|
|
2017-03-12, 14:01
Biegowa wojna o Cytadelę w Poznaniu
| LINK: http://biegaczamator.blog.pl/ | Na początku jak zwykle w tym miejscu i czasie. Panda masz rację, niezły numer. Jak to śpiewał Niemen: „ Dziwny jest ten świat”. Ale to jeszcze nic.Wczoraj Marek wrzucił ciekawy, ale jednocześnie z lekka niepokojący artykuł z Głosu Wielkopolskiego
http://plus.gloswielkopolski.pl/wiadomosci/a/cytadela-pelna-biegaczy-okoliczni-mieszkancy-maja-ich-dosc,11868170
Już parę razy zdarzyło mi się popełnić tekst, o zamykaniu miast na biegi oraz, że wraz z coraz większą ilością takich przypadków mieszkańców zacznie to irytować. Nie każdy ma w sobie tyle pozytywnej złości, że tak jak mi się zdarzyło i zamknięto miasto, przez co nie mogłem dojechać, gdzie planowałem, to stwierdziłem, że na złość sam zacznę biegać. Większość swoje nerwy albo zamiata pod dywan, bardzo je tam kumulując, albo wyzywa biegnących. Muszę przyznać, że sam mieszkańców trochę tutaj rozumiałem.
Zawsze mi się wydawało, że w naszym mieście mamy trzy główne miejsca, gdzie możemy sobie biegi zorganizowane organizować, by nikomu nie szkodzić. Są to Malta, Rusałka i właśnie Cytadela. Miejsca, gdzie nikt nie mieszka, gdzie nie ma dróg, sklepów i wydawało się, że nikomu nie przeszkadzaliśmy. Jednak okazuje się, że nie do końca. Czytając artykuł zwróciłem uwagę na dwa punkty:
”Jednocześnie zwraca uwagę na dwa główne problemy, które dotyczą Cytadeli podczas imprez organizowanych dla biegaczy. Pierwszym z nich ma być ogromna liczba samochodów, która w takim dniu parkuje dookoła Cytadeli, a nawet… na niej samej. Jak twierdzi Halina Owsianna, główną winę za to ponoszą organizatorzy biegów.” „Rozumiem, by w alejkach zatrzymały się auta, które przywiozły np. niepełnosprawne dzieci na jakieś ich zawody. Ale na Cytadeli są głównie zawody dla zdrowych ludzi. Jeżeli ktoś chce biegać, to naprawdę musi przyjechać autem na Cytadelę i zostawić je na środku parku? A tak dzieje się przy każdej większej imprezie – grzmi miejska radna.
I dodaje, że z tego powodu niszczone są parkowa trawa oraz alejki.
Jednocześnie podkreśla, że częsta organizacja imprez dla biegaczy znacząco utrudnia, a czasami wręcz uniemożliwia normalne korzystanie z parku dla zwykłych poznaniaków, którzy chcieliby w nim odpocząć.”
Jak widać powoli robi się problem. Czy można znaleźć takie wyjście z niego, by wszyscy byli zadowoleni? Na ile jest to problem prawdziwy, a na ile sztucznie przez panią radną rozdmuchany, by zbić swój kapitał polityczny? Jak to jest z tym wjeżdżaniem na Cytadelę samochodami? Kiedy trzeba ustawić sprzęt, całą biegową infrastrukturę to trudno ją w rękach przynieść. Czy nasze bieganie przeszkadza tym, co siedzą na ławkach, czy dzieciom bawiącym się w przygotowanych do tego miejscach? W zasadzie biegamy tylko po alejkach, a przebiegniecie w jednym miejscu 100, 200 czy nawet 300 osób nie trwa dłużej, niż parę minut. Więcej osób nieczęsto na Cytadeli tupta. Wyjątek stanowił Bieg Powstania Wielopolskiego, ale to nie był sam bieg, tylko cała inscenizacja, w której nawet ktoś, kto nie biega coś dla siebie mógł znaleźć.
Tak więc nasuwa się pytanie. Jak ten problem możemy rozwiązać? Jak pisałem w Poznaniu mamy trzy naturalnie przystosowane miejsca do biegania. Jeżeli zaczną nas z nich wyganiać, bo na Malcie przeszkadzamy spacerującym, a nad Rusałką wędkarzom, to może trzeba będzie zacząć biegać po ulicach. Biegacze na ulice. Hmmm, ciekawie to brzmi.
|
|
