Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [26]  PRZYJAC. [123]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
paulo
Pamiętnik internetowy
moja radość-bieganie

Paweł Kasierski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Poznań
198 / 355


2016-10-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
forever (czytano: 383 razy)

 

Piękny maraton. Jeszcze piękniejsza oprawa imprezy, a najważniejsze, że ma się poczucie satysfakcji i że coś fajnego się dla siebie zrobiło. A zrobiłem to co można zrobić w maratonie najpiękniejszego – życiówkę :) W końcu po czterech latach udało mi się na mecie poznańskiego maratonu zobaczyć na zegarze 3:45 :) Cóż za niesamowite doznanie, co za radość z pasji, która w tym roku obsypuje mnie kolejnym rekordem :) Kocham moje bieganie, kocham te endorfiny po każdym wysiłku fizycznym, po każdym biegu, po każdym triatlonie, a już po życiówce w maratonie szczególnie :), która tak naprawdę wydawała się nieosiągalna. Ale od początku.

Od czterech lat próbowałem się zbliżyć w maratonie do 3:45 i ciągle mi się nie udawało. Ciągle czegoś brakowało, albo były za bardzo wygórowane ambicje. Dni przed maratonem więc „główkowałem” co by tu zrobić, by była radość w niedzielę, by jeszcze coś poprawić. Jedna z koncepcji był taka, aby zacząć z grupą na 4:00, ale pomyślałem sobie: „jak to, skoro miałem w tym roku w półmaratonach 1:41 i 1:45 to ja będę zaczynał od tempa 5:41/km ? Jak ja potem zbliżę się do tego mojego upragnionego czasu. Kilka minut mogę nadrobić, ale nie kilkanaście” Z tego powodu (i trochę z ambicji :)) ustawiłem się z chorągwiami na 3:45, które przecież będą biegły 5:20 na kilometr, więc jest to do zrobienia pod warunkiem, że nie będę przyśpieszał. I tak zaczęła się moja największa przygoda w biegach maratońskich.

Szczerze? Biegło mi się źle w tak dużej grupie. Człowiek nie miał żadnej przestrzeni, dwa razy bym się przewrócił. Pomyślałem sobie wtedy, że wielkie maratony europejskie i światowe z kilkudziesięciotysięcznym tłumem to nie dla mnie. Ja muszę mieć trochę przestrzeni, by żyć i by cieszyć się bieganiem. Niemniej raz po raz rozpoczynane przez Pacemakerów i kontynuowane przez grupę śpiewy: „trzy godziny trzy kwadranse biegnąc razem mamy szansę…” dyscyplinowały mnie do trzymania się tej grupy i tempa. Jednak na ok. 18 km miałem już dosyć tego tłoku, tego tempa i bliski byłem zwolnienia, aby ich przepuścić. Biłem się z myślami, czy to nie za wcześnie, czy to będzie dobry ruch, przecież jeszcze 24 km do mety. W końcu zdecydowałem, nie wiem dlaczego, że ich wyprzedzę. I tak też się stało. I to był strzał w dziesiątkę :) Nagle poczułem, że mogę szybciej, że mogę mieć jeszcze większą radość z tego biegu. Poza tym, pomyślałem sobie, że przecież po zejściu z roweru na pełnym Ironmanie byłem bardziej zmęczony niż po 21 km maratonu. I dzięki temu doświadczeniu kolejna klapka otworzyła mi się w głowie, co spowodowało, że biegło mi się cudownie do 34 km. Tu niestety przyszedł kryzys do tego stopnia, że wyprzedziła mnie grupa na 3:45. I co gorsze, zaczęła się oddalać. Jedyne co wtedy pomyślałem, żeby nie stracić ich z oczu, to wtedy zachowam szansę na poprawę życiówki (3:48). I tak walczyłem przez kolejne 6 km z sobą i wypatrywaniem chorągiewek przede mną. I nagle nie wiem skąd, nastąpił kolejny cud na 40 km. Nie wierzyłem własnym oczom. Zielone chorągwie z napisem 3:45 zaczęły być coraz bliżej, więc chyba przyśpieszyłem. Na 41 km dogoniłem grupę, a przed 42 ją wyprzedziłem :) Miałem łzy w oczach. Nie wierzyłem, że to stało się moim udziałem. To była jedna z najpiękniejszych chwil jakie przeżyłem w życiu zaraz po Ironmanie. I z taką ogromną radością, wzruszeniem mijam linię mety gdzie widzę napis 3:45, a mój czas netto to 3:44:18 :) Przeżycia niesamowite.

Najlepszy maraton w moim życiu. Nie najlepsza pogoda, ale za to najwspanialsi kibice. Wszystko to spotkało mnie w minioną niedzielę w Poznaniu. Znów tłumy radosnych ludzi na mecie, wspaniały bufet i obsługa. Czułem się szczególne, czułem, że jest to prawdziwe święto dla biegaczy i że jestem w dobrym towarzystwie. Myślę, że będę ten dzień bardzo długo wspominał, może i pozostanie w moim sercu forever :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


michu77 (2016-10-11,08:03): ...jak to ważne, żeby baloniki biegły równym tempem... :P
andbo (2016-10-11,09:25): Czyli wyszło na to, że "Iron" to był po prostu taki mocny trening przed Twoim najważniejszym w życiu maratonem! Tak naprawdę to chyba nigdy nie wiemy na co nas stać... i niech tak zostanie. Jeszcze raz gratuluję!
paulo (2016-10-11,09:33): bez Pacemakerów w pierwszej połowie biegu Michale to rzeczywiście bym nie "wykręcił" takiego czasu :)
paulo (2016-10-11,09:35): Andrzeju, i te niewiadome pozwalają nam zawsze mieć nadzieję i nią żyć :) Jeszcze raz wielki dzięki za duchowe wsparcie :)
snipster (2016-10-11,10:04): Gratki :) a mówiłem... pewne rzeczy są niezbadane i niewyjaśnione ;)
mamusiajakubaijasia (2016-10-11,10:31): Mądrzy i doświadczeni biegacze mówią, że to wszystko siedzi w głowie (oczywiście jeżeli człowiek nie zawalał treningów). No i widzisz - sprawdziło się:) A swoją drogą zdarzają sie sytuacje, kiedy już dwie osoby to tłok. Tyle, że bieg z zającami dyscyplinuje bardzo. Ja tego równiez nie lubię, ale pomaga bez dwóch zdań!
paulo (2016-10-11,10:57): Piotrze, i to jest cudowne w naszym bieganiu :)
paulo (2016-10-11,11:10): Gabi, rzeczywiście głowa, Pacemakerzy, psychika, nastawienie i parę innych drobnych rzeczy jest ważnych. Najważniejsze jednak jest to, by w danej chwili wykorzystać te szczegóły maksymalnie w jednym czasie :) Mnie się to udało przedwczoraj i dlatego jestem i będę chyba szczęśliwy długo jeszcze :)
paulo (2016-10-11,15:16): Aniu, pozdrawiam :)
jann (2016-10-11,18:06): Paulo, gratulacje! jesteś wielki, po prostu tą życiówkę miałeś w głowie. ja niestety nie znalazłem siły, żeby dogonić te magiczne trzy godziny trzy kwadranse a wyprzedzili mnie gdzieś na 36 km. Może w Toruniu powalczę.
Hung (2016-10-11,19:00): Można powiedzieć, że ten dobry maraton, to taki produkt uboczny Ironmana. Gratuluję.
paulo (2016-10-11,21:48): Janie, szkoda że się i Tobie nie udało, ale i tak masz dobry wynik. Trzymam zatem kciuki za Toruń :)
paulo (2016-10-11,21:51): Marku, można tak powiedzieć, bo chyba innego wytłumaczenia nie ma. Zresztą tak to czuję, bo i treningi nie były jakoś szczególnie intensywne.
Inek (2016-10-12,15:45): Brawo Paweł, potrafiłeś w trudnych momentach patrzeć nie pod własne nogi, lecz dalej, wytrwałeś w tym i się odrodziłeś! Gratuluję :)
paulo (2016-10-13,07:44): Inku, były to piękne przeżycia i chwile, a te siły które przyszły w ostatnich 10 min to do dzisiaj nie wiem skąd się wzięły :) Pozdrawiam
Marco7776 (2016-10-13,08:27): Pawle, Gratulacje. Przyspieszenie na ostatnich 2 km - piękna sprawa ! Może po IronManie dystans 42,2 km jest dla Ciebie za krótki ?
paulo (2016-10-13,12:54): Marku, nigdy nie będę się "bawił" w ultramaratony. To nie dla mnie, ale pełny Ironman to z pewnością jeszcze nie raz spróbuję :) Pozdrawiam
jacdzi (2016-10-18,11:06): Braaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawo!
żiżi (2016-10-18,18:23): Zazdroszczę no szczerze zazdroszczę!!!Ale super!!!czuję tę adrenalinkę-i wiesz co?przywróciłeś mi nadzieję,że i ja kiedyś zrobię te 3:45 w maratonie-też trochę czekam:)
paulo (2016-10-19,08:32): Jacku, dzięęęęęęęęęęęki :)
paulo (2016-10-19,08:35): Angelino, pozdrawiam i wierzę że Ci się to też uda w przyszłości. Będę kibicował :)







 Ostatnio zalogowani
kuc
22:41
alex
22:33
szcz13
22:27
Grzesix
22:22
eldorox
22:09
lordedward
21:57
Sqbanietz
21:56
tomasso023
21:49
LukaszL79
21:42
troLek
21:27
meduza07
21:20
Inek
21:20
staszek63
21:17
kos 88
21:16
teddymk
21:13
TheKrayze13
21:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |