2011-07-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| bez łez... (czytano: 1091 razy)
Boisz się czegoś. Bo nie znasz tego. Żeby pokonać przeciwnika musisz go poznać. Żeby go zwyciężyć – najlepiej się zaprzyjaźnić. Wszystkie te zdania mają wiele wspólnego z uzyskaniem statusu maratończyka.
Mój pierwszy maraton wyszedł połamany, powyginany. Poszłam na maxa :) Ledwo zmieściłam się w limicie czasu. Choć nie raz na trasie byłam na zakręcie… ukończyłam go. Gdy przekraczałam linię mety przepełniały mnie uczucia, których nie sposób opisać w kilka zdań. Niewątpliwie uczuciem dominującym była radość, że to już koniec, że mogę już przestać biec, i przestanie mnie boleć, jedno kolano i drugie kolano też. Oklaski kibiców – pokrzepiające. Wbiegając na metę to ja ich podziwiałam, bo nigdy jeszcze nikt nie czekał na mnie sześć godzin. Tam naprawdę było ich jeszcze sporo a wśród nich była tylko trójka bliskich mi ludzi… Wtedy myślałam, że takie czekanie musi być nudne… dla uszu przyjemny był szelest folii na ramionach, jeszcze czuję na skórze słońce, wiatr i jak przykleja się folia… w takiej folii możesz poczuć się jak bohater w swoim mieście. Tylko kilka kroków za matą, wcale nie czułam się jak bohater.
Z każdym startem przekraczasz jakąś granicę. Ja z tamtym przekroczyłam granice zdrowego rozsądku. Kiepsko przygotowana, znikoma wiedza biegowa, dziś wiem, że biegłam w źle dobranych butach. Każdy krok wyrządzał mi krzywdę a potem jeszcze sprawiał ból. Wtedy bieganie było dla mnie wyzwaniem. Udowadniałam sobie, że coś potrafię. Dziś bieganie to wielka przyjemność, nagroda po intensywnym dniu, moja codzienność. 3 dni bez biegania i nogi mnie swędzą.
Bez łez trzeba przeżyć tę noc, bez łez
Jak to jak to jak? to tak!
Bez łez, trzeba sprawdzić czy uda się
Jest ryzyko, że skończy się źle
Bez łez trzeba przeżyć tę noc, bez łez
Jak to jak to jak? to tak!
Bez łez, nawet jeśli nie widzi nikt
Choć trochę boli, nie będzie mi nic
Bez łez, bez łez, bez łez,
Za 3 m-ce pozostanie 16 dni do maratonu z Poznaniu. Już teraz mam go w myślach na trenigach. I będzie inaczej. Nie będę już łez wycierać skrycie i smarkać w rękaw. Będzie tylko uśmiech i radość z biegania: wiatr we włosach, słońce na ramionach, a trasa dla mnie tylko z górki. Nie będzie bólu i strachu, tylko piękna meta, wspaniały finisz. I nie pozwolę już na siebie czekać tak długo jak ostatnio. Nowy – sprawdzony sposób na bieganie: ‘jak ciało kazało ‘:) jest dla mnie idealny. Bez specjalnego podkręcania sprawia, że czuję, że ‘…jja latam frufam skakam :)‘ i to ciągłe nienasycenie, głód, to jest jak narkotyk… Wybiegasz się, zatrzymasz pulsometr, prysznic, wyciszysz, minie kilka godzin i znów chcesz, i jeszcze.
na zdjęciu obok radość i łzy maraton 2010
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |