Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [58]  PRZYJAC. [323]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
benek
Pamiętnik internetowy
:)

Piotr Bętkowski
Urodzony: 1987-04-25
Miejsce zamieszkania: Warszawa
599 / 631


2014-05-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Troki Półmaraton - Litwa (czytano: 1682 razy)

 

Wyjazd na kolejny półmaraton był dosyć spontaniczny. Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że półmaraton biegany 3 tygodnie po maratonie to niezły pomysł. Do tego była okazja dołączyć do listy krajów, w których startowałem Litwę. Tym sposobem pojechałem na Troki Półmaraton.
Start połączył się dodatkowo z tym, że to właśnie Puma była sponsorem biegu, a ja musiałem pojawić się w Wilnie z wizytą w sklepach. Nigdy nie odwiedzałem Litwy toteż byłem ciekawy jak będzie to wyglądało.

Z Warszawy dojechaliśmy do Wilna w 5,5 h więc sama podróż nie była zbyt męcząca. Moimi współtowarzyszami podróży był Grzegorz i Czarek. Koledzy z pracy. Po szybkim ogarnięciu ruszyliśmy na miasto w celu spożycia lokalnych trunków. Trochę nam się przedłużyło i dopiero ok 4 rano wróciliśmy do hotelu co niestety spowodowało, że na sen nie zostało zbyt wiele czasu :/

Ale nie po wyniki przyjechałem na Litwę. Do Trok z Wilna jest ok 30 km, więc sprawnie dojechaliśmy do tej ślicznej miejscowości słynącej z zamku położnego nad jeziorem. Byliśmy na miejscu 40 minut przed startem, a że pakiety mieliśmy już wcześniej odebrane wystarczyło zrobić rozgrzewkę i stanąć na starcie. Spotykam Wojciechach Kopcia i jestem pewny, że poziom będzie zdecydowanie wyższy niż rok wcześniej kiedy zwycięzca wbiegł na metę z wynikiem 1:12. Rozgrzewka nie była przyjemna z powodu syndromu nocy poprzedniej i już wiedziałem, że o szybkim bieganiu mogę pomarzyć :/

Na starcie widzę sporo dobrze wyglądających zawodników. Mamy do pokonania dwie pętle po 10,5 km. Startujemy z zawodnikami biegnącymi tylko jedną pętle. W pierwszej linii spory tłum.

Tutaj mała dygresja. Stoję sobie w 3 linii na podstawie oszacowania mojego wyniku. Nagle przychodzi przede mnie mężczyzna ok 55 lat i 130 kg w butach do chodzenia oraz wełnianych skarpetach. Do startu 1 minuta, a on koniecznie chce sobie zrobić zdjęcie w pierwszej linii. Na nic upominania litewskich biegaczy. Nie mogę zrozumieć takiego postępowania. Dodam, że zdublowałem tego zawodnika później mimo, że pętla miała 10,5 km więc przybiegł na metę z czasem ok 2:40.

Na starcie zauważam Rase Drazdauskaitė. Znakomita zawodniczka (PB – 2:29:29, udział w Igrzyskach Olimpijskich dwukrotnie). Myślę sobie, że może warto było by z nią pobiec aby było łatwiej…

Kilka dni wcześniej sprawdziłem regulamin i wyniki z ubiegłego roku. Wiedziałem, że pierwsze 5 miejsc jest płatnych nagrodami finansowymi. Wyniki z ubiegłego roku mówiły, że 5 miejsce – przy zachowaniu poziomu – jest realne gdy pobiegnę optymalnie. Zawsze fajnie dostać nagrodę za swój wysiłek.

O godzinie 10:00 ruszyliśmy na trasę. Od samego początku chciało mi się mocno pić  Tłum ruszył bardzo mocno. Dopiero na 2 km udało mi się policzyć, że biegnę na 23-24 pozycji. Trochę daleko jak na plany bycia w pierwszej piątce.

Pierwsza część trasy mocno pagórkowata. Ciężko było mi złapać rytm. Rasa uciekała mi dosyć znacznie i na 3 km postanowiłem dobiec do niej. Udało mi się utrzymać ją ok 300 m i musiałem odpuścić. O dziwo z każdym kilometrem czułem się coraz lepiej fizycznie. Tempo biegu oscylowało cały czas w okolicach 3:35- 3:40. Po kilku kilometrach przez miejscowość trafiliśmy na drogę szutrową nad jeziorem. Ja lubię takie trasy. Kojarzą mi się z Olsztynem.
Na ok 8 km była krótka agrafka, która pozwoliła mi zorientować się co do miejsca. Wiedziałem już, że pierwsza piątka jest nierealna. Nie wiedziałem tylko ile osób biegnie połowę dystansu. Zorientowałem się, że nie tracę już dystansu do Rasy i dwójki zawodników i na 9 km postanawiam trochę przyśpieszyć i złapać grupę. Ten kilometr wyszedł najszybciej – 3:32. Po dobiegnięciu jeden z zawodników odłączył się i zaczął uciekać. Zorientowałem się, że biegnie na 10,5 km i bał się, że ja też. Od tej chwili biegnę już z Rasą i jeszcze jednym zawodnikiem. Wiatr daje trochę popalić więc korzystam z ochrony przed wiatrem. Przebiegamy mostek nad jeziorem i wbiegamy stromym podbiegiem do miejscowości. Ruszamy na kolejną pętle. Widzę na zegarze wynik 36:24 co oznacza, że podwojenie czasu da szanse na złamanie 1:17. Zawodnik nieco nam ucieka i biegnę tylko z Rasą, która prowadzi w kategorii kobiet. Znowu 3 km mocno pagórkowate. Jest niesamowicie mocna na zbiegach i muszę dawać z siebie sporo aby jej nie zgubić. Podoba mi się jej równe tempo. Znowu ruszamy na jezioro. Czuje spory komfort. Dobiegamy do 15 km, który wypada na mostku łączącym obie strony. Z naprzeciwka nadbiegają zawodnicy kończący swoją pierwszą rundę. Idealnie spotykam Grześka i Czarka.

Most ma długość ok 150 m. Zdarzyła się na nim historia, która na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci. Zbliżamy się do końca mostka gdy nagle wraz z biegaczami wpada na niego… KOŃ. Uciekał z jakiegoś pastwiska. Mija mnie w odległości nie większej niż 50 cm. Fakt, że zaimprezowałem dzień wcześniej, fakt, że byłem zmęczony ale to nie była iluzja.

Minęliśmy kolejnego zawodnika i widzę, że zbliżamy się do kolejnego mimo, że jeszcze na początku drugiego okrążenia miałem bardzo dużą stratę do niego. Rasa słabnie. To ona nadawał tempo prawie cały czas kiedy z nią biegłem. Teraz czas na mnie. Wsiada na plecy ale tempo nam nie spada. Cały czas w okolicach 3:40 mimo, że biegniemy sami. Dobiegamy do 19 km i odrywam się na kilka metrów. Ostatni fragment jest ciężki, a wiem, że biegnę na styk w okolicach 1:17. Już nie słyszę nawet Rasy więc wiem, że została sama. Trochę słabo by było przegrać z nią  Ostatni podbieg i 500 m do mety. Wojtek Kopeć krzyczy, że jest szansa na złamanie 1:17. Wbiegam na metę na której niestety nie ma zegara. Patrzę na swój: 1:17:03

Na wynikach widzę, że jestem na 10 pozycji. Pierwsza szóstka pobiegła szybciej niż rekord trasy. Jestem zadowolony bo utrzymałem równe tempo na ciężkiej trasie ale bardzo, bardzo malowniczej. Wybiegam na trasę po Grześka i Czarka i dopinguje ich na finiszu robiąc rozbieganie.
Chwila odpoczynku w strefie Puma i skoczyliśmy zjeść miejscowe jedzenie. Restauracji bardzo dużo. W końcu Troki to jedna z największych atrakcji turystycznych Litwy. Ceny są podobne do tych w Polsce, a jedzenie bardzo smaczne.
Bardzo dużo zawodników z Polski. Nie sprawdzałem jeszcze wyników ale miałem wrażenie, że 30% stanowili zawodnicy z naszego kraju. Przyjechał nawet autokar z Olsztyna, a wisienką na torcie było drugie miejsce Wojciecha Kopcia.
Zostałem jeszcze na jedną noc w Wilnie z powodu jutrzejszych spotkań i nocą wracam przez Rygę samolotem do Polski. Cały czas zastanawiam się nad startem w zawodach w przyszłym tygodniu. Cały czas myślę o Gnieźnie, Świeciu i od dziś o Koninie. Wszystkie zawody na dystansie 10 km. Muszę powoli podjąć decyzje.


Oto mój półmaraton:
http://www.endomondo.com/workouts/338001611/27364

Chyba w końcu znalazłem sobie ulubiony set ubrań. Kolejny raz Puma Faas 300; skarpety kompresyjne Royal Bay, spodenki Puma ACTV, czapeczka i singlet.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
przystan
10:20
Admin
10:06
benek88
10:04
marian
09:50
Stonechip
09:33
Nicpoń
09:27
biegacz54
09:17
Jawi63
09:14
p_pepe
08:44
darekg
08:30
jlrumia
08:27
platat
08:23
Hari
08:18
lisu
08:15
Fred53
08:10
kos 88
08:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |