Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
127 / 338


2013-07-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Piaski pustyni (czytano: 405 razy)

 

Ostatnio latam w rytmie "czy to już, czy jeszcze chwila moment...".
Pierwsze dni po Dolomitach były nawet nawet. Spodziewałem się jakiejś masakry, coś porównywalnego z doznaniem z grudnia, zakwasy wówczas były mega, w skali 1-10 miałem 13.
Oczekiwałem najgorszego, tym bardziej jak widziałem Dario i słyszałem (czytałem) Maryśkę, którzy po Chojniku chodzili tyłem, tudzież ówdzie przy pomocy poręczy na schodach (ups hihi :P ;)

A tu poza małymi zakwasiątkami czwórek, lekko odczuwalnej lewej łydce (naciągniętej podczas zbiegu w lesie), nic większego nie czułem dramatycznego. Uratowało mnie chyba to, że po biegu po dojściu do siebie, pieszo polazłem na Camping 3km w jedną, potem prysznic gorąco-zimny i pieszy powrót do Cortiny.
Trochę wtedy łaziłem i chyba to zminimalizowało skutki, chociaż może to "ta" włoska pizza z piwkiem, a potem pasta party wieczorem? hmm ;)

Fakt faktem po powrocie trochę delikatnie zacząłem się rozruszowywać i regenerować.
Pierwszego dnia i już zonk. Pojechałem rowerkiem na saunę, potem powrót i chwila po wskoczyłem na pół godziny truchtu w szmaciakach. Zakwasiki czwórek prawie zniknęły, ale po powrocie poczułem wtedy plecy i korzonki w sposób minimini.
Chyba to jest zasługą tego, że trochę mnie wypizgało w nocy pod namiotem... a może tego, że w mokrej koszulce poleciałem truchtać. Nieważne, plecy czuję delikatnie jeszcze do tej pory.

Z mocą jest jednak krucho i nie da się oszukać organizmu.
Pierwsze podrygi były w stylu takim, że początek był "łeee jaki czad, jak luźnoo i w ogóle fajowo", żeby po paru km... "ja cię kręcę... jak w sanatorium... ufff uchhh bleee" (bez ble oczywiście).

Czas mija, dni lecą jak szalone... więc ostatnio postanowiłem sobie nieco "depnąć", a co tam... ;)
Niestety, ale znowu było "git" na początku, żeby po paru km zmienić się "ohoooo".
Przypomina mi to zabawę w ślepego doktora - Tu boli? nie? a to stuknę pana młotkiem w inne miejsce, jak zaboli, to niech pan krzyknie... ;)


Endomondo to jednak fajna sprawa. Spojrzałem na swoje liczniki i przekroczyłem tam barierę ponad tysiąca spalonych hamburgerów, albo co lepsze, pokonałem dystans do księżyca już w skali 0.022! szok :) oczywiście samego biegania jest mniej, jednak łączny czas aktywności przekroczył miesiąc.
Ostatnio jak rozmawiałem ze znajomymi co się pytali, czy ja ciągle biegam (bo oni mają jedynie skalę "Forrest Gump" z filmu), mówię, że parę dni.
Teraz patrzę, że "łącznie biegałem" ponad 19 dni. Dla mnie to jest szok :)
W tym tempie już za 98 lat dobiegnę do księżyca. Wow.


Jak ten czas leci...
a może inaczej, czas nie leci, tylko my się znajdujemy w innej chwili w tym czasie?



PS. marzy mi się wypad teraz nad morze, ale zapisy w Pucku już zamknięte. Mam chętkę jednak na takie luźne chwile, polecieć w jedną stronę na czystym spontanie do nie wiem gdzie, a potem wrócić (lub nie ;) ).

PS2. Szkoda, że nie losowali Jeepa w Cortinie, fajna bryka...

PS3. Po powrocie wpadłem w ciągotki - mianowicie małe czekoladki Ritterki. Ostatnio jak je zobaczyłem w sklepie... no nie mogłem nie kupić. Oczywiście nie sztuk jedna, tylko trzy. Masakra... Zamieniam się w łasucha na maxa.




aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


mamusiajakubaijasia (2013-07-10,19:55): Ritter Sport? O, jakże Cię rozumiem!!!
Marysieńka (2013-07-10,19:58): Hahaha.....i ja nie potrafiłam sobie odmówić kupna wspomnianych czekoladek....no i również połóweczka z Pucka po głowie mi chodzi....co do bólu nóg....zajrzyj na endo do mojego dzisiejszego treningu...."latało" się bosko....:))
snipster (2013-07-10,20:56): Gaba, dokładnie... ten Ritterowski Sport wciąga :)
snipster (2013-07-10,20:58): Maryś, mi chodził... ale skoro zapisy zamknięte to coś innego wymyślę, aczkolwiek mazury mam jeszcze w zapasie ;) Twoje szaleństwa oczywiście widzę na Endo :)
Emi (2013-07-10,23:22): czy można być większym łasuchem niż ty dotychczas? ;) już Ci kiedyś mówiłam, że najlepiej by było, gdybyś otworzył własną cukiernię;))
snipster (2013-07-10,23:46): nie mam czasu na pieczenie... ;)
Emi (2013-07-11,00:08): od tego ma się ludzi;) ty byś tylko zżerał...znaczy się testował...jakość sprawdzał;))
snipster (2013-07-11,00:13): lubię pożerać, testować i takie tam... ;)
(2013-07-11,07:38): czekolada jest dobra - szczególnie ta ciemna z całymi orzechami laskowymi! :-)
snipster (2013-07-11,08:45): Piter, dokładnie, ostatnio to mój ulubiony wieczorny przysmak ;)))
Truskawa (2013-07-14,11:33): No właśnie nie da się oszukać. Też już się tak zdziwiłam parę razy: luźno, a po paru kilosach masakra. :)
snipster (2013-07-14,21:12): no niestety taki urok :)
dario_7 (2013-07-14,21:50): Maraton po płaskim to już nie lada wyzwanie dla organizmu, a co dopiero 47 km po Alpach!!! Nic na siłę... Wkrótce moc wróci z nawiązką! ;)
snipster (2013-07-14,22:20): cierpliwość... jak ja tego nie lubię ;)







 Ostatnio zalogowani
Januszz
07:02
biegacz54
07:00
Admin
06:58
BemolMD
06:36
eldorox
06:28
farba
04:11
marian
03:56
wieslaw44
00:20
Marco7776
23:51
Borrro
23:07
konsok
23:04
lordedward
23:01
Brytan65
22:47
Wojciech
22:39
pawlo
22:27
stanlej
22:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |