Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
13 / 129


2012-12-24

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Opowieść Wigilijna (czytano: 616 razy)

 

Opowieść Wigilijna

Święta Bożego Narodzenie to dobra okazja do sięgania po wspomnienia zapisane w starych fotografiach. Każdy ma takie w domu a z upływem czasu nabierają wartości. Chociaż fotograf czasem bardzo się starał to z wiekiem takie fotografie stają się mniej ostre. Mniej ostre, bo jakby cieplejsze. Bo to my patrzymy na nie cieplej a i one takie ciepło oddają.

Ta fotografia to zdjęcie klasy, z którą kończyłem szkołę podstawową. Czy ktoś mnie poznaje?:) Część osób już odeszła, pozostałym przybyło 42 lata. Są na tym zdjęciu dwie osoby o których chciałbym w tej świątecznej atmosferze opowiedzieć.

Olek

Ostromecko było wtedy wsią niedużą. Cała parafia z przyległymi wsiami liczyła około 900 dusz. We wsi dwa pałace, kościół, dwa parki, sklep, stacja kolejowa, gospoda i szkoła (kto chciałby więcej poczytać o Ostromecku to zapraszam na www.nasze-ostromecko.pl).

Szkoła była też nieduża, bo dzieci w każdym roku było tyle, że wystarczyła tylko jedna klasa. Nie było klas a,b,c. Chyba nie od pierwszej klasy ale prawie całą szkołę podstawową siedziałem w jednej ławce z Olkiem. Olek był najlepszym uczniem wśród chłopaków. Powiem, może nieskromnie, że ja byłem zaraz za nim. Nie byliśmy jakimiś kujonami ale dobrze nam szło. Na koniec szkoły miałem nawet niezasłużenie lepszą średnią od Olka. Niezasłużenie, bo pani od rosyjskiego bardzo podobał się mój dołeczek w policzku i dała mi wyższą ocenę:).

W czasach szkoły podstawowej jeździliśmy czasem z Olkiem rowerami na dłuższe trasy. Olek miał już wtedy rower sportowy na prawdziwych wyścigowych gumach i z przerzutkami. Takimi rowerami jeździli kolarze w Wyścigu Pokoju. Może ktoś pamięta Huragany?:). Ja miałem też rower sportowy ale gorszej klasy.

Po skończeniu szkoły Olek uczył się w Chełmnie, ja w Bydgoszczy. Ja wyjechałem do Poznania a Olek na Śląsk. Potem rodziny i wróciliśmy do Ostromecka. Ja na krótko.
Olek już wtedy biegał. Podziwiałem go za wielki wyczyn jakim dla mnie był jego udział w pierwszym biegu Dąbrowa Chełmińska – Ostromecko. A trasa była niebotyczna – 7,5km. I chyba wtedy pomyślałem, czy ja mógłbym kiedyś tak samo? I to marzenie przetrwało wiele lat. I zrealizowało się.

Potem nasze drogi się rozeszły, bo wyprowadziłem się do Bydgoszczy. Ja wybrałem rower, bardziej turystycznie, Olek biegał. Biegał coraz dalej. I przebiegł 8 maratonów. Teraz Olek już nie biega (kontuzja Achillesa) ale jest moim wiernym kibicem:).

Parę lat temu znowu spotkaliśmy się. Olek został klientem mojej kancelarii podatkowej. Spotykamy się przynajmniej raz w miesiącu. Na początku listopada przyszedł do mnie jak zwykle z dokumentami. I były opowieści o moim debiucie maratońskim w Poznaniu. I jego maratonach. Olek biegał maratony w granicy 3:30. Był lepszym uczniem ode mnie to i maratończykiem też:) W trakcie tej rozmowy uświadomiłem sobie, i jemu też, że rozmawia dwóch chłopców z małej wiejskiej szkoły, którzy siedzieli w jednej ławce. A teraz…

Dwaj maratończycy.

Ela

Jest też na tym zdjęciu Ela. Kuca obok mnie. Czy ktokolwiek byłby w stanie przewidzieć co dla mnie zrobi po wielu latach?

Ela po skończeniu podstawówki mieszkała w Ostromecku a uczyła się w Bydgoszczy. Potem małżeństwo, dzieci. Tak się złożyło, że zamieszkaliśmy na jednym osiedlu w Bydgoszczy ale jak to w blokowisku – wszystko Cię może spotkać ale drugiego człowieka czasem trudno. Widywaliśmy się przypadkowo ale było to tyle razy, że palców jednej dłoni by wystarczyło. Dopiero kiedy zaczęliśmy się szukać całą klasą na Naszej Klasie kontakty się odnowiły.

Ela pracuje w przychodni lekarskiej. Ja, jak wielu, uważałem, że jestem zdrowy. Poza tym nie za bardzo umiałem poruszać się w nowej służbie zdrowia. Poprosiłem Elę, żeby załatwiła mi badania ogólne. I zbadałem się. Pierwszy raz po kilkunastu latach. Podwyższony cholesterol. To skłoniło mnie do biegania. I zacząłem biegać. Tak jak każdy zacząłem. Męczarnia na drugim kilometrze, potem trzecim, czwartym. I szybciej, i dalej. Czułem się coraz lepiej. I polubiłem bieganie. To, o którym zamarzyłem widząc biegnącego z Dąbrowy do Ostromecka Olka.

Przyszedł marzec 2011. Wtedy pojawił się dziwny ból w żołądku. Zapytałem Elę co z tym zrobić. Nie zlekceważyła tego, nie zaproponowała herbaty miętowej czy ranigastu. „Załatwię ci gastroskopię”. I poszedłem na wizytę lekarska. I dostałem skierowanie na wstępne badanie USG jamy brzusznej. Ból żołądka przeszedł po dwóch dniach więc pewnie bym zrezygnował, gdybym to skierowanie załatwił sobie sam. Ale Ela tak się starała…. Po 3 tygodniach oczekiwania na badanie, 12 kwietnia, wszedłem do gabinetu lekarskiego i urodziłem się na nowo. Jeszcze z nim w nerce ale po miesiącu operacja i rozpocząłem nowe życie.

A po 1,5 roku po operacji pobiegłem w poznańskim maratonie. Dzięki Eli, która wtedy, do szkolnego zdjęcia, przykucnęła obok mnie.

Ten wpis trochę taki z bieganiem w tle. Bo takim dla mnie ono jest. Tłem a nie celem samym w sobie. Fajnym tłem.

W bieganiu jest czasem trochę jak w życiu. Źle zaczniesz, zapłacisz na finiszu. Za wolno zaczniesz, nie dogonisz już czasu przed metą. Będziesz coś brał na wspomaganie, życie wyrzuci Cię poza nawias.

Ja na starcie siedziałem w jednej ławce z Olkiem - przyszłym maratończykiem i przykucnąłem do szkolnego zdjęcia obok Eli, która podarowała mi drugie życie.

miałem szczęście…

Ps. No to kto mnie rozpoznał na tym zdjęciu?:)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


kasjer (2012-12-24,10:16): Niestety, nie trafione, Aniu. Ten mroczny to Olek :) Pewnie już wtedy myślał o taktyce na maraton :)
kasjer (2012-12-24,10:22): Podpowiem. Ja z drugiej strony, drugi od lewej. A obok mnie ta blondyneczka to Ela. Już wtedy szykowała się do roli, jaką jej przyniesie życie. I ja też :)
Honda (2012-12-24,22:12): Piękne... chciałabym za kilka lat napisać coś podobnego... :) Mój tata niedawno odnalazł czterech kolegów z technikum, którzy również biegli w Maratonie Poznańskim, a żaden z nich nie wiedział o sobie:) A Pana w życiu bym na tym zdjęciu nie poznała:)
tygrisos (2012-12-27,20:29): :)ładne historie piszesz, dziękuję :)
tatamak (2013-02-10,21:20): Gdyby Grzesiu książkę napisał, to by bestsellerem była, tak pięknie to robi. Trzymaj się ciepło.







 Ostatnio zalogowani
Admin
07:28
kostekmar
07:18
Leno
07:09
platat
06:57
biegacz54
05:33
plomyk20
02:49
aro
01:38
stanlej
00:38
Marcin Nosek
00:32
grzedym
00:29
perdek
23:15
lachu
22:57
Stonechip
22:46
zeton
22:43
kasar
22:39
żabka
22:09
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |