Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [91]  PRZYJAC. [91]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Magda
Pamiętnik internetowy
Ziorko do ziorka

Magdalena R-C
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: hożuf
903 / 949


2016-05-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Mini. (czytano: 521 razy)

 

Dwie noce wcześniej- późne zasypianie, koszmary, budzenie się o świcie. W pracy zapieprz. Oczywiście nie pamiętam, żeby dbać o nawodnienie- nie ma nawet kiedy się napić!
Noc "przed"- trzy razy na baczność przy łóżku, bo tylko tak jestem w stanie ogarnąć kurcze, które łapią mnie w każdym możliwym mięśniu na nogach- wykręca mnie na wszystkie strony. Znów budzę się przed budzikiem, patrzę w sufit. To bez sensu...

Wstaję, zaczynam się krzątać, po pierwszym śniadaniu zaczynam w siebie systematycznie pompować izo. Może gra nie warta świeczki, ale w sumie, kto powiedział, że nie można zagrać choćby o knot?

Pies też niewyspany, marudzi na spacerze, łazimy w dwójkę zmierzli i krzywo na wszystko patrzymy. Psu na pociechę chleb z pasztetem, dla mnie torba z rzeczami, jedziem!
Do Katowic podjeżdżam Frankiem, wciskam się z dziurę niewiele większą od długości samochodu. Liczenie odpręża. Ze stoickim spokojem, a nawet wypełzającym na twarz diabelskim uśmiechem jeżdżę po 10cm do przodu i do tyłu, aż stoję równo przy krawężniku. W sumie 16 razy.
Autobus ma właśnie odjeżdżać, super. Na miejscu jestem o 10.

Tradycyjnie zwędzam mapę centrum z IT, pani chce mi podpowiedzieć jakim autobusem powinnam podjechać, za co bardzo dziękuję, tłumacząc że po drodze muszę do Maca na siku i po kawę dla koleżanki. Pani dostaje głupawki. To fajnie gdy innych cieszy konieczność oddawania moczu.... Próba zakupu tiramisu w Biedrze, kolejka do jedynej kasy skutecznie ją udaremnia.

Docieram w końcu na expo, przysiadam na chwilę pogaduch i kawę, rozglądam się. Czas mnie goni, lecę po pakiet.
I przypominam sobie, co mnie tak często w tym wszystkim, w sensie w startowaniu, wkutwia. Ludzie.
Gdybym miała ochotę do czynienia z baranami, zajęłabym się wypasem na halach. Tutaj jestem zmuszona do poruszania się wśród głupich (nie bójmy się tego słowa), niezorganizowanych i często po prostu chamskich biegaczy. W ciągu 30 minut trzy razy wychodzę z siebie i staję obok. Jak głupotę i ślepotę jestem w stanie próbować jakoś zrozumieć i wybaczyć, tak chamstwa już nie. A to rządzi i ma się świetnie.

Powracam do krainy łagodności, plotkujemy dalej, ja rozkminiam parę rzeczy, przypominam sobie swoje początki odnosząc je do tego co obserwuję i dochodzę do wniosku, że jestem kosmitką. Nadchodzi wreszcie czas przebrania się. Wiem, że pewnie zmarznę, ale zakładam samą koszulkę z pakietu. Depozyt, lecę na start.

Mini-maraton jest biegiem radia RMF FM. Jest biegiem bezpłatnym, ale stawia wymóg- startowania w koszulce dostarczonej z pakietem (2. Zawodnicy są zobowiązani do startu w koszulce otrzymanej podczas weryfikacji. Osoby nie stosujące się do tego zapisu nie zostaną sklasyfikowane i nie będzie im przysługiwało prawo do nagrody.). Znakomita większość biegaczy była w stanie to ogarnąć. Jest jednak parę osób, które nie potrafiły tego przeskoczyć. Żałuję, że nie mam kamery i mikrofonu, przeszłabym się z sondą między nimi.
"Dzień dobry, startuje pani/pan w Mini Cracovia Maratonie o Puchar Radia RMF FM. W regulaminie widnieje zapis o obowiązku startu w dostarczonej koszulce. Dlaczego jej pani/pan nie ma?"
Dżizas....


Faktycznie jest chłodno, ale przynajmniej nie pada.
Start. Lawiruję wśród ludzi, cisnę. Garmin pokazuje zawrotne 5:00/km, pewnie głupieje przez chmury. Szybko robi się ciekawie, kostka brukowa i pod górę coraz ostrzej. A ja cisnę. Coraz więcej ludzi zaczyna maszerować, w końcu wszyscy wokół idą. Sugestia, żeby się rozstąpili, bo niektórzy mogą biec, przechodzi bez echa. Próbuję jeszcze boczkiem, ale po ostatnich deszczach się nie da. Wkutwiona maszeruję, przeciskam się, laska obok mnie próbuje mnie hamować łokciem, przez łeb przewija mi się tylko "Are you talking to me?" i odstawiam ją w trzech krokach. Wreszcie nawrót i robi się luźniej, pozwalam nogom się kręcić, łykam ludzi szarżując do przodu. Czuję jak twarz pali, pewnie jestem czerwona jak gotowany raczek. Uśmiecham się do wspomnień znowu, cisnę jeszcze bardziej. To w tym miejscu zeszłam poniżej 4min/km. Później na prostej walka o pozycję i bitwa z tym przemożnym pragnieniem przejścia do marszu, chociaż na chwilę. Walczę do końca.
A później szybko woda, medal i zasuwam do depozytu, jest chłodno, nie chcę się przeziębić. Przebieram się szybciutko, myślę o biegu. Niby gówno, niby tylko mini-maraton, ale jednak nawet przy funie człowiek się spina i walczy. Może dobrze przypomnieć sobie jak to się robi?

Jeszcze gadamy, nie chce mi się iść, wychodzi zmęczenie i niedospanie ostatnich dni. W końcu się zbieram, muszę jeszcze wrócić do domu. Po drodze kupuję belgijskie frytki będące dzisiaj moim obiadem. Tak dobrze znam tę drogę.... tęskny rzut oka na UJotowską archeologię, znowu się zamyślam i nawet nie wiem kiedy znajduję się na dworcu. I znowu- autobus ma właśnie odjeżdżać.
Szybko jestem w domu, idziemy z Łolesem na spacer, humory już mamy lepsze. Później szybkie zakupy i robienie żarcia dla psa.


Wieczorem przeglądam zdjęcia, Rysiek Kułaga robił je wszystkim tuż za startem i się załapałam. Pytam na f ludzi, którzy biegli w innych koszulkach, dlaczego olali regulamin. Póki co dostałam dwie odpowiedzi. Jeden pan jest za wysoki i jedna pani jest za gruba.

Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga







 Ostatnio zalogowani
wjelen
11:28
biegacz54
11:26
stanlej
11:02
batoni
10:47
BOP55
10:46
arek82
09:54
Wojciech
09:52
Stonechip
09:44
cinekmal
09:40
Sqbanietz
09:38
GriszaW70
09:02
zbyszekbiega
09:00
Zedwa
09:00
Admin
08:51
kryz
08:41
bobparis
08:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |