Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [22]  PRZYJAC. [146]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Kedar Letre
Pamiętnik internetowy
Nie tylko o bieganiu.

RADOSŁAW Ertel
Urodzony: 1968----
Miejsce zamieszkania: Środek lasu(k.Kępna)
21 / 81


2008-10-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Na dzień przed...... MARATONEM POZNAŃ. (czytano: 505 razy)




No i jak tu zacząć wspomnienia z najważniejszej dla mnie tegorocznej imprezy????......
Najlepiej od początku.

Plany były takie .Najpierw odbieramy klucze do swojej noclegowni,która mieściła się na drugim końcu Poznania a później udajemy się na Maltę zweryfikować się i integrować.
Niestety już od początku nic z planów nie wyszło.Mocno spóźnieni ( Krysia i ja)rozpoczęliśmy pobyt w stolicy Wielkopolski od wizyty w biurze zawodów. Tu poszło wszystko sprawnie i bezproblemowo.
Z niebieskimi plecaczkami w dłoniach ( choć przecież można je było założyć na plecy co by wygodniej było) ruszyliśmy ostro do namiotu makaronowego.
Główka oczywiście pracowała mi na pełnych obrotach i nie mam tu na myśli... myślenia,tylko najzwyczajniejsze w świecie obracanie się jej w celu wypatrzenia znajomych twarzyczek.
Z tego "wypatrzania" miałem tylko zawroty głowy.
Przed wejściem do namiotu zahaczył mnie jakiś gostek i patrząc na napis na moich plecach pyta:
- To twoje nazwisko na tej kurtce?
- Moje - odpowiadam zdziwiony.
- No...., jak ci się biegło w Berlinie? - ciągnie dalej gość.
- W Berlinie?????..................
- No w Berlinie.To ty przecież ciągnąłeś tę kobitkę na rekord świata.......?
Roześmiałem się w duchu ale z pełnym spokojem odpowiedziałem panu,że chyba mnie z kimś pomylił.Facet nie dawał jednak za wygraną i jeszcze raz zajrzał na moje plecy.
- Ach nie!!!, tamten to był Bartel a nie Ertel- stwierdził pan . Uścisnąwszy sobie dłonie rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.
A mnie w dalszym.... ciągu... ciągnęło do znajdującego się już całkiem blisko wielkiego,gwarnego namiotu.

Ledwo przestąpiłem jego "próg" a moje lewe ucho zarejestrowało potężny okrzyk- RAAAAADEEEEEEEEEEK!!!!!!!a ułamek sekundy później oko zauważyło podążającą wraz z tym okrzykiem - i z wielką prędkością - postać.
Chwilę później ściskaliśmy się już z Gabą serdecznie no i.........rozpoczął się kołowrotek powitań, uścisków, pocałunków, misiów itp.
Gaba zaprowadziła nas do stolika zastawionego ciastem,przy którym biesiadowała już znaczna cześć Rudawskiej Grupy Ogniskowej...................
Tego dnia ciężko było z kimkolwiek ze znajomych zamienić choćby kilka zdań,bo zaraz pojawiał się następny i następny i odrywał od napotkanej osoby a napotkana zaś osoba była porywana w międzyczasie przez inną osobę i........tak to się nieustannie kręciło.
Oprócz "starych" znajomych poznałem też mnóstwo nowych twarzy a z tych nowych twarzy to najbardziej ucieszyło mnie spotkanie z Marysią.
Może w tym całym szalonym zamieszaniu nie było tego widać ale bardzo wzruszyło mnie to spotkanie.Co prawda nie zamieniliśmy ze sobą zbyt dużo słów ale słowa czasami nie są potrzebne.......................
Przy NASZYM stoliku od razu niespodzianka czyli prezent.To Marysia podarowała nam szklanice do piwa .Nawet sobie Marysia nie wyobraża jak często -już niedługo -będę z tej szklanicy wypijał piwko za jej zdrowie (jak tylko skończę brać te paskudne antybiotyki) :))))

O 20.00 mieliśmy się udać na spotkanie naszego TEAMU a tu czas nieubłaganie uciekał.Upewniwszy się ,ze wszyscy na tym spotkaniu będą ,pożegnaliśmy z żalem rozbawiony stolik i udaliśmy się na szybkie zakupy.
Krysia chciała zadebiutować w nowych gatkach no i chcieliśmy jeszcze zakupić na jutro żele.
Zakupy były oczywiście cały czas przerywane spotkaniami ,uściskami ,rozmowami z nowo spotykanymi znajomymi. Kurczę,trochę się ich uzbierało :))))) ( tych znajomych oczywiście)
W końcu udało się nam wyrwać i w pośpiechu truchtaliśmy do samochodu.
Poznań na szczęście dobrze znamy więc podróż do naszego lokum poszła bardzo sprawnie. Odebraliśmy klucze,wypakowaliśmy się delikatnie i......z powrotem na Maltę.
Gdy dotarliśmy do Muszynianki obrady były już w toku a z rozgrzanych od dyskusji głów biło takie gorąco ,że aż mi się makaron na talerzu wyprostował.
Obrady zakłócał nieco rozgrywający się jednocześnie mecz Polska -Czechy, bo część uczestników troszkę nie uważała i siedziała ze wzrokiem wbitym w ekran telewizora.Sam zresztą to robiłem.
Podczas obrad humory wszystkim dopisywały ale o 23.00 trzeba sie było rozejść,ponieważ jutro..........MARATON!!!!!

Do pokoju dotarliśmy ok. 24.00.
Aby rano nie było nerwówki przygotowaliśmy sobie zestaw startowy i ok. 1.00 poszliśmy spać.

Leżąc tak i próbując zasnąć zacząłem w końcu myśleć o czekającym mnie maratonie,bo wcześniej jakoś czasu nie było.
Myślałem i myślałem i............nic nie wymyśliłem.Ciągle jeszcze do mnie nie docierało,że to ....maraton.

Próbowałem sam siebie przestraszyć mówiąc sobie w myślach:

- Chłopie,przecież ty jesteś zupełnie nieprzygotowany,nie przebiegłeś nigdy w życiu dłuższego dystansu niż 21 km ( i 97 m), masz kontuzję łydki,od miesiąca nie biegałeś ,od 35 dni faszerujesz się antybiotykami,nie dasz rady, to nie ma sensu ...........

Nawet te myśli nie robiły na mnie żadnego wrażenia.
CIągle nie docierało do mnie ,ze jutro startuję w MARATONIE.

I tak sobie myślałem,myślałem aż ......zasnąłem.......CDN

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


emka64 (2008-10-16,02:03): Jak będę kiedyś biegł w Berlinie to Cię zabieram :)
Marysieńka (2008-10-16,06:14): Radku...równie zniecierpliwiona czekałam na to spotkanie:)
mamusiajakubaijasia (2008-10-16,07:36): To ja umiem podążać z dużą prędkością? Myślałam, że tylko z wielkim okrzykiem:) Relacja, jak zawsze, rewelacyjna..już otwieram nastepną:)







 Ostatnio zalogowani
keemun
09:12
drago
08:56
maniek-pf:)
08:37
szyper
08:29
BornToRun
08:28
Admin
08:26
eldorox
08:19
platat
08:10
Namor 13
08:06
Pathfinder
08:03
kubawsw
08:02
Deja vu
07:53
Brytan65
07:45
baderak
07:17
Elgebrin
06:58
cumaso
06:57
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |