Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [6]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
insetto
Pamiętnik internetowy
Biegiem po zdrowie ;)

Marek
Urodzony: 1987-07-04
Miejsce zamieszkania: Świebodzin
15 / 48


2014-10-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Życiowe priorytety (czytano: 525 razy)



Ostatnio przeglądając przypadkiem listę biegów na stronie chyba jakiejś firmy mierzącej czas złapałem się na myśli typu "o, szkoda, ze tam nie pobiegłem" albo "muszę tam kiedyś pobiec". Planując ostatnie wakacje też sprawdziłem, czy jakieś ciekawe biegi albo chociaż ciekawe trasy są w okolicy, którą miałem odwiedzić. Sporo czasu wolnego spędzam na czytaniu książek albo blogów związanych z bieganiem, albo właśnie przeglądaniem kalendarza i zastanawianiem się, dlaczego tak wiele fajnych startów jest w takim samym terminie, tak daleko itp. Bo fajnych biegów, w których chciałoby się wziąć udział, jest naprawdę masa. A i czas jest ograniczony, i finanse. Z drugim nie jest najgorzej, to główne hobby, a że abstynent wszelkiego rodzaju ze mnie, to sobie mogę pozwolić na zawody i niedalekie wyjazdy. Gorzej z pierwszym.
Właśnie. Bieganie staje się bardzo ważnym elementem mojego życia. Czasem mam wrażenie, że to idzie w złym kierunku. Że za dużo tego. Że może zbyt ambitnie do tego podchodzę. Że zaniedbuję inne sprawy.
Uczelniano nie jest idealnie. O ile z artykułami i mniejszymi bieżącymi obowiązkami doktoranckimi się wyrabiam, o tyle magisterska jest dopiero na wykończeniu, co wobec wymogów regulaminu oznacza, że czeka mnie warunek z seminarium. Doktorat leży sobie niepokojony wcale. Tzn. leżałby, gdyby choć strona jego istniała. To niby dwa najważniejsze obecnie zadania w życiu, a jednak mam z nimi problem. Przemęczenie, przesycenie to jedno, ale właśnie może zbyt duży udział biegania w moim życiu to drugie. Kto wie?...
Z drugiej strony, gdy w połowie lata z powodów osobistych ocierałem się o poważniejszą depresję, albo i w nią wpadłem, to właśnie bieganie, dzięki uporządkowanemu rytmowi treningowemu i dość realnym możliwościom oceny postępu (lub jego braku), a zwłaszcza dzięki konkretnym i bliskim celom, jakoś mnie tam motywowało do w miarę normalnego trybu życia (czyli do wstawania z łóżka i jedzenia). Wszelka działalność naukowa wtedy padła, życie towarzyskie też, nie chciało się nic, ale treningi się odbywały. Może i to złagodziło objawy tej choroby? Albo jej zapobiegło? Nie wiem.
Dziś jest lepiej. Chodzę na terapię, kończę magisterską, ruszam z doktoratem. I biegam. W niedzielę zrealizowałem jeden z trzech tegosezonowych celów: przebiegłem maraton. Czas bez szaleństw, nawet kalkulatory wskazują, że dość daleko poniżej możliwości, ale ważne, że debiut był niemal bezbolesny i, pomijając punkty wodopojowe, bezmarszowy.
Żeby tak samo było w czerwcu na obronie! To najważniejszy cel – ogólnie – na rok 2015. Muszę o tym pamiętać. Że to jest priorytetem, nie walka o życiówki, nie kolejne treningowe kilometry.
Ale, co śmieszne, mimo powrotu do normalnego trybu życia, zwłaszcza do obowiązków uczelnianych, osobiście wciąż jest źle... Ehh, życie... Czasem go (siebie?) nie rozumiem.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
benfika
13:06
stanlej
13:00
mateusz
12:42
drago
12:37
mc42
12:28
arco75
12:28
Kmicic
11:57
StaryCop
11:56
biegacz54
11:49
meduza07
11:47
jaro kociewie
11:28
Admirał
10:55
tatabeba
10:39
anioł11
10:22
DaroG
10:21
Namor 13
10:12
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |