Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [91]  PRZYJAC. [91]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Magda
Pamiętnik internetowy
Ziorko do ziorka

Magdalena R-C
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: hożuf
913 / 949


2016-09-28

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
41. 10. (czytano: 484 razy)

 

Rzeczy roztropnie przygotowałam dzień wcześniej. Jakoś tak zajęły całe łóżko. Przy czym gdy tylko odseparowałam ciuchy, w których pojadę, nagle zrobiło się tego o połowę mniej. Jedyny mankament, to osobna reklamówka ze śpiworem i materacem, ale przecież to drobiazg.
Całą drogę do Warszawy przesypiam, mając gdzieś, że najpewniej buzia mi się w czasie snu otwiera i nawet chyba raz się trochę obśliniam. Bawi mnie, jak bardzo mam takie rzeczy gdzieś.
PolskiBus zmienił przystanek końcowy na drugą stronę miasta, Młociny, więc poznaję nowe okolice. Niestety, biuro jest dokładnie na drugim końcu, więc dojazd, nawet metrem, trwa chwilę. A później jeszcze kawał piechotką. Zaczęłam się zastanawiać nawet, czy orgi różnych biegów nie postawiły sobie za punkt honoru przeciągać biegaczy po jak największym obszarze przed dotarciem do biura zawodów. Humor mi się kwasił do momentu, gdy zawiało do mnie zapach stajni.
Niezmiennie jest to jeden z najukochańszych moich zapachów. I tak jak za żeglarstwem nie tęsknię aż tak bardzo, zwłaszcza że żeby było naprawdę fajne to trzeba mieć zgraną ekipę, jak z nart mogę od biedy zrezygnować, jak bez biegówek potrafię żyć, tak koń zawsze będzie miał w moim sercu specjalne miejsce. I nie potrzebuję do tego innych ludzi, tylko rzeczonego konia, co się niestety przekłada na kasę. Jednak póki co drepczę do biura odebrać pakiet, w humorze doskonałym, jeszcze pracodawca zasponsorował na wypasie i mam techniczną koszulkę.
Przed moment rozważam wizytę w kinie, ale odpuszczam. Mam książkę, tradycyjnie już na maraton Kroniki Żelaznego Druida, mam materiały z uczelni, nudzić się nie będę. Polegając na wskazówkach obieram azymut na nocleg. Mijam znane miejsca, zapuszczam się w nowe rejony.
Kiedyś pracowałam na ulicy Francuskiej w Katowicach i jakoś tak czuję lekką niechęć do tej nazwy. Ale warszawska Francuska jest zupełnie inna i im dłużej nią idę, tym bardziej się w niej zakochuję. Niska zabudowa, małe knajpki na każdym kroku, tu musi być super wieczorem, zwłaszcza latem. Kuchnie z całego świata, zmyślnie urządzone wnętrza, prawie widzę nas siedzących przy stoliku…… Kolejne miejsce, które bardzo chciałabym Ci pokazać….
Skręcam w ulicę Zwycięzców, po chwili staję przed szkołą. Jestem jedną z pierwszych, więc moszczę się wygodnie na materacu gimnastycznym. Zaczynam czytać książkę, na naukę nie mam sił. Gdy pojawiają się pierwsze oznaki odwodnienia przypominam sobie, że dobrze byłoby o to zadbać. Znowu spacer, zakupy i szybki obiad. Jednak wracając nie skręcam na salę, tylko idę prosto, do końca ulicy, chwilę kluczę w przejściach i między drzewami, by w końcu capnąć na pieńku wśród piasku i zagapić się na rzekę.
Najpierw jeszcze gonitwa myśli, ale udaje się je przegonić i się zawieszam w słodkim nie-świecie. Wracając oglądam plansze opowiadające o obronie w tych okolicach w czasie wojny. Są miejsca, które wciąż noszą ślady ostrzału, ale wolę ich nie szukać. Nazwa ulicy nie jest przypadkowa.
Na sali coraz ciaśniej i gwarniej. Ciągle schodzą się nowi ludzie. Niektórzy zupełnie nieprzygotowani na ten nocleg. W końcu brakuje miejsca na mojej Sali, na drugiej, większej, wreszcie karimaty pojawiają się nawet na korytarzach. Pożyczam komuś materac. Na szczęście jestem zmęczona i szybko zasypiam. Na szczęście, bo, jak to na sali, hałasy budzą mnie sporo przed budzikiem. Najwyraźniej trwa konkurs kto dłużej i głośniej będzie szeleścił reklamówkami, papierami, torbami…. A jednak się uśmiecham i powoli wstaję.
Jedziemy wręcz grupowo na start. Albo ludzie się nie zebrali, albo ich jakoś przegapiłam, ale nie znajduję swoich. Trudno, inną razą.
Staję na starcie, w słoneczku, próbuję się ogrzać bo poranek jest bardzo rześki.
Zaczynamy biec, ja standardowo w okolicach zającówny Asi, zawsze staram się jej uciekać, ale z różnym skutkiem. Zapadają mi w pamięć słowa „jeśli wydaje Ci się, że biegniesz za wolno, to znaczy, że to jest właściwe tempo” ale i tak pierwszy kilometr wychodzi dosyć szybko. Po pierwszym kilometrze Garmin sygnalizuje pustą baterię i tracę z nim kontakt, totalnie wściekła, bo dzień wcześniej specjalnie go doładowałam do pełna i pakowałam tak, żeby się niechcący nie uruchomił w bagażu. Trudno, pobiegnę na czuja, ale niepotrzebnie z półkilogramowym gównem na ręce. Boziu, co mnie podkusiło zdradzić Timexa?
Biegnę sobie spokojnie, wiem że będzie ciężko, bo przez cały rok prawie w ogóle nie biegałam. Ostatnio trochę zaczęłam, widziałam skokowe postępy, ale to za mało na maraton. Wrzesień to też był nieudany, bo najpierw siedziałam non stop w pracy (jedna na urlopie, druga się rozchorowała), później zdarłam sobie piętę eliminując się z czegokolwiek na tydzień, po czym znowu miałam zapierdziel w pracy. Nie pobiegałam prawie nic. Kolana zmaterializowały się w okolicach 10km, lewe tupnęło nóżką dokładnie na 19, ale tylko przez chwilę, nie było takich trudności jak w ubiegłym roku. Za to zaczęły boleć całe nogi, wszystkie mięśnie, bólem typowym dla niewytrenowanych świeżaków, bólem który znam z początków biegania. Mściły się właśnie na mnie wszystkie niewykonane treningi. Pod koniec, na 38km, swoje trzy grosze wrzucił pęcherz, który zażądał kategorycznie natychmiastowego opróżnienia. Z racji kretyńskiego momentu na trasie straciłam prawie kwadrans na całą operację, bo nie było gdzie się schować. Ludzie, których dawno zostawiłam w tyle truchtali lub maszerowali przed moim nosem doprowadzając mnie do jeszcze większej furii.
Dobiegając do mety pomyślałam, że właśnie mija 10 lat, odkąd tu byłam po raz pierwszy, na mecie swojego pierwszego maratonu, tylko biegłam, a w zasadzie kuśtykałam, z przeciwnej strony. Tyle się zmieniło przez ten czas- na świecie, w bieganiu, ja się zmieniłam, jako człowiek i jako biegacz. Takie małe koło… ile jeszcze takich kółek będzie?


Spikerka drze się do mikrofonu:
- Drodzy kibice, za rok to wy możecie być na tej mecie!!!
A ja sobie myślę:
- Nie podążajcie tą drogą!!!




zdjęcie tymczasowe, jak przyjdą zakupione to podmienię :)

Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga







 Ostatnio zalogowani
żabka
22:09
Citos
22:05
lordedward
22:05
Krzysiek_biega
21:08
rolkarz
21:00
INVEST
20:54
skuzik
20:48
kostekmar
20:41
Januszz
20:33
mario73
20:24
sun_run1989
19:47
cumaso
19:13
Sikor 4Run Team
19:03
BOP55
18:57
crespo9077
18:54
henrykchudy
18:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |