2013-12-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Podsumowanie 2013 roku... (czytano: 486 razy)
Już od jakiegoś czasu mój blog prezentuje tylko poglądy biegowe i w tej koncepcji go utrzymam nie rozwodząc się zbytnio co u mnie itd...
Czas na małe podsumowanie roku 2013 pod względem uzyskanych wyników i przebiegniętych kilometrów.
Na pewno był to rok bardzo ważny głownie z racji debiutu maratońskiego w Rotterdamie. Rok zaczął się niemal fantastycznie - dużą ilością kilometrów, zdrowiem i perspektywą wyników. Był jednak zdecydowanie bardziej zawiły za sprawą kontuzji...
Może najpierw liczby.
Swoje treningi wrzucam regularnie z mojego Garmina na portal Endomondo z którym jestem od początku jego powstania.
Ilość przebiegniętych kilometrów: 3570 km
Ilość godzin na treningu: 297 h
Ilość startów: 13
Starty zagraniczne: 4
Życiówki: 1
Podium generalki: 4
Martwi mała ilość startów spowodowanych kontuzją pasma biodrowo-piszczelowego, która praktycznie na 3 miesiące wyeliminowała mnie z treningu. Tym samym jesienny sezon miałem zupełnie stracony.
Wiosna
Motywacje miałem największą w historii. Do startu w Rotterdamie (14.04.2013) szykowałem się non stop. Liczyła się tylko praca, sen i bieganie. Po drodze jako start przygotowawczy wybrałem Półmaraton Warszawski i pobiegłem go z "roboty" do maratonu w dosyć dziwnych warunkach (-2 stopnie C) 1:14:47 a więc tylko kilka sekund od życiówki. Długa i mroźna zima nie sprzyjała bieganiu ale nie było co się mazać.
Rotterdam udało się pobiec w 2:42:25 co uważam za wynik zadowalający. Od razu po tych zawodach wyjechałem na 3 tygodnie do Nowej Zelandii gdzie zaliczyłem 3 udane starty w tym podium w półmaratonie.
Koniec maja to start w Rzeźniku z Kamilem Leśniakiem z którym prowadziliśmy stawkę do 50 km. Potem moja kontuzja zmusiła nas do dojścia do mety na i tak wysokim 8 miejscu. Okazało się, że kontuzja była bardziej poważna niż myślałem i powrót do biegania był bolesny. Pierwszy raz w życiu musiałem udać się do osteopaty. Szybko zdiagnozował i wyleczył mnie Sławomir Marszałek. Zadał ćwiczenia i wszystko było w moich rękach. 3 miesiące z tego wychodziłem biegając w ogóle lub bardzo mało.
Jesień
Stracona. Kolejny raz. Mało biegałem to i nie startowałem. W końcu udało mi się pozbyć bólu i zacząłem wdrażanie do treningu od zgubienia wagi bo sporo mi się przytyło. Wrzesień i Październik spędziłem na truchtaniu i w Listopadzie start w Biegu Niepodległości w Warszawie by pokazać sobie jak daleko jestem z treningiem. Pobiegłem na maksa 35:55 na atestowanej trasie co jest wynikiem słabym ale i tak lepszym o ponad minutę od tego samego biegu rok wcześniej więc dobra perspektywa przygotowań. W międzyczasie zapisałem się na Boston Marathon (21 kwietnia 2014)więc motywacja mi wzrosła (głównie za sprawą ceny wpisowego i biletu lotniczego :))) Punktem ostatecznym wdrażania do biegania był tradycyjny półmaraton Św. Mikołajów w rodzinnym Toruniu gdzie do mety dobiegłem na wysokim 12 miejscu z czasem 1:18:49 co jest wynikiem o ponad 2 minuty lepszym niż w analogicznym czasie rok wcześniej. Mimo braku innych treningów niż bieganie OWB1.
Teraz jest już ze zdrowiem wszystko dobrze zatem czas na mocne przygotowania do Bostonu. Jako start kontrolny zaplanowałem półmaraton w Pradze, gdzie miałem okazje startować już przed dwoma laty wybiegając rekord życiowy. Nie inaczej musi być tym razem.
Teraz będę starał się regularnie wrzucać treningi do Bostonu podobnie jak robiłem to z treningami do Rotterdamu.
Udanego Nowego Roku wszystkim życzę!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2013-12-31,12:29): Tobie też udanego i zdrowego Nowego Roku oraz życiówek nie tylko w Pradze ale i w Bostonie :) michu77 (2014-01-02,16:48): ...chyba też mam okazję sprawdzić jak to jest z taką kontuzją ;p Powodzenia w realizacji planów w Nowym Roku!!!
|