Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
10 / 180


2011-06-24

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
to była bardzo czytelna mapka... (czytano: 1089 razy)

 

Spogl±dam za okno – już teraz niebo jest jasne, kilka chmurek i czerwień zachodz±cego słońca się rozlewa się na ¶cianach wieżowców s±siedniego osiedla. Otwieram lodówkę – dlaczego tam wszystko takie zimne jest ?
Powietrze rze¶kie - jeszcze pachnie deszczem. Już nie mam palców zdrętwiałych i sinych paznokci, błota na udach i piasku w zębach. Już mi nie kapie z czapki. Czas na ulubiony izotonik:). Zasłużony :).

Rano nic nie zapowiadało takiej wycieczki. Może dlatego, że w biurze mam rolety zasłonięte. Tomek rzucił hasło, że razem. Mi dwa razy nie mów. Po wczorajszej przygodzie każdy osobisty bohater mile widziany :), wybrał rejon. Narysowałam trasę - wyszło ok. 18 km. Ok. możemy i¶ć. Pierwszy plan 16:00. Chmura, deszcz, korekta planu, 16:30. Nie chciałam nikogo straszyć, ale to nie był koniec deszczu. Wszystko było przed nami. Założyłam czapkę z dużym daszkiem wymieniłam grafitowe szkła na słoneczne szybki w okularach, wiatrówka, mapka w kieszeń i do przodu.

Pierwsze kilometry rozmowne, luĽnie, wilgotny powiew wiatru od strony jeziora, zapach lasu, krok za krokiem, kontrola tempa. Rozgl±dam się to tu, to tam i szumi dokoła las…, szumi coraz bardziej i bardziej. Na 6stym km spojrzałam w niebo. Ta chmura na mnie patrzyła. I marszczyła brwi. Wiedziałam, że się spompuje. Koniec 7 km zaczęło się. Najpierw wiaterek, potem kilka kropel. Luz. Ale jak zrobiło się ciemno a niebo rozerwała błyskawica, potem grzmot i lunęło. ¦cieżki le¶ne zamieniły się w strumyki. Krok za krokiem woda błotna bryzgała na boki. Spojrzałam w niebo i pomy¶lałam: ale fajnie. Dobrze. Super trening. Niech wali. Na maraton sobie pogody nie wybiorę. I waliło do 13 km. Ale potem…

… trzeba było dokonać wyboru w lewo czy prosto ? Moja mapka zamokła ale była czytelna. Mapka mówiła, ze w lewo. GPS też. Tylko nie mówiły czy już teraz czy za jeszcze trochę. Np. za kilometr. Dobra już. W lewo. Na ranczo :D. biegniemy droga nam się skończyła. Zawracamy. W trening wdarły się elementy biegu na orientację. To biegniemy tam, bo tam s± stawy, a tam już byli¶my. Dobra to tam. Tam był koń – tak przyjaĽnie się na nas patrzył. I tam był pies. Z dużymi zębami bez łańcucha, bez kagańca i bez nikogo. Sam był. Marszczył brwi stoj±c w bramie posesji. Chyba się nas nie spodziewał. Konsternacja. To biegniemy tam – tam powinna być droga. Aga nie biegnij bo jeszcze za nami poleci – usłyszałam – to jest pies – zwolniłam widziałam, że jakby się lękali tego psa. W las. W lesie była ¶cieżka. Dodatkowy element: cross w trening się wplata. Las się skończył. Asfalt jeżdż± samochody. Tam. W lewo. Nadzieja. 16sty km się zaczyna, chyba co¶ nadłożyli¶my, bo do końca zostało co najmniej 4. A 16 i 4 to nie 18.

Test na orientację zaliczony. Wbili¶my się na swój tor. Jak zobaczymy Rusałkę – będzie jeszcze dobre 1,5 km i koniec. Zaczęli¶my rozmawiać o jedzeniu. Moje jelita pocierały się o siebie, woda w nich chlupała i echem się odbijała. Żoł±dek pu¶ciutki. Tomek jadł dzi¶ pomidorówkę. Mmm. Na takie przemoczone i zmarznięte ciała pomidorówka mmm. Zapomniałam zapytać z czym była z makaronem czy z ryżem ? Piotrek jadł na obiad pizzę. Podobno pyszna była. Wyobraziłam sobie pachn±c± kolorow± pizzę. Taka pizza musi być smaczna. I pachn±ca. Zapytałam czy mamy wzniesienie czy mi się obraz unosi ? było lekko pod górkę. 17 km – biegnę sił± woli. Przyspieszyli¶my. Buty mokre i ciężkie. Z daszku kapie mi woda. Wiatrówka mokra, zdjęłam. Przyspieszamy. Utrzymaj tempo Aga. Przecież możesz. Masz jeszcze dużo siły. Wytrzymasz. Przecież idziesz krok w krok z nimi. A razem lepiej. Zaczynamy 19sty. Pojawiaj± się bananowe my¶li. Zaczynamy 20sty. Mam chrypę, prawie nikt się nie odzywa. Czuć zmęczenie w grupie. Fajnie. Trening się udał. Jeszcze troszkę. Widać auta. Ostatnie metry. Jest. Udało się. 21 km. Popatrzyli¶my na siebie, takie duże brudasy. Uwielbiam to, zmęczenie biegiem jest niesamowite. I jak to się nazywa? Endorfiny ? To był naprawdę fajny trening.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


kusy (2011-06-28,11:11): ... a ta pomidorówka to była z makaronem oczywi¶cie ;)







 Ostatnio zalogowani
Sikor 4Run Team
14:27
Bartu¶
14:13
platat
14:12
chris_cros
14:09
Nicpoń
13:49
FEMINA
13:44
LukaszL79
13:43
bobparis
13:32
BOP55
13:27
Stonechip
13:26
flatlander
13:17
Tadek 56
12:15
karollo
12:12
Tyberiusz
12:11
Andante78
12:11
42.195
12:10
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |