Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
61 / 338


2012-07-08

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
High Noon - W Samo Południe (czytano: 571 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://youtu.be/_XCVnV5CGh0

 

Opis fabuły filmu "W samo południe" (link do Wiki na samym dole ;)) dzisiejszy dzień mógłbym chyba identycznie opisać. No ale... tytułem wstępu napiszę, że od tygodnia "wolny jak ptasior na niebie" zmaga jakieś choróbsko. Początkowo myślałem, że załatwiła mnie klima w pracy tydzień temu, ale chyba coś więcej musiało mi dołożyć. Koniec końców jestem cherlak od tygodnia, na początku katar, który przerodził się w klasyczny horror gardłowy arrrgggggg
A może te hasanie bez koszulki po biegu mnie jakoś dowiało i przewiało ? ;) niebiosom chyba się nie podoba to moje roznegliżowanie... i tak oto w poniedziałek byłem pociągający ;)

Nie wiem jak to jest, ale myślałem... że jestem jakoś odporniejszościowaty, co jakiś czas saunę sobie serwuje, owoce co dzień wciągam czasem aż nadto, a tu kurna felek kolejny katar i gardło. Wniosek z tego prosty - można robić wszystko a i tak wystarczy mały pikuś i bum :(

Tydzień cherlałem więc sobie. Po niedzielnym Crossie zrobiłem sobie dwa dni przerwy, chyba lekko się przetrenowałem w zeszłym tyglu, więc dwa dni trochę mi dały powera. W środę oczywiście "wolny jak ptasior na niebie" w dodatku "w gorącej wodzie kąpany" wyskoczył pośmigać, bo no nie da rady tak wysiedzieć i się niby leczyć... Myślałem, że już katar będzie za mną, ale w czwartek zamienił stryjek siekierkę na kijek, katar lekko odpuścił na rzecz gardła ;) W czwartunio postanowiłem iść za ciosem i też poszalałem na nieznanych dotąd ścieżkach. Niebiosom się to chyba również nie spodobało, bo zesłały jakiś armagedon burzę i ulewy. Mokry jak kura dotarłem do chaty, a raczej mokry jak ptasior, ale burza dopiero się rozpoczynała i tak jakoś kilka godzin naparzała. Idzie koniec świata jak nic, kiedyś takich burz nie było ;)
Piątunio jakoś przeżyłem, a wczoraj w sobotę wręcz słaby byłem jak wróbelek elemelek. Gdzie się podział ten wolny jak ptasior... ? ech te choróbsko

Dzisiaj postanowiłem walczyć! jak jakiś Jastrząb ;) Jak to mówią, wypocić chorobę, przekładając "na biegowy" wygonić chorobę, albo może raczej uciec ? żadne tam drobne kiloski, wybieganie koło 30km
Czas prawie samo południe, wyleciałem (jak na wolnego ptasiora przystało) koło 11ej, no prawie w samo południe ;)
Wysmerfiłem w tej swojej główce pomysł, że mam jakiś bukłak w szufladzie, co kiedyś był w komplecie z takim mini plecakiem na rower... kilka lat tam leży, więc postanowiłem go w końcu użyć, żeby nie targać butelki wody z sobą. Czapki nie brałem, wszak "wolny jak ptasior" na wzór ptasiorów ostatnio lata bez czapki, w sumie po co na ostre słońce ? hehe kiedy ja się nauczę... ;)


Bieg był heroiczny, w pojedynkę broniłem zastraszonych wartości przez rzekomy upał i pełne słońce. Bojaźliwe myśli były odganianie, a cherlanie zanikało. Jedynie te smary z nosa... wolny jak ptasior, nie do końca jednak był wolny ;)

Dobra, film filmem, ale dzisiaj była jakaś masakra. Trasa po paru kilosach przeistoczyła się w jakaś Saharę, same piaski. Trasa obrana była "piękniasta" - obok albo pod... linią wysokiego napięcia. Prosta jak z bicza strzelił bez widocznego końca - ironicznie można to skleić z opisem byle jakiego maratonu. Start i widać jedynie tu i teraz, przed jest tylko otchłań do zdobycia, a raczej do pokonania. No cóż, ninja nie może być miętki jak to mówią, "wolny jak ptak" leciał więc dalej.

Plecak nawet się tak mocno nie majtał, nalałem chyba z litra wody i jakoś znośnie było...byłoby, gdyby nie ten kurka wodna smak gumy. Blee no nie wiem jak inni mogą tak latać z tymi plecakami i się "delektować".
Ja miałem tylko jedno skojarzenie - to to... to jest jak sex w gumce :p
Doleciałem najpierw do jakiejś wiochy, bo się droga skończyła, potem do drugiej i stuknęło ponad 15km. Czas było wracać. Trochę inną drogą, bo na środku trasy pojawiło się ogrodzone pole ;)
Powrót pod tymi ogromnymi słupami i linią energetyczną, żywej duszy wokoło, piasek, słońce, smak gumy w paszczy... no niezbyt się wtedy czułem wolny jak ptasior. Marzyłem tylko o jakiejś normalnej wodzie, królestwo za zimny prysznic.
Oczywiście byłem rozładowany tym choróbskiem, byłem jak mini zajączek raczej, który ledwo przebiera nogami.

O ja... i ja chcę lecieć Maraton w Sierpniu w pełnym słońcu ? no nie wiem... chyba muszę to przemyśleć, chociaż cherlanie swoje również zabrało w postaci niskiego Powera.

Jakoś doleciałem do domu, znalazłem colę w lodówie i było aaaaa, potem zimna woda z isostarem i jogurtem i po chwili rozciągania zimny prysznic.
Megaaaa
Przeżyłem orgazm mentalny - wtedy chyba dopiero Endorfiny postanowiły się obudzić ;)
mimo "lekkiego" wyładowania nie czuję się pokonany, dojechałem do chaty

po naładowaniu baterii (pizza z lodzikiem ;)) wieczorkiem wskoczyłem jeszcze na rower. O dziwo wcale taki cherlawy nie byłem. Zatem jest iskierka nadziei i może przyszły tydzień "nie będzie LIPY", wszak trzeba orać ;)
Frank Sinatra z tym swoim jednym utworem długo kłębił się w myślach podczas dzisiejszego wyzwania, nie wiem czemu ;) ja ogólnie nie słucham takowych rzeczy... ;)



tylko te słupy, jeden się mijało, widziało się już kolejny, a za nim dziesięć kolejnych...

a foteczka to Plac Bohaterów w Zielonej Górze, z fajową fontanną, którą prawie widziałem podczas dzisiejszego wybiegania, ale nie nie, to nie była Fatamorgana, nie mogła być ;)


http://pl.wikipedia.org/wiki/W_samo_po%C5%82udnie


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


wiewiorka (2012-07-09,12:46): hehe, podoba mi sie to okreslenie "wolny ptasior" ;-) A Ty to - Hardcore Men ;-)
snipster (2012-07-09,12:52): Aniu, eee chyba nie ;)
snipster (2012-07-09,12:53): Wiewiórko, mi też się bardzo spodobało to określenie... jak widać ;)
miriano (2012-07-09,15:22): Czy do końca taki wolny ptasior ?
snipster (2012-07-09,15:32): Mirku, tylko ptasiory są wolne ;)
dario_7 (2012-07-09,20:54): A ja się pewnie powtórzę - jak się choróbsko nasila warto odwiedzić doktora... Gardełko gardełkiem, ale szkoda serducha i nerek... ;)))
jacdzi (2012-07-09,22:13): Mysle ze powod lezacy w klimatyzacji jest bardzo prawdopodobny. Sprobuj na przyszlosc ja wylaczyc o ile to mozliwe. A maraton w sierpniu, coz moze nie najlepszy pomysl ale dla takich biegowych wariatow jak my nie ma to wielkiego znaczenia.
dario_7 (2012-07-09,22:35): ;)
snipster (2012-07-10,00:06): Lekarz to ZŁO ;)
snipster (2012-07-10,00:07): Jacku, wszyscy to wariaci ;)
dario_7 (2012-07-10,21:29): A ja myślę inaczej - nie lekarz, ino choróbsko to ZŁO ;)))
snipster (2012-07-10,21:41): Dario, no tak :) lekarz nieco mniej... ;)







 Ostatnio zalogowani
marekcross
10:23
Admin
10:15
akrass
10:14
Krzysztof-Oknobur
10:14
biegacz54
10:09
benek88
10:01
Jawi63
09:57
bogsan
09:56
lordedward
09:54
alex
09:51
AdamP
09:47
Wojciech
09:34
japaszk
09:11
GriszaW70
08:59
lechu93
08:56
gadom1990
08:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |