dębno jest Najmniejszą miejscowością, która organizowała maraton,
- bardzo trudny jest dojazd i wyjazd z Dębna,
- limit czasu wynoszący 4:30, co jest dużym ograniczeniem (w Warszawie około 60 osób przekroczyła ten limit a około 40 osób zostało zdjętych),
- termin rozgrywania Maratonu
- miejscowych maratończyków o ponad 120 mniej, niż w Warszawie.
Pewnie jeszcze jakieś inne powody.
Co do złej baletnicy, to nigdzie nie wypowiadałem się, że źle mi się biegało w Warszawie. Jeżli chodzi o trasę to była szybka i uzyskałem mój drugi czas w życiu o 20 sekund gorszy od życiówki. Jestem biegaczem, który zdecydowanie preferuje wodę do picia podczas takiego wysiłku, (na Miły Bóg), ale nie gazowaną.
Najbardziej dotknęła mnie wypowiedź "nie podoba się to nie przyjeżdżać do Warszawy. Myślę, że osoby które tak piszą należy piętnować!. Myślę także, że jeden zawodnik na starcie mniej to nieoceniona strata dla biegu, choćby miał(a) 80 lat i biegał na 5:30!!!!
Biegałem w tym roku w dziewięciu maratonach i staram się w miarę obiektywnie oceniać maratony, biorąc pod uwagę, gdzie się odbywają, w jakim terminie. W maratonach Toruńskim, Puckim, Gdańskim, Juranda w Szczytnie, Podlaskim w Białymstoku itd., nigdzy nie będzie wielu uczestników, ze względu na porę organizowania tych maratonów.
Co do trafności oceny Maratonu to wystarczy zajrzeć na stronę internetową, lub do wspomnianego nr Joggingu
Chciałbym przy okazji przeprosić za zbyt ostry ton mojej końcowej wypowiedzi z kontrowersyjnego dla niektórych artykułu cyt. "Brawa dla nieudaczników z Warszawy". Dzisiaj napisałbym "Wilczą przysługę zrobiliście panowie i panie dla Maratonu Warszawskiego". Pozdrawiam wszystkich Biegaczy z Warszawy, również Panią Annę Karłowicz. Jacek Hirsch z Torunia.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(Admin)

 2002-01-07, 17:21
 Nie startować
Powiedzenie: "...Jak się nie podoba to niech nie przyjeżdza" pochodzi z lat miniomych. Nie będę wnikał w genezę powyższego sporu, analiza tego zdania jest jednak stricte komunistyczna i populistyczna. Mówienie "jak się komuś nie podoba to..." należy do najniższych możliwych szczebli dyskusji, i reprezentuje poziom lepperowsko-żyrinowsko-łukaszenkowskiej polemiki.

To tak gwoli ścisłości, gdyż ostatnio zauważyłem (może nie ostatnio ale od pewnego czasu zdaje się ten proces napiętrzać), że w rozmowach popularne stają się slogany, których znaczenie zostało dawno temu skompromitowane przez zarówno fachowców jak i historię. Pewnych zdań prostu używać nie wypada, gdyż świadczy to o pewnym stopniu niewiedzy (choćby historyczne). Wszak nikt inteligentny nie będzie używał tych samych argumentów co "Wielcy" dyktatorzy i "Wielkie" ustroje - wiedząc, do czego takie argumenty się sprowadzają.

Przytoczę zdanie, które pochodzi z tej samej kategorii powiedzonek i dyżurnych argumentów - "wszystkiemu winni są żydzi".

  SKOMENTUJ CYTUJĄC

 



ANONIM

(RobertD)

 2002-01-09, 15:01
 ocena maratonów
Mimo wszystko uważam, że maraton warszawski oceniliscie na tej stronie przesadnie źle, a maraton poznański przesadnie dobrze.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(morito)

 2002-01-09, 20:22
 ocena- a co to takiego?
W ocenach maratonow raczej trudno oczekiwac obiektywizmu. Oceny czy suche czy opisowe w znacznej czesci dotycza samych oceniajacych i nalezy domniemywac ze sa one zdecydowanie subiektywne. Jezeli Jurkowi na glowe spadla meta a Pani Basia GIL 23km walczyla nie tylko z dystansem ale z upierdliwym sedzia to sa fakty i przez ich pryzmat ocena jaka jest kazdy widzi. Ocena Poznanskich wyczynow rowniez jest daleka od idealu ale wpaki nie zdarzaja sie tylko tym co nic nie robia. W Poznaniu wpadks byla niczym row Marianski ale jest nadzieja na to, ze sie nie powtorzy. W Wawie problemy powielaja sie /sa powielane???/ corocznie. Ocena? Juz ja wystawiono.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(Jang)

 2002-01-09, 20:39
 Jako warszawiak...
Jestem z urodzenia mieszkańcem stołecznego grodu, identyfikuję się z nim i jestem z niego i z jego historii dumny, chociaż moi rodzice są pierwszym warszawskim pokoleniem. Dlatego wolałem się dotąd nie angażować w tą polemikę, w której emocje i podział na "My" i "Oni" są mocniejsze chyba niż argumenty merytoryczne, szczególnie po "warszawskiej" stronie. Maraton warszawski był jedynym maratonem jaki znałem do roku 2000, biegłem w nim sześciokrotnie, rok w rok. Była to kulminacja mojej biegowej aktywności w ciągu całego sezonu. I była to dla mnie zawsze niezła impreza. Tym nie mniej z roku na rok dawało się wyczuć stopniową zmianę na gorsze, choć były to drobiazgi. Kiedy trasa poprowadzona była przez Pragę, prawobrzeżną część miasta, miejscowy lumpenploretariat był najbardziej życzliwą publicznością dla biegaczy, co chwila słychać było oklaski. Po przeniesieniu trasy tylko na lewą stronę Wisły pamiętam głównie niechęć bezskutecznie oczekujących na przystankach na autobusy ludzi i klaksony samochodów stojących w korkach. Słyszało się czasem mocniejsze słowo. Masażyści na trasie byli dla mnie zbawieniem, gdy na trzydziestymktórymś kilometrze zakwasy bolały jak diabli - w ostatnich latach też gdzieś poznikali i byli tylko na mecie. Ze względu na kontuzję nie wziąłem udziału w ostatnim warszawskim maratonie, ale to co słyszłem od jego uczestników zarówno z Warszawy jak i w mieście goszczących zasmuciło mnie i zawstydziło. Chyba najbardziej wstrząsające było wspomnienie jednego z zawodników, warszawiaka z dziada pradziada, który już po zawrotce za mostem Grota-Roweckiego, w okolicach 40-go kilometra (każdy maratończyk wie co to za moment), zobaczył podjeżdżający do niego dość drogi samochód, z którego wychylił się człowiek i w stronę biegaczy serdecznie wykrzyknął: "Spier....!". No kurcze, jak tak można. Nie mówię tu o organizacyjnej stronie imprezy, tylko o atmosferze jaką spotyka tu ktoś przyjeżdżający z Polski, jakże inną od wspomnianych już entuzjastycznych reakcji całych społeczności Dębna czy Lęborka. A kontynuacją tego stylu traktowania gości są rady w stylu: "Jak się nie podoba, to wynocha!". To zachowanie różniące się tylko doborem słownictwa od postawy tego "człowieka" z drogiego samochodu. Jeżeli tak będziemy reagować na zazwyczaj uzasadnioną krytykę, to w końcu ludzie przestaną przyjeżdżać, frekwencja spadnie jeszcze bardziej i nie będzie już maratonu warszawskiego. A tego bardzo bym nie chciał.
Ostatniego sylwestra Warszawa była chyba jedynym dużym ośrodkiem, który nie miał w swoim centrum wielkiej ulicznej imprezy. Czyżby tutaj był jakiś inny "klimat"? Dziwię się temu i jako warszawiaka mnie to boli. Czy my naprawdę tacy jesteśmy?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(Prezes)

 2002-01-09, 22:41
 Atak na Warszawę?
To nie był atak na Warszawę tylko na sam maraton, o czym świadczy przyznanie tytułu Złotego Biegu dwom innym warszawskim imprezom. Osobiście w pierwszych dyskusjach po maratonie zwracałem uwagę na pozytywne aspekty tej imprezy. Nie ukrywam że do Warszawy ciągnie mnie sentyment (kilkanaście startów, w tym trzy pierwsze) i wiadomo stolica.
Anię Karłowicz bardzo cenię (polecam jej artykuły we wcześniejszych Joggingach) i osobiście nie odbieram aż tak ostro jej polemiki z ostatniego numeru.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
kos 88
04:25
frytek
03:12
zmierzymyczas.pl
01:00
piotrpieklo
00:32
lordedward
23:36
orzelek
23:20
kaes
23:10
Gregorius
22:55
Fredo
22:52
Lektor443
22:46
farba
22:43
rdz86
22:43
lachu
22:38
soniksoniks
22:29
benfika
22:12
rolkarz
22:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |