|
Holandia, 09 lipca 2016, 09:00, 1802/508776 | GrandF Panfil Łukasz | |
| | Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce - mamy dwa złota!
LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - HOLANDIA
|
|
Od 3 dni w Amsterdamie trwają lekkoatletyczne mistrzostwa Europy. Olympisch Stadion jest miejscem dla naszego sportu szczególnym. To tutaj w 1928 roku Halina Konopacka zdobyła pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski. Od tamtego momentu stolica Holandii gościła lekkoatletów na międzynarodowej imprezie zaledwie jeden raz. 15 lat temu w Amsterdamie rozegrano młodzieżowe mistrzostwa Europy.
Niesamowitym jest fakt, że część zawodników, którzy wiek zawierał się pomiędzy 20, a 22 rokiem życia wróciła po tych 15 latach na Stadion Olimpijski! 14 lipca 2001 roku, 22-letnia wówczas Ruth Beitia z wynikiem 1.87m została młodzieżową mistrzynią Europy w skoku wzwyż. Przedwczoraj mimo, że jest jedną z najstarszych uczestniczek mistrzostw Starego Kontynentu sięgnęła po złoty medal! W wieku 37 lat skoczyła o 11cm wyżej niż na początku XXI wieku! Do Amsterdamu i do sportu przez duże „S” wróciła również wspaniała Szwedka Susanna Kallur. Przed 15 laty w finale czempionatu do lat 23 wywalczyła złoto rezultatem 12.96. Tym razem nie było tak dobrze, bo Kallur zakończyła swój udział na półfinałach, ale po 8 latach absencji na wielkich imprezach międzynarodowych jej powrót jest i tak wyczynem niebywałym! We wczorajszej serii półfinałowej osiągnęła identyczny wynik jak ten w 2001 roku.
Szóste miejsce w dziesięcioboju zajął 36-letni Romain Barras, czwarty zawodnik „młodzieżówki” sprzed 15 lat. Na siódmej pozycji po pierwszym dniu siedmiobojowych zmagań znajduje się licząca 37 wiosen Austra Skujyte, brązowa medalistka z Amsterdamu 2001...
W 82-letniej historii mistrzostw Starego Kontynentu, po raz drugi impreza rozgrywana jest w sezonie olimpijskim. Do roku 2010 czempionat przeprowadzano w cyklu 4-letnim. Pomysł zwiększenia częstotliwości występowania był bardzo kontrowersyjny. Rodziło to uzasadnione obawy o spadek poziomu ze względu na zbrojenie się zawodników do igrzysk olimpijskich, a co za tym idzie wyłączenia z kalendarza startów europejskiej batalii. W przypadku pierwszej edycji „olimpijskich” mistrzostw Europy w wielu konkurencjach faktycznie oglądaliśmy drugi garnitur lekkoatletów. W Amsterdamie jest zdecydowanie inaczej. Wbrew temu co na antenach stacji telewizyjnych głoszą niektórzy sprawozdawcy, amsterdamskie mistrzostwa Europy nie są tym razem kadłubowymi. Polska wysłała najmocniejszy skład, z najjaśniejszymi gwiazdami naszej królowej nastawionymi na pełnowartościową walkę. I taką na Stadionie Olimpijskim w Amsterdamie możemy podziwiać!
Naszym reprezentantom wiedzie się całkiem dobrze. Wczoraj przysłowiowy worek medalowy rozwiązała niezawodna Anita Włodarczyk. Nasza w tej chwili trzykrotna mistrzyni Europy w rzucie młotem miała bardzo ciekawą serię. Nie zmroziła co prawda rywalek w pierwszej kolejce odległością 72.82, ale w każdej kolejnej poprawiała wcześniejszy wynik – 72.82, 75.73, 77.11, 77.65, 78.12 i kropka nad „i” – 78.14. Anita prezentowała się fantastycznie. Pomijając doskonałe przygotowanie, miło oglądało się ekspresję i ogromną radość naszej będącej już 8 sezon na szczytach młociarki.
Zupełnie zaskakująco potoczył się męski konkurs skoku o tyczce. Czołowi europejscy specjaliści w tej konkurencji męczyli się co prawda już od eliminacji. W finale znalazła się trójka naszych reprezentantów. W związku z tym, że konkurs kwalifikacyjny mimo dobrej obsady nie stał na najwyższym poziomie, dwójka naszych zawodników – Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski wynikami 5.35 zdołali awansować do finału. Zdecydowanie lepiej prezentował się Robert Sobera, który po zaliczeniu pięciu i pół metra zapewnił sobie miejsce w gronie najlepszej szesnastki. W finale Sobera oddał trzy „czyste” skoki na 5.35, 5.50 i 5.60 i wyszło na to, że znalazł się w najbardziej komfortowej sytuacji. Na drugiej pozycji po zaliczeniu tej samej wysokości, jednak w drugiej próbie uplasował się brązowy medalista poprzednich mistrzostw Europy, Czech Jan Kudlicka. Było jednak niemal pewne, że w ostatecznym rozdaniu oboje spadną oczko niżej za sprawą włączenia się do konkursu Renauda Lavillenie. Rekordzista świata w skoku o tyczce prowadził grę psychologiczną postanawiając rozpocząć konkurs od 5.75. Być może nie przewidział, że rozstrzygnięcia nastąpią już na wysokości 15cm niższej. Nie zmieniło to jednak faktu, że początek walki o złoto przyszło mu wieść w samotności, kiedy pozostała piętnastka pakowała tyczki do pokrowców i ubierała dresy. Francuzowi wystarczył zatem jeden, jedyny skok, bez względu na próbę w której pokonałby poprzeczkę, aby wywalczyć czwarty tytuł mistrza Starego Kontynentu.
Zawodnik, który 108 konkursów kończył z rezultatem co najmniej 5.80, którego średnia 10 najlepszych wyników wynosi 6.05, a jego rekord życiowy 6.16 stanowi barierę niedostępną dla reszty ludzkości, miał pełne prawo być pewnym siebie. A jednak sport pokazał swoje nieprzewidywalne oblicze. Mimo sporego przewyższenia nad poprzeczką Renaud popełniał błędy techniczne i mimo trzech prób wyjedzie z Amsterdamu z zerowym kontem! Mistrzem Europy został Robert Sobera! Jest to historyczny sukces polskiego tyczkarza. Mimo tak znakomitych gwiazd w panteonie tej konkurencji, żadnemu z naszych reprezentantów nie udało się zdobyć złotego medalu mistrzostw Starego Kontynentu. Nasz dotychczasowy dorobek stanowią srebrne medale Władysława Kozakiewicza i Pawła Wojciechowskiego (1974 i 2014) oraz brąz Przemysława Czerwińskiego (2010)
Po konkursie Robert krytycznie odniósł się do uzyskanego wyniku jednak w rozgrywkach medalowych rezultat schodzi na dalszy plan. Poza tym według starej zasady – zwycięzców się nie ocenia. Wszyscy mieli ten sam rozbieg, te same warunki, a on okazał się najlepszy. Pokonał mistrza olimpijskiego i rekordzistę świata Lavilleniego, mistrza świata Pawła Wojciechowskiego, halowego mistrza świata Konstantina Filippidisa, brązowego medalistę mistrzostw świata Piotra Liska, brązowego medalistę halowych mistrzostw świata Kudlickę i brązowego medalistę mistrzostw Europy Kevina Menaldo. Najlepszych tyczkarzy na świecie.
Za sterami szkoleniowymi mistrza Europy stoi wrocławski trener Dariusz Łoś. Cztery dekady temu, w najbardziej dynamicznym rozkwicie polskiej tyczki Darek był czołowym przedstawicielem tej konkurencji. W 1978 roku zajął czwarte miejsce na mistrzostwach Polski w Warszawie, ulegając tylko mistrzom olimpijskim, Kozakiewiczowi i Tadeuszowi Ślusarskiemu oraz szóstemu zawodnikowi moskiewskich igrzysk, Mariuszowi Klimczykowi. Duet Sobera – Łoś ma już doświadczenie na płaszczyźnie finałów dużych imprez międzynarodowych, Robert dwukrotnie zajmował 6 miejsce podczas dwóch ostatnich edycji halowych mistrzostw świata. Czas na finał olimpijski...
Szansę medalową mieliśmy również w przedostatniej konkurencji trzeciego dnia w Amsterdamie. Co najmniej po obronę tytułu wicemistrza Europy miał pobiec Krystian Zalewski, nasz eksportowy przeszkodowiec. Po profesorskim rozegraniu eliminacji, w których kontrolując poczynania rywali minął Zalewski metę niemal równo z rekordzistą Europy Mahieddinem Mekhisshi Benabbadem apetyty na medal były ogromne. Niestety ból łydki, który doskwierał Krystianowi już w fazie walki o finał, wykluczył go z kulminacyjnej rozgrywki. Wieczorem na portalu społecznościowym facebook Zalewski napisał:
"Dziś pierwszy raz bieganie złamało mi serce. To była bardzo bolesna dla mnie decyzja… W eliminacjach w trakcie biegu miałem problem z łydką i walczyliśmy z czasem do samego końca. Niestety nie udało się. Lekarze zakazali mi startu, jeśli myślę poważnie o starcie w Rio. Strasznie mi źle, że musiałem zrezygnować, bo chciałem walczyć tu o medal. Dziękuję, że byliście ze mną przez ten czas. Wrócę mocniejszy!"
I tego Krystianowi życzymy. Decyzja jak najbardziej słuszna w perspektywie najważniejszej dla sportowca imprezy.
Nasi lekkoatleci w przeważającej większości wykazują doskonałe przygotowanie u progu igrzysk olimpijskich. Doskonałym rezultatem w biegu na 400m błysnął Rafał Omelko. Podopieczny byłego płotkarza, Marka Rożeja uzyskał w półfinale czwarty wynik w historii polskiej lekkiej atletyki – 45.14! W decydującej rozgrywce biegnąc po niewdzięcznym, wewnętrznym torze zajął 6 miejsce z bardzo dobrym 45.57. Finał okazał się niezwykle mocny i wyrównany. Cała ósemka zeszła poniżej bariery 46 sekund.
Dokładnie na tej samej pozycji zameldowała się w konfrontacji z najlepszymi europejskimi specjalistkami od jednego okrążenia Justyna Święty, ulegając o jedno oczko Małgosi Hołub. Dziewczyny stanęły na wysokości zadania uzyskując rezultaty poniżej 52 sekund – 51.96 i 51.89
Świetnie zaprezentowali się nasi średniodystansowcy. Marcin Lewandowski i Adam Kszczot doskonałą postawą w eliminacjach i półfinałach pogrozili rywalom wyraźnie zaznaczając, że przyjechali do Amsterdamu po medale. Dwa okrążenia w piękniejszym wydaniu kontrolowane były w pełni przez Joannę Jóźwik, która również nie pozostawia cienia wątpliwości jaki ma cel w finale. W stawce najlepszych dłuższego ze średnich dystansów zobaczymy Andżelikę Cichocką i Sofię Ennaoui.
Chwile grozy przeżyli kibice podczas konkursu eliminacyjnego młociarzy. Lejący z nieba deszcz stworzył z rzutni kałużę, która w skuteczny sposób uniemożliwiała dalekie rzuty i narażała uczestników na urazy. Dominator Paweł Fajdek spalił pierwszą próbę. Spalił również kolejną… Cechą wielkiego mistrza jest jednak umiejętność opanowania nerwów, a te Fajdek uspokoił perfekcyjnie posyłając młot w trzeciej próbie na najdłuższą odległość eliminacji – 78.82. Bardzo dobrze spisał się również drugi z naszych reprezentantów, Wojtek Nowicki. Uzyskał 3 wynik kwalifikacji 75.85 i pewnie awansował dalej.
Niektóre konkurencje mają niezwykle osobliwe przypadki. W męskim rzucie młotem takowym jest reprezentujący Izrael, rodowity Ukrainiec, a przed laty reprezentant Związku Radzieckiego, Aleksander Dryhol. Facet ma lat 50. W bieżącym sezonie posyłał już młot pod granicę minimum olimpijskiego, poza 77 metr. Jako dwudziesto paro latek również rzucał 77 metrów. Zakończył karierę w 1991 roku. 17 lat później znów wyszedł na rzutnię miotając po sześćdziesiąt kilka metrów. Stwierdził, że poziom w światowym wydaniu tej konkurencji jest niski i wziął się poważnie do roboty. W olimpijskim roku 2012 rzucił ponad 79m kwalifikując się na igrzyska do Londynu. Mimo, że nie odegrał tam żadnej roli, obecność 46-latka na olimpijskiej arenie była niezwykła sama w sobie. Niestety jak na rasowego ex zawodnika z ZSRR przystało, rok później wpadł na dopingu. Nikt nie przypuszczał, że wróci ponownie. Wrócił. Wzorem dwukrotnego mistrza Europy w skoku o tyczce, Rosjanina Aleksa Averbukha przyjął obywatelstwo izraelskie i najprawdopodobniej zobaczymy go w Rio de Janeiro...
W naszym teamie takich przypadków nie mamy. Polski zespół to mieszanka młodości, doświadczenia, a wszystko to pod sztandarem sportowej czystości. Trzymajmy kciuki za naszych wspaniałych lekkoatletów, bo szans medalowych jest jeszcze kilka!
| | Autor: kasjer, 2016-07-09, 09:19 napisał/-a: Łukaszu, kolejny świetny tekst! | | | Autor: henry, 2016-07-09, 12:13 napisał/-a: od pierwszego dnia , chciałem coś napisać ale nie chciałem wychodzić przed szereg. Co mnie zadziwia ,od pierwszego dnia na stadionie nawet przed południem w powszedni dzień tysiące kibiców . W Polsce byliśmy na festiwalu lekkoatletycznym w Bydgoszczy w niedzielne popołudnie , była polska czołówka z Fajdkiem na czele i około 200 kibiców na stadionie , nawet nie spotkałem żadnego biegacza z Bydgoszczy. Sprawa druga , dlaczego niektórzy odpuszczają mistrzostwa , np . Lićwinko w skoku wzwyż , przygotowuje się do igrzysk a żeby na tych igrzyskach nie wypadła tak jak francuski tyczkarz a tutaj medal miała pewny. | | | Autor: Henryk W., 2016-07-10, 06:49 napisał/-a: U nas rzeczywiście garstka kibiców na stadionach la. Dzisiaj mamy emocje-finał 800 m męzczyzn i 1500 m kobiet. Mamy siłę w tych konkurencjach, a nawet po 2 siły w kazdym z tych biegów. Ogladamy-17:45 finał 800 m kobiet z Cichocką i Enaui a o 18:30 mężczyzni na 800 m z Lewandowskim i Kszczotem. Poza biegami mamy dzisiaj rzut młotem i pchnięcie kulą mężczyzn raz sztafety. Będzie się działo. | | | Autor: Henryk W., 2016-07-10, 10:07 napisał/-a: Oczywiście, miało być 1500 m kobiet a nie 800 m. | | | Autor: henryko48, 2016-07-10, 18:13 napisał/-a: Mamy trzecie złoto,Angelika Cichocka najlepsza na 1500 m,wielki sukces. | | | Autor: henryko48, 2016-07-10, 18:27 napisał/-a: Na tą chwilę mamy już pięć złotych medali,Brawo Polska lekoatletyka,na pewno jeszcze coś wywalczą..
| | | Autor: Jarek42, 2016-07-10, 19:45 napisał/-a: Półmaratony się fajnie oglądało. Nasi byli widoczni. | | | Autor: Jarek42, 2016-07-11, 14:55 napisał/-a: Mammy pewniaków do medali na IO. Ale wiadomo - siła wyższa może zadziałać.
Pewniacy do złota - Fajdek, Włodarczyk, Małachowski, Kszczot.
| | | Autor: Przemek_H, 2016-07-12, 08:36 napisał/-a: Fajdek, Włodarczyk, Małachowski mogą przegrać tylko z sobą.
Co do Kszczota - to wiemy, że jest najlepszy w Europie, ale nie wiemy na jakim poziomie biega świat z Rudishą na czele.
Medali szukałbym jeszcze w skoku wzwyż kobiet i tyczce mężczyzn. W tej ostatniej dojdzie na RIO wielu świetnych zawodników, ale i Polacy powinni skakać wyżej.
Nowicki w młocie i Urbanek w dysku to też potencjalni kandydaci do medali.
Czarnym koniem może być Patryk Dobek, trzeci wynik na świecie w tym roku to 48.50 przy życiówce Dobka 48.40 z zeszłego roku, przy dobrej formie i szczęściu z torami jest szansa na nawiązanie walki. | | | Autor: Jarek42, 2016-07-12, 10:50 napisał/-a: Kszczota postawiłem jako pewniaka, ponieważ zauroczyła mnie łatwość w jaki sposób zwyciężył w ME. Mam nadzieję, że przy takiej lub lepszej dyspozycji na IO zleje wszystkich. | |
|
|
| |
|